– No już, Babi, chodź ze mną.
– Ale dokąd?
– Chodź…
Rozglądam się na prawo i lewo, po czym przechodzę szybko przez ulicę, ciągnąc Babi za sobą, ona biegnie, prawie się potyka, odrywając sandały od rozgrzanego asfaltu. Porzucamy morze, drogę, żeby wdrapać się tam, na wydmy. Biegniemy jeszcze dalej w głąb. Wreszcie, nieopodal kampingu dla turystów z zagranicy, przystajemy. Tam, schowani za krzakami, wśród spłowiałej zieleni, na piasku, pod wścibskim niebem, kładę się na jej pareo. Teraz jesteśmy na ziemi. Ona kładzie się na mnie, bez kostiumu, cała moja. Jest gorąco, spływające z niej krople polu, wsiąkają w strużki blond włosów o popielatym odcieniu, zraszają jej już opalony brzuch, docierają niżej, do nieco ciemniejszych kędziorów i jeszcze niżej, do moich własnych… I ta słodka rozkosz, nasza wspólna. Babi rusza się na mnie, w górę i w dół, powoli. Po chwili odchyla głowę w tył i śmieje się w stronę słońca. Szczęśliwa, że jest kochana. Piękna, i kąpana w pełnym świetle. Mięta. Pomarańcza. Mięta. Pomarańcza. Mięta… Pomarańczaaaaa…
Dosyć. Mam to już za sobą. Wspomnienia. Przeszłość. Ale razem z nimi postradałem chyba zmysły. Wcześniej czy później sprawy, które za sobą zostawiłeś, same cię dopadną. I nawet najgłupsze rzeczy, kiedy byłeś zakochany, zapamiętujesz jako coś najpiękniejszego. Bo ich prostoty nie da się porównać z niczym innym. I chce mi się wyć. W tej ciszy, która tak rani. Dosyć. Daj spokój. Odłóż wszystko na swoje miejsce. Właśnie. Zamknij. Na dwa razy. W głębi serca, tam z tyłu, za rogiem, w tamtym ogrodzie. Kilka kwiatów, odrobina cienia i wreszcie ból. Wszystko tam zostaw, dobrze schowaj, nie byle jak, tylko tak żeby już nie bolało, tam gdzie nikt ich już nie dojrzy. Tam, gdzie nawet ty sam ich nie dojrzysz. Właśnie. Znów wszystko pogrzebane. Teraz jest już lepiej. Znacznie lepiej. I oddalam się od hotelu. Jadę wolno. Via Pinciana, via Paisiello, prosto w stronę piazza Euclide. Wokół ani żywego ducha. Wóz policyjny stoi zaparkowany przed ambasadą. Jeden śpi. Drugi czyta, nie wiadomo co. Przyspieszam. Mijam światła, jadę dalej via Antonelli. Czuję orzeźwiający powiew wiatru, który pieści mi skórę. Na moment zamykam oczy i wydaje mi się, że wznoszę się w powietrzu. Głęboki wdech. Pięknie. Do tego obsługa ze strony stewardesy była bez zarzutu. Eva. W odmętach swojego „mętnego niebieskiego". Piękna. Ma doskonale ciało. A poza tym podoba mi się kobieta, która nie wstydzi się swojego pożądania. Słodka. Słodka jak arbuz. Nawet bardziej. Skręcam w corso Francia. Jest późna noc. Żeby przedłużyć trasę, wjeżdżam na wiadukt. Teraz zrobiło się prawie zimno. Znad Tevere wzbiło się w niebo stadko mew. Siadają na moście. Zupełnie jakby, onieśmielone, chciały się pożegnać. Zaraz potem dają nura w dół, w stronę rzeki. Wydają z siebie ciche dźwięki, coś jak nawoływanie, prośbę. Krótkie, zduszone okrzyki, jakby się bały, że kogoś obudzą. Wspinam się i podjeżdżam pod górę via di Vigna Stelluti. I zaraz sam z siebie zaczynam się śmiać. Eva… Dziwne. Nawet nie wiem, jak ma na nazwisko.
11
W Castel di Guido impreza rozkręciła się na dobre. Muzyka w środku jest ogłuszająca. Czerwone, fioletowe i niebieskie światła. Tancerki wiją się na walcach siana, są całkiem nagie. Skuty łańcuchami kulturysta, w kapturze na głowie, ma całe ciało wysmarowane olejkiem, ubrany jest jedynie w stringi w stylu grecko-rzymskiej przepaski, udaje rozjuszoną bestię, która próbuje wyswobodzić się z łańcuchów, byle tylko dopaść tancerki. Dani i Giuli krzyczą rozbawione. Rycerz razem z nagą partnerką przemierzają konno komnatę. Chłopaki i dziewczyny wylegują się na kanapie, zrelaksowani, piją, śmieją się, całują pod osłoną mroku, raz po raz rozświetlani zielonym błyskiem z małego reflektora, który przenika z sali do sali, pulsując w rytm muzyki. Kelnerzy w nienagannych białych marynarkach krążą z tacami, serwując wszystkim najlepsze alkohole, od rumu John Bally aż po gin Sequoia. Chicco korzystając z okazji, bierze od razu dwa kieliszki i natychmiast je opróżnia. Po czym tańczy, nie ruszając się z miejsca i podnosząc ręce wysoko do góry.
– To miejsce jest boskie! To piekło tylko dla bogaczy, czyli wyłącznie dla nas… Rewelacja! – I zaraz wyciąga Daniele i obraca ją w rytm muzyki, śmieje się razem z nią, obejmuje i delikatnie całuje w usta. Po czym zostawia ją samą sobie, tanecznym krokiem wykonuje niezbyt udany obrót.
– Zaczekajcie tu, lalki, pójdę wziąć wam coś innego do picia!
Giuli patrzy, jak odchodzi, odwraca się w stronę Danieli i wpatruje się w nią bez słowa.
– Dani… rzeczywiście jesteś tego pewna?
– Nie dam rady…
– A, widzisz!
– Ależ nie, zajebiście mi się podoba, tyle że muszę dać się ponieść, a ty nic, tylko wszystko mi jeszcze utrudniasz.
– Ja?
– A niby kto inny! Muszę się odurzyć. Tylko że jeśli będę pić, to potem zrobi mi się niedobrze.
– Dani popatrz, a ten tam to nie aby Andrea Palombi?
– Tak, to on. O matko! Nie widziałam go od niepamiętnych czasów!
– Zmienił się. Co mu się stało? Ktoś mu przyłożył?
– Nie, tylko od czasu, kiedy się rozstaliśmy, kompletnie się załamał.
– Total! A właśnie, to z nim powinnaś przeżyć swój pierwszy raz. Z kolesiem, który przynajmniej naprawdę cię kochał. To ile wy w końcu byliście razem?
– Sześć miesięcy.
– I przez te sześć miesięcy nie nadarzyła się okazja?
– Pewnie i tak, ale skoro jestem w takiej a nie innej sytuacji, to znaczy, że w sumie nie! A zatem… Tak czy owak, to nie są sprawy, które można wykalkulować na zimno!
– Co ty wygadujesz! Przecież to właśnie dzisiaj wieczorem zachowujesz się, jakbyś wszystko sobie kalkulowała na zimno!
– Dosyć, odwracasz kota ogonem. Za Chiny sobie teraz nie poradzę. Muszę wziąć ecstasy! Właśnie, tego mi trzeba.
– Tak, zajebiście. Ja wzięłam na imprezie u Giady, to ci z pewnością pomoże.
– I jak ci było?
– Normalnie. Czułam się świetnie. Był tam też Giovanni, kochaliśmy się. Było mi z nim cudownie.
– Wyobrażam sobie, byłaś przecież na ecstasy.
– I co z tego, z Giovannim jest mi zawsze świetnie! Jeśli o to chodzi, zawsze było mi z nim dobrze, w łóżku rozumiemy się bez słów, a co ty sobie myślisz?
– Pewnie, on akurat w łóżku rozumie się bez słów ze wszystkim, co się rusza!
– Cóż, teraz to ciebie żółć zalewa, co? W takim razie sorry, ale mogłaś od razu wziąć się za Giovanniego, zamiast zatruwać sobie życie, nie?!
– Dosyć, no już, nie kłóćmy się. Tylko skąd ja to wezmę?
– Co takiego?
– Giovanniego?! No co ty… ecstasy! Ejże, ocipiałaś?
– Patrz, tam jest gangsta.
– Kto?
– Gangsta. W ogóle nie jarzysz. Gangsty to takie twardzielki, te, które mają towar. Widzisz tę tam, z warkoczykami? Weź się skup! No tam, przy konsoli? Właśnie, ona ma wszystko, czego dusza zapragnie. Widziałam ją przy wejściu. Zrozumiałaś, o którą chodzi? Właśnie tam, widziałaś?
– Tak, tylko że tuż obok niej stoi Madda.
– Kto?
– Madda Federici. Ta sama, która dwa lata temu pobiła się z moją siostrą.
– Co cię to obchodzi. A poza tym, sorry, ale co to ma do rzeczy? Tak czy inaczej, te dwie pracują razem. Weź się z nią przywitaj, a zobaczysz, że pójdzie jak po maśle.
– Tak uważasz?
– Idź już.
Daniela zbiera się na odwagę i przemierza komnatę. Madda już z daleka widzi, że się do nich zbliża. I natychmiast ją poznaje. Nigdy ich nie zapomniała. Ani jednej, ani drugiej. Zwraca się do gangsty.
– Sophie, co ci zostało?
– Jedna pastylka ecstasy i jedna pigułka gwałtu.
– Ej, a widzisz tę, która właśnie tu idzie?
Gangsta spogląda na Daniele.
– Tak, no i?
– Więc tak, wszystko jedno, co będzie chciała, ty i tak daj jej pigułkę gwałtu.
– A na ile mam ją skasować?
– Chuj mnie to obchodzi.
Nadchodzi Daniela. Staje przed nimi. Gangsta unosi brodę, jakby chciała zapytać: „A ty tu czego?". Daniela najpierw wita się z Maddą.
– Cześć, co u ciebie?
Madda nie odpowiada. Daniela mówi dalej.
– Sorry, chciałam się zapytać, czy masz ecstasy?
– A ja się ciebie pytam, czy masz kasę – rzuca jej gangsta. He miałabym ci dać?
– Pięćdziesiąt euro.
– Okay, trzymaj. – Daniela wyciąga banknot z kieszeni spodni. Gangsta błyskawicznie chowa go do jednej z kieszeni, które ma z przodu. Po czym wyciąga z przegródki w bransoletce białą pastylkę. Daniela bierze ją od niej i zbiera się do odejścia.
– Ej, stój. – Madda zastępuje jej drogę. – Nie będziesz się tutaj kręciła Z towarem w ręku. Masz to wziąć tu i teraz. Trzymaj. – I podaje jej piwo, które sama dopiero co piła, zostało jej jeszcze poi butelki.
Daniela patrzy na nią zaniepokojona.
– Ale czy w połączeniu z piwem mi nie zaszkodzi?
Skoro przyszłaś aż tutaj, to może ci wyjść jedynie na zdrowie! Daniela wkłada sobie pastylkę do buzi i popija dużym łykiem. Opuszcza głowę i bierze głęboki wdech. Połyka i się uśmiecha.
– Już.
– Pokaż? Podnieś język?
Daniela robi, co ta każe. Madda sprawdza dokładnie. Tak, rzeczywiście połknęła tę pastylkę.
– Okay, cześć i baw się dobrze.
Daniela odchodzi, a Chicco Brandelli w tym samym czasie już stoi obok Giuli z dwiema butelkami szampana. Madda i Sophie nie spuszczają jej z oczu.
– Zobaczysz, kompletnie straci głowę. Jeśli nigdy wcześniej niczego nie brałaś, to pigułka gwałtu rozwala cię równo. Nawet nie pamiętasz tego, co wyprawiałaś.
– W sam raz dla niej. Potem będzie mogła pozdrowić ode mnie swoją siostrę!
– Biada temu, kto ci się narazi, co?
– Biada! To tylko kwestia czasu.
– No dobra, Madda, ja się zwijam.
– A co zrobiłaś z ostatnią pigułką ecstasy?
– Sama ją sobie w domu zapodam. Akurat Damiano wraca wcześnie dziś wieczór. Przynajmniej pouprawiamy sobie trochę seksu.
– Okay, siostrzyczko, nie żałuj sobie. Czy wyświadczysz mi ostatnią przysługę? Wiesz, który to samochód Ernesto?
"Tylko ciebie chcę" отзывы
Отзывы читателей о книге "Tylko ciebie chcę". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Tylko ciebie chcę" друзьям в соцсетях.