– Dani, gdzieś ty się podziewała? Już od godziny sterczę tu na zewnątrz i na ciebie czekam.
– Wiem, ale musieliśmy zostawić samochód tam w głębi. Zawsze się boi, że mu go porysują.
– Zaraz, zaraz, ale z kim ty przyjechałaś?
– Jak to z kim? Już ci przecież mówiłam, z Chicco Brandellim!
– Nie wierzę!
– Słuchaj, kiedy coś mówię, to tak jest.
– Wciąż sobie nie odpuścił? Słuchaj, on cię namierzył tylko po to, żeby się zemścić za twoją siostrę!
– Jeszcze czego. Ile w tobie żółci. Wobec mnie jest akurat przemiły. A poza tym, to co ty możesz o tym wiedzieć. Chwileczkę, a choćby taki Giovanni Franceschini, ten, który się zawsze uganiał za tamtą, no… z trzeciej A, jak jej tam?
– Cristina Gianetti.
– O! A jak poznał jej młodszą siostrę, to co, niby się z nią nie związał?
– Wielkie dzięki, starsza to zdeklarowana mniszka, a młodsza podobno odstawia takie numery, że w porównaniu z nią gwiazda porno, taka choćby Eva Hengren, to same nudy!
– A tam, dla mnie Brandelli jest zajebisty, a poza tym już ci przecież powiedziałam, za trzy dni mam urodziny i już postanowiłam.
– A ty wciąż to samo? Słuchaj, nie ma tak, że jak kończysz osiemnaście lat, to automatycznie jesteś przeterminowana! Zafiksowałaś się. Nawet jeśli swój pierwszy raz przeżyjesz za dwa lata, i tak jakie to ma znaczenie?
– Za dwa lata? Czyś ty oszalała? A kiedy ja to zdążę nadrobić? Jak to, właśnie teraz, kiedy zebrałam się na odwagę, ty chcesz mnie akurat zdołować? A poza tym, sorry, a ty ile miałaś, kiedy to zrobiłaś?
– Szesnaście.
– A widzisz, nic dziwnego, że sama pleciesz.
– Ale co to ma do rzeczy, ja byłam już wtedy z Luigim dwa lata.
– Słuchaj, nie truj. Chcicco Brandelli zajebiście mi się podoba i już postanowiłam, że dziś wieczór to z nim zrobię. Cholera, choć ten jeden raz pokaż, że jesteś moją przyjaciółką!
– Właśnie masz tego najlepszy dowód.
Dani się odwraca i widzi go z daleka.
– No już, dosyć, wystarczy. Właśnie do nas idzie. Wyluzuj, teraz wchodzimy i więcej nie będziemy o tym gadać.
– Ciao, Giuli. – Chicco Brandelli wita się z nią, całując ją w policzek. – Jak ładnie wyglądasz, strasznie dawno cię nie widziałem. Wyglądasz ekstra… To co? Czy dobrze się spisałem, zdobyłem bilety na dzisiejszy wieczór? Cieszycie się, lalki? No już, wchodzimy.
Chicco Brandelli bierze Daniele za rękę i zmierza do wejścia. Za jego plecami krzyżują się spojrzenia Giuli i Danieli, Daniela powtarza za Brandellim, przedrzeźniając go: „Lalki". Po chwili krzywi się z obrzydzeniem, jakby chciała powiedzieć: „Matko, ależ to paskudne". Daniela od tyłu, tak by nie było widać, usiłuje sprzedać jej kopniaka. Giuli odsuwa się roześmiana. Chicco znów przyciąga Danielę do siebie.
– Co wy wyprawiacie? No już, bądźcie grzeczne, nic tylko się wygłupiacie. Teraz wchodzimy. – Zbliża się do czterech bramkarzy, gigantycznych kolesiów, czarnoskórych, z włosami na zero, całych w czerni, bez wyjątku. Koleś sprawdza bilety. Zaraz potakuje, widząc, że wszystko Jest jak należy. Odchyla pozłacany sznur, pozwalając im wejść. Mała grupka przechodzi, a za nią dalsza część towarzystwa, które dopiero co tu dotarło.
10
Niewiele później albo i nawet całkiem sporo później. Jak się tak zaśnie w cudzym łóżku, to zupełnie traci się rachubę, która właściwie może być godzina. Budzę się, ona leży tuż obok. Jej rozpuszczone włosy giną gdzieś w załamaniach poduszki, przy samych ustach, rozchylonych, złaknionych tchu. Zaczynam ubierać się w milczeniu. Kiedy wciągam na siebie koszulę, Eva się budzi. Szybko przejeżdża ręką po miejscu obok. Widzi, że mnie tam nie ma. Odwraca się. Znajduje mnie i się uśmiecha.
– Idziesz już?
– Tak, muszę iść do domu.
– Strasznie mi smakował arbuz.
– Mnie też.
– Wiesz, co takiego zwłaszcza mi się podobało?
Przypominam sobie wszystko to, do czego między nami doszło i wszystko bez wyjątku wydaje mi się absolutnie piękne. A w ogóle to po co się tak zwierzać?
– Nie, co?
– Że mnie nie zapytałeś, jak mi było?
Słowem się nie odzywam.
– Wiesz, wszyscy mnie o to zawsze pytają, a mnie wydaje się to takie… głupie, sama nie wiem, jak to określić.
Wszyscy. Jacy wszyscy? – chciałbym zapytać. Ale w sumie to nic takie ważne. Kiedy uprawiasz wyłącznie seks, to nie szukasz powodów. Dopiero kiedy nie tylko o sam seks ci chodzi, wówczas doszukujesz się całej reszty.
– Nie pytałem cię o to, bo i tak wiem, że było ci dobrze.
– Palant! – zwraca się do mnie z miłością, aż nazbyt ewidentną. Niepokoi mnie to. Podchodzi do mnie, kładzie mi ręce na nogach i wtula się we mnie, całuje mnie poniżej karku.
– To w takim razie jak ci było?
– Cudownie.
– A nie mówiłem?
Dorzuca zdecydowana: – A nawet jeszcze lepiej.
– Wiem. – Całuję ją pospiesznie w usta i już zaraz jestem w drzwiach.
– Chciałam ci powiedzieć, że zostaję tu jeszcze kilka dni…
Kobieca i odrobinę niezadowolona.
– Żeby chodzić na zakupy?
– Tak… – Uśmiecha się lekko nieprzytomna z rozkoszy. – Też…
Nie zostawiam jej czasu na dalsze dywagacje.
– Zadzwoń do mnie, mój numer już masz. – I zaraz, czym prędzej, wychodzę. Kiedy już jestem na schodach, zwalniam. Znów sam. Zakładam na siebie kurtkę i wyciągam z kieszeni papierosa. Dokonuję oceny sytuacji. Jest wpół do czwartej. Portiera w holu zastąpił jakiś inny. Ten jest młodszy. Drzemie na krześle. Wychodzę na ulicę i odpalam motocykl. Wciąż pachnę arbuzem oraz wszystkim innym. Szkoda. Chętnie podziękowałbym portierowi, który był tu wcześniej. Bo ja wiem, dałbym mu napiwek albo pośmiałbym się z nim, zapaliłbym sobie. A nuż coś bym mu opowiedział, te same bzdety, co to zwykle się opowiada, o tym, ile się nadokazywało. Kto wie, w przeszłości on też być może przechwalał się przed przyjaciółmi. Nie ma nic zabawniejszego, niż dzielenie się z przyjacielem szczegółami. Zwłaszcza, jeśli ona nie zawładnęła naszym sercem. Nie tak jak wtedy. Ona. Nigdy nikomu niczego o niej nie opowiadałem, nawet Pollo. Wystarczy raptem jedna chwila. Nic, nie da się nic zrobić. Kiedy uprawiasz wyłącznie seks, wówczas miniona miłość wraca, by się o ciebie upomnieć. I od razu cię dopada. Nie stuka do drzwi. Wchodzi jakby nigdy nic, niespodziewanie, bezczelna i piękna, tak jak to tylko ona sama potrafi. I rzeczywiście w okamgnieniu znów zatracam się w jej kolorze, w błękicie jej oczu. Babi. Tamten dzień.
– No już, prędzej, ile czasu ci to zajmuje.
Sabaudia. Nad samym morzem. Motor stoi pod sosną, przy wydmach.
– I co? Step, bo sama już nie wiem. To w końcu chcesz tego loda, czy nie?
Jestem schylony, zakładam łańcuch na motor.
– Co znaczy sama już nie wiem, ty niezła jesteś. Powiedziałem ci, że nie, Babi, nie, dziękuję.
– Ależ wiem, że właśnie chcesz.
Babi, słodki uparciuszek.
– A skoro tak, to przepraszam, po co mnie w ogóle pytasz A poza tym, Babi, czy tobie się zdaje, że gdybym chciał, to bym go sobie sam nie kupił? Przecież to kosztuje tyle co nic.
– O właśnie, widzisz, jaki jesteś… Od razu myślisz o pieniądzach pałasz żądzą pieniądza.
– Ależ skąd, chodziło mi o to, że sam lód jako taki niewiele kosztuje. Nie wszystko ci jedno. Babi, można kupić jeden więcej, bo i tak na to samo wyjdzie, a w razie czego potem się wyrzuci.
Babi podchodzi z dwoma nasączonymi syropem lodami w ręku.
– I jak widać, kupiłam dwa. Trzymaj, ten pomarańczowy jest dla mnie, a ten miętowy dla ciebie.
– Ale miętowy wcale mi nie smakuje.
– Jak to, sorry, wcześniej wcale nie miałeś ochoty, a teraz narzekasz, że smak ci nie pasuje! Popatrz, popatrz, ty to masz tupet. Zresztą sam zobaczysz, że będzie ci smakował.
– Teraz tak mówisz, bo się uparłeś. No weź, przecież cię znam. Wpierw odpakowuje tego mojego i zaczyna go lizać. Sama próbuje, po czym dopiero mi go podaje.
– Hm… Ten twój jest przepyszny…
– W takim razie go sobie weź!
– Nie, teraz mam ochotę na tego o smaku pomarańczowym. Patrząc na mnie, uśmiecha się i oblizuje swój sopel lodowy. I staje się wyzywająca, bo lód szybko się rozpuszcza, a ona wkłada go sobie w całości do ust. I się zaśmiewa. I zaraz znów chce koniecznie polizać mojego loda.
– No już, daj mi trochę swojego. – Specjalnie tak mówi, cała roześmiana, i się o mnie ociera, jesteśmy oparci o motocykl, rozstawiam szerzej nogi, a ona staje pomiędzy nimi, zaczynamy się całować. Lodowe sople zaczynają się rozpuszczać, spływają nam po dłoniach, po rękach, aż do samych ramion. Raz po raz zgarniamy językiem a to odrobinę pomarańczy, a to znów mięty. Z rąk, z palców, z nadgarstków, z przedramion. Gładka. Słodka. Zupełnie jak mała dziewczynka. Ma na sobie długie pareo, jasnobłękitne, w ciemniejsze wzory. Przewiązała je w pasie. Ma błękitne sandały, a wyżej górę od bikini, też w kolorze błękitnym, i długi naszyjnik z białymi muszelkami, zaokrąglonymi, niektórymi mniejszymi, innymi większymi. Znikają, roztańczone, między jej ciepłymi piersiami. Całuje mnie w szyję.
– Ała! – Specjalnie przystawiła mi sopel do brzucha.
– Maluszku ty mój, ała… – Przedrzeźnia mnie. – Co się stało, zrobiłam ci krzywdę? Zimno ci?
Napinam mięśnie, a ją bawi to jeszcze bardziej. Przejeżdża mi lodem po mięśniach brzucha, raz za razem. Ja jednak się mszczę.
– Ała.
– A masz! Trochę mięty na biodra dobrze ci zrobi. – I oddajemy się temu w najlepsze, smarujemy się pomarańczą i miętą po plecach, karku, po nogach, wreszcie także smaruję miętą między jej piersiami. Sopel się łamie. Kawałek wpada jej pod kostium.
– Ała, zgłupiałeś, przecież to lód!
– Pewnie że lód, i to zamrożony sopel!
Zanosimy się śmiechem. Zatraceni w lodowatym pocałunku, w upalnych promieniach słońca. W ustach spotykają się ze sobą dwa smaki: pomarańczowy i miętowy, a my tymczasem toniemy.
"Tylko ciebie chcę" отзывы
Отзывы читателей о книге "Tylko ciebie chcę". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Tylko ciebie chcę" друзьям в соцсетях.