– Cześć, przychodzę po psa.
– Najwyższy czas!
– Cóż, żegnam pana.
– Do widzenia.
Pollo ze zdziwieniem przygląda się odchodzącemu panu.
– A to kto?
– Ojciec niejakiej Babi. Przyszedł do Stepa. Powiedz, co się stało? Kim jest ta Babi?
– Jest aktualną kobietą twojego brata. Gdzie jest pies?
– W kuchni. Ale dlaczego on chce rozmawiać ze Stepem? Jest jakiś problem?
– Skąd mogę wiedzieć! – Pollo uśmiecha się na widok psa. – Chodź, Arnold, idziemy. – Szpic, niedawno na nowo ochrzczony, biegnie mu na spotkanie, wesoło poszczekując.
Pewnie zawiązuje się między nimi jakaś nić sympatii, a może pies po prostu woli nazywać się właśnie tak, a nie Pepito. Może pani Giacci nigdy nie rozumiała tego, że tak naprawdę to on jest twardzielem. Paolo przytrzymuje Polla.
– Ale powiedz, czy ta Babi nie jest przypadkiem, tego… – Zatacza ręką łuk nad swoim brzuchem, nieźle już zresztą zaokrąglonym.
– W ciąży? Coś ty! Z tego, co wiem, Step nie mógłby tego zrobić, nawet gdyby był Duchem Świętym.
– Trudno, Babi, muszę iść! – Step ściska ją. – Ciao!
– Dokąd to? Pobądź jeszcze trochę.
– Nie mogę. Mam spotkanie.
Babi wymyka się z jego objęć.
– Jasne. Wiem z kim. Z tą szajbniętą, ze swoją brunetką. Czy ona ma dobrze w głowie? Nie wystarczyło jej to, co ode mnie oberwała?
Step śmieje się i znowu ją obejmuje.
– Co ty gadasz?
Babi nie poddaje się jego uściskom. Trochę zmagają się ze sobą. Step łatwo zwycięża i całuje ją. Babi zaciska usta. Potem ulega, ale gryzie go w język.
– Aj!
– Powiedz mi natychmiast, z kim się spotykasz?
– Nigdy byś nie zgadła.
– Nie jest to ta, o której przedtem mówiłeś, prawda?
– Nie jest.
– Znam ją?
– Doskonale. Przepraszam, ale najpierw spytaj ranie, czy to kobieta, czy mężczyzna.
Babi prycha.
– Kobieta to czy mężczyzna?
– Mężczyzna.
– No, to jestem już spokojniejsza.
– Spotykam się z twoim ojcem.
– Moim ojcem?
– Był u mnie w domu. Kiedy telefonowałem, brat go właśnie przyjmował. Umówiliśmy się za parę minut na placu Giochi Delfici.
– Czego chce od ciebie mój ojciec?
– Nie wiem. Ale jak się dowiem, zadzwonię do ciebie i ci powiem. Zgoda?
Całuje ją nagle i mocno. Ona nie broni się, jeszcze oszołomiona zaskakującą wiadomością. Step uruchamia motor i szybko odjeżdża. Babi patrzy, jak znika za rogiem. Idzie do domu. Milcząca i naprawdę zaniepokojona. Próbuje wyobrazić sobie ich spotkanie. O czym będą rozmawiać? I gdzie? I co się stanie? Myśląc przede wszystkim o ojcu, ma nadzieję. Że nic dojdzie do bójki.
49
Kiedy pojawia się Claudio, Step już tam jest. Siedzi na murku i pali papierosa.
– Salve!
– Dobry wieczór, Stefano. – Podają sobie ręce. Claudio też zapala papierosa, by czuć się swobodniej. Niestety, nie osiąga spodziewanego efektu. Ten chłopiec jest dziwny. Siedzi w milczeniu w tej swojej ciemnej kurtce, patrzy na niego i uśmiecha się. Nie jest podobny do swego brata. Po pierwsze jest wyższy i potężniejszy w barach. Przez chwilę chce usiąść przy nim na murku, ale rezygnuje na przypomnienie, że ten chłopiec pobił jego przyjaciela Accado, że złamał mu nos. A teraz związał się z jego córką. To jest niebezpieczny facet. Wolałby sto razy rozmawiać z jego bratem.
Claudio stoi więc nadał. Step przygląda się mu z ciekawością.
– A więc o czym to mieliśmy porozmawiać?
– Cóż, chciałbym zacząć od tego, że w moim domu ostatnio mamy pewne problemy.
– Gdyby pan wiedział, ile jest ich w moim…
– Rozumiem, ale widzisz, my byliśmy dotąd rodziną bardzo spokojną. Babi i Daniela to dobre dziewczyny.
– To prawda. Babi jest dziewczyną doprawdy jak trzeba. Proszę posłuchać, Claudio, czy możemy mówić sobie na ty? W ogóle nie lubię mówić tak ogólnie. A potem, jak dojdą jeszcze te wszystkie pan, pana, panem, rozmowa staje się zupełnie niemożliwa.
Claudio uśmiecha się.
– Jasne. – W końcu ten chłopiec nie jest antypatyczny. Po pierwsze, nie zabrał się do mnie swoimi łapskami. Step zsuwa się z murku.
– Posłuchaj, dlaczego nie mielibyśmy gdzieś przysiąść wygodniej? Pogadać swobodniej, napić się czegoś?
– Zgoda. Co proponujesz?
– Tu blisko jest takie miejsce niedawno otwarte przez moich przyjaciół. Będziemy jak u siebie w domu, nikt nam nie przeszkodzi. – Step wsiada na swój motor. – Jedź za mną.
Claudio wsiada do samochodu. Jest zadowolony. Całe szczęście. Jedzie za Stefanem w dół do Farnesiny. Na Ponte Milvio skręcają w prawo. Claudio bardzo uważa, żeby nie zgubić czerwonej lampki, która wiedzie go gdzieś w noc. Gdyby tak się miało stać, Raffaella nigdy by mu tego nie darowała. Wkrótce potem zatrzymują się na małej uliczce za piazzale Clodio. Step pokazuje Claudiowi wolne miejsce, gdzie może zaparkować samochód, a sam swój motor zostawia przed samym wejściem do Four Green Fields. Na dolnym poziomie jest wielkie zamieszanie. Mnóstwo młodzieży siedzi na stołkach wzdłuż barowej lady. Wokół same reklamy i emblematy piwa z różnych krajów. Barman w cienkich okularkach i rozczochranych włosach uwija się frenetycznie za barem, przygotowując owocowe koktajle i proste toniki z ginem…
– Cześć, Antonio.
– O, cześć. Step. Co ci podać?
– Jeszcze nie wiem, coś wybierzemy. Co ty wybierasz?
Kiedy się rozsiadają, Claudio przypomina sobie, że nic nie jadł. Postanawia, że będzie pił tylko lekkie rzeczy.
– Kieliszek martini.
– Jedno jasne piwo i kieliszek martini.
Siadają przy stole w głębi, gdzie jest mniej zamieszania. Niemal od razu pojawia się piękna, hebanowa dziewczyna o imieniu Francesca. Przynosi to, co zamówili, i zatrzymuje się, żeby pogawędzić ze Stepem. Step przedstawia jej Claudia, który podnosząc się, grzecznie podaje jej rękę. Francesca jest nieco zaskoczona.
– Pierwszy raz ktoś taki pojawia się w naszym lokalu.
Przytrzymuje rękę Claudia nieco dłużej niż się zwykło to czynić. On jest trochę zmieszany.
– Czy to komplement?
– Oczywiście. Pan jest tak fascynująco wytworny. – Francesca śmieje się. Długie, kruczoczarne włosy kołyszą się miękko przed jej wspaniałymi, białymi zębami. Odchodzi zmysłowym krokiem, wiedząc doskonale, że będzie obserwowana. Claudio nie zawodzi jej domysłu.
– Ładny tyłek, nie? To Brazylijka. Brazylijki mają je jak z bajki. Przynajmniej tak mówią. Ja, nie wiem dlaczego, w Brazylii jeszcze nie byłem. Ale jeżeli wszystkie są takie, jak Francesca… – Step z zadowoleniem wlewa w siebie pól kufla piwa.
– Tak, naprawdę bardzo miła. – Claudio wypija swoje martini, trochę speszony, że jego wniosek jest tak prostoduszny.
– Ale o czym to mówiliśmy? Aha, że Babi to naprawdę dobra dziewczyna. Zgadzam się.
– Właśnie. Otóż Raffaella, moja żona…
– Wiem, poznałem ją. Niezły charakterek, jak się zdaje.
– Istotnie. – Claudio wypija do końca swoje martini. Tymczasem obok przechodzi Francesca. Z uśmiechem poprawia włosy i znaczącym spojrzeniem ogarnia ich stolik.
– Wpadłeś jej w oko, Claudio, co? Napijemy się jeszcze czegoś? – Step nie daje czasu na odpowiedź. – Antonio, każ mi podać jeszcze jedno piwo! A tobie co zamówić?
– Dziękuję, nic więcej…
– Jak to, nic już nie wypijesz?
– No dobrze, ja też wezmę jedno piwo, niech tam!
– Antonio, dwa piwa, trochę oliwek i chipsów, no, słowem do chrupania.
Wkrótce mają już to, co zamówili. Ale Claudio jest nieco rozczarowany. Tym razem obsługuje ich nic Francesca, lecz jakiś czarny grubasek o dobrotliwej twarzy. Step czeka, aż sobie pójdzie.
– Otóż, zacząłem ci mówić, Stefano, że moja żona jest bardzo niespokojna o Babi. Zrozum, to ostatni rok nauki, matura.
– Wiem. Znam nawet tę historię z profesorką, te problemy z jej powodu.
– Ach, znasz to…
– Owszem, ale jestem pewien, że sprawę się załatwi.
– Mam nadzieję… – Claudio przysysa się teraz na dłużej do kufla, przypominając sobie o pięciu tysiącach euro, które musiał wydać. i Step natomiast myśli teraz o psie pani Giacci i o próbach Polla, by nauczyć go aportowania.
– Przekonasz się, Claudio, że wszystko będzie jak trzeba. Ta Giacci nie będzie już dokuczać Babi. Nie ma już tej sprawy, zapewniam cię.
Claudio próbuje uśmiechnąć się. I jak tu powiedzieć, że teraz największym problemem jest on, Step?
Właśnie w tej chwili wchodzi do lokalu grupa młodych ludzi. Dwóch z nich, spostrzegłszy Stepa, kieruje się w ich stronę.
– Cześć, Step! Gdzieś ty, kurwa, przepadł? Szukaliśmy cię jak głupi, należy nam się rewanż.
– Miałem sprawy…
– Miałeś pietra…
– Co ty, kurwa, pieprzysz? Pietra przed czym? Roznieśliśmy was… Więc zamknij się.
– Spokojnie, nie wściekaj się. Nie widzieliśmy cię już potem. Zwinąłeś pieniądze i się ulotniłeś.
Drugiemu chłopcu też się zbiera na odwagę.
– Wdupiliśmy wam na ostatniej bili.
– Cieszcie się, że nie ma Polla, bo zaraz byśmy to powtórzyli, zobaczylibyśmy to wdupienie. Bile nam latały, jak na zamówienie, trafialiśmy seriami.
Ci dwaj nie są w pełni przekonani.
– No dobra, dobra. – Odchodzą do baru napić się czegoś. Step widzi, jak gadają ze sobą. Potem zerkają w jego stronę i śmieją się.
– Powiedz mi, Claudio, ty umiesz grać w bilard?
– Kiedyś grywałem często i całkiem nieźle. Ale od lat nie miałem już kija w ręku.
– Świetnie, musisz mi pomóc. Ja tych tam pokonam jak nic. Wystarczy, że ty mi wystawisz bile. Trafić w dziurę potrafię sam.
– Przecież mieliśmy, przepraszam, porozmawiać.
– Jasne. Pogadamy później. Zgoda?
Może po partii bilarda łatwiej będzie rozmawiać? A jeśli przegramy? Woli o tym nie myśleć. Step idzie do chłopców przy barze.
"Trzy metry nad niebem" отзывы
Отзывы читателей о книге "Trzy metry nad niebem". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Trzy metry nad niebem" друзьям в соцсетях.