Babi chce odejść. Step bierze ją za rękę. Tym razem robi to łagodnie. Babi trochę się opiera, ale ulega. Step przyciąga ją do siebie, do motoru. Przygląda się jej. Dziewczyna ma długie włosy, rozwiane do tyłu zimnym wiatrem nocy. Ma białe, zziębnięte ciało. Oczy żywe, dobre. Jest piękna. Step wsuwa rękę pod kurtkę. Oczy Babi powiększają się, jakby nieco zalęknione i zaskoczone. Czuje na plecach jego rękę, wcale nie chłodną, która przesuwa się ku górze. Zatrzymuje się na zapięciu stanika. Babi szybko wsuwa tam swoją rękę, kładzie na jego dłoni, zatrzymuje. Step uśmiecha się do niej.

– Jesteś świetnym „rumiankiem", wiesz? Jesteś odważna, bardzo. A więc to prawda, że nie boisz się mnie. Doniesiesz na mnie?

Babi kiwa głową.

– Tak – mówi cicho.

– Poważnie?

Babi potakuje głową. Step całuje ją w szyję, kilkakrotnie, delikatnie.

– Przysięgniesz?

Babi przytakuje ponownie i zamyka oczy. Step całuje ją znowu, trochę wyżej, muska jej świeże policzki, zziębnięte uszy. Jakieś ciepłe, podniecające tchnienie przebiega ją dreszczem w dół. Step zbliża się do różowego brzegu jej ust. Babi, drżąc, cicho wzdycha. Otwiera usta gotowa przyjąć jego pocałunek. I w tejże chwili Step odsuwa się od niej. A Babi pozostaje jeszcze z buzią otwartą, a oczyma zamkniętymi w rozmarzeniu. Kiedy je nagle otwiera. Step stoi przed nią z założonymi rękami i uśmiecha się. Kręci głową.

– Ech, Babi, Babi. Tak nie wolno. Jestem świnia, zwierzę, bestia, brutal. Powtarzasz to i powtarzasz, a w końcu ulegasz… i pozwalasz się nawet całować. Widzisz, jaka jesteś? Jesteś niekonsekwentna!

Babi czerwienieje z gniewu.

– Jesteś wstrętny cham!

Rzuca się na niego z pięściami, bijąc na oślep. Step zasiania się jak może i śmieje się.

– Wiesz, kogo mi przypominasz? Czerwoną rybkę, którą miałem jako mały chłopiec. Zwłaszcza przed chwilą, jak stałaś z otwartym pyszczkiem, łapiąc powietrze. Jak rybka właśnie, kiedy przy zmianie wody wypadła mi do umywalki…

Babi wreszcie udaje się go spoliczkować.

– Aj! – Step z rozbawieniem obmacuje twarz. – Uważaj, popełniłaś błąd, przemocą nic nie zyskasz. Sama to powtarzasz. Myślisz, że jak mnie zbijesz, to cię pocałuję? Może, jeśli mi przyrzekniesz, że nie doniesiesz na mnie…

– Doniosę i to jeszcze jak. Zobaczysz, skończysz w więzieniu.

– Mówiłem ci, nie powinnaś przysięgać… W życiu nigdy do końca…

Babi ucieka do drzwi. Kurtka podnosi się na niej, ukazując tyłeczek w białych majteczkach. Obciąga ją jak może, myląc jednocześnie klucze do drzwi.

– Hej, ale kurtkę oddaj mi od razu!

Babi zerka na niego ze złością. Zdejmuje kurtkę i rzuca ją na ziemię. Zostaje tylko w staniczku i majteczkach. Na zimnie, ze łzami w oczach. Step przygląda się jej z przyjemnością. Jest bardzo zgrabna, naprawdę niezła. Podnosi kurtkę i wkłada ją. Babi przeklina klucze. Gdzie się podział ten od drzwi wejściowych?

Step zapala papierosa. Może zrobił źle, nie całując jej w usta? Nie ma biedy, będzie inna okazja. Babi nareszcie odnajduje właściwy klucz i wchodzi do środka. Step robi krok w jej stronę.

– Hej, rybko, nie dasz mi buziaka na dobranoc?

Babi zatrzaskuje mu drzwi niemal przed nosem. Przez szybę w drzwiach Step nie słyszy, co mu odpowiada, ale może to odczytać po ruchu warg. Radzi mu, a raczej każe mu wynosić się w pewne miejsce. Step patrzy jeszcze, jak odchodzi. Owszem, gdyby to miejsce było równie miłe. jak to, które ma ona, chętnie by je odwiedził.

Babi otwiera ostrożnie drzwi do mieszkania i zamyka je, nie czyniąc hałasu. Na palcach przechodzi korytarzem i wsuwa się do swojej sypialni. Uratowana! Pallina zapala małą lampkę na stoliku.

– Babi, to ty? Całe szczęście, bardzo się o ciebie martwiłam. Ale jak ty wyglądasz? To Step cię tak rozebrał? Babi wyciąga z szuflady nocną koszulę.

– Wylądowałam w gnoju.

Pallina pociąga nosem.

– Rzeczywiście, coś czuję. Nie masz pojęcia, jak się zlękłam, kiedy zobaczyłam, co się stało z tamtym motorem. Przez chwilę myślałam, że to może wasz motor i ty. Ale ty jesteś twarda. Super. Pokazałyśmy tym ważniaczkom, na co nas stać. A co zrobiłaś z moim rumiankowym paskiem?

Babi studzi ją spojrzeniem.

– Pallina, nie chcę już słyszeć o żadnych paskach, rumiankach, Pollach ani o innych tego rodzaju rzeczach. Jasne? I lepiej, żebyś siedziała cicho, jeśli nie chcesz, żebym wykopała cię z łóżka i kazała ci spać na ziemi albo w ogóle wyrzuciła cię z domu!

– Nigdy byś tego nie zrobiła!

– Chcesz się przekonać?

Pallina patrzy na nią uważnie. Myśli, że to nie pora wystawiać się na tę próbę. Babi idzie do łazienki.

– Babi?

– Co jest?

– Powiedz prawdę. Zabawiłaś się nieźle ze Stepem, co? Babi wzdycha. Nie da się tu nic zrobić. Pallina jest nie do naprawienia.


Step przeskakuje przez furtkę i przechodzi przez ogród, nie wywołując hałasu. Zatrzymuje się pod oknem. Żaluzja jest podniesiona. Może jeszcze nie wróciła? Puka palcami w szybę. Ktoś odsuwa firankę. W półmroku pojawia się uśmiechnięta twarz Maddaleny. Dziewczyna od razu otwiera okno.

– Ciao, co ci się w końcu stało?

– Ścigała mnie policja.

– Ale udało się?

– Tak, wszystko w porządku. Myślę, że nie odczytali numerów.

– Zgasiłeś światła w motorze?

– Oczywiście.

Maddalena odsuwa się. Step przeskakuje zręcznie przez parapet i wchodzi do środka.

– Bądź cicho. Rodzice właśnie wrócili.

Maddalena zamyka drzwi na klucz i wskakuje do łóżka. Wsuwa się pod prześcieradło.

– Brr, jak zimno! – Uśmiecha się do chłopca. Ściąga przez głowę nocną koszulę i rzuca ją do jego stóp. Przez okno wpływa słabe światło księżyca. W jego półcieniu rysują się jednak wyraźnie małe, zgrabne piersi dziewczyny. Step zdejmuje kurtkę. Przez chwilę wydaje mu się, że czuje zapach wsi. Dziwne, jest tam jeszcze inny zagadkowy zapach. Nie poddaje się mu. Rozbiera się i wchodzi do łóżka. Wyciąga się obok Maddaleny. Dziewczyna przytula się do niego. Step przesuwa rękę w dół, pieszcząc jej plecy, biodra. Ześlizgując się między nogi. Maddalena wzdycha, czując ten dotyk, całuje chłopca. Step wkłada nogę między jej uda. Maddalena powstrzymuje go. Odwraca się do nocnego stolika i odnajduje po omacku swoje stereo. Naciska „rew". Cofa taśmę w kasecie. Cichy szmer wskazuje, że wraca na swoje miejsce. Maddalena naciska „play".

– Jest.

Poddaje się jego ramionom.

– Załatwione.

Całuje go namiętnie. Z głośnika stereo dochodzą niskie tony piosenki Poślubię cię dlatego. Głos Erosa towarzyszy łagodnie ich westchnieniom.

To prawda, pewnie to ona jest kobietą dla niego. Maddalena uśmiecha się. Mówi cicho wśród szelestu prześcieradeł:

– A to jest ta chwila, w której trzeba umieć się ruszać, prawda?

– Dokładnie.

Step całuje jej pierś. Tak, jest tego pewien. Madda pasuje do niego, to jest to. Nagle przypomina sobie ten zagadkowy zapach zachowany na kurtce. To woda Caronne. Pamięta też, do kogo należy. I w następnej chwili, w mroku tego pokoju, traci nieco swą pewność siebie.

26

Uporczywe brzęczenie. Budzik.

Wyłącza go Pallina. Wyślizguje się z łóżka, nie czyniąc hałasu, i ubiera się. Patrzy na Babi. Ta ledwie się poruszyła i śpi dalej z rękoma rozrzuconymi na wznak.

Pallina podchodzi do małej drewnianej gablotki zawieszonej na ścianie. U2, Ali Saints, Robbie Williams, Elisa, Tiziano Ferro, Cremonini, Madonna. Przydałoby się coś naprawdę wyjątkowego. O, to. Sprawdza głos, wycisza go. Lekko naciska guziczek „play". Siedem tysięcy kaw. Łagodnie śpiewa Britti. Tak jest w sam raz. Babi otwiera oczy. Przerzuca się na brzuch. Pallina uśmiecha się do niej.

– Ciao.

Babi odwraca się na drugą stronę. Jej głos dobiega trochę zduszony.

– Która godzina?

– Za pięć siódma.

Pallina podchodzi do niej i całuje w policzek.

– Pokój?

– Jak będzie czekoladowy rożek od Lazzaroschiego.

– Nie ma na to czasu. Za chwilę będzie tu moja mama i lecimy na badania.

– No to nici z pokoju.

– Wczoraj byłaś znakomita.

– Powiedziałam: nie chcę więcej o tym słyszeć.

Pallina rozkłada ręce.

– Okej, jak chcesz. A co mam powiedzieć twojej matce, się na nią natknę przy wyjściu?

– Dzień dobry.

Babi uśmiecha się do niej i naciąga na siebie prześcieradło. Pallina zabiera swoją torbę z książkami i zarzuca ją sobie na ramię. Jest zadowolona, pokój uratowany. Babi jest twarda, a teraz jest jeszcze „rumiankiem". Pallina cicho zamyka za sobą drzwi, na palcach przechodzi szybko korytarzem. Drzwi wyjściowe w mieszkaniu są jeszcze zamknięte na klucz. Uwalnia zatrzask, ale kiedy chce już wyjść, słyszy za sobą:

– Pallina!

To Raffaella, w różowym szlafroku, z twarzą bez szminki, trochę pobladłą, a przede wszystkim zdziwioną. Pallina postanawia pójść za radą Babi, rzuca za siebie „Dzień dobry pani!" i zlatuje po schodach w dół. Wypada z budynku i spieszy do bramki osiedla. Matka jeszcze nie przyjechała. Pallina przysiada na murku i czeka. Łagodne słońce wstaje naprzeciw, benzyniarz zdejmuje łańcuchy z pomp, jacyś mężczyźni pospiesznie wychodzą z kiosku, dźwigając pod pachą gazety ciężkie od bardziej lub mniej katastroficznych wiadomości.

Teraz, w świetle dnia, nie ma już wątpliwości. Nie chciałaby pani Raffaelli jako matki na pewno, chociaż jest o wiele bardziej dokładna.

Babi wchodzi do łazienki. Spogląda na swoją twarz odbitą w lustrze. Nie należy do najbardziej udanych. Być „rumiankiem" się nie opłaca, przynajmniej jej. Otwiera kurek z zimną wodą, spuszcza jej nieco, a potem solidnie spłukuje nią sobie twarz.

Daniela pojawia się za nią.

– Opowiedz mi wszystko. Jak poszło? Jak wyścigi? Naprawdę są takie podniecające, jak mówią? Spotkałaś tam którąś z moich koleżanek?

Babi otwiera tubkę z pastą do zębów, wyciska ją od dołu, starając się wyrównać dołek, jaki pozostawiła po swoim palcu Daniela, dokładnie pośrodku.