– Może. – Nathan wzruszył ramionami. – Jest wiele dróg… ale jakoś nie do końca sobie wyobrażam, żebym mógł pracować z modelkami. Nie o tym marzyłem. Gdy się zaczęło swoje życie zawodowe od górnej półki, trudno potem zadowolić się czymś poślednim. Praca w agencji reklamowej wydaje mi się całkiem bez wyrazu. – Machnął lekceważąco ręką.

Erin wiedziała, że powiedział już i tak więcej, niż chciał, dała więc spokój.

– Powiedz lepiej coś o sobie – usłyszała po chwili. – Dlaczego jesteś bibliotekarką?

– To nie takie proste. Nie, nie zrozum mnie źle, lubię swoją pracę, ale to nie to, o czym zawsze marzyłam. – Po krótkiej chwili milczenia ciągnęła dalej. – Studiowałam antropologię i marzyłam o pracy badawczej w terenie. To przez tę przeklętą alergię wszystko wzięło w łeb. Zrobiłam więc specjalizację z zachowań współczesnego homo sapiens w mieście. To też bardzo ciekawe – dodała po chwili.

– O co w tym chodzi? – zapytał zaskoczony.

– No wiesz, mowa ciała, która często zdradza to, czego nie chcesz sam powiedzieć, integracja z grupą i tym podobne dziwactwa.

– Mowa ciała, to brzmi interesująco – zamruczał. Zaczerwieniła się. Wciąż nie potrafiła kontrolować własnych reakcji.

– Sam przecież też wiesz coś na ten temat…

– To prawda, przez obiektyw widać znacznie więcej niż gołym okiem. A nie myślałaś nigdy o jakichś szkoleniach?

– Nie, nie nadaję się na nauczyciela. Kocham książki, muszę jednak przyznać – dodała po namyśle – że od czasu do czasu marzy mi się praca, która stawiałaby przede mną większe wyzwania. Mam na myśli jakieś artykuły na temat badań antropologicznych, może kiedyś jakąś książkę…

– A zatem witaj w klubie trzydziestolatków poszukujących swojego miejsca w życiu.

– Zaraz, zaraz, mam dopiero dwadzieścia siedem lat – zaprotestowała, szturchając go łokciem w bok.

– No tak, od trzydziestki dzielą cię jeszcze całe lata świetlne – zaśmiał się. – Dobrze, więc na razie mianuję cię honorowym członkiem tego klubu, no, powiedzmy ze względu na tę zmarszczkę, o tu, pomiędzy brwiami.

– Jaką zmarszczkę? – niemal krzyknęła oburzona.

– No tę, która pojawia się, gdy cię całuję.

– Słucham? Przestań…

– Przykro mi, ale to niemożliwe, bo to jedyna metoda, byś zapomniała, że nie należy się ze mną zadawać. – Pochylił się nad nią i pocałował. Nie był to jednak zwykły pocałunek. Całował ją tak, jakby była jedyną osobą, której pragnął.

Czuła się cudownie w jego objęciach. Mogłaby tak spędzić całe życie.

– Pachniesz mężczyzną – powiedziała po chwili. – A twoje pocałunki…

– Tak? Zmieszała się.

– Są gorące, namiętne, pełne żaru? – zasugerował. Chwyciła poduszkę i zaczęła go nią okładać. Kręciło się jej w głowie. Alkohol zrobił swoje.

– Jesteś naprawdę zabawny – powiedziała. Nie mogła oderwać oczu od jego ust. – A poza tym bardzo słodki – dodała, celując palcem w dołeczek na jego policzku.

– Słodki? O, to jest komplement, który każdy mężczyzna chciałby usłyszeć.

– Gdyby mi tak nie szumiało w głowie, pewnie bym ci tego nie powiedziała – zakończyła z uśmiechem.

– To może podzielisz się ze mną jeszcze jakimiś spostrzeżeniami lub może jakąś sprawą, która nie daje ci spokoju?

Spojrzała na niego podejrzliwie.

– Czy ty przypadkiem nie chcesz mnie wykorzystać?

– zapytała zaczepnie.

– A chciałabyś, żebym cię wykorzystał?

Pewnie, że tak, pomyślała, ale nie wypowiedziała tego na głos.

– Jeśli masz na myśli negocjacje, to lepiej je odłożyć, bo nie jestem dziś zdolna do podejmowania ważnych decyzji. Dziś jestem tobą oczarowana i z pewnością nie miałabym nic przeciwko temu, by spędzić z tobą tę noc.

– A nie sądzisz, że to wspaniały pomysł?

– Może i tak, ale nie mogę. Bo widzisz… powiedziałabym ci coś, ale to wielki sekret.

– Mnie możesz go zdradzić…

– Niestety nie, o tym nikt nie może wiedzieć. – Ziewnęła. – Strasznie jestem śpiąca.

Nathan pocałował ją w czoło i pomógł jej wstać.

– Idź zatem spać, słodka bibliotekarko, zanim się zgodzisz, bym cię uwiódł.

– Dobrze mówisz, bardzo jesteś miły. Wszystko byłoby o wiele prostsze, gdybyś był grubianinem.

– Skąd wiesz? A może to są właśnie moje sidła?

– Niewykluczone. – Uśmiechnęła się zalotnie, posłała mu całusa i zamknęła za sobą drzwi.


Erin, przerażona, otworzyła oczy. O rany, coś mi się wydaje, że nieźle wczoraj narozrabiałam, przypomniała sobie. Spojrzała na zegarek. Dlaczego budzik zadzwonił, przecież dzisiaj sobota? Chyba zapomniałam go wyłączyć… Trzeba było zakończyć wczoraj picie wina na drugim kieliszku, skarciła się w myślach. Dobrze, że przynajmniej nie wyznałam mu całej prawdy. Zrobiło się jej głupio. Senność minęła bez śladu, mimo że spała zaledwie kilka godzin. Tak, była zdenerwowana, bo ostatnio zawodziła samą siebie. Jak mogła dopuścić do takiej sytuacji, przecież brakowało naprawdę niewiele, a jej misterny plan wziąłby w łeb. Odkąd Nathan pojawił się na horyzoncie, w jej życiu zapanował kompletny chaos.

Postanowiła zejść na dół. Nath brał właśnie prysznic, a jego pościel leżała rozrzucona na łóżku. Zacisnęła oczy, by odepchnąć od siebie pokusy czyhające na nią w każdym kącie tego domu. Ale to nic nie dało. Wciąż widziała Nathana stojącego pod prysznicem w świetle księżyca. I co gorsze, on faktycznie tam stał i woda faktycznie spływała wzdłuż jego muskularnego ciała, docierając do każdego zakamarka. Mogłaby przecież zakraść się do łazienki po kryjomu, stanąć tuż za nim, nawet w koszuli nocnej, objąć go i przytulić się do jego wilgotnego, rozgrzanego ciała. I jej ręce mogłyby, tak jak woda, poczuć jego napiętą skórę. Rozmyślała o tym, siedząc w kuchni na krześle. Zupełnie zapomniała, że zeszła, by zaparzyć kawę. Ciekawe, jak zachowałby się w takiej sytuacji? Jeśli jej plan miałby się powieść, nie mógłby odwrócić się w nieodpowiedniej chwili ani zrobić niczego, co by ją spłoszyło. Nie mógłby też na nią spojrzeć tymi swoimi zielonymi oczami, bo zaraz zmiękłyby jej kolana. A co by było, gdyby objął ją silnymi ramionami i wciągnął do siebie pod prysznic? Jej koszula nasiąkłaby wodą, nie pozostawiając już żadnych niedomówień co do kształtów jej ciała. Albo gdyby sięgnął po mydło i zacząłby ją namydlać? Potem pewnie zdjąłby z niej mokrą koszulę, a ich nagie, rozgrzane ciała przylgnęłyby do siebie i…

– Witaj, piękna bibliotekarko! Głos Nathana wyrwał ją z marzeń.

– Cześć – powiedziała zmieszana.

– Jakiś kac? Co to za wypieki?

– O raju, zapomniałam, po co tu przyszłam. – Zerwała się na równe nogi i zabrała za mielenie kawy.

To jasne, że wiedział, o czym myślała. Wystarczyło na nią spojrzeć, a wszystko było oczywiste. Trzęsły się jej ręce i czuła, że jest czerwona jak burak. Minęła dłuższa chwila, nim się pozbierała.

– Nie, nie mam kaca – odparła w końcu, spoglądając mu wreszcie w oczy. – Po prostu jestem trochę nieprzytomna, bo zapomniałam wyłączyć budzik. – Musiała odwrócić wzrok. Nathan wyglądał dokładnie tak jak w jej marzeniach. No, może z tą drobną różnicą, że teraz był ubrany. Czarne dżinsy, jak zwykle, czarny, robiony na drutach golf, podciągnięte rękawy – widok zapierający dech. Boże, gdyby podszedł teraz do mnie, nie mam pojęcia, co bym zrobiła, pomyślała ze strachem. Gdybym poczuła jego zapach i usta, byłby koniec… Nie, żadnych więcej fantazji, zbeształa się w duchu. Koniec z tym, koniec i już.

– Coś jest nie tak? – zapytał.

W tym momencie zdała sobie sprawę, że stoi z zaciśniętymi oczami i za wszelką cenę próbuje odsunąć od siebie natrętne myśli.

Wystarczył jeden rzut oka, i naprawdę nietrudno było odgadnąć, co się z nią dzieje.

– Nie, dlaczego, wszystko w porządku. – Podniosła do ust kubek z kawą, zapominając, że jest bardzo gorąca. Aż ją zemdliło, ale udawała, że nic się nie stało.

Teraz jedyny ratunek to kofeina, i to w dużych ilościach. Tylko tak uda mi się wydostać z tej krainy fantazji.

– Tak naprawdę nigdy nie byłam dostatecznie wstawiona, by mieć potem kaca. Ale nawet mała ilość alkoholu działa na mnie ogłupiająco, jak wczoraj, a potem dopada mnie na ogół senność.

– Nie powiedziałbym wcale, że robisz się głupiutka. Zastanawiałem się nad tym, co powiedziałaś wczoraj wieczorem…

– Doprawdy? – Więc jednak rozmyślał o jej sekrecie, a miała nadzieję, że nie zwrócił uwagi na jej słowa.

– No, i mam dla ciebie pewną propozycję…

– Propozycję?

– Myślę, że powinniśmy napisać razem książkę.

– Książkę? My?

– Tak, my, książkę. Natchnęło mnie, gdy opowiadałaś o zachowaniach ludzi w grupie… homo sapiens w mieście, pamiętasz?

Kiwnęła głową.

– No właśnie. Twoje badania antropologiczne i moje fotografie, to byłoby wyzwanie dla nas obojga.

Dłuższy czas opowiadał o tym, jak to sobie wyobraża, aż zaczęła się zastanawiać, kiedy zdążył wszystko tak dokładnie przemyśleć. Zadziwił ją.

– I co o tym sądzisz, urocza bibliotekarko? – zapytał wreszcie.

To brzmiało jak bajka, jak oferta, która spada człowiekowi z nieba tylko raz w życiu; jak początek nowej drogi. Ale jak długo zamierzał tu zostać? Przecież napisanie takiej książki zajęłoby im mnóstwo czasu. Miała tysiące pytań, jednak wrodzona ostrożność powstrzymywała ją przed wypowiadaniem ich na głos.

– Pomysł jest świetny, ale jak miałaby wyglądać realizacja? Jak to sobie wyobrażasz?

– To całkiem proste. Książka powstanie w wyniku naszej wspólnej pracy. To znaczy, najpierw powinniśmy wszystko obgadać, ustalić, o co nam chodzi, czego szukamy, co bierzemy na warsztat, a potem razem spróbowalibyśmy to jakoś połączyć.

Razem? Mieliby więc krok po kroku wszystko robić razem? To duży problem. Z jednej strony pomysł był genialny i spełniłby wielkie marzenie Erin, ale z drugiej, na samą myśl o tak ścisłej współpracy z Nathanem ogarniała ją prawdziwa panika. Dzień w dzień z nim? I jak miałaby się ustrzec przed jego czarodziejskim spojrzeniem? Jak zrobić, by znikły wizje i marzenia, które ostatnio, nawet wbrew sobie samej, mogła snuć bez końca?