W weekend znowu pojawiły się bliźnięta, tak więc Erin nie miała na nic czasu. Przez kolejny tydzień także praktycznie się nie widywali. Oboje starali się dostosować do reguł gry, a Nathan zdawał się jej wręcz unikać. Trochę ją to bolało, ale przecież sama tego chciała. Skąd zatem brało się przykre uczucie odrzucenia? Miała wrażenie, że tamtego wieczoru powiedział jej więcej, niżby chciał. Teraz była już pewna, że pod płaszczykiem nonszalancji starannie ukrywał swoje demony.
Nadszedł kolejny piątek, a Erin, zamiast tryskać energią, czuła się rozbita i zmęczona. Niby lubiła swoją pracę, ale tak naprawdę wcale nie marzyła o katalogowaniu książek. Pragnęła coś stworzyć, coś napisać, choćby jakiś artykuł z zakresu antropologii.
Od samego rana męczyła się z komputerem, który dziś był wyjątkowo złośliwy i kapryśny.
– Ktoś do pani, pani Avery.
Nie musiała się oglądać, by wiedzieć, że to pani Appleton, która przyszła, by ją powiadomić, że zjawił się klient.
– Tylko zajmij się nim jak należy – syknęła przez zęby. – To może być twoja życiowa szansa. Ten facet potrzebuje jakichś pozycji dotyczących rytuałów plemiennych. Powiedziałam, że jesteś naszym ekspertem w tej dziedzinie.
Erin przywołała na twarz profesjonalny uśmiech.
– To lekka przesada. Nie jestem ekspertem, ale postaram się panu pomóc. – Podniosła wzrok na przybysza i zdębiała. Przed nią stał Nathan.
– Co ty tu robisz? – zapytała, gdy pani Appleton zostawiła ich samych.
– Poszukuję informacji – odparł krótko, uśmiechając się przy tym szeroko.
– O rytuałach plemiennych? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Starała się zignorować fakt, że jego widok wywołał w jej głowie całkowity zamęt.
– Oczywiście. A może podejrzewasz mnie, że wymyśliłem sobie taki pretekst tylko po to, żeby cię zobaczyć? – Pochylił się i zniżył głos: – Jeśli mam być szczery, tak właśnie jest, ale nie mów o tym nikomu. – Nagle wyjął z kieszeni notes i powiedział: – Badam zwyczaje plemienne związane z zalotami.
– Co takiego?
– Dziś jest piątek, dzień negocjacji, i muszę wiedzieć, jak poderwać jedną rudą bibliotekarkę, która pewnej nocy, skąpana w poświacie księżyca, z wdziękiem wkroczyła w moje życie.
– Hm… chwileczkę, mówi pan bibliotekarka… – Wystukała coś na klawiaturze komputera. – A więc zaloty… O, bardzo mi przykro, ale komputer nie dysponuje takimi danymi. Niestety, nie będę mogła panu pomóc. Może powinien pan sam napisać taką książkę – dodała z uśmiechem.
– Świetny pomysł! – Śmiech Nathana przyciągnął aprobujący wzrok pani Appleton. – A czy w takim razie dysponowałaby pani dziś po pracy wolnym czasem w celu przeprowadzenia wstępnych badań?
– Co pan ma na myśli?
– O, jeśli chodzi o moje myśli, to zachowują się jak kolejka górska, niełatwo to wyrazić. Mógłbym zaprosić panią na taką przejażdżkę…
To fakt, również ona przy nim zawsze czuła się jak na kolejce górskiej.
– Mam zatem rozumieć, że zabiera mnie pan w środku zimy do parku rozrywki?
– Wiem, że kocha pani zabawy na śniegu…
– Nathan, ale parki rozrywki są zimą nieczynne! – nie wytrzymała w końcu.
– Mylisz się, jeden jest otwarty cały rok, ten obok wielkiego centrum handlowego. To co, dzisiaj czy w weekend?
Widząc jej niezdecydowanie, powiedział:
– W takim razie przyjeżdżam po ciebie dziś o szesnastej.
Pokiwała głową. W końcu w zeszłym tygodniu wszystko poszło gładko, więc dlaczego teraz miałoby coś nie wyjść?
– O rany… – jęknął Nathan, spoglądając w dół. Unosili się wysoko ponad domami, kołysząc się lekko na wietrze.
– Nie mogę wprost uwierzyć, że taki facet jak ty ma lęk wysokości! Naprawdę nigdy jeszcze nie jechałeś kolejką górską? – Rozbawił ją tym i rozczulił.
Pokręcił głową.
Po raz pierwszy miała nad nim przewagę. To było dziwne uczucie.
– Niepotrzebnie zaczęliśmy tak ostro – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Nie lepiej było iść na jakąś karuzelę?
– Przecież to cudowne uczucie. Jakbyś fruwał ponad chmurami! – zawołała niemal euforycznie. – Nie wierzę, że taki obieżyświat czuje, delikatnie mówiąc, respekt przed zwykłą kolejką górską. Spójrz tylko, jak tu pięknie!
Gdy osiągnęli pierwszą stację, Nathan z ulgą zeskoczył na ziemię. Jego radość prysła jednak natychmiast, gdy spojrzał przed siebie. Trudno było z tego miejsca dostrzec koniec trasy, jaką mieli jeszcze do pokonania. I choć widok zapierał dech w piersiach, Nathan zbladł jeszcze bardziej.
– Daj spokój, to przecież wspaniała zabawa! Jak masz stracha, krzycz. To pomaga, przekonasz się.
Nawet się nie zorientował, gdy znów wylądował w wygodnym foteliku obok słodkiej bibliotekarki. Objął ją mocno ramieniem i poczuł, jak spadają w otchłań.
– Nic nie poszło jak na razie po mojej myśli – powiedział, gdy ku jego wielkiej radości oddalali się już od końcowej stacji kolejki, trzymając się za ręce. – To ty powinnaś szukać schronienia w moich bezpiecznych ramionach. Całkowity niewypał!
Ale jego oczy mówiły coś zupełnie innego. Erin widziała w nich radość i te niebezpieczne chochliki, których powinna się strzec. Przechadzka za rękę też nie należała do bezpiecznych rozwiązań, ale trudno jej było odmówić sobie tej odrobiny czułości.
– Och, nie przesadzaj…
– Nie przesadzam, to prawdziwy nokaut dla mojego ego. Będę musiał zastosować środki specjalne, które sprawią, że nikomu nie piśniesz ani słowa.
– No cóż, jestem gotowa przyjąć jakąś łapówkę. – Spojrzała wymownie na budkę z lodami, obok której właśnie przechodzili. – Poproszę trzy gałki – dodała po chwili, jakby nigdy nic.
– Lody? Zimą?
Poprawiła szalik, zapięła się po samą szyję i powiedziała spokojnie:
– Czekoladowe.
– Tak jest – zasalutował.
Z lodami weszli do pobliskiego namiotu, by chwilę odpocząć.
Potem dłuższy czas włóczyli się jeszcze po parku, aż wreszcie chłód zmusił ich do powrotu.
Gdy jechali samochodem, Erin nie mogła oderwać oczu od silnych dłoni Nathana, spoczywających na kierownicy. Wyobraziła sobie, że dotykają jej włosów, twarzy, piersi, i westchnęła cicho.
– Stało się coś? – zapytał.
– Nie, nic – skłamała.
– No to co, zgoda?
– Ale o co chodzi? – Pochłonięta własnymi myślami, nie usłyszała, o co ją pytał.
– Chciałbym przyrządzić dziś dla ciebie kolację, zgoda?
– Potrafisz gotować? Niesamowite. Powiedz mi zatem, jak to się stało, że nie usidliła cię jeszcze żadna kobieta?
– Nie dałem się! Nie łatwo mnie poskromić.
– Są na to sposoby. Na przykład kocura wystarczy wykastrować i staje się łagodny i potulny jak baranek – powiedziała i parsknęła śmiechem.
– Nie wierzę własnym uszom! Chyba nie sugerujesz, że… No nie, jest w tobie zbyt wiele z damy, byś mogła wpaść na coś podobnego.
Poczuła się nieswojo. Co też jej przyszło do głowy…
– Przepraszam, to był głupi żart.
– Tylko przypadkiem się tym nie przejmuj! – roześmiał się.
– Zawsze za bardzo się przejmuję, to taka moja specjalność.
– Jest w tym coś uroczego – powiedział Nathan i zjechał na pobocze. Odpiął pas i niespodziewanie pochylił się nad nią, by złożyć na jej ustach gorący pocałunek.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Kolacja nie była zbyt wyszukana, ale za to bardzo smaczna. Makaron z tartym serem i kawałkami szynki, a do tego pikantny keczup.
Miło było patrzeć, jak zaaferowany Nathan krząta się po kuchni.
Przy stole rozmowa niespodziewanie zeszła na święta.
– A co będziesz robił później, po Nowym Roku? Nathan nagle wstał i zaczął sprzątać talerze.
– Powiedziałam coś niewłaściwego? Sądziłam, że może masz już jakiś kontrakt…
– Prawdopodobnie wyląduję na drugim końcu świata – odparł z gorzkim uśmiechem. – A mógłbym przecież osiąść gdzieś na stałe i pracować jak wszyscy normalni ludzie.
– A ten biznes reklamowy?
– No właśnie, może coś z tego wyjdzie.
– Sally zapłakałaby się na śmierć. Twierdzi z całym przekonaniem, że jesteś jednym z najlepszych fotografów świata.
– Ach, młodsze siostry zawsze mają skłonności do przesady. – Nieco nerwowo chwycił pilota i włączył telewizor. Dźwięk jednak wyłączył. – Mam wyrobioną pozycję, to fakt, ale wiele rzeczy się zmieniło i jestem już zmęczony takim trybem życia. Może dobrze byłoby zacząć robić coś innego… – Wyłączył telewizor i oparł łokcie o stół. – Pasjonowało mnie życie i historia, która dzieje się dziś. Na ekranie wygląda to jak film, ale dzieje się naprawdę i mogło równie dobrze przytrafić się także mnie. Jednak to nie mnie odebrano bezprawnie dom, pracę, rodzinę… Chciałem to udokumentować, tę niesprawiedliwość dziejową, miałem na tym punkcie obsesję. Wciągnęło mnie jak wir, jakbym był uzależniony, jakby utrwalenie tych wszystkich tragedii na kliszy miało odmienić świat, przerwać pasmo nieszczęść.
Spojrzała na niego. Na jego skroniach pulsowały nabrzmiałe żyły, zaciął usta, a dłonie zacisnął w pięści.
– Zrozumiałem, że to moje szaleństwo tak naprawdę niczego nie zmieni, nikomu w ten sposób nie pomogę. Dlatego… odchodzę.
– Odchodzisz? Jak to? Co masz na myśli? Przecież pracujesz dla wielu agencji…
– Już nie pracuję – wpadł jej w słowo. – Widzisz tu gdzieś kamerę, aparaty, obiektywy? Czuję się tak, jakby po latach ktoś zdjął mi pętlę z szyi.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Nagle zabrakło jej słów. Wpatrywała się w ciemny ekran i milczała przez dłuższą chwilę, sącząc wino.
– I co masz zamiar dalej robić?
Wziął głęboki oddech i wbił oczy w sufit.
– Szczerze? Kiwnęła głową.
– Nie mam zielonego pojęcia. Zawsze chciałem być tylko fotografem. Zatraciłem tożsamość, Erin.
– Ale przecież nie musisz być fotografem wojennym. Jest tyle innych możliwości… – zaprotestowała. – A poza tym, skąd wiesz, że to, czym zająłeś się teraz, nie będzie sprawiać ci przyjemności.
"Szokująca propozycja" отзывы
Отзывы читателей о книге "Szokująca propozycja". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Szokująca propozycja" друзьям в соцсетях.