– Jak sobie życzysz, Linneo. Możemy porozmawiać w tej pozycji… ty na górze, ja na dole. Przynoszę ci wiadomości od twojej siostry.

Na wspomnienie Beatrix coś się w niej załamało. Chociaż bała się i martwiła o siostrę – i bardzo ją kochała – nie miała ochoty rozmawiać o niej z Axtonem. Z każdym, tylko nie z Axtonem.

Nie odpowiedziała, więc oznajmił:

– Ślub został przełożony.

Linnea zamrugała. Pochyliła się nieznacznie, by lepiej widzieć Axtona.

– Przełożony?

Rozłożył ręce.

– Tak. Odbędzie się dopiero po pasowaniu Petera na rycerza.

– Pasowaniu na rycerza? – powtórzyła. Co ma pasowanie na rycerza do ślubu Beatrix?

– Zamieszkają w naszym zamku w Caen – Peter woli mieszkać w Normandii niż w Anglii. Ale to tylko dzień podróży statkiem i dwa lądem. Będziesz ją mogła odwiedzać tak często, jak zechcesz. I, oczywiście, ona będzie mogła odwiedzać ciebie.

Linnea zmarszczyła czoło i pokręciła głowa. Słowa Axtona wydawały się pozbawione sensu. Ożeni się z Beatrix dopiero po tym. jak Peter zostanie pasowany na rycerza. A potem wyśle ją z Peterem do Caen?

I nagle przyszła jej do głowy pewna myśl… inaczej odczytała jego słowa… Gwałtownie zaczerpnęła tchu.

– Uważaj!

Chwyciła gałąź w ostatniej chwili, o mało nie spadla z drzewa.

– Do diabła. Linneo! Idę po ciebie – powiedział Axton stanowczym tonem.

– Zaczekaj! – krzyknęła, mocno chwytając gałąź. Nie chciała robić sobie nadziei, ale…

– Dlaczego Beatrix musi czekać, aż Peter zostanie pasowany na rycerza? Podjechał tak blisko drzewa, ze znalazł się tuż pod nią. Gdyby podniósł rękę, prawdopodobnie dotknąłby jej stopy. Siedział na koniu i przyglądał się jej uważnie. Kiedy mówił o Beatrix, na jego twarzy pojawił się uśmieszek, który teraz zniknął. Axton był poważny, a może nawet trochę zaniepokojony?

– Ponieważ chcę ożenić się z tobą, Linneo, a nie z twoja, siostrą.

– Ale… ale… – Dobrze słyszała, co powiedział, lecz bała się uwierzyć jego słowom. Chce się ożenić z nią, z drugą siostrą? – Przecież walczyłeś o to, żeby zdobyć Beatrix. I Maidenstone.

Przytaknął. Jego twarz wyrażała zatroskanie.

– A teraz proszę cię, żebyś zgodziła się zostać moją żoną.

– Ale… Linnea urwała, starając się uporządkować myśli, próbując uwierzyć w to, co usłyszała. – Ale co będzie z zamkiem Maidenstone?

– Należy teraz do rodziny de la Manse i tak już pozostanie. To, że dwaj synowie mojego ojca żenił się z dwiema córkami twojego ojca. niczego tu nie zmienia. – Teraz on zrobił pauzę. – Wyjdź za mnie. Linneo, ale tym razem jako Linnea, jako kobieta, którą muszę mieć przy sobie, jeśli mam być szczęśliwy.

Mówił poważnie! Naprawdę poważnie! Przeżywała tak wielkie emocje. te nie była w stanic mu odpowiedzieć. Łzy nabiegły jej do oczu i sprawiły, że jego sylwetka wydawała się kołysać; kurczowo ściskała gałąź i próbowała wydobyć głos ze ściśniętego gardła.

Jej milczenie przedłużało się. Axton spochmurniał.

– Wiem, że trudno ci uwierzyć w to, że będę dobrym mężem. Krzyczałem na ciebie. Nie panowałem nad swym gniewem. Niewoliłem cię zarówno w gniewie, jak i w przystępach pożądania, którego czasami nienawidziłem.

– Nienawidziłeś? – zapytała, czując, że radosny nastrój zaczyna się ulatniać.

Pokręcił głową.

– Nie, nie to miałem na myśli. Nienawidziłem się za to, że tak bardzo cię pragnąłem.

– Może tylko to do mnie czujesz – wyszeptała, chociaż ta myśl doprowadzała ją do rozpaczy. – Może łączy nas tylko fizyczna więź…

– Nie! Jestem pewien, Linneo, że łączy nas znacznie więcej.

– Dopiero teraz tak mówisz – powiedziała; jej radosne podniecenie opadło w zderzeniu z twardą rzeczywistością. – Kiedy leżymy obok siebie, zapominasz, że cię oszukałam. Że robiłam, z siebie nierządnicę – dodała, chociaż słowa więzły jej w gardle.

– Święty Judo! – zawołał. – Byłem głupcem… straszliwym głupcem. Jak mogłem powiedzieć coś takiego! Ale teraz jestem już mądrzejszy i proszę cię, żebyś mi wybaczyła,

– Co to znaczy, że jesteś mądrzejszy?

– Poznałem cię, dowiedziałem się, że twoja babka uważała, że jako druga siostra jesteś gorsza od Beatrix. Wiem, jak bardzo kochasz siostrę i jak ona kocha ciebie. Teraz już wiem – dodał powoli – dlaczego gotowa byłaś poświęcić się dla Beatrix i jak rozpaczliwie walczyłaś o miłość; o to, żeby zostać zaakceptowaną.

Podniósł rękę. Linnea poczuła, że dotknął jej nogi, otoczył palcami w kostce, nie władczym gestem, ale łagodnie, delikatnie.

– Musisz to wiedzieć. Linneo de Valcourt. Jesteś kochana. Kocha cię twoja siostra, ale jeszcze bardziej kocham cię ja. Kochani cię całym sercem i dusza… Chciałbym, żebyś została moją żoną, chciałbym cię wyróżnić, uhonorować i kochać przez całe życic i jeszcze dłużej.

Linnea prawie nie rozumiała jego stów; tak były zdumiewające i niespodziewane. Nie mogła sobie poradzić z własnymi emocjami, miała wrażenie, że cały świat tańczy i wiruje.

Otarła mokre od łez oczy wierzchem dłoni. Siedział na swoim wierzchowcu, wpatrzony w nią z poważną miną. Nie miał hełmu ani kaptura i jego krótko przystrzyżone włosy lekko falowały poruszane wieczornym wiatrem;

Marzyła o tym, by zejść i dotknąć jego twarzy, powiedzieć „tak”, mimo ze jeszcze wiele pytań nic znalazło odpowiedzi. Poruszyła się, sygnalizując zamiar zejścia z drzewa, ale trzymał ją mocno za nogę.

– Wyjdziesz za mnie? – zapytał; usłyszała nutkę niepewności w jego glosie. Czyżby naprawdę się bał, że może odrzucić tak wspaniałą propozycjo?

Rzeczywiście musiał się bać, ponieważ nagle chwycił gałąź i podciągnął się tak, że znalazł się na drzewie. Przez chwilę stał przed Linnea, po czym wychylił się w jej stronę, by wziąć ją w ramiona.

– Kocham cię, Linneo. W łóżku jest nam więcej niż wspaniale. To jest… – Urwał, potrząsnął głową. – Twoja siostra jest zupełnie inna niż ty. Nigdy nie mogłaby cię zastąpić, przynajmniej nie dla mnie. A ja wiem, że… – zawiesił głos – że Maidenstone nie będzie mnie cieszyło, jeśli nie będziecie przy mnie.

Linnea przerwała mu tę wypowiedz pocałunkiem, nie mogła już czekać. Przytuliła sie do niego tak mocno, że przez chwilę niebezpiecznie balansowali na chwiejącej się gałęzi. W końcu Axton pomógł jej zejść z drzewa i sama nie wiedziała, jak znalazła się na koniu, który okrążył stary jesion.

– Zgadzasz się? Wyjdziesz za mnie jeszcze raz? – zapytał, zmuszając ją do patrzenia mu prosto w oczy.

Siedząc na kolanach Axtona Linnea z uśmiechem spojrzała na ukochanego mężczyznę.

– Zgoda, jeśli jesteś pewien, że tego chcesz.

– Jestem pewien. – Pocałował ją tak, że świat znów zawirował. Poddała twarz pocałunkom. Rozkoszowała się świadomością tego, ze jest kochana.

Axton ją kocha.

Odsunęli się od siebie; spojrzała na niego poważnie. Jak udaje ci się nas odróżnić? Dlaczego wybrałeś mnie. skoro Beatrix…

– Bo ona nie jest tobą. Nie wiem, skąd bierze się moja pewność, ale wystarczy, że na was spojrzę, i od razu widzę różnicę. Widzę ciebie. – Przyglądał jej się z upodobaniem, oczy zdradzały całą siłę jego uczucia.

– Jesteś tego pewien? – domagała się odpowiedzi.

– Najzupełniej. – Zrobił pauzę. – A ty?

Linnea uśmiechnęła się, czując, że całkowicie opuściło ją napięcie. Jestem pewna. Kocham cię, Axtonie. – Pokręciła głową, czując ucisk w gardle. Tak długo była tą druga siostrą, nie kochaną przez nikogo z wyjątkiem Beatrix. A teraz mężczyzna, który powinien chcieć ożenić się z jej siostrą, pragnie jej. I ją kocha.

Jakby czytając w jej myślach, przytulił ją mocno. Przez chwilę jechali w milczeniu, a potem bez ostrzeżenia zmusił konia do szybszego biegu i pogalopowali przez las ku drodze, w stronę Maidenstone.

Zdała sobie sprawę, że nie odeszła zbyt daleko, gdyż wkrótce zobaczyli wieże zamku. Lecz nawet gdyby miała uciekać całe życie, i tak nigdy nie wyzwoliłaby się spod uroku, jaki rzucił na nią ten mężczyzna.

– Dokąd miałaś zamiar uciec? – zapytał szeptem, jakby w dalszym ciągu śledził tok jej myśli.

– Nie miałam żadnego celu. Po prostu ociekałam… Uciekałam od ciebie. Nie, nie od ciebie – poprawiła się. – Od myślenia o tym, że jesteś z Beatrix.

Usłyszawszy to wyznanie, Axton poczuł się winny. Zadał jej tak wiele bólu. Nic zasługiwał na jej miłość, lecz, dzięki Bogu, mógł się nią cieszyć.

Zatrzymał konia. Znajdowali się na szczycie niewielkiego wzniesienia. W dole rozpościerały się poła otaczające wioskę Maidenstone i zamek. Niebo przybrało ciemnopurpurową barwę, wkrótce cała dolina miała pogrążyć się w ciszy i ciemności.

Tutaj był jego dom. I jego żona. Wtulił twarz w jej rozwiane włosy, chłonąc ich zapach.

– Linneo, przepraszam cię za wszystkie wyrządzone ci krzywdy, za wszystkie okrucieństwa, za mój egoizm.

– Nie przepraszaj mnie. To ja cię oszukałam. Gdybym nie udawała, że jestem moją siostrą…

Zamknął jej usta pocałunkiem.

– Nie wolno ci tak mówić. Kochanie, nigdy nie żałuj, że zdobyłaś się na tak odważny i szalony wyczyn. Przecież w przeciwnym razie nigdy bym cię nie znalazł.

Poddała się, obdarzając go najpiękniejszym, najbardziej zmysłowym z uśmiechów. Jednak po chwili spoważniała.

– A co powie na to twoja mama?

– Pochwala mój zamiar.

– A Peter?

– Też się zgadza. Dotknęła dłonią jego torsu.

– A co mówi Beatrix? Zachichotał.

– Twoja siostra poczuła taką ulgę, że nie musi poślubić, że zgodziłaby się chyba wyjść za chłopaka stajennego, jeśli to miałoby jej zapewnić możliwość przebywania z dala ode mnie.

– Jakaż ona głupia. – Linnea westchnęła, przytulając się do Axtona.

Powiedziała to tylko tak sobie, pod nosem, jednak właśnie te słowa sprawiły mu największą radość. Kochała go. Znalazł kobietę, którą kochał, odzyskał też dom, o który tak długo i zaciekłe walczył.

Jednakże dom nie był nawet w połowie tak cenny jak żona. Bo tak naprawdę będzie mógł cieszyć się Maidenstone dopiero teraz, kiedy udało mu się zdobyć Linneę. Bez niej…