Obróciła się na pięcie, pragnąc uciekać stąd jak najdalej, lecz ucieczka nie była dobrym rozwiązaniem sytuacji, a poza tym pozbawiono ją nawet tej możliwości, jako ze drogę zagrodziła jej jakaś krzepka postać, którą po chwili rozpoznała. Był to Peter, który najwyraźniej przyszedł tu właśnie po nią. Jego mina nie pozostawiała żadnych złudzeń co do tego, że głęboko nią pogardza.
– Czy wasza trójka wciąż się spotyka, żeby spiskować przeciwko mojej rodzinie? Przyszłyście tutaj, żeby sycić się oczekiwaniem bliskiego zwycięstwa? – Podszedł do nich zaciskając pięści.
Beatrix i lady Harriet odruchowo cofnęły się o krok, lecz Peter był tak podobny do Axtona, że Linnea nie mogła oderwać od niego wzroku. Stanąwszy przed nią, uśmiechnął się szyderczo.
– Czy to ty jesteś Linnea, odważna, lecz głupia, czy też jesteś tchórzliwą Beatrix?
– Ja – jestem Linnea.
Spojrzał na nią, a potem na Beatrix. Zmrużył oczy.
– Udowodnijcie to. Słyszałem, że pierwsza siostra nie jest naznaczona, natomiast druga nosi czarcie znamię.
– To nie jest czarcie znamię! – krzyknęła Beatrix. – A więc to ty jesteś Linnea! – zareagował Peter.
– To ja jestem tą, której poszukujesz – powiedziała Linnea. Położyła mu rękę na ramieniu, widząc, że kieruje się w stronę siostry – To ja jestem Linnea. Widzisz? – Uniosła spódnicę i pokazała czerwona bliznę na łydce. – To ja jestem naznaczona.
Popatrzył na nią, potem na Beatrix. Kiedy znów przeniósł wzrok na Linneę, jego twarz straciła już wojowniczy wyraz, natomiast pojawiło się Na niej zmieszanie. Wpatrywał się w twarz dziewczyny, jakby szukał jakiejś innej cechy, która pozwoliłaby je odróżnić; jakiegoś znaku – innego kształtu warg, zarysu brwi. Nie mogąc wypatrzyć żadnej różnicy zmarszczył czoło.
– Chodź ze mną.
Do Henryka, pomyślała Linnea. Do łożą Henryka, dla jego przyjemności. Miała wrażenie, że za chwile zwymiotuje. Chwycił ją za ramię powyżej łokcia i poprowadził w stronę wielkiej Sali.
Nieoczekiwanie dla wszystkich Beatrix wyrwała sie z objęć babki.
– Nie! Nie możesz jej zabrać! Czyż nic wystarczy ci już krzywd, jakie wyrządziła twoja rodzina? Zabraliście nasz dom, zabiliście naszego brata. Nawet nasz ojciec… – Beatrix wybuchnęła płaczem.
Mimo że nie dokończyła zdania, jej słowa wywarły na Peterze duże wrażenie. A może właśnie dlatego, że Beatrix nie była w stanie dokończyć swej wypowiedzi, rysy twarzy Petera złagodniały; Linnea zauważyła, że przełknął z trudem ślinę. Po chwili jednak przyszedł do siebie i mocniej ścisnął jej ramie.
– Zapomniałaś, że członkowie twojej rodziny zabili naszych dwóch, braci i ojca? – Gwałtownym szarpnięciem pociągnął dziewczynę za sobą. Lecz dopiero kiedy zatrzasnęły się za nimi ciężkie drzwi, przesiali słyszeć szloch Beatrix.
W sali panowała cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu pochrapywaniem śpiących sług. W kominku dogasał ogień, jednakże jeden kawałek drewna dawał jeszcze słabą poświatę. W tym pomieszczeniu trudno było uwierzyć; ze w zamku panuje potworne napięcie.
Peter ścisnął ją jeszcze mocniej, prowadząc w stronę schodów. Wcześniej Linnea – była zbyt oszołomiona by wyrazić sprzeciw poza tym zdawała sobie sprawę ze jej protesty nie zdadzą się na nic. Teraz jednak niezależnie od tego, czy jej działanie miało jakikolwiek sens, nie była w stanie dłużej okazywać posłuszeństwa. Nie zgadzała się być ofiarowana Henrykowi. Absolutnie. Zatrzymała się i chwyciła kurczowo narożnika muru.
Peter odwrócił się.
– Jesteś suką, ale nic bądź głupią suką – warknął, po czym silnym szarpnięciem zmusił ją do pójścia za sobą.
– Nie! Nie pójdę! Nie możecie zrobić ze mnie…
– Zamknij sie – syknął zatykając jej usta dłonią. – Chcesz obudzić cały zamek?
Lecz Linnea nie przejmowała się tym. czy kogoś obudzi, czy nie. Zaczęła się szarpać tak gwałtownie, jakby Peter za chwilę zamierzał ją mordować. Bo też wysłanie jej do Henryka było dla mej równoznaczne ze śmiercią wiedziała, że wtedy umarłaby cząstka jej duszy.
– Niech to szlag! – zaklął, kiedy ugryzła go w rękę. Tak mocno pchnął,a na ścianę, że aż głowa jej odskoczyła i zaparło jej dech. – Do cholery! – krzyknął, potrząsając skaleczoną ręką. – Próbuję ci pomóc! Moja matka jest na tyle głupia, zechcecie ochronić…
– To mój obowiązek – usłyszeli znajomy głos.
Głos Axtona.
Linnea me wierzyła własnym uszom. Sądziła, że to przywidzenie. Lecz jakaś inna ręka chwyciła ją za ramię. Większa, choć równie twarda i mocna. Peter puścił ramię Linnei i cofnął się o krok.
– Matka prosiła, żebym ją przyprowadził… – stwierdził.
– Nie musi angażować się w tę sprawę – odparł Axton. Nie dając Linnei czasu do namysłu, poprowadził ją przed sobą po schodach.
Była zbyt zaskoczona, by stawiać opór. A wiec Peter prowadził ją do lady Mildred, a nie do księcia? Nie mogła tego zrozumieć. Lecz jeszcze bardziej zagadkowe było zachowanie Axtona. Przecież powiedział, że chronienie jej należy do jego obowiązkowi
– Co zamierzasz z nią zrobić? – zapytał idący za nimi Peter.
– To. na co mam ochotę – odpowiedział Axton.
Linnea obawiała się, że te słowa są przeznaczone bardziej dla niej niż dla Petera.
Kiedy weszli do przedsionka, próbowała stawić opór, ale nie stanowiło to dla niego żadnego problemu. Wystarczyło, że przycisnął ją mocniej do boku swym silnym ramieniem, tak że twarzą przywarła do jego wełnianej tuniki Nie mogła ani krzyczeć, ani protestować. Minęli lordowską komnatę, w której czekał Henryk, przeszli obok śpiących ludzi z najbliższego otoczenia księcia i znaleźli się w mniejszej komnacie, którą zajmował Axton. Dostrzegła sir Reynolda, lecz Axton natychmiast zamknął drzwi. Dopiero wtedy ją uwolnił, I dopiero wtedy zdała sobie sprawę z niebezpieczeństwa, zaryglował drzwi. Przez chwilę stał, ciężko oddychając, lecz zaraz potem odwrócił się i nie patrząc na nią zaczął się rozbierać. Ostrożnie odłożył broń, postawił buty obok niskiego stołu, a tunikę, kolczugę, pończochy i spodnie położył na blacie. Każdy jego gest był spokojny, rutynowy jakby w ogóle jej tam nie było, a on jak co wieczór przygotowywał się do snu. A przecież była tam i zdawał sobie z tego sprawę; przeniknął ja dreszcz trwogi.
Przeszła obok niego i ruszyła ku drzwiom, chociaż doskonale wiedziała że ucieczka jest niemożliwa. On także dobrze o tym wiedział i mimo ze ja obserwował nie ruszył się z miejsca.
– Zastanów się, Linneo. Czy wolisz znaleźć się w łożu Henryka, czy w moim?
Jego słowa były jak miecz, zagłębiony w jej piersi aż po rękojeść, tak bardzo ją zraniły. A więc tak miała wyglądać kara – a raczej jej początek. Wybranie Axtona zamiast Henryka Plantageneta nie było wcale takie trudne. Ale to, ze zamierzał posiąść ją nie żywiąc dla niej ciepłych uczuć, to było dużo gorsze niż przebywanie w komnacie jego matki. Miała wrażenie, że po prostu nie będzie w stanie tego znieść.
Nie spuszczał z niej wzroku; to przeciągłe spojrzenie sprawiło, że nagle przeszłość przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Stał przed nią nagi, w całej swej męskiej krasie – mężczyzna, który nie oczekiwał od niej słów czy przeprosin, liczyło się tylko jej ciało.
Linnea zadrżała.
– Zdejmij ubranie
Musiała chyba bezwiednie pokręcić głową, a może już sam brak reakcji wyraził jej sprzeciw.
– Zdejmij ubranie i wypróbuj na mnie te swoje sztuczki.
– Axton, nie…
– Odgrywałaś nierządnicę, kiedy nie wiedziałem, że to tylko rola. Jedyna różnica polega teraz na tym, ze wiem już kim jesteś. Zdejmij ubranie – polecił tonem nie znoszącym sprzeciwu
Wparła sie plecami w drzwi, lecz nie dało jej to żadnej ulgi, szorstkie drewno, wystające zawiasy i rygle niemile drażniły jej ciało i przypominały o uwięzieniu. Rozejrzała się po komnacie nie mogąc znieść pałającego wzroku Axtona. Nie poprawiło jej to humoru, nie zyskała tez nadziei na ucieczkę. Patrząc na prosie meble i surowe kamienne ściany, dostrzegła kolek, na którym wisiał łańcuszek.
Podarunek Axtona przykuł jej wzrok na dłużej. Złote ogniwa i rubinowe kamienie mieniły się w migotliwym świetle rzucanym przez ogień. I baśnie len widok doprowadził do jej kapitulacji.
A wiec doszło do tego. Będzie teraz zgwałcona przez mężczyznę, którego kocha – Mężczyznę, który może też by ją pokochał, gdyby nie doprowadziła do tego, że ją znienawidził.
Popatrzyła na niego i powoli odeszła od drzwi.
Zdjęła welon i obręcz podtrzymującą nakrycie głowy. Włosy rozsypały się na ramiona. Rozwiązała tasiemki przy rękawach i w talii Patrzyła przy tym na Axtona. a i on nie spuszczał z niej wzroku.
Drżącymi rękami zdjęła suknię i pantofelki na płaskim obcasie i stanęła przed nim niepewnie. Miała na sobie jedynie koszulę, tak cienką, że prawie przezroczystą.
Ponieważ Axton nadal wpatrywał się w nią wyczekująco, domyśliła się. że musi zdjąć także i tę ostatnią część garderoby. Zsunęła ramiączka, po czym uwolniła ręce: koszula ześliznęła się z bioder na podłogę.
Do tej pory się nie poruszył. Trudno też było powiedzieć, że obserwuje jak się rozbiera, ponieważ ich pałające spojrzenia cały czas się krzyżowały. Lecz teraz, gdy czekał, aż do niego podejdzie, zauważyła w nim zmianę. Był podniecony. Silnie podniecony. Na początku bała się jego męskości, potem ją pokochała, teraz znowu zaczęła się bać.
Odwróciła wzrok, spojrzała na broń Axtona rozłożoną nieopodal. Czy zdążyłaby ją chwycić? Stawić mu czoło? Obawiała się, że nie. Już raz próbowała mu się przeciwstawić, gdy chciał posiąść ja
Stawiała opór. A potem… potem wszystko jakoś się zmieniło.
Poczuła nagły przypływ nadziei, przypomniawszy sobie tamto zdarzenie. Posadził ją wtedy na sobie i pozwolił wszystko kontrolować. Może gdyby i tym razem przejęła inicjatywę… Może gdyby wszystkim pokierowała nie byłby w stanie zohydzić tego aktu.
Głęboko zaczerpnęła tchu. Widząc, u Axton patrzy na jej nagie piersi. Poczuła upokorzenie lecz i Przypływ nadziei. Jeszcze raz głęboko wciągnęła powietrze.
"Siostry" отзывы
Отзывы читателей о книге "Siostry". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Siostry" друзьям в соцсетях.