Gwałtownym ruchem pociągnął ją lak, że wstała. Jej babka zaczęła głośno protestować, domagając się. by uwolnił Beatrix. grożąc mu najwymyślniejszymi karami. Lecz jej przenikliwe wrzaski jedynie go irytowały, były jak potężny ryli burzy, która nie wyrządza szkód. Axton trzymał Beatrix przed sobą, jej ramiona wydawały się jeszcze bardziej kruche i wątle w jego dłoniach, jej ciało równie łatwe do podporządkowania sobie, jak ciało jej siostry. Lecz nie była siostra. Nie potrafił tego nazwać jednym słowem była bardziej miękka, nie tak silna, inaczej pachniała, zdawała się wydzielać inną ilość ciepła. Cokolwiek to było, odczuł wyraźna różnice.

– Na miłość boską! – zaklął, po czym jęknął głucho, przytulił ją do siebie i pocałował.

Nie było to takie proste. Siłą rozwarł jej usta i wsunął język. Smakował ją z dzikością mężczyzny, który może brać wszystko, na co ma ochotę i kiedy tylko ma na to ochotę. Dopiero gdy poczuł jej słone łzy, odepchnął ją od siebie.

– Cham! Prostak! Łajdak! – krzyczała babka, okładając go laską, lecz jej uderzenia były równie mało skuteczne, jak przekleństwa.

Axton spojrzał na szlochającą dziewczynę, szukającą pocieszenia w wątłych ramionach obejmującej ją babki;

Ponieważ, prawdę mówiąc, był w rozpaczy równie wielkiej, jak Beatrix, powstrzymał swe zapędy z brutalnym zdecydowaniem. Owszem, mógł ją posiąść. I zrobi to – jutro, kiedy już pokona tego głupca de Montforta. Henryk będzie musiał uznać, że zarówno kobieta, jak i zamek prawnie należą się jemu.

Odwrócił się i wyszedł z sali z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Lecz cały czas czuł za sobą obecność płaczącej dziewczyny i jej czupurnej babki. Na dziedzińcu panował już mrok; tu nie mógł ich słyszeć. Lecz wciąż były obecne w jego myślach.

Jej dotyk był zupełnie nie taki, jakiego sie spodziewał. Przekonywał się w myślach, ze z czasem do tego przywyknie. Nauczy się osiągać pobudzenie przy jej dotyku. W końcu aż tak bardzo nie różniła się od siostry. Poza tym wszystkie kobiety są w gruncie takie same. Był o tym przekonany przez cale swoje życie i nie widział powodu dlaczego miał by teraz myśleć inaczej.

Lecz choć to sobie wmawiał, dobrze wiedział ze musi znaleźć Linneę. Musi ją odnaleźć i zdecydować, co z nią zrobić zanim nastanie świt. I zanim znajdzie ją Henryk.

23

Linnea kryła się w cieniu. Dzięki Bogu i wszystkim świętym, że była bezksiężycowa noc. Serce waliło jej w piersi jak oszalałe, bała się, że ktoś może je usłyszeć i ją znaleźć. Usłyszała jakieś odgłosy na murach, czyjeś kroki tuz za stajnią.

Wszędzie kręcili się ludzie Henryka i Axtona. Mężczyźni towarzyszący Eustachemu de Montford byli zmuszeni do rozłożenia obozowiska za fosą. lecz to jedynie zwiększało poczucie zagrożenia – zbrojni mężowie lada chwila mogli poderwać się do walki. Mimo ze nienawidziła Henryka Plantageneta, modliła się, by jutro udało mu się utrzymać pokój.

Tymczasem jednak musiała jakoś poradzić sobie z dzisiejszym dniem. Uniknąć spotkania z Henrykiem, a znaleźć Beatrix. Nie miała złudzeń, co do zamiarów młodego księcia, ale nawet groźba wylądowania łożu me była wstanie jej powstrzymać, tak bardzo zależało jej na spotkania z siostrą.

Jak długo Beatrix będzie zmuszona siedzieć w sali?

Czekanie wydawało się nie mieć końca, choć tak naprawdę wcale nie trwało długo. Stojący najbliżej niej strażnik zdołał fałszywie odgwizdać ledwie trzy zwrotki jakiejś piosenki. Potem powiedział coś do drugiego strażnika i obaj zaczęli się śmiać na wspomnienie kobiety, która nazywali śmietaną. Po chwili znów zaczął gwizdać.

Po czwartej zwrotce Axton wybiegł z Sali w wpadł na dziedziniec. Przystanął jakby chciał ochłonąć, i niecierpliwym gestem przeczesał włosy dłonią. Widziała jedynie jego sylwetkę. Doskonale jednak wyczula jego rozgoryczenie i zmieszanie…i wrzący w nim gniew.

Chciała powiedzieć: bardzo przepraszam, jest mi tak strasznie przykro Miała ochotę podbiec do niego, błagać o przebaczenie i próbować go pocieszyć. Byłoby to jednak szaleństwem. Nigdy nie wybaczy jej, że go ośmieszyła, nigdy też jej obecność nie będzie dla niej pocieszeniem. Była jak cierń, który go ukłuł, potem zropiał, a nazajutrz może doprowadzić go do zguby.

W ostatniej chwili powstrzymała okrzyk rozpaczy. On nie może umrzeć. Nie wolno mu! Ale co ona może zrobić?

Skurczyła się tak, jakby chciała wtopić się w szorstki mur piwiarni, i rozpłynąć się wśród kamieni tworzących Maidenstone.

Kiedy w końcu odszedł nie wiedzieć dokąd, zamiast ulgi doznała poczucia utraty. Kocham cię, posłała mu bezgłośne wyznanie. Chociaż dostrzegasz tylko moją zdradę, przede wszystkim darzę cię miłością. Po dłuższym czasie, wypełnionym ponurymi rozmyślaniami, skrzypnięcie oznajmiło otwarcie drzwi i na schodach pojawiły się dwie kobiece sylwetki – jedna z laską, druga… Przepełnione bólem serce Linnea podskoczyło z radości. Beatrix! W końcu spotka się z ukochaną siostrą.

Dołączyła do nich u podnóża schodów. Beatrix zanosiła się szlochem.

– Nie mogę! – łkała. – Nie mogę wyjść za niego! Prędzej się zabije!

– Nie bądź głupia! – ofuknęła ja lady Hariett. Dostrzegłszy Linneę, popchnęła starsza wnuczkę w jej strone. – przemów je do rozsądku – wydyszała – Jeszcze się nie narodził mężczyzna za którego warto byłoby umierać!

Beatrix z ulgą wpadła w ramiona siostry.

. Jesteś! Przeżyłaś! Och, nie powinnam być takim tchórzem żeby pozwolić na twoje poświecenie i narazić cię na przebywanie z tym…z tym… – Znów zaniosła się płaczem.

Podtrzymując załamaną siostrę, Linnea zaprowadziła ją w cień, gdzie zewnętrzne mury stykały się z okapem piwiarni. Tam mocno ją wyciskała, próbując pocieszyć w taki sam sposób, w jaki tylekroć była pocieszana przez Beatrix.

– Ci… Nie płacz, siostrzyczko, Nie wpędzaj się w chorobę. – Trzymała dygoczącą siostrę tak mocno, jakby nie miała zamiaru pozwolić jej odejść. – Cii… Posłuchaj. Posłuchaj mnie.

– Och, Linneo, ciągłe się za ciebie modliłam – wyszeptała Beatrix. – Ale na próżno.

– Nie – odpowiedziała Linnea. – Nie na próżno. Modliłaś się za mnie, a teraz widzisz, ze jestem zdrowa. Nic mi się nie stało. Tak samo nic złego nie stanie się tobie. Axton nie jest okrutnikiem. Jest…

– I tak jutro zginie, więc to wszystko nie ma żadnego znaczenia – wtrąciła babka. Mimo zgryźliwego, pewnego siebie tonu, sprawiała wrażenie przykurczonej i pokonanej. Nagły atak kaszlu wstrząsnął jej drobnym ciałem; ciężko oparła się o laskę.

Linnea skupiła na niej całą swą złość.

– A jakie to ma dla ciebie znaczenie, czy poślubi ją Axton, czy ten cały sir Eustachy? Obaj są ludźmi Henryka…

– Już zdążyłaś zapomnieć o swoim bracie? – odpowiedziała atakiem lady Harriet – To tak wygląda twoja wdzięczność dla tego, który poświecił dla ciebie życie?

Nie dla mnie, chciała powiedzieć Linnea. Jednakże postanowiła zignorować babkę; zwróciła się ku siostrze.

– Beatrix, niezależnie od tego. co się jutro stanie, nie będziesz cierpieć z tego powodu. Nie znam sir Eustachego tak jak ty, ale znam Axtona.

Beatrix popatrzyła na siostrę. Mimo ii otaczała je ciemność, miały wrażenie, że widzą się doskonale.

Nie bron go – zaskrzeczała lady Harriet. – Już zdążyła doświadczyć jego okrucieństwa. – Podeszłą do nich i położyła dłoń na ramieniu

– Powiedz jej, jak cię przed chwilą potraktował. Jak się prawie na lobie położył. Powiedz! -. Staruszka aż się trzęsła z oburzenia.

– Powiedz, chyba że ona spiskuje z nim, żeby zniszczyć Eustachego. który jest twoją jedyną nadzieją na szczęśliwe życie!

– Axton będzie dobrym mężem – stwierdziła z przekonaniem Linnea patrząc na babkę. – Nie znacie go tak jak ja.

Babka parsknęła.

– Pewnie ze nie, bo ty go znasz od strony z której ja go na pewno nie znam. Znasz jego ciało i właśnie od tej „wiedzy” chcę uchronić twoją siostrę! – zakończyła buńczucznie.

W sercu Linnei poczucie lojalności wobec Axtona i Beatrix, których kochała ponad życie, walczyło z egoizmem wobec którego była zupełnie bezbronna. Nie chciała dzielić Axtona z nikim, nawet z własna siostrą. Pragnęła go mieć jedynie dla siebie.

Zaśmiała się, lecz zabrzmiało to jak westchnienie Nawet gdyby mogła go zatrzymać, nigdy by się na to nie zgodził. Nienawidził jej teraz. Nie mogła już nic dla niego zrobić.

Przytuliła twarz do wilgotnego policzka Beatrix i poczuła, ze siostra cała drży ze strachu.

– Nie bój się go – wyszeptała. – Z czasem przekonasz się, że mam rację.

Lecz, Beatrix odwróciła się.

– Całą noc będę się modlić, zęby Eustachy go pokonał. Galą noc spędzę na klęczkach – postanowiła z gwałtownością, jakiej Linnea nigdy dotąd nie widziała u swojej potulnej siostry. Jednak zobaczywszy skamieniałą ze zgrozy twarz siostry, natychmiast złagodniała. – Ja… nie życzę mu niczego złego. Ale… ale nie mogę zostać jego żoną. Nie mogę!

Znowu zaczęła pochlipywać; tym razem Linnea nie umiała jej pocieszyć. Jak to się stało? Jak mogło dojść do tego, że jedna pragną mężczyzny, którego nie mogła mieć, podczas gdy druga z pogardą go odtrącała, a on sam robił wszystko, by ją zdobyć?

– Jeśli kochasz swoją siostrę – powiedziała lady Hariett dobitnie akcentując słowa – musisz zrobić wszystko co tylko w twojej mocy żeby ten człowiek jutro przegrał. Spróbuj osłabić go jakąś trucizna. Albo niech straci siły w inny sposób skoro to tak bardzo przypadło ci do gustu.

Ale nie zdradzaj nas teraz, kiedy zwycięstwo jest już tak bliskie.

– Głos jej się załamał; dotknęła policzka Linnei.

Dziewczyna wzdrygnęła się. ale babka tylko wykrzywiła twarz w uśmiechu i poklepała ja po policzku.

– Doskonale się spisałaś, Linneo. Musisz potwierdzić swoją wartość,, nic możesz teraz zawieść.

Dziewczyna próbowała przełknąć ślinę, ale gardło miała ściśnięte od nadmiaru emocji. Spojrzała na Beatrix, tulącą się do babki, i nie była w stanie wydukać ani słowa. Miała pęknięte serce. Jej świat walił się w gruzy, przyszłość wydawała się przerażająco ponura. Nawet nie potrafiła nic odpowiedzieć.