– Chodź to, dziewczyno. Niech no cię pocałuję na zgodę między nami. Okazałaś się godna naszej rodziny. Nie sposób temu zaprzeczyć.
Linnea nie była w sianie się poruszyć. Jeszcze przed chwilą przepełniona gniewem i nienawiścią, teraz czuła potworną rozpacz.
Okazała się godną rodziny. W końcu babka uśmiechnęła się do niej i pragnęła ją pocałować w dowód uznania. Lecz kiedy lady Harriet chwyciła jej ramię kościstą dłonią. Linneę znów ogarnął strach.
– Nie – mruknęła, szarpnięciem wyzwalając się z uścisku babki. – Nie – powtórzyła zachrypłym głosem.
Cofała się. aż oparła się o ścianę z podobizną Mojżesza. Lady Harriet zmrużyła oczy. Przywodziła teraz na myśl jaszczurkę lub węża. Linnea zadrżała, czując na sobie to gadzie spojrzenie.
– O co ci chodzi? – wydyszała babka. Po chwili chytrze łypnęła spod przymkniętych powiek. – Aha. Wydaje mi sie, że już wiem. Chodzi o ten potężny oręż, którym cię zaatakował. Myślę, że trochę za bardzo spodobała ci się kapitulacja. – Jej twarz wykrzywiła się w kwaśnym uśmiechu. – Nie martw się, dziewczyno. One są bardzo podobne jeden do drugiego, nieprawdaż, Edgarze?
Sir Edgar podszedł do córki, jakby chcąc obronić ją przed okrucieństwem swej matki, lecz stara szybko ostudziła jego zapędy.
– Jeden mężczyzna może zastąpić drogiego równie dobrze, jak jedna kobieta może zająć miejsce drugiej, nie uważasz? – ciągnęła, wpatrując sie w niego lodowatym wzrokiem. Wyzywając go by się jej przeciwstawił.
Kiedy pochylił głowę w niemym akcie poddania, lady Harriet przeniosła triumfujący wzrok na Linneę.
– Widzisz, Dziewczyno? Jego uczucie do Elli nie powstrzymało go od folgowania sobie tam, gdzie chciał. I tak tez będzie z tym osiłkiem, którego, jak ci się głupio wydaje, kochasz. To nie miłości – warknęła. Jej złośliwe rozbawię ustąpiło miejsca atakowi gniewu. – Oni nie kochają, wiec my tym bardziej nie powinnyśmy tego robić my! A przede wszystkim ty – dodała po chwili. – Tak. – Powoli zaczerpnęła tchu. – Pokonałaś go sprytem. Teraz Eustachy pokona go za pomocą stali. – Podeszła do Linnei; ich twarze znajdowały się w odległości zaledwie paru cali od siebie. – On nie jest już twoim sprzymierzeńcem, zresztą nigdy nim nie był. Twoja przyszłość jest przy rodzime. Przy mnie, Edgarze i Beatrix i Eustachym. – A teraz pocałujmy się na zgodę.
Chwyciła ramię wnuczki i pocałowała ją, najpierw w jeden policzek, potem w drugi. Jednakże Linnea nie mogła odwzajemnić pocałunku. Po prostu nie była w stanie.
Jeżeli nawet lady Harriet to zauważyła i jeżeli zrobiło to na niej jakiekolwiek wrażenie, nie dała tego po sobie poznać. Przyjrzała się tylko dziewczynie uważnie; jej myśli pozostały nieprzeniknione, podobnie jak mętne starcze oczy. Przez chwilę Linnei zdawało się, że dostrzega w nich strach. Właśnie strach. Lecz ta myśl wydała jej się niedorzeczna. Z jakiegóż to powodu lady Harriet miałaby się obawiać upadłej wnuczki?
Babka stuknęła laską w posadzkę.
– Chodźcie. Książę Henryk chce poznać dziewczynę, która oszukała potężnego rycerza. Uważa za wspaniały żart to, że mężczyzna, którego wszyscy się boją, został wystrychnięty na dudka przez kobietę nie mającą żadnej broni oprócz twarzy identycznej z twarzą siostry. – Chodźmy – powtórzyła. – On czeka.
Sir Edgar postąpił kilka kroków jak posłuszne dziecko. Którym zawsze był, pomyślała Linnea.
Odepchnęła się od ściany. Musi uciec jak najdalej od tego miejsca i znienawidzonej babki. Lecz lady Hariett zatrzymała ją w drzwiach. Tym razem jej oczy błyszczały zaciekawieniem.
– Jesteś brzemienna? – Patrzyła na wnuczkę jak sęp pragnąc dostać się do jej mózgu i poznać wszystkie jej tajemnice. Kościste palce wbiły się w ramię dziewczyny. – Powiedz mi prawdę. Jesteś?
Linnea w tej chwili oddałaby wszystko, byle tylko moc odpowiedzieć twierdząco. Absolutnie wszystko. Powody tego były niezmiernie powikłane, ale chęć – bardzo wyraźna. Marzyła o tym, by moc powiedzieć „tak”. Niestety, nie mogła.
– Nie wiem – odpowiedziała szczerze. Ze smutkiem.
Nic potrafiła powiedzieć, czy lady Harriet jest zadowolona, czy nie. Ona. Linnea, była załamana. Zrozpaczona. Miała już swoja szansę posiadania męża i urodzenia mu dzieci. Szansę, która nigdy się więcej nic powtórzy, ponieważ żaden mężczyzna już jej nie zechce.
Nie to nic było wcale najgorsze. Najgorsze było to, ze ona nie będzie już nigdy pragnęła żadnego innego mężczyzny.
22
Zajmowali miejsca jak aktorzy w farsie, jak mimowie, akrobaci albo minstrele, którzy odgrywają swoje role i odjeżdżają. Jednakże Linnea miała przeczucie, że tym razem wcale nic będzie się dobrze bawić.
Henryk Plantagenet, hrabia Andegawenii i książę Normandii, siedział na lordowskim krześle, jak przystało władcy. Po jego prawej ręce spoczął urodziwy rycerz Eustachy de Montford; po lewej – Axton z matką i Peterem. Twarz lady Mildred była ściągnięta bólem. Obawiała się nadchodzącej walki. Peter wykrzywił usta w grymasie, jakby sam gotów był stawić czoło sir Eustachemu. Za sir Eustachym siedziała Beatrix, stały tam też dwa puste krzesła, ponad wszelką wątpliwość dla ojca i babki Linnei.
Ale gdzie ona miała usiąść?
Najwyraźniej nigdzie, ponieważ gestem upierścienionej dłoni Książe dal jej znak, by podeszła do niego..
Zdała sobie sprawę, że nie ma tu żadnego sprzymierzeńca. A raczej żadnego sojusznika posiadającego jakąś władzę. Bo przecież Beatrix była jej życzliwa. Bylo to aż nadto widoczne na jej ukochanej twarzyczce. Ich spojrzenia sie spotkały i nagle Linnea poczuła ze wstępują w nią nowe siły. Beatrix wciąż ją kochała, a to oznaczało ze ona, Linnea, nie stalą się gorszą w oczach siostry.
Wzięła głęboki oddech i uniosła podbródek, po czym spojrzała na Axtona.
Rysy jego twarzy były tak wyraziste, jakby wykuto je z najtwardszego z kamieni. Nawet oczy – jego przejrzyste szare oczy, które zdawały się czasem gorące jak para, to znów zimne jak lód – sprawiały wrażenie wykutych z kamienia, gdy ich spojrzenia się spotkały. Były nieruchome i nieprzeniknione.
Ostry kuksaniec babki skierował Linneę w stronę wysokiego stołu. Pozostała część sali była pusta, przebywali w niej jedynie trzej służący, uwijający się gorliwie, by zadowolić pana, który wkrótce miał zostać ich królem.
Linnea powoli zbliżyła się do Stołu.
– Witaj, milordzie. – Wykonała ukłon przed krzepkim młodzieńcem, od którego zależała przyszłość ich wszystkich. Już łatwiej było jej przyglądać się jego rozbawionemu obliczu niż znosić potępieńcze spojrzenie Axtona.
Młody niebieskooki książę z wyraźnym upodobaniem objął wzrokiem jej postać.
– No cóż, hmm, hmm… tak jak mi powiedziano. Jest równie piękna, jak lady Beatrix. Nic dziwnego, że nie sprawdziłeś wszystkiego dokładniej, de la Manse. – Uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce. – Ale oczywiście brakuje jej, niestety, tych cech, które sprawiły, że urocza Beatrix stała się kością niezgody pomiędzy moimi najznamienitszymi rycerzami. Po pierwsze ta siostra jest młodsza, a nie starsza. – Zrobił pauzę i Linnea jeszcze raz poczuła na sobie jego szacujący wzrok. – No i została już zbrukana.
W ciszy, jaka zapadła po tych słowach, dało się słyszeć czyjeś westchnienie. Gzy to westchnęła Beatrix? A może ona sama? W każdym razie okrutne słowa dotknęły ją do żywego. Natychmiast znienawidziła Henryka Plantageneta. Wcześniej się go obawiała. Teraz go także nienawidziła.
– Nie ulega jednak wątpliwości, że znajdzie się jakiś mężczyzna… – Henryk ponownie zrobił pauzę, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał – który zapewni jej jakieś miejsce w swoim… gospodarstwie.
Linnea poczuła, ze płoną jej policzki. Jednakże zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odezwał się Axton.
– Obrażasz mnie. milordzie, sugerując, że zbrukałem tę kobietę.
Henryk spojrzał na niego. Nawet jeżeli odczuł pewien niepokój na widok mężczyzny słynnego z ognistego temperamentu, górującego nad nim wzrostem, stojącego teraz z zaciśniętymi pięściami i napiętymi muskułami, nie dał tego po sobie poznać choćby uniesieniem brwi.
– Nie miałem zamiaru osobiście cię dotknąć, mój wierny, niezawodny przyjacielu. Nazwałem jedynie po imieniu to, co jest skutkiem jej oszustwa.
Ta lodowatym tonem prowadzona wymiana zdań sprawiła, że na sali zapanowało poruszenie. Linnea postanowiła wtrącić się do przybierającej niebezpieczny obrót rozmowy.
– Rozumiem, ze to ja miałam zostać obrażona. – Spojrzała na młodego władcę i z ulgą zauważyła, że w jego wzroku znów pojawił się wyraz rozbawienia. Nie byłoby dobrze, gdyby Axton miał w nim wroga, jednakże ona nie miała przecież nic do stracenia.
– Jak uważasz – odpowiedział Henryk.
Linnea była jednak pewna, że jej odczucia zupełnie sie tu nic liczą i nigdy nie liczyły. Po chwili Henryk wychylił się z krzesła i spojrzał na nią wzrokiem ostrym jak tafla lodu.
– Byłaś czysta i niewinna, kiedy brałaś z nim ślub? Dziewczyna przytaknęła, nienawidząc go coraz bardziej wraz z każdym i wypowiadanym przezeń słowem. Uniósł rudawe brwi
– Przypuszczam jednak, że w ciągu dwóch tygodni trwania waszego nieważnego małżeństwa skorzystał ze swoich mężowskich praw.
Nie odpowiedziała, w każdym razie nie odezwała sie ani słowem. Szkarłatny rumieniec wstydu i upokorzenia zabarwił jej policzki. Nie wstydziła sie bynajmniej, że oddała sie Axtonowi, Nigdy me będzie tego żałować ani się tego wstydzić. Czuła się jednak. upokorzona omawianiem tych spraw. Czegóż to spodziewał sie po niej Henryk, czy chciał, żeby zdała szczegółową relację? wtem.
Gdy jej milczenie przedłużyło się Henryk wybuchnął głośnym śmiechem.
– Już ja dobrze znam apetyt Axtona. Na tyle dobrze, ze gotów jestem iść o zakład, że dziewczyna może śmiało pouczyć swoją siostrę jak ma sie zachować w czasie nocy poślubnej… nie zależnie od tego, kto zostanie jej mężem.
Znów się roześmiał, a ponieważ me uczynił tego nikt inny, rozejrzał sie wzrokiem wyrażającym zrozumienie.
"Siostry" отзывы
Отзывы читателей о книге "Siostry". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Siostry" друзьям в соцсетях.