Zrobiła błąd zakochując się w Axtonie i wierząc, że i on może ja z czasem pokochać. Nie powinna była zazdrościć Beatrix tego, że Axton zamierza się z nią ożenić.

Beatrix była jedyną osobą, jaka ją kiedykolwiek kochała, wiec Linnea zacieklej musiała walczyć w obronie ukochanej siostry. W końcu kiedyś muszą ją wypuścić z tego więzienia. Powinna myśleć jasno i to gotowa na wszystko. Axton nic będzie miał Beatrix, choćby zdobył Maidenstone pokonując Eustachego de Montforta i samego księcia Henryka.

Cel wydawał się niemożliwy do osiągnięcia i może był taki w istocie, ale siadając na workach z mąką, targana zarazem żalem i złością, uznała, że łatwiej jej się skupić na nieznanej przyszłości niż na nieznośnej rzeczywistości. Troska o siostrę przynajmniej do pewnego stopnia złagodziła jej cierpienie.

I niewyobrażalny ból po stracie mężczyzny, którego wciąż kochała.

19

Trzeciego dnia przyszła do niej Norma, lak podekscytowana, że ledwie mogła mówić.

– Przybywają. Wszyscy. Musimy cię przygotować.

– Kto przybywa? Książę Henryk?

Waśnie! I Beatrix, i sir Eustachy. Nawet lady Harriet jest z nimi. Chodź, milady, musimy się pospieszyć – ponagliła, ciągnąc Linneę za rękaw.

Choć dziewczyna bardzo pragnęła uwolnienia z ciemnego aresztu, poczuła strach.

– Pospieszyć do czego? Dokąd idziemy? Jak Axton próbuje mnie wykorzystać do skrzywdzenia mojej rodziny?

Norma popatrzyła na nią ze smutkiem. Na pociętej zmarszczkami twarzy malowała się szczera troska.

– Ach. dziecko, to nie lord Axton kazał cię wypuścić z tej nory, lecz dobra pani, jego matka. Nie życzy sobie, byś się pokazywała w takim stanie. – Obrzuciła Linneę krytycznym spojrzeniem; – Ani zakurzona, choćby najlepszą mąką. Chodź. – Pociągnęła Linneę w stronę drzwi.

– Nic ma czasu do stracenia, bo milord Axton ma wkrótce wrócić. Musisz się znaleźć w komnacie lady Mildred przed jego powrotem.

Linnea posłusznie ruszyła za Norma, bo tez nie miała innego wyjścia.

Dzienne światło zakłuło ją w oczy, od przebywania w ciemności miała zawroty głowy. Lecz choć cieszyła się, że opuszcza spichlerz, jakaś cząstka pragnęła lam wrócić. Tam żyła jedynie strachem przed przyszłością. Tu musiała się zmierzyć z nieznanym.

Wszystkie oczy śledziły ją gdy przechodziła przez wielką salę. Służących było więcej niż zwykle; przygotowywano zamek na przyjazd gości. Kiedy ich mijała, przerywali prace, żeby na nią popatrzeć. Patrzyli na siostrę, Linneę, która oszukała ich nowego lorda i ich również. Wszyscy myśleli, że jest lady Beatrix, i tylko to stanowiło dla Linnei pewną pociechę. Nabrała ich wszystkich. Zbierając w sobie całą odwagę wyprostowała się i zadarła dumnie podbródek.

Jakimś cudem przeszła przez salę i wspięła się na schody. Na pierwszym piętrze zwolniła i choć bała się tego, co może zobaczyć, spojrzała przez przedsionek na drzwi lordowskiej komnaty. Były otwarte; ujrzała wychodzącą z nich kobietę z naręczem brudnej pościeli;

Linnea musiała widocznie jęknąć lub wydać inny odgłos, bo kobieta zatrzymała się w progu. Norma obejrzała się i zawróciła z kilku stopni.

– To nie ta! – syknęła domyśliwszy się podejrzeń Linnei. – To nie ona.

Młoda służąca poczerwieniała na twarzy słysząc słowa Normy, podczas gdy Linnea zrobiła się biała jak płótno. Choć poczuła wielką ulgę, że to nie tę kobietę Axton wziął do łoża, służąca najwyraźniej wiedziała, co Norma ma na myśli. Wiedziała o poczynaniach Axtona. Wszyscy musieli wiedzieć…

Norma wzięła ją za rękę i razem doszły na drugie piętro. Komnata lady Mildred była ogrzana i dobrze oświetlona; dwie lampy wisiały na ścianie, a przy balii stał dodatkowy świecznik. Balię wypełnioną wonną parującą woda ustawiono naprzeciw małego kominka. Na łóżku leżała miękka szata z łososiowego płótna oraz inne niezbędne cześć, kobiecego ubrania. Lady Mildred siedziała na wyściełanej ławce pod oknem.

Odprawiła Normę uniesieniem brwi i ledwie widocznym machnięciem dłoni.

– Potrzebujesz pomocy przy kąpieli? – zapytała Linneę kiedy zostały już same.

– Nie.

Linnea nie miała ochoty rozbierać ślę przed tą kobieta, ale okazja dokładnego wymycia się była nie do pogardzenia. Zbliżyła się do balii, spoglądając podejrzliwie na lady Mildred.

– Dlaczego mnie tutaj wezwałaś? Czy twój syn o tym wie?

– Mam Swoje powody – odparła starsza kobieta. – Nie, on nie wie, że jesteś teraz u mnie.

– Wiesz, że moja rodzina wraca z Henrykiem de Anjou – Lady Mildred zmrużyła oczy, ale nie odpowiedziała wprost na pytanie zadane przez synową.

– No już. Kąp się. Dopóki możesz. Jak Axton wróci do zamku, może zacząć cię szukać. Kiedy cię tam nie zastanie, przeszuka w złości całe Maidenstone, żeby cię znaleźć. Chyba że chcesz, żeby cię znalazł w kąpieli… co nie byłoby chyba takie najgorsze.

Linnea zacisnęła zęby.

– Zapewniam cię, że to ostatnia rzecz, jakiej bym sobie życzyła! – Zaczęła rozwiązywać sznurówki u sukni.

Jej odpowiedź wzbudziła wesołość u starszej kobiety.

– Zastanawiam się, czy wyznasz mi swoje prawdziwe uczucia do mojego syna.

Linnea spojrzała na nią z ukosa, nie przerywając zdejmowania kolejno butów i pończoch, sukni i koszuli.

– Bardzo lubię Petera – rzuciła sucho.

Lady Mildred przyjęła jej słowa z uśmiechem.

– On leż cię lubi. A Axton?

Linnea starała się nie zdradzić, jak jest poroszona tym pytaniem.

– Amon mnie nie lubi. W istocie nie może znieść mego widoku, mego głosu i nawet myśli o mnie.

Tym razem lady Mildred pokręciła przecząco głową.

– Sądząc po twoich wykrętnych odpowiedziach, można by pomyśleć, iż robisz uniki. – Uśmiech zniknął jej z twarzy. – Co naprawdę czujesz do mojego syna Axtona?

Linnea nie odpowiedziała od razu. Nie chciała odpowiadać. Żeby zyskać na czasie, okryła się ręcznikiem i weszła do wody, potem odrzuciła ręcznik na podłogę i zanurzyła się aż po szyję.

– Oooch – wyrwało jej się bezwiednie.

Rozpuściła włosy i całkiem zniknęła pod wodą. Kiedy się po chwili wynurzyła, zadane pytanie wciąż wisiało w powietrzu. Co właściwie czuła do Axtona?

– Byliśmy jak mąż i żona – zaczęła tonem mniej pewnym, niż sobie życzyła.

– Od początku go oszukiwałaś.

– Żeby chronić moją siostrę przed człowiekiem… przed człowiekiem, który, jak się obawialiśmy, mógł ją potraktować okrutnie.

– Ale ty zgodziłaś się znosić za nią to okrucieństwo.

Linnea wpatrywała się bezmyślnie w nierówny brzeg balii. Nagle podniosła wzrok na matkę Axtona. Ta kobieta wiedziała więcej, niż powinna. Musiała rozmawiać z Normą!

– Kocham moją siostrę. Zrobiłabym dla niej wszystko – wyjaśniła zwięźle.

– Jesteś drugą z bliźniaczek. – Linnea nie kwapiła się z potwierdzeniem tego oczywistego faktu, więc kobieta mówiła dalej: – To stary i głupi przesąd, że drugie z dzieci jest przeklęte. Teraz rozumiem, że zrobiłaś to, by dowieść swej wartości przed rodziną. I domyślam się, że to ci się udało. Ale nie wyglądasz na uszczęśliwioną tym osiągnięciem. – Podniosła się z ławki i podeszła do balii. Podała Linnei miskę z mydłem.

– Osiągnęłaś to wszystko, do czego dążyłaś. Uśpiłaś naszą czujność, podczas gdy twoja rodzina przygotowywała się do odebrania nam Maidenstone. I zrobiłaś głupca z mojego syna… z mężczyzny, który wbrew rodzime i wszelkiemu rozsądkowi szczerze się do ciebie przywiązał…

– Wcale nie był do mnie przywiązany! Nie mógł być… skoro tak szybko sprowadza do swego łoża inne kobiety.

– Wierność nie jest najmocniejszą stroną mężczyzn. Ale to me znaczy, że nie potrafią darzyć głębokim uczuciem…

– Mój ojciec kochał moją matkę, kiedy umarła, on nie…

– Mój mąż także mnie kochał! – przerwała nachylając się do niej tak ze ich twarze niemal się zetknęły. Mój mąż mnie kochał i ja kochałam jego. I byłam wierna jego pamięci. Ale mówimy o tobie i twoim mężu, a on jest synem swojego ojca… – urwała i wyprostowała się. Ale Linnea wiedziała, co jej chciała powiedzieć, i choć jej nie wierzyła, bardzo chciała uwierzyć.

– Co… co to miało znaczyć?

Lady Mildred zacisnęła usta.

– Twój mąż… choć chyba tak naprawdę mc jest twoim mężem, skoro poślubiłaś go pod fałszywym imieniem, nie jest człowiekiem o zmiennych uczuciach. Jest z gruntu lojalny. Dlatego zdrada była dla niego ciosem prosto w serce – A taką zdradę jak twoja trudno mu będzie wybaczyć.

Linnea patrzyła na nią ze zdumieniem.

– Wybaczyć? Chyba nie sądzisz… Nie. Nigdy mi nie wybaczy. Nie może mi wybaczyć i nadal mieć Maidenstone.

Lady Mildred zasępiła się.

– Tak, to jest ta jedyna rzecz.

– Linnea schowała się w wodzie aż po podbródek.

– Tak, dla niego zawsze to miejsce było najważniejsze.

Lady Mildred zaczęła niespokojnie chodzić po komnacie, a Linnea zajęła się myciem. Ramiona, nogi, twarz, włosy. Kiedy w końcu spłukała z włosów pachnącą lawendą pianę, zobaczyła, że lady Mildred przygląda jej się z uwagą.

– Opowiedz mi o swojej siostrze. Linnea spojrzała na nią podejrzliwie.

– Jest słodka i niewinna, i łatwo ją speszyć. Nie zasługuje na twoją wrogość – i jego. To oszustwo było moim pomysłem, ona niczemu nie jest winna. Chciałam cię prosić o wstawiennictwo za nią, gdyby Axton miał zamiar traktować ją okrutnie.

– Wygląda tak jak ty? – dociekała lady Mildred, ignorując jej prośbę, Linnea przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Potem westchnęła.

– Jesteśmy identyczne we wszystkim. Poza jednym. – Uniosła nogę. – To znamię jest jednym szczegółem które nas odróżnia.

Lady Mildred spojrzała na znamię, następnie na twarz Linnei. Potem odwróciła się i podeszła do okna. W nagle zapadłej ciszy dziewczynę przebiegł dreszcz. Woda wystygła. Powinna zakończyć kąpiel i przygotować się na czekające ją nieprzyjemności. Kiedy wycierała i ubierała lady Mildred pozostawała milcząca. Dopiero kiedy Linnea usiadła przy ogniu i zaczęła suszyć włosy, matka Axtona otrząsnęła się z głębokiego zamyślenia.