Byłoby najlepiej, gdyby prawdziwa Beatrix poślubiła Axtona. Linnea teraz to rozumiała. Ale było już za późno na takie rozważania; Musi chronić siostrę, umożliwić jej małżeństwo, dzięki któremu odzyska to, co jej się należy z racji urodzenia, choćby musiała wystąpić w tym celu przeciwko Axtonowi.

Nie mogła przejmować się Axtonem, kiedy chodziło o dobro Beatrix. Ona była najważniejsza; nie wolno było o tym zapominać.

Chodziło o Beatrix, jej ukochaną siostrę.

14

Linnea szukała ojca: Beatrix i lady Harriet wyjechały. Maynard resztkami sił trzymał się życia; Sir Edgar, choć załamany i niepodobni do siebie, był jedyna osobą z rodziny de Valcourtów, jaka oprócz niej pozostała w zamku.

Znalazła go w stajni, gdzie przyglądał się, jak kowal wymienia podkowy potężnym wierzchowcom, których rycerze dosiadali w czasie bitwy. Minął dopiero tydzień od dnia, gdy Axton na czele wojsk de la Manse'ów zdobył zamek, ale ojciec w tym czasie bardzo sio zmienił – Jakby się skurczył, podobnie jak Maynard. Linnea wiedziała jednak. że cierpienia sir Edgara dotyczą raczej duszy niż ciała. Maynard walczył o życie, ale ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Ojciec stracił chęć do życia, a ciało poddawało się chorobie trawiącej duszę. Postanowiła być silna, nie tylko dla niego, ale i dla siebie.

– Ojcze, szukałam cię. Chciałabym chwilę z tobą porozmawiać. Z początku sprawiał wrażenie, jakby jej nie słyszał. Stał wpatrzony w kowala, który unieruchomiwszy potężną końską nogę miedzy swymi udami wygrzebywał z kopyta kamyki i wszelkie inne śmiecie, mogące powodować skaleczenia. Kowal przerwał na moment pracę i posłał Linnei ukradkiem współczujące spojrzenie. Nagle sir Edgar jakby się otrząsnął.

– Beatrix – Spojrzał na nią, mrużąc oczy pod krzaczastymi siwymi brwiami – Beatrix? – powtórzył takim tonem, jakby jej widok sprawiał mu wielką ulgę. – Coś tu jest nie w porządku Derek nie chce osiodłać dla mnie Vasterlinga. Chcę pojeździć, a on mówi, że nie mogę.

– Jestem pewna, że on tylko wykonuje rozkazy – mruknęła Linnea zerkając z troską na Dereka.

– Właśnie kazałem mu przygotować konia do przejażdżki – odparł ojciec z pretensją. – Rozkazuję mu osiodłać mojego konia.

– Widocznie Derek otrzymał rozkaz od lorda Axtona, żeby cię nie wypuszczać poza teren zamku. – Linnea wzięła go pod ramie i wyprowadziła ze stajni. Przyszła do ojca po pociechę, ale zdała sobie sprawę, ze jej nadzieje były zupełnie płonne. Nie był w stanie jej pocieszyć, bo sam potrzebował pociechy. Nie mogła go opuścić, by całkiem popadł w szaleństwo, ani też pozwolić, by robił z siebie widowisko.

– Przecież ja tu jestem lordem! – wykrzyknął ze złością, wyrywając ramię z jej uścisku. – W Maidenstone moje słowo jest prawem!

Znajdowali się na dziedzińcu; kilku służących słysząc jego podniesiony glos odwróciło głowy. Linnea chwyciła ojca mocniej i zmusiła, żeby spojrzał jej w oczy.

– Nie jesteś tu już lordem, ojcze. Staraj się o tym pamiętać – poprosiła. – Axton de la Manse odzyskał prawo do swego dawnego domu, a ja jestem teraz jego żona,…

– Beatrix? Ty jesteś Beatrix?

Linnea wstrzymała oddech z przerażenia. Ojciec patrzył na nią nieprzytomnym wzrokiem. Przez otwarte drzwi stajni przyglądał im się kowal; karczmarka i jej pomocnik przystanęli zaciekawieni na Środku dziedzińca, a wkrótce zaczęło ich obserwować jeszcze dwóch rycerzy i kilku giermków. Linnea była tak zdenerwowana, że nie mogła zebrać myśli.

– Jesteś moją córką…

– Oczywiście, że jestem – przerwała ojcu. – Jestem Beatrix. To jest zamek Maidenstone. a… – Gorączkowo poszukiwała w umyśle sposobu na odwrócenie jego uwagi – a Maynard, twój syn, jest ciężko ranny. Nie pamiętasz ojcze?

Serce waliło Linnei jak oszalałe. Miała świadomość, że sprawia ból przypominając mu o tym wszystkim, zwłaszcza o nieszczęściu ukochanego syna i dziedzica. Nie mogła jednak ryzykować, że wyjdzie na jaw jej prawdziwa tożsamość. Mimo to serce jej się ścisnęło zobaczyła, że ojciec zaczyna kojarzyć tragiczne fakty. Twarz skamieniała mu w maskę cierpienia.

– Beatrix – wymamrotał marszcząc czoło. – Przez chwilę myślał że jesteś…

– Ona odeszła – przerwała mu Linnea, nim zdążył głośno wymówić jej prawdziwe imię. – Odeszła jeszcze… jeszcze zanim zamek dostał zdobyty. Ja jestem Beatrix – kłamała; zniżając głos do szeptu, żeby nic dotarł do niepowołanych uszu. – Jestem Beatrix. Ty, ja i Maynard musimy się trzymać razem, bo z naszej rodziny pozostaliśmy tu tylko my.

Cały opór uciekł z niego niczym wino z rozciętego bukłaka. Pierś mu się zapadła, głowę wcisnął głęboko w ramiona.

– Straciliśmy wszystko, prawda? – Patrzył na nią jak dziecko szukające pociechy i wsparcia. Tyle że ona nie mogła mu ich zapewnić.

Ta sama rozpacz, która zmieniła go z dumnego lorda o długiej historii zasług i zaszczytów w załamanego starca, ogarnęła i ją, odbierając jej resztki nadziei. Przyszła do niego spragniona otuchy, a zobaczyła, że on potrzebuje jej znacznie bardziej.

– Chodź ze mną, ojcze – powiedziała przez ściśnięte gardło. – Chodźmy posiedzieć przy Maynardzie. Obawiam się, że potrzebuje naszych modłów. Chodźmy.

Ruszył za nią bez najmniejszego sprzeciwu, jak zagubione dziecko. Linnea prowadziła go w stronę twierdzy, za którą – znajdowało się mieszkanie księdza, gdzie leżał Maynard. Jednak gdy tylko weszli na schody, drzwi się otwarły i stanęli oko w oko z Axtonem.

Przez dłuższą chwilę Linnea z mężem patrzyli sobie w oczy. Axton przeniósł wzrok na jej ojca i na jego twarzy odmalowała niechęć. Właściwie nie niechęć, a wręcz nienawiść.

– Dokąd zmierzacie? Stanął z rękami skrzyżowanymi na piersi i przyglądał im się spod uniesionych brwi.

Linnea poczuła, jak ramię ojca napina się pod jej dłonią. Przed chwilą miał trudności z przypomnieniem sobie różnych rzeczy, ale było teraz jasne ze wróciła mu pamięć.

– Idziemy odwiedzić mojego brata – odpowiedziała szybko z nadzieja ze uda im się minąć Axtona, nim ojciec się oderwie.

Maż przeszył ją surowym spojrzeniem.

– Odtąd nie wolno mu się swobodnie poruszać po zamku – oznajmił niedbałym ruchem głowy wskazując na jej ojca, patrzyła na męża z niedowierzaniem.

– Chcesz powiedzieć, że nie wolno mu odwiedzać własnego syna?

– Nie chce denerwować matki widokiem człowieka, który pozbawił ją domu, męża i synów.

Ostre słowa zamarły jej na ustach. Cóż mogła na to odpowiedzieć? Że jego matka nie powinna winić jej ojca za nieszczęścia, jakie ją w życiu spotkały? Że powinna się po prostu pogodzić z rzeczywistością? Że nie powinna go nienawidzić i cierpieć na jego widok?

Taka już była smutna cecha gatunku ludzkiego, że zawsze zazdrościł innym i nienawidził tych, którzy mu zazdrościli. Axton odebrał Maidenstone jej ojcu. Jej ojciec odebrał zamek ojcu Axtona. Bez wątpienia ojciec Axtona odebrał go komuś innemu…

– W jaki sposób twoja rodzina weszła w posiadanie tego zamku? Zaskoczony jej pytaniem, podejrzliwie zmrużył oczy.

– Mój dziadek otrzymał go od Wilhelma Rudego.

– Jako nagrodę za zasługi?

– Uratował mu życie podczas kampanii w Normandii przed pierwszą wyprawą krzyżową.

– A kto był tu lordem wcześniej? Przed twoim dziadkiem? Pokiwał głową, jakby odkrył kierunek jej myśli. Wykrzywił usta w lekkim uśmiechu, choć daleko mu było do wesołości. Ten zamek składał się wówczas jedynie z fosy i kawałka muru.

– Ale miał swojego lorda. Człowieka, który nazywał go swoim domem.

– Był zdradliwym głupcem. Ale to bez znaczenia. Maidenstone należy do mnie i ja stanowię tu prawo, Trzymaj go z dala od mojej matki, bo jeśli ją zdenerwuje, nie będę miał wyboru i zamknę go w lochu! Jej ojciec nie odzywał się dotąd ani słowem podczas całej rozmowy, ale na wypowiedzianą lodowatym tonem groźbę cofnął się o krok.

– Co ty tu robisz? Władam tym zamkiem w imieniu mego pana, Stefana de Blois, króla Anglii,.

– Już niedługo będzie królem! – Axton podszedł do sir Edgara, jakby miał zamiar powalić go śmiertelnym ciosem.

Linnea bez zastanowienia weszła pomiędzy nich i położyła mężowi ręce na piersi. Chwycił ją za ramiona, jakby ją chciał odepchnąć. Nie pozwoliła mu na to, zmuszając go, by jej wysłuchał.

– Proszę cię, Axtonie. Nie karz go. Błagam!

Ściskał ją aż do bólu, ale nie odepchnął jej i nie zbliżył się do sir Edgara.

– Henryk wkrótce będzie królem Anglii. Radzę, żebyś się pogodził z tym, co nieuniknione, starcze. Do Henryka należy Anglia, a do mnie Maidenstone. I twoja córka – dodał, przyciągając do siebie Linneę i obejmując ją mocno.

Uwięziona w uścisku Axtona, Linnea nie widziała miny ojca. Ale nawet ona nie mogła przewidzieć, że zareaguje aż tak gwałtownie.

– Zostaw ją! – wrzasnął. – Zabieraj swoje plugawe łapy od mojej córki!

– Nie! – Linnea przywarła do męża, pewna że będzie chciał uderzyć ojca za zniewagę. – Pomieszało mu się w głowie. On nie rozumie -

To ojciec odepchnął ją na bok. Potknęła się i spadła z kilku stopni na ziemię. Jednak nie zważając na ostry ból w kolanie i palące otarcie na dłoni, myślała tylko o tym, że musi ratować ojca przed mężem.

– Zniszczę cię! – wykrzykiwał sir Edgar. – Nadzieję cię na pal… Każe cię rozciągnąć i poćwiartować! Zatknę twoją głowę na kiju!

Linnea pozbierała się z ziemi przy pomocy Axtona.

– Nic ci nie jest? – spytał ją napiętym głosem.

– Nie waż się jej dotykać! – krzyczał sir Edgar.

Podszedł do nich jeden z ludzi Axtona, z dłonią na uchwycie miecza. Wszyscy na dziedzińcu zastygli w bezruchu i jak zaczarowani przyglądali się zajściu pomiędzy starym i nowym lordem.

Axton powierzył żonę opiece jednego ze swoich ludzi, a sam staw przed miotającym się starcem. Linnea widziała jego śmiertelny spokój i zdawała sobie sprawę, że ojciec jest w wielkim

Niebezpieczeństwie. Cóż by osiągnęła ratując Maidenstone dla Beatrix, gdyby nie zdoła uratować życia ojcu?