Chciała zaprotestować. W końca w czym by to mogło pogorszyć karę, jaką już dla niej zaplanował? Jednak nic była w stanie się odezwać. Przerażona tylko opuściła głowę, odwróciła się na pięcie i uciekła, tak jak tego oczekiwał – Nienawidziła się za tchórzostwo Maynard wie był tchórzem, więc i ona nie powinna. Ale była; chowając się w cieniu schodów wiedział, że nie odważy się wrócić do komnaty, by stawić czoło Axtonowi i jego złości.

To nie potrzeba stawienia oporu kazała jej zawrócić i poczekać, aż Axton znów stanic przed ogniem. I nie straceńcza odwaga nią kierowała, lecz ściskający trzewia strach. Nie wiedziała, gdzie została umieszczona jej babka, a musiała się tego dowiedzieć, Ze strony lady Harriet także mogła się spodziewać gniewu, ale też mogła liczyć na radę, co ma dalej robić. Linnea pała się spotkania z babką, lecz stara kobieta była jej jedyną sojuszniczką. Z dwojga złego łatwiej jej było znieść ogniste usposobienie babki niż lodowatą furię męża.

Axton wpadł do komnaty jak burza, Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Był pijany; wcale się tego nie wypieraj. Ale to nie były omamy, wywołane nadmiarem czerwonego wina. Nie było jej! Ta bezduszna mała suka wcale na niego nie czekała!

Chwiejnie przeszedł przez komnatę, zrzucił z lóżka niedźwiedzią skórę, a potem wyrwał z ramy materac i cisnął pod przeciwległą ścianę. Następna poleciała na ziemię komoda,, z której wysypały się w nieładzie jego ubrania i osobiste rzeczy. Po komodzie przyszła kolej na gobelin; jednym szarpnięciem zerwał go z haków mocujących tkaninę do ściany. Nie było jej!

Zabije ją, kiedy ją znajdzie. Na Boga i wszystkich świętych, zabiję ją niechybnie!

Kopnął w masywną ramę łóżka, a kiedy nic ustąpiła, rzucił się całym ciężarem na jeden z narożników, jakby chciał wypchnąć ten potężny mebel przez ścianę.

Rozległ się głośny trzask i łóżko pochyliło się na jedną stronę, ale pozostało w całości, co tylko podsyciło w Axtonie furię. Obszedł pomieszczenie rozglądając się za mieczem. Znajdzie ją, a wtedy niewdzięczna pożałuje…

Komnata zakołysał mu się przed oczyma; uchwycił się słupka baldachimu. Przebiegła suka czekała, aż będzie pijany, żeby go zaatakować Uwieszony pod pory mrugał, próbując odzyskać jasność widzenia. Poczekała. aż upije się żądzą… i zbyt wieloma toastami za łaskawy los, który dał mu za żonę kobietę o tak namiętnej naturze. Uśpiła jego czujność i wtedy zadała cios bardziej celny niż ten, który mu wymierzyła jego własnym sztyletem.

Napawał ja wstrętem. Obrzydzeniem.

Miał ochotę wyć ze złości, odszukać ją i zmusić, by cofnęła te słowa. Udowodnić jej, że się myli. Ale jej nie było.

Rozejrzał się po komnacie ogarniając wzrokiem zniszczenia, jakie w poczynił; jego gniew ustal tak samo gwałtownie, jak się objawił. Lepiej że jej tu nie było. Gdyby ją zastał, obojętnie, czy uległą, czy nastawioną wojowniczo, tylko by go bardziej rozgniewała. Było w niej coś, co popychało go do ostateczności. Do najgorętszej namiętności. Do najzagorzalszego gniewu.

Kolana się pod nim ugięły; opadł na podłogę. Ona wzbudzała w nim najgorętszą namiętność a on budził w niej jedynie obrzydzenie.

I teraz wszyscy o tym wiedzieli.

Jęknął ukrywając twarz w dłoniach. Odzyskał swój dom. Miał w ręku swoich wrogów. Ale żona odtrącała go z pogardą, Powiedziała, że od jego dotyku robi jej się niedobrze.

Ścisnęło go w żołądku. W tym momencie jemu zebrało się na wymioty. Ale niedoczekanie. Nie był kobietą, żeby aż tak mocno to przeżywać. Była jego żoną. A on był jej mężem. Musiała go słuchać i spełniać jego życzenia, choćby miała od tego wymiotować przez całą noc.

Jutro jej to powie. A teraz… teraz po prostu się położy i zastanowi nad tym, jak z nią postępować.

Peter zajrzał z ciekawością do lordowskiej komnaty. Doszły go odgłosy awantury: przekleństwa, łoskot przewracanych mebli i wściekle okrzyki. Musiało chodzić o tę kobietę. Nikt inny nie był zdolny rozzłościć Axtona do tego stopnia. Nawet jej ojciec, którego Axton nienawidził od zawsze, nie doprowadzał go do takiej furii. Edgar de Valcourt wzbudzał w Axtonie zimną żądzę zemsty, podczas gdy przy Beatrix aż kipiał od emocji.

Jednak mimo iż Peter chciał ją winić za obecne usposobienie brata, prześladował go widok, nagiej bratowej leżącej na łożu. Była o wiele za mała, by znosić porywczość męża, i tę wynikającą z charakteru, i tę podsycaną cielesną żądzą. Była zbyt bezbronna.

Dlatego właśnie pozostał na dzisiejszą noc w twierdzy, z zamiarem spędzenia jej na posłaniu w kantorku służby. Słyszał każde ze słów, jakie padły w wielkiej sali. Słyszał, co brat mówił do swoich ludzi na temat żony. i wychwycił ton dumy w jego głosie. A zaraz potem był świadkiem wystąpienia Linnei w obronie swojej rodziny i wymiany złośliwych uwag Pomiędzy nią i Axtonem. Widział, jak brat podnosi zaciśniętą pięść i jak sir Reynold powstrzymuje jego rękę. Patrzył, jak Beatrix szybko odchodzi, a potem jak Axton ponuro się upija.

Patrzył, czekał i martwił się. Nie chciał wchodzić za bratem na górę, ale myśl o drobnej kobiecie zdanej na łaskę wzburzonego Axtona zmuszała go do działania. Odkrycie, że nie ma jej w komnacie, sprawiło mu wielką ulgę, choć mógł się spodziewać, że tym bardziej przykre będą Poranne skutki awantury.

Ale rano Axton będzie trzeźwy. Rano będą świadkowie. I może wkrótce przybędzie matka. Ona z pewnością zdoła przemówić do rozsądku najstarszemu synowi, myślał z nadzieją Peter, obserwując ukradkiem, jak Axton układa się do snu na pozostałościach zrujnowanego łoża.

Uniósł niewielką pochodnię i ze zmarszczonym czołem patrzył na brata, którego od dzieciństwa darzył uwielbieniem. Jeszcze nigdy nie widział Axtona tak rozgniewanego jak tej nocy. I nigdy nie widział go tak pijanego. A wszystko to z powodu tej dziewczyny.

Potrząsnął głową oszołomiony. Chyba powinien ją odszukać. Boże, dopomóż im wszystkim, jeśli była na tyle głupia, żeby uciec z zaniku. Sadząc po wydarzeniach tej nocy, Peter mógł się obawiać, że brat przewróci do góry nogami całą okolicę, byleby ją znaleźć.

11

Linnei łzy napłynęły do oczu, ale nie uchyliła się przed policzkiem wymierzonym przez babkę. Choć miała świadomość, że tym razem złość lady Harriet jest usprawiedliwiona, odruch biernego oporu zbyt mocno wrósł w charakter Linnei, by mogła okazać skruchę.

– Wiedziałam, że się nie nadajesz do tego zadania! Wiedziałam, że sprawisz zawód rodzinie! Prosiłam cię tylko o jedno i jaki mamy skutek? Fiasko. Jesteś zguba tej rodziny!

Linnea stała nieruchomo, przytłoczona ciężarem zarzutów. Wolałaby. żeby jej wymierzono fizyczną karę, do czego w końcu była przyzwyczajona. Ale to… Każde przekleństwo i oskarżenie spadało na nią jak bezlitosny cios, raniąc mocniej, niż mógłby zranić najostrzejszy policzek.

Wszystko było prawdą. Pozwoliła, by do głosu doszły złość i głupota. kiedy powinna kierować się przebiegłością i sprytem. Obawiała się, że nie zdoła już nigdy odzyskać pozycji, którą straciła wzbudzając wróg męża. Axton odeśle babkę, uwięzi ojca i Bóg jeden wie, co zrobi z nieszczęsnym Maynardem. I za to wszystko ona ponosiła winę.

Babka nerwowo przemierzała niewielkie pomieszczenie, które jej przeznaczono. Była to nędzna klitka za kuchnią, służąca za mieszkanie kucharza. Tylko Linnea, jedyna z całej rodziny, jeszcze rezydowała v twierdzy. Axton utrzymywał puste wszystkie cztery komnaty, żeby im nikt nie przeszkadzał. I zamiast obrócić to na swoją korzyść, jednym wybuchem złości Linnea zaprzepaściła wszelkie szanse.

– Powiedział, co zamierza zrobić z Maynardem i Edgarem? – wyrzuciła z siebie staruszka, wpijając się wzrokiem we wnuczkę.

– Powiedział… powiedział, że pozostaną jego więźniami, dopóki nie przyjedzie Henryk, książę Normandii.

– Ma tu przyjechać? Henryk de Anjou?

– Tak powiedział. – Linnea zerknęła ostrożnie na babkę.

– A mnie każe zamknąć w opactwie Romsey. – Lady Harriet nie przerywała nerwowej przechadzki; łaska stukała donośnie o kamienną posadzkę. Nagle przystanęła i odwróciła się tak gwałtownie, że czarna spódnica zawinęła jej się wokół nóg. – Może tak będzie nawet lepiej. Czasy są niepewne. Nie ma w Anglii szlachcica, który by nie chciał zjednać sobie łaski Henryka. Odpowiednia pozycja… Odpowiedni sojusznicy… Ojciec Martin nie jest wystarczająco przebiegły, żeby reprezentować interesy rodziny de Valcourt Będąc w opactwie, sama lepiej się zajmę szukaniem męża dla niej. A ty… – Z jej oczu zniknął chwilowy wyraz zadumy; znów spojrzała na wnuczkę z niechęcią. – Zostaniesz ta i będziesz dla swego męża łagodną i posłuszną żoną, taką, jaką miałaś być od początku. Okażesz skruchę i będziesz go błagać o przebaczenie, jeśli to będzie konieczne. Będziesz mu płacić swoim ciałem, żeby zapewnić bezpieczeństwo ojcu i bratu, rozumiesz mnie, dziewczyno? Beatrix? – dodała z naciskiem.

Do uszu stojącego za drzwiami Petera dotarły tylko ostatnie słowa staruszki. Zacisnął zęby powstrzymując przekleństwa, które dosłownie cisnęły mu się na usta. A więc tak się sprawy miały. Ta młoda suka oszukiwała jego brata na polecenie starej suki. Miał ochotę obu im skręcić karki. Mężczyźni przynajmniej walczyli twarzą w twarz, A kobiety… Kobiety kryły się w cieniu, uśmiechając się obłudnie i spiskując za plecami.

No, nie wszystkie kobiety, poprawił się w duchu, myśląc o swojej matce i jej szczerym przywiązaniu do ojca. Ale kobiety z rodziny de Valcourt w niczym nie przypominały jego matki.

Wycofał się w cień muru. Noc była bezksiężycowa, więc łatwo mógł się ukryć. Natomiast miał trudności z odnalezieniem w ciemnościach żony brata. Zdążył ją wyśledzić w ostatniej chwili; dzięki temu usłyszał polecenia wydawane jej przez babkę.

Miała kupczyć swoim ciałem, żeby zapewnić bezpieczeństwo swojemu bratu i ojcu. Wypadało powiedzieć o tym Axtonowi.

Zasępił się. Brat nie będzie chciał tego słuchać – Będzie wściekły na nią i na wszystkich innych – w tym młodszego brata – którzy wiedzą, co jego piękna żona myśli o swoim mężu. Będzie dociekał dlaczego Peter ją śledził, i domyśli się, że młodszy brat wcześniej podsłuchiwał w wielkiej sali.