Nadal tam stał, gdy jego brat wpadł do przedsionka.

– Co ty tu robisz?

– Ja… właśnie szczotkowałem Moora. – Peter spojrzał na Axtona. a potem znów przeniósł wzrok na zamknięte drzwi. – Czy ona… w porządku… To znaczy…

Axton przerwał mu zdecydowanym gestem.

– Jeśli nie masz nic lepszego do roboty niż sterczeć tu razem ze swoim przerośniętym psem, to sam ci coś znajdę. Wynoś się.

Nie dbając o to, czy Peter wykona polecenie, niecierpliwie wszedł do komnaty i zatrzasnął za sobą drzwi.

Peter dalej nie ruszał się z miejsca. Było gorzej, niż sądził. Bo kiedy brat wchodził. Peter zdążył dostrzec coś, czego wolałby nie widzieć. A widział łoże nakryte ogromną narzuta z niedźwiedziego futra. A na futrze, naga jak ją Pan Bóg stworzył, leżała Beatrix.

I choć trwało to mgnienie oka, ten widok na zawsze wrył mu się w pamięć. Była zupełnie naga; mlecznobiałe ciało i złote włosy odbijały od czerni wielkiej narzuty. Leżała na brzuchu. Widział wąską kibić, łagodne zaokrąglenia bioder i wypukłości pośladków, a dalej nieskończenie długie nogi z drobnymi stopami.

Słyszał kiedyś o pogańskich ofiarach i właśnie z czymś takim skojarzył mu się ten widok. Najbardziej niepokoiło go, że leżała na brzuchu, bo to oznaczało dla niego, że się bała. Na litość boską, co Axton jej zrobił? Co jej robił w tej chwili? Zbliżył się do drzwi. Ze środka nie dochodziły żadne krzyki. Nie było też innych odgłosów świadczących o gniewie czy przemocy.

Zawahał się. Była w końcu żoną jego brata. Axton był jej mężem i jako taki miał prawo robić z nią, co mu się podoba… poza zabiciem jej czy okaleczeniem, rzecz jasna. Natychmiast w poczuciu braterskiej lojalności powiedział sobie, że Axton nigdy by nie popełnił żadnej z tych zbrodni.

Pomyślał o swoich rodzicach i o łączącej ich miłości, która trwała, dopóki ojciec nie został zabity w bitwie pod Caen. Uczucie matki do męża nie umarło wraz z jego śmiercią. Choć Peter nigdy nie rozmyślał o swej przyszłej żonie, wiedział już, i to z całą pewnością, że jeśli się ożeni, to tylko z miłości. Nie chciał, by żona w łożu kuliła się przed nim ze strachu.

Myśl o tym, że jego rodzice także przeżywali ze sobą intymne zbliżenia, przyprawiła go o rumieniec. Był jednak przekonany, że kiedy kładli się razem, kierowała nimi miłość, nie gniew i strach, jak to było u Axtona i jego żony.

Tak czy inaczej, nie był to jego problem. Axton z pewnością nie pozwoliłby mu się wtrącać, a i Beatrix jasno przedstawiła swój pogląd na tę sprawę. Peter wziął Moora za obrazę i opuścił przedsionek. Szedł wolno po schodach z ciężkim sercem.

Powrócili do zamku Maidenstone, który miał znowu być ich domem, ale on wcale nie czuł się tu jak w domu. Wcale się tak nie czuł.

10

Kiedy się obudziła, była sama. Wiedziała to tak samo, jak wiedziała, że jest noc. Oczy mówiły jej, że jest ciemno, a jakiś inny zmysł – nie nazwany i trudny do określenia, choć nieomylny – mówił jej, że nie ma przy niej Axtona.

Linnea obróciła się na plecy. Była naga, lecz otulona ciężką niedźwiedzią narzutą. Łaskotanie gęstego futra przypominało jej pieszczoty tego, który ją nim owinął.

Zabił tego niedźwiedzia w miejscu zwanym Gisors. Powiedział jej o tym podczas jednej z krótkich chwil wytchnienia, kiedy leżeli odzyskując siły, by zacząć od nowa.

Linnea opuściła powieki zdjęta nagłym lękiem. Z jej ust wydarło się rozpaczliwe westchnienie i rozpłynęło się w mrocznej ciszy. Nie potrafiłaby zliczyć, ile razy łączyli się ze sobą jak mąż i żona… jak kochankowie.

Przed ślubem niewiele rozumiała z tego, co zachodzi pomiędzy mężczyzną i kobieta, ale wiedziała, że jedne kobiety to lubią, a inne się tego obawiają. Samo małżeństwo nie obiecywało rozkoszy, więc Linnea sądziła, że przyjemność współżycia, przynajmniej dla kobiet, musi wypływać z miłości.

Teraz wiedziała, że to nieprawda. Podobało jej się w. Podobało jej się stanowczo za bardzo. Nie kochała tego mężczyzny – jakże mogłaby go kochać? Był jej wrogiem, a poza tym prawie go nie znała. A zachowywała się w łożu tak, jakby był jej kochankiem. Teraz wiedziała o nim rzeczy, których wolałaby nie wiedzieć, A on wiedział o niej…

Wiedział, że ma łaskotki. A ona wiedziała, że on nie ma. Wiedziała, że blizna na jego piersi to pamiątka po niedźwiedziu, którego futro teraz ją ogrzewało. On wiedział, że od urodzenia miała znamię na nodze. Wiedziała, że Axton ma dwadzieścia osiem lat i urodził się w zamku Maidenstone, w tej właśnie komnacie. On wiedział, że jest o dziesięć lat młodsza od niego i przyszła na świat w komnacie leżącej po przeciwnej stronie korytarza.

Ale nie wiedział, że ma siostrę. Nie wiedział, że ma na imię Linnea. I nie wiedział, że tej nocy była bliska wyznania mu prawdy.

Podciągnęła niedźwiedzią narzutę aż pod brodę, czując się jak poganka z odległej przeszłości. Sprężyste futro prześliznęło się po jej nagiej skórze wzbudzając leciutki dreszcz. Axton dotykał ją w tych wszystkich miejscach. Całował ją i lizał, jakby chciał poznać smak każdej części jej ciała.

A ona była tym zachwycona.

Z początku była przestraszona… i taka zła, że wydawało jej się, iż wybuchnie. On także był zły, choć nie potrafiła się domyślić, z jakiego powodu. Przecież to on ją upokorzył tam na murach, gdzie wszyscy mogli ich zobaczyć. To, że w istocie nikt ich nie widział, niczego nie usprawiedliwiało. Mogli ich zobaczyć. Kiedy wrócił do komnaty, był tak wściekły, że spodziewała się najgorszego. Dlatego zrobiła to, czego zażądał, z nadzieją, że nieco go w ten sposób ułagodzi.

Odesławszy Petera zdjęła ubranie i położyła się na brzuchu na niedźwiedziej skórze. Była przekonana, że będzie ją bil. Zniosłaby i to, bo już dawno nauczyła się nie reagować na ból. Okazywanie cierpienia dawało osobie zadającej ból dodatkową przyjemność. Napięła mięśnie w oczekiwaniu uderzeń ciężkiej dłoni.

Ale dłoń, która dotknęła jej bezbronnego ciała, nie sprawiała bólu. Była szorstka, ale jej nie krzywdziła.

A jednak dowiódł jej, że to on jest panem, a ona do niego należy. Tak jak pokonał niedźwiedzia i teraz cieszył się jego miękkim futrem, pokonał i ją. I rozkoszował się nią tak, że wciąż jeszcze wirowało jej w głowie.

Najpierw położył się na niej i całował ją po całym ciele, od stóp poprzez nogi, pośladki, plecy, aż do szyi. Potem uniósł ją na kolana, rozsunął jej nogi i wszedł w nią od tyłu.

A ona przyjęta go z okrzykiem rozkoszy.

– Święty Judo – szepnęła w chłodny mrok. Napawała się każdą chwilą tego zbliżenia, każdym ruchem i odczuciem.

Potem, wyczerpani, zapadli na krótko w sen. Axton obudził się pierwszy i natychmiast zaczął szukać nowych sposobów, żeby ją podniecie. Całował ślady łańcuszka na jej ciele, a potem inne miejsca. Gdy próbowała zaprotestować, powiedział jej, że te pocałunki są wyrazem najintymniejszego połączenia.

Była zgorszona jego zuchwałością. Usiłowała nawet go powstrzymać. Ale nie myślał ustąpić. Wytłumaczył jej, że jest silniejszy i starszy, i wie, co robi. I że będzie jej się to bardzo podobało.

I oczywiście miał rację. Choć to, co z nią robił, wydawało jej się nie do pomyślenia, kiedy wreszcie uległa, musiała przyznać, że dostarczył jej niewyobrażalnej przyjemności. Nawet teraz zadrżała na samo wspomnienie. Miała wrażenie, że całe jej ciało pomrukuje niczym zadowolony kot… nieprzyzwoicie nasycony kot.

Ale nawet na tym się jeszcze nie skończyło. Znowu się chwilę przespali i tym razem ona ocknęła się pierwsza. Powinna była wykorzystać okazję, by od niego uciec, chociaż na trochę. Zamiast tego przyglądała mu się, rozciągniętemu nago na łóżku w całej męskiej okazałości.

Był wyjątkowo dorodny. Nie miała doświadczenia z mężczyznami, ale tego była świadoma. Miał smukłe, lecz mocne kończyny, szeroką klatkę piersiowa porośniętą krętymi ciemnymi włosami i płaski brzuch z wyraźnie zaznaczonymi pasmami mięśni. Dotykając go stwierdziła, że jej palce odbierają różne wrażenia. W jednych miejscach był twardy, w innych miękki. W jednych szorstki od włosów, w innych jedwabiście gładki. Powodowana coraz większą ciekawością, badała kolejne obszary posągowego ciała.

Wtedy się obudził. Wtedy odkrył, że żona ma łaskotki, i znęcał się nad nią tak, że omal nie płakała ze śmiechu. I wtedy bez uprzedzenia wszedł w nią i dosłownie w kilka sekund doprowadził do oszałamiającego spełnienia. Wtedy miała wrażenie, że umiera. A teraz nie wiedziała, co myśleć.

Nie było go przy niej, więc miała czas ochłonąć i uporządkować myśli. Tyle ze w głębi duszy wzdragała się przed myśleniem. O ileż prościej było po prostu ulec i podążać tam, gdzie on ją prowadził.

Ale w tej chwili nie było go przy niej i wiedziała, że powinna być z tego zadowolona.

Z ciężkim westchnieniem zrzuciła z siebie niedźwiedzią skórę i leżała naga w nocnym chłodzie. Była głodna. Wręcz umierała z głodu. Czy to możliwe, że przeżyła cały dzień bez jedzenia? On także? A może właśnie w tej chwili byt w kuchni i szykował ucztę dla nich dwojga, żeby mogli odzyskawszy siły na powrót oddawać się orgii fizycznej rozkoszy.

Poderwała się na nogi. Nie mogła przecież spędzić całego życia w łożu z Axtonem, nawet jeśli był jej mężem. Musiała… musiała… Musiała też robić coś innego, choć na razie nie była pewna, co miałoby to być.

Odnalazła koszulę, wprawdzie zmiętą i lekko podartą, ale jeszcze zdatną do noszenia. Do komnaty przeniesiono obrania jej siostry, więc szybko włożyła pierwszą suknię, jaka wpadła jej w ręce. Była to prosta niebieska tunika z wąskimi rękawami sznurowanymi przy nadgarstkach i lamówką z białego króliczego futra przy szyi. Związała nad kolanami wełniane pończochy i wsunęła stopy w skórzane pantofle.

Zebrała w jednej ręce zmierzwione włosy i związawszy je z tyłu kawałkiem tasiemki, narzuciła aa głowę miękki biały welon, mocując go rzeźbioną kościaną spinką.

Upchnęła w rękawach końce sznurówek od mankietów, po czym uznała, że prezentuje się wystarczająco schludnie. Na koniec nałożyła pasek z kluczem otrzymanym od Axtona, po czym opuściła komnatę…