Rosalind podała banknot pięciofuntowy.
– Święta racja… Tę gazetę też wezmę.
Powiedziała to tak opanowanym głosem, że sama się zdziwiła. Po wyjściu ze sklepu przez chwilę patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem. Miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Bała się, że jeśli weźmie gazetę do domu, Michael dowie się o skandalu, a to byłoby dla niej zbyt wielkim upokorzeniem. Wobec tego poszła na błonie, usiadła na najdalszej ławce, i z obezwładniającym uczuciem niesmaku wyjęła gazetę.
Historia była stara jak świat: Hungerford wybrał się do nocnego klubu i tam poznał dziewczynę imieniem Lydia. Spędził Z nią kilka nocy, lecz pytany przez reporterów wyparł się znajomości. Tymczasem modelka chętnie opowiedziała wszystko dziennikarce z pisma dla kobiet i na domiar złego pokazała kompromitujące fotografie. Hungerford jeszcze starał się zbagatelizować sprawę, mówiąc, że jest kawalerem, lecz przypomniano mu, że niedawno zaręczył się z córką Geralda Leigha. Zastanawiano się, dlaczego narzeczona nie stoi przy nim i nie wspiera go, jak to jest w zwyczaju w podobnych sytuacjach.
Zmięła gazetę i wrzuciła do kosza. Nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać z Simonem, lecz uważała, że wypada dać mu szansę przedstawienia swej wersji wydarzeń i usprawiedliwienia się. Wolnym krokiem poszła przez błonie do budki telefonicznej i zadzwoniła do narzeczonego.
Łudziła się, że go nie zastanie, ale był w pracy. Nie bardzo wiedziała, co usłyszy, lecz na pewno nie spodziewała się oskarżenia, że to ona ponosi winę za jego dwuznaczne położenie. Jednak Hungerford zarzucił jej aroganckim tonem, że go opuściła i celowo zniknęła, akurat wtedy gdy jest mu najbardziej potrzebna.
– Gdybyś była na miejscu, nie doszłoby do tego! – krzyczał ze złością. – Wracaj do Londynu! Musimy razem pokazać się reporterom, bo mi nie dają spokoju.
– Nie mogę wrócić, zanim policja nie znajdzie maniaka, który mnie dręczy.
– Kobieto, przestań obsesyjnie bać się o to dziecko! Moja kariera jest zagrożona!
– Jamie też jest zagrożony – odparła zirytowana.
– Jesteś moją narzeczoną – przypomniał lodowatym tonem. – Twoje miejsce jest przy mnie i potrzebna jesteś tutaj, a nie w jakiejś dziurze w Yorkshire.
Rosalind rozejrzała się naokoło; cicha i malownicza „dziura” tonęła w zieleni i słońcu.
– Ty potrafisz sam o siebie zadbać, a Jamie nie.
– Twierdziłaś, że będziemy dobraną parą. Zapomniałaś o warunkach, jakie uzgodniliśmy? – Hungerford nie panował nad sobą. – Z tobą u boku mógłbym nawet pokusić się o najwyższe stanowisko w kraju. Nie możesz mi popsuć szyków z powodu jednego drobnego potknięcia.
– Taki skandal nazywasz drobnym potknięciem?
– W nic bym się nie wplątał, gdybyś nie była tak odpychająco zimna, a z Lydią chociaż się zabawiłem – wybuchnął. – Nie mów, że nie śpisz z tym bratem przyjaciółki, bo nie uwierzę. Tobie wolno, bo udajesz mężatkę, co? Jedyna różnica między nami, że ciebie nie przyłapano.
– Czy miałbyś pretensję, gdybym się z nim przespała?
– Ani trochę! – Hungerford nieco się opamiętał i zaczął mówić błagalnym tonem: – Nasz związek nie na tym polega, prawda? Możesz robić, co ci się żywnie podoba. Tak się umawialiśmy, pamiętasz? Jeśli będziesz dyskretna, nie będę się wtrącał. Wracaj! Przyślę samochód i wieczorem ustalimy jakąś linię obrony. Wszystko przycichnie, gdy się okaże, że jesteś ze mną.
Dość długo trwało, nim przekonała go, że nie ma najmniejszego zamiaru wracać do Londynu. Gdy wreszcie zrozumiał, że nic nie wskóra, obrzucił ją stekiem wyzwisk, więc czym prędzej odłożyła słuchawkę. W drodze do domu zastanawiała się, dlaczego zamierzała wyjść za tak bezwartościowego i ordynarnego człowieka.
Zdążyła zmyć połowę naczyń po kolacji, gdy do kuchni wszedł Michael.
– Ros, dobrze się czujesz? – spytał zaniepokojony.
Troska w jego głosie wzruszyła ją, ale czuła się zbyt upokorzona, aby powiedzieć mu, co ją spotkało. Pochyliła głowę nad miską i udawała, że musi doszorować rondel.
– Nie najgorzej. Czemu pytasz?
– Bo wydaje mi się, że coś cię gnębi. – Przyjrzał się jej z bliska. – Jesteś blada i wyjątkowo milcząca.
– Trochę boli mnie głowa i to dlatego. Zaraz wykąpię się i pójdę spać.
– Zostaw naczynia, ja dokończę zmywanie.
– Dziękuję.
Położyła się w wannie i rozpłakała. Nie sądziła, że Simon może tak boleśnie ją zranić. Najmocniej zabolało ją nie to, że miał romans, lecz że w jego głosie brzmiało tyle nienawiści do niej. Mimo że nie chciała wrócić tylko ze względu na Jamiego, Simon zarzucił jej oschłość, oziębłość, bezduszność i egoizm.
Prędko przebolała cierpkie uwagi piątkowych gości, którzy swą opinię o niej opierali na plotkach w prasie. Lecz jak zapomnieć o oskarżeniach narzeczonego? Była przekonana, że ją lubi i szanuje, a tymczasem miał o niej mało pochlebną opinię. Wyglądało na to, że nie lubił jej tak samo, jak inni. Wystraszyła się, że nie ma w niej nic, co budziłoby sympatię.
Czuła się osamotniona, zraniona, upokorzona, więc płakała gorzkimi łzami. Nagle usłyszała pukanie do drzwi i głos Michaela:
– Ros?
– Zostaw mnie!
W drzwiach łazienki nie było zamka, więc Michael wszedł.
– Nie słyszałeś, co powiedziałam? – zawołała, odwracając zapłakaną twarz.
– Dzwoniła Emma i pytała, jak się czujesz. – Zawahał się. – Wspomniała o Simonie… Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
Otworzyła usta, aby wyrzucić z siebie, że to nie jego sprawa, lecz nie wykrztusiła ani słowa, ponieważ znowu wybuchnęła płaczem. Zawstydzona swym zachowaniem wstała, wyskoczyła z wanny i ukryła twarz w dłoniach.
Michael owinął ją ręcznikiem i wziął na kolana jak dziecko. Przestała walczyć z sobą, ukryła twarz na jego piersi i wypłakała cały ból i upokorzenie. Tulił ją i szeptał słowa pociechy, a gdy nieco się uspokoiła, zapytał:
– Jak się dowiedziałaś?
– W sklepie wpadły mi w oko gazety, więc jedną kupiłam i potem z budki zadzwoniłam do Simona.
– Co powiedział?
– Że to moja wina, bo jestem sztywna, jakbym kij połknęła, a poza tym przewrażliwiona na punkcie Jamiego. – Znowu wybuchnęła płaczem.
– Tak mi ciebie żal…
– Wcale nie plączę z powodu jego zdrady, ale czuję się jak największa idiotka. Myślałam, że mnie lubi, a okazuje się, że ani trochę. Uważa, że jestem nudna i zimna, a z Lydią przynajmniej się „zabawił”. – Mówiła urywanymi zdaniami. – Myślał, że będzie mi to obojętne i zarzucił, że romansuję z tobą.
– Niewiele się pomylił.
– Teraz żałuję, że miałam skrupuły. Na pewno uważasz, że jestem głupia jak but, bo bredziłam o umowie i wierności wobec narzeczonego, a tymczasem jestem mu obojętna.
– Wcale nie jesteś głupia. Uważam, że zasługujesz na kogoś lepszego niż on.
Powoli uspokoiła się i przestała szlochać, ale Michael nadal kołysał ją w ramionach.
– Simon chce, żebym wróciła – szepnęła. – Twierdzi, że jeśli nie przyjadę, zniszczę mu karierę.
– Jedziesz?
– Co według ciebie powinnam zrobić?
– Powinnaś zostać tak długo, dopóki nie będziesz pewna, że Jamiemu nic nie grozi – rzekł stanowczo. – Hungerford nawarzył piwa i zaprzepaścił karierę, niech więc sam zmaga się z prasą. Byłoby odrobinę lepiej, gdyby starał się z tobą skontaktować, gdyby cię uprzedził o skandalu, gdyby przeprosił, gdy zadzwoniłaś. A tymczasem zrzuca winę na ciebie. Nie wychodź za takiego nicponia.
Łagodnie pocałował jej drżące usta, lecz delikatny, pocieszający pocałunek niepostrzeżenie zmienił się w namiętny. Rosalind zarzuciła mu ręce na szyję i też go pocałowała. Całowali się coraz goręcej, więc błyskawicznie ogarnął ich płomień pożądania.
– Widzisz, wcale nie jesteś zimna. Popatrzyła na niego uszczęśliwiona.
– Z tobą nie.
Uśmiechnął się uwodzicielsko, postawił ją i wziął za rękę.
– Chodź. Czas najwyższy, żebyśmy sobie przypomnieli, jak dobrze nam kiedyś było.
W sypialni nagle odsunęła się od niego.
– A Kathy? Zapomniałeś?
– Och, Kathy… – Usiadł na łóżku i zaczął zdejmować buty. Miał bardzo zawstydzoną minę. – Muszę się przyznać, że wprowadziłem cię w błąd. Ona jest dobrą znajomą, ale nic więcej. Krótko byliśmy razem i przed Bożym Narodzeniem wróciła do Stanów.
– Naprawdę?
– Tak. – Podszedł do niej rozpromieniony. – Widzisz więc, że nie ma żadnej przeszkody i nie musimy bronić się przed pożądaniem.
Rosalind cofała się krok za krokiem, aż doszła do drzwi.
– Co cię napadło? – spytał rozbawiony.
Oblała się szkarłatnym rumieńcem i spuściła głowę.
– Nie chcę, żebyś… litował się nade mną.
– Jeśli nad kimś się lituję, to nad sobą, bo tak długo musiałem na ciebie czekać. Przed czterema dniami chcieliśmy się kochać i teraz też chcemy, prawda? – Pocałował ją w szyję i nagie ramię. – Mam rację?
Bez słowa skinęła głową.
– Tej nocy będzie nas tylko dwoje – szepnął.
Objęła go i pocałowała, a przy tym ręcznik spadł na podłogę. Michael odsunął się i patrzył tak długo, aż uśmiechnęła się na widok zachwytu w jego oczach.
– Jaka jesteś piękna…
Ściągnął sweter i koszulę, więc położyła mu ręce na piersi. Wrażenie było tak przejmujące, że zabrakło jej tchu. Nie mogła uwierzyć, że znowu dotyka gładkiej skóry, czuje twarde mięśnie. Pocałowali się jeszcze raz, a potem Michael wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Byli uszczęśliwieni, że mają przed sobą całą noc.
– Czy wiesz, jak często o tym myślałem? – szepnął, muskając palcem jej usta. – Co wieczór długo leżałem bezsennie i myślałem, że jesteś tak blisko, a taka nieosiągalna.
– Ja o tym samym myślałam. Chciałam znów cię dotykać. O tak. – Zaczęła go pieścić. – Jak wtedy.
– A o tym myślałaś? – Dotknął jej piersi. – Pamiętasz?
– Tak.
– A o tym? – Pieścił ją jak przed laty i natychmiast ogarnęło ją wielkie pożądanie. – I o tym?
– Tak, o tak.
Straciła poczucie czasu i przestrzeni. Zachwyciła ją intensywność doznań, miała wrażenie, że wiruje coraz prędzej i leci w przepaść. Czuła jedynie usta i dłonie Michaela i bliskość jego ciała, a słyszała tylko szum własnej krwi.
"Serce wie najlepiej" отзывы
Отзывы читателей о книге "Serce wie najlepiej". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Serce wie najlepiej" друзьям в соцсетях.