Wczesnym świtem Arabella obserwowała z okna, jak diuk i lord Varden wyjeżdżają z Rossignol, by dołączyć do polowania w Amboise. Służba z château, a było jej niewiele, bo książę chciał mieć spokój na wsi, uwijała się w pracy i nikt nie zwrócił uwagi, że kochanka ich pana wyjeżdża. Zresztą nikt nie miał prawa jej o nic pytać. Przygotowano i zapakowano powóz. Arabella postanowiła na drogę do Calais zabrać swoją klaczkę i zostawić tę, którą podarował jej diuk. FitzWalter i pozostali ludzie Arabelli jak zwykle dyskretnie przygotowali ją do drogi, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.

Kilka godzin później czekali na lorda Vardena w zajeździe w Villeroyale. Tony przybył wkrótce po nich. Zjedli i ruszyli w drogę, by przez następnych kilka dni podróżować bez dłuższych przerw, przystając tylko, aby nakarmić i napoić konie. Arabella zostawiła księciu liścik, w którym poinformowała go, iż nie może już dłużej z nim być po tym, co jej uczynił. Błagała, by uszanował jej decyzję i nie jechał za nią. To Anthony nalegał na ten list, bo obawiał się, że niespodziewane zniknięcie Arabelli mogłoby wywołać zbyt duże wzburzenie. Spodziewał się, że diuk albo uszanuje jej prośbę, albo będzie czekał, by zmieniła zdanie i sama do niego wróciła. Tak czy siak, dałoby im to kilka dni przewagi.

Lord Varden wysłał jednego ze swoich ludzi, by zorganizował dla nich przeprawę przez Kanał. Musieli bez zwłoki uciec z Anglii, bo zawsze istniała możliwość, że księżna ich wyda.

Bezpiecznie dotarli do Calais w pięć i pół dnia, zatrzymując się w małym domu Arabelli w Paryżu, by zabrać jej konia. Fergus zakradł się po niego w środku nocy i wyprowadził go bezszelestnie, nie obudziwszy chłopca stajennego, którego najęto do pilnowania zwierząt. Zostawił przy głowie chłopca srebrną monetę. Wiedział, że rano, kiedy odkryją brak jednej klaczy w stajni, chłopak zostanie wyrzucony i ta moneta przyda mu się, by zacząć od nowa. Miasto opuścili jeszcze przed świtem.

W Calais czekało ich jednak spore opóźnienie. Letnie burze sprawiły, że po Kanale nie dało się pływać i żaden statek nie chciał ruszyć w drogę, póki morze się nie uspokoi. Człowiek lorda Vardena zorganizował im nocleg w niewielkim zajeździe niedaleko portu. Zajazd nazywał się „Dzika Róża” i składał się jedynie z trzech pokoi. Arabella i lord Varden zajęli więc cały zajazd, który był na tyle oddalony od głównych traktów, że nie wstępowali tam często goście. Dodatkowa zapłata zapewniła im ze strony gospodarza dyskrecję i odosobnienie. Calais należało teraz do Anglii, ale Arabella nie czuła się bezpiecznie, póki nie znajdowała się na angielskiej ziemi.

Po dwóch dniach sztorm ucichł, a kapitan statku „Dziewica z Dover” powiedział, że ruszają następnego dnia z odpływem i jeśli będą mieli szczęście, dotrą do Anglii późnym popołudniem.

Kapitan wyszedł, ale drzwi nie zdążyły się za nim zamknąć, kiedy wszedł Adrian Morlaix. Arabella pobladła, a Anthony Varden wziął głęboki oddech. FitzWalter i Fergus McMichael sięgnęli po miecze, ale czekali na rozkaz lorda Vardena.

– A więc, ma Belle, udało mi się nareszcie cię dogonić – rzekł spokojnie książę i ucałował jej dłoń.

– A w jakim celu, panie? – zapytała chłodno, cofając rękę. – Nie wyraziłam się jasno w mym liście, który ci zostawiłam?

– Chciałbym porozmawiać z tobą sam na sam, ma Belle - szepnął czule i znacząco.

– Nie możesz mieć do powiedzenia nic, czego nie mógłby usłyszeć lord Varden – odparła surowo.

– Czy nasza miłość musi być sprawą publiczną? – zapytał.

– To ty ją taką uczyniłeś, nie ja.

Diuk de Lambour uśmiechnął się pobłażliwie.

– Touche, ma Belle – odparł.

– Zmarnowałeś czas, mój panie, jadąc za mną – rzekła Arabella.

– Nie, ma Belle. Przyjechałbym szybciej, ale do Amboise z Normandii przybył posłaniec do mnie. Zmarła moja żona. Udławiła się ością – rzekł po prostu i bez emocji.

– Niech Bóg i Matka Przenajświętsza mają ją w swojej opiece – rzekła przygaszona Arabella. – Tak mi przykro, Adrianie.

– Chcę, żebyś mnie poślubiła, Arabello – odparł. Zaskoczyło ją to zupełnie. Jak dotąd nigdy nawet nie użył jej pełnego imienia. Zawsze mówił na nią Belle.

– Możemy w tajemnicy pobrać się już dziś, tutaj, w Calais. Tony będzie naszym świadkiem, ale oficjalnie muszę być w żałobie po Claude Marie przez rok. Jestem jej to winien, bo była matką mych dzieci – ciągnął diuk rzeczowym tonem.

Przez chwilę Arabella miała ochotę płakać. Źle oceniła Adriana Morlaka.

– Nie mogę za ciebie wyjść – powiedziała w końcu.

– Więc to prawda – odpowiedział.

– Co jest prawdą? – zapytała, ale w głębi duszy wiedziała, o czym mówił.

– Księżna de St. Astier powiedziała mi w wielkiej tajemnicy, że ty i Tony jesteście szpiegami Anglii.

Lord Varden roześmiał się wesoło.

– Cóż za opowieść – rzucił kpiąco. – Cóż, na litość boską, ta szkocka latawica chciała osiągnąć, opowiadając coś podobnego? Biedny Billancourt! Wiesz, Adrianie, że mówi się o naszej nowej księżnej, że przeszła przez łoża wszystkich mężczyzn na dworze króla Jakuba? To niezwykła wiadomość, jeśli jest prawdziwa, a taką właśnie się zdaje. Kiedy zaczęła sprawiać kłopoty, król wysłał ją do Francji. To mi dopiero przyjaźń między krajami. Miejmy nadzieję, że dziedzic St. Astier będzie z jego krwi.

Diuk zignorował słowa lorda Vardena, a błękitne oczy zwrócił na Arabellę.

– Zatem? – zapytał spokojnie.

Arabella zawahała się przez chwilę, a potem powiedziała spokojnie:

– Tak, to prawda.

Nic więcej nie dodała. Cokolwiek zrobił jej Adrian Morlaix, po jego propozycji małżeństwa czuła, że jest mu winna prawdę.

– Dlaczego?

– Dla Greyfaire – odparła po prostu.

– Dla Greyfaire? Zdradziłaś mnie dla kawałka ziemi? – zapytał.

– Och, Adrianie. Nie zdradziłam cię. Król Henryk umieścił mnie na francuskim dworze, żebym obserwowała i nasłuchiwała. Obawia się, że twój król Karol zdradzi go tak samo, jak Francuzi zdradzili króla Ryszarda kilka lat temu. Biedny Ryszard był ze mną spokrewniony. Henryk Tudor chce tylko umocnić swoją pozycję na tronie. Nie zdradziłam cię.

– Powiesz królowi o możliwości zmiany planów małżeńskich Karola? – zapytał z wyraźnym smutkiem w oczach.

– Tak. To bardzo ważna informacja – odparła rozsądnie Arabella. – Chyba nie spodziewasz się, że zatrzymam to w tajemnicy. To jedyna ciekawa wiadomość, jaką zdobyłam podczas mego pobytu we Francji. Ona pomoże mi odzyskać dom i dziecko, które w ciągu ostatniego roku przebywało na królewskim dworze. Dla mojej małej Margaret zrobiłabym wszystko, co konieczne. Dla niej i dla Greyfaire. Właściwie, to zrobiłam, prawda, panie? – zapytała, spoglądając na niego odważnie.

– Kocham cię – odparł.

– Nie – rzekła – nie kochasz mnie, choć pewnie sądzisz, że tak jest. Gdybyś mnie naprawdę kochał, nie podzieliłbyś się mną ze swoim przyrodnim bratem. Twierdzisz, że chciałeś, bym osiągnęła szczyt rozkoszy, ale gdybyś kochał mnie prawdziwie, zrobiłbyś wszystko, bym wspięła się na ten szczyt razem z tobą. Gdybyś kochał mnie prawdziwie, nie potraktowałbyś mnie jak ladacznicy, ale przecież tak naprawdę nie mogę cię nawet za to winić, panie. Stając się twoją nałożnicą, postawiłam się sama w takiej sytuacji. Grałam swoją rolę dobrze, może nawet zbyt dobrze. To trochę straszna i dotąd nieznana mi cecha mego charakteru i żałuję, że ją poznałam. Ale to już koniec. Mam zamiar wrócić do Anglii, do mego domu na północy i ani ty, ani nikt inny mnie przed tym nie powstrzyma! Nigdy już nie ruszę się z Greyfaire, zapewniam cię. Będę żyła spokojnie, bez przygód i emocji. Wychowam córkę, by została panią na Greyfaire, a jej przyszłego męża na chłopca, który uszanuje ją i jej dziedzictwo.

Diuk de Lambour posmutniał jeszcze bardziej.

– Pozostaniesz samotna, ma Belle? - zapytał rozżalony. – Mówisz o dziecku i Greyfaire, ale nie o miłości.

Arabella zaśmiała się gorzko.

– Miłość – prychnęła z pogardą. – Chodzi ci pewnie, panie, o tę iluzję, która jakoby miała miejsce między kobietą a mężczyzną. To tylko legenda, istnieje jedynie w romantycznych pieśniach, śpiewanych przez minstreli, by sprawić przyjemność panom i ich posłusznym kobietom, które ci panowie chcą uwieść. Zdarzyło mi się już, że kochał mnie mężczyzna i przyznam szczerze, że wolę samotność.

– Pozwól sobie udowodnić, że jest inaczej – błagał ją. – Wiem, że to, co uczyniłem kilka dni temu, było naganne, ale gdybyś mogła mi w sercu wybaczyć, ma Belle, poświęciłbym resztę życia na odpokutowanie tego grzechu wobec ciebie. Kocham cię tak, jak nigdy nie kochałem żadnej kobiety!

– To samo mówiłeś biednej Claude Marie, nim ją uwięziłeś w swoim zamku w Normandii? Mówiłeś jej, że kochasz ją i żadną inną? Potem odciąłeś ją od wszystkich i zrobiłeś z niej klacz rozpłodową do rodzenia twoich dziedziców. Dobre maniery każą mi podziękować za twoją propozycję małżeńską i w rzeczy samej, bardzo ci dziękuję, bo wiem, że jest prawdziwa i szczera, ale zdrowy rozsądek i ciężkie doświadczenia zarówno niedawne, jak i bardzo odległe, każą mi odmówić. Nie marnuj czasu, próbując trafić do mego serca, Adrianie. Nie mam go już wcale.

– Mon Dieu! - jęknął. – Jesteś okrutna, cherie!

– A ty jesteś dobrym człowiekiem? – zapytała. – Gdy pożegnałam się z tobą w liście, Adrianie, byłam tak uprzejma, jak potrafiłam. Starałam się nie zranić uczuć człowieka, który traktuje kobiety jak zdobycz.

– Więc nie ma dla nas nadziei, ma Belle?

– Nie – odparła stanowczo.

– Chodź, Adrianie, mon ami - rzekł uprzejmie lord Varden. Chciał odwrócić uwagę księcia od Arabelli, nim jego rozczarowanie zmieni się w złość i chęć zemsty. Adrian Morlaix był bardzo dumnym człowiekiem. – Napijmy się wina. Przyjechałeś z daleka, wiem. Będziesz potrzebował argumentów, by podważyć oskarżenia księżnej przeciwko nam, jeśli w chwili niedyskrecji zacznie mówić o nas publicznie. Chcesz przecież utrzymać swoją przyjaźń z królem.