Sorcha spuściła skromnie wzrok i zagryzła wargę. Nadejdzie czas, postanowiła, kiedy już osiądę tu na dobre, kiedy zdobędę uczucie męża i będę mogła zemścić się wreszcie na Arabelli Grey za to, co zrobiła mi wiele lat temu. Nie mogła zapomnieć o tym, jak się czuła, kiedy Arabella Grey pojawiła się na dworze króla Szkocji jako hrabina Dunmor. Jak nisko może upaść hrabina, pomyślała Sorcha z satysfakcją. Spojrzała słodko na męża i powiedziała:

– Oczywiście, mon mań. Nauczysz mnie wszystkiego, co powinnam wiedzieć, prawda?

Oczarowany żoną pan młody ucałował z zapałem jej uperfumowaną dłoń i spoglądał z zachwytem na jej piersi.

– Dziś wieczorem zostaniemy w Paryżu – rzekł znacząco – a jutro wracamy do domu, cherie.

Dworzanie ruszyli do doliny Loary, gdzie lady Grey i lord Varden byli gośćmi księcia de Lambour w jego maleńkim, ale czarującym château Rossignol, budowli o gotyckim kształcie, z wieloma strzelistymi wieżyczkami, posadowionej nad rzeką i otoczonej gęstym lasem z trzech stron. Czwarta strona zamku wychodziła na dolinę i niewielką winnicę. Rossignol, choć położone tak, że wydawało się, iż w odległości wielu mil nic nie ma, znajdowało się w rzeczywistości nieopodal zamku Amboise, siedziby króla.

– Twoja żona nigdy tu nie przyjeżdża? – zapytała cicho Arabella, kiedy rozsiadła się wygodnie w apartamencie bezpośrednio przylegającym do sypialni księcia i najwyraźniej przeznaczonym dla księżnej.

– Nie, moja żona nigdy tu nawet nie była – odparł Adrian. – Rzadko opuszcza Normandię. Wolę, żeby opiekowała się dziećmi, to przecież jej najważniejszy obowiązek – rzekł i ucałował jej przysłonięte jedwabiem ramię. – Nigdy nie sprowadzałem do tych apartamentów kobiet, więc musiałem je specjalnie przygotować dla ciebie – rzekł. – Podoba ci się ta purpura? W moich winnicach rosną winogrona, z których powstaje wino w takim właśnie kolorze. Może napijemy się go dziś, ma Belle?

– Nie możemy – odparła. – Zaproszono nas do Amboise, na przyjęcie na cześć księcia i księżnej de St. Astier.

– Zdaje się, że bardzo podoba mu się ta nowa para małżeńska – zauważył Adrian Morlaix.

– Może myśli o własnym małżeństwie z Austriaczką – stwierdziła Arabella.

– Karol nigdy nie ożeni się z tą dziewczyną – odparł diuk.

– Ale przecież są zaręczeni – oburzyła się Arabella i spojrzała na księcia.

– Zaręczyny można zerwać – odparł.

– Mówiłeś to już wcześniej, ale po co król miałby uczynić coś podobnego, Adrianie? – odwróciła się i pocałowała go delikatnie w usta. – Gdybyśmy byli zaręczeni, zerwałbyś ze mną tak po prostu?

– Czarownica – zaśmiał się, a potem spoważniał. – Nie wolno ci tego nikomu powtarzać, ma cherie. Ludwik Orleański od dawna w tajemnicy podpowiada, by król ożenił się z księżniczką Anną, dziedziczką księstwa Bretanii. Francja powinna połączyć się z Bretanią, a Franche Comte i Artois nawet nie graniczą z Francją. Bretania jest dla nas znacznie ważniejsza.

– Ale król uwięził Ludwika w Lusignan już ponad dwa lata temu – zdziwiła się Arabella – i z tego, co słyszałam, on wciąż tam jest.

– Owszem, ale jego żona, Jeanne de Valois, siostra króla, wciąż interweniuje w sprawie swego uwięzionego męża – odparł diuk. – Zdaje się, że król jest bliski wybaczenia Ludwikowi. Póki Karol nie ma własnych dzieci, a musiałby w tym celu w końcu się ożenić, Ludwik wciąż jest jego dziedzicem. Król zawsze go uwielbiał i może dlatego jego wyrok był tak surowy. Poczuł się zdradzony jego zachowaniem.

– Ale przecież Anna, księżniczka Bretanii, ma poślubić Maksymiliana Habsburga, ojca Margaret, bo jego żona, Maria Burgundka, zmarła – spierała się Arabella tonem, który miał upewnić Adriana w przekonaniu, iż Arabella jako kobieta nie jest w stanie dokładnie zrozumieć sytuacji.

– Chciałabyś się założyć, ma Belle? - zażartował. – Francja nigdy nie pozwoli Maksymilianowi zabrać Bretanii, to ci mogę przysiąc.

Kiedy Adrian odszedł, Arabella zawołała Lonę.

– Idź do lorda Vardena i powiedz mu, że muszę z nim porozmawiać na osobności jak najszybciej. Uważaj tylko. Nie chcę, by ktokolwiek widział, że cię po niego posłałam. Rozumiesz?

– Nie lepiej, pani, żebyś poczekała do wieczora i porozmawiała z nim na przyjęciu u króla? – doradziła jej rozsądnie Lona. – Bello, wiem, jak bardzo chcesz już wracać do domu, do Greyfaire, ale lepiej postępować ostrożnie. Gdybyś teraz popełniła błąd, mogłabyś wszystko zaprzepaścić.

– Tak – zgodziła się. – To prawda. Jestem niecierpliwa. Na litość boską, Lono! Już ponad rok tu jesteśmy, Margaret pewnie o mnie zapomniała!

– Jeszcze tylko trochę, milady. Byłaś bardzo dzielna. Nawet mój ojciec jest z ciebie bardzo dumny. Mówi, że jesteś prawdziwą dziedziczką rodu Grey!

Prawdziwą dziedziczką rodu Grey. Arabella roześmiała się na głos na tę niewinną i szczerą uwagę Lony. Co by jej rodzice, niech Bóg ma w opiece ich dusze, i przodkowie, których wcale nie znała, powiedzieli na to, że sprzedała swe ciało, by odzyskać wreszcie to, co oni zdobyli lojalnością, oddaniem i mieczem? No cóż, zrobiła to, co potrafiła…

Wiedza, którą w tej chwili posiadała, była rzeczywiście wielkiej wartości. Ojciec Karola VIII, stary król Pająk, jak go nazywano, sam zaaranżował małżeństwo między swoim synem a Margaret z Habsburgów. Teraz król Francji miał nie tylko zerwać zaręczyny z damą, ale również wykraść narzeczoną, Annę Bretonkę, jej ojcu. Jeśli Maksymilian zorientuje się, że zabrano mu oblubienicę sprzed nosa i oszukano jego własną córkę, nie będzie zadowolony. Takiego policzka nie zniesie nawet król. Toczono już wojny o sprawy mniej ważne. Arabella rozumiała również, iż posiadanie przez Francję tak łakomego kąska jak Bretania było wbrew polityce Anglii, której Bretania była dotąd wiernym sojusznikiem.

Nie mogła ukryć swego szczęścia tego wieczoru i nawet diuk je zauważył:

– Widzę, że zdrowe powietrze już na ciebie podziałało, ma Belle. Tej zimy byłaś bardzo blada.

– Może to coś więcej – rzucił dowcipnie król. – Pani, co powiesz na to?

– Nie wiem, panie – odparła słodko Arabella – ale muszę przyznać, że dawno nie byłam taka szczęśliwa.

Król kazał sprowadzić trupę komediantów i zaczęły się tańce. Arabella usłyszała głos Tony’ego Vardena, szepczący jej do ucha:

– Spotkajmy się w ogrodzie różanym, moja droga. Lona powiedziała mojemu Willowi, że masz dla mnie jakieś informacje.

Lord Varden przez cały czas wpatrywał się w chodzącą po linie tancerkę i nie odwrócił się nawet do Arabelli. Ta, pewna, że nikt na nią nie patrzy, oddaliła się pośpiesznie, ale dyskretnie w kierunku ogrodu. Na miejscu zaczęła chodzić wolno między krzewami róż, chłodząc się wachlarzem z pawich piór osadzonych w trzonku z kości słoniowej zdobionej srebrem. Gdyby ktoś na nią spojrzał, pomyślałby, że znudziło ją przedstawienie albo zmęczył upał.

– Dobry wieczór, moja droga – rzekł lord Varden, podchodząc bliżej i całując jej dłoń. – Co chciałaś mi powiedzieć?

– Francuzi mają zamiar zerwać zaręczyny z Austriaczką na rzecz Anny z Bretanii – powiedziała cicho Arabella i ciągnęła dalej, przekazując mu wszystko, co powiedział książę.

– Na Boga! – szepnął lord Varden, gdy skończyła. – To dopiero wieści, moja droga! Król Henryk będzie z ciebie bardzo zadowolony.

– Chcę już wracać do domu – rzekła Arabella. – Król powiedział, że nie spędzę tu nawet roku, Tony, a rok już minął. Uzyskałam informacje, których chciał, i muszę wracać. Muszę zobaczyć moją córkę, która już na pewno zapomniała, że ma matkę. Tęsknię za Greyfaire, które teraz już na pewno będzie moje. Zasłużyłam na nie i spłaciłam mój dług wobec króla.

– Muszę najpierw wysłać wieści do Anglii, Arabello – rzekł lord Varden.

– Więc ja będę twoim posłańcem – błagała, ale lord Varden potrząsnął przecząco głową.

– Nie mogę cię wysłać do domu bez zgody króla – odparł.

– A ja nie mogę już dłużej być ladacznicą Adriana Morlaka. Choćbym nie wiem jak starała się przekonać siebie, że robię to tylko dla Greyfaire, czuję, że to wszystko jest złe. Wiem, że będę musiała żyć ze wspomnieniem tego, co uczyniłam, do końca życia. Ale dłużej już nie mogę. Pozwól mi wracać do domu!

– Nigdzie nie pojedziesz, Arabello Grey, najwyżej do Bastylii! – usłyszała znajomy, złośliwy ton. Sorcha Morton, obecnie księżna de St. Astier, wyłoniła się zza krzaków róż, za którymi cały czas stała. – I ty również, mój panie! Żadne z was nie pojedzie nigdzie, chyba że do kata.

Lord Varden pobladł nagle.

– Czyżby, madame la Duchessel – prychnęła w odpowiedzi Arabella. – Dlaczegóż to mielibyśmy znaleźć się w Bastylii?

– Jesteś szpiegiem – powiedziała cicho księżna. – Poinformuję o tym nie tylko mego drogiego męża, ale również króla. To będzie moja zemsta za poniżenie, jakiego doznałam przez ciebie na dworze króla Jakuba. Zakończysz życie samotnie, jako bezzębna stara wiedźma, z dala od swojego ukochanego Greyfaire!

– Ostrzegam cię, madame la Duchesse – rzuciła groźnie Arabella – że fakt, iż jesteś z dala od domu, nie powinien sprawiać, byś czuła się bezpieczna. Pamiętaj, że jeśli ty odkryjesz naszą tajemnicę, ja opowiem wszystkim o twoich dawnych postępkach. Jak ci się wydaje, co zrobi szlachetny książę de St. Astier, kiedy się dowie, że jego nobliwa i stara rodzina została wzbogacona o ladacznicę, która wycierała wszystkie łoża na szkockim dworze i zachowywała się przy tym bezwstydnie, nie kryjąc wcale swojej hańby? Znam niezwykłe opowieści o tobie, lady Morton, nawet te o twojej intymnej zażyłości nie tylko z jednym, ale z kilkoma kuzynami naraz. Powiedz tylko jedno słowo, z tego, co usłyszałaś, a twoje małżeństwo zostanie natychmiast anulowane. Co zaś dotyczy ciebie, moja droga, zostaniesz odesłana do domu, by wracając z hańbą, stanąć przed zawstydzonym skandalem królem. Nie masz już czego szukać w Szkocji. Wątpię, by Jamie z ochotą przywitał cię na swoim dworze, zwłaszcza po takim wydarzeniu.