– Ależ panie, jesteś niepoprawny! – rzekła ze śmiechem Arabella. – Jestem ciekawa, jacy są inni mężczyźni. To muszę przyznać. – Nie miała zamiaru dyskutować z nim o przygodzie z Jakubem Stewartem. To nie była jego sprawa i nie powinien o tym wiedzieć.

– Tak więc będziesz miała okazję zaspokoić ciekawość, moja droga. Mam tylko jedno pytanie. Kiedy?

– Diuk poprosił mnie, abym świętowała z nim Trzech Króli – odparła Arabella. – Wydaje niewielką kolację i zaprosił mnie na nią. Okazja jest doskonała, bo na pewno tego wieczoru spróbuje mnie uwieść.

– Tak – zgodził się jej towarzysz. – Pewnie właśnie tak uczyni.

Anthony Varden nie powiedział Arabelli, że póki o tym nie wspomniała, nie wiedział nic o żadnej kolacji u księcia. Pewnie nikt na całym dworze również nic nie wiedział o tej uroczystości. Diuk najwyraźniej uczynił ostatni rozpaczliwy gest, by wciągnąć Arabellę do swej alkowy. Zastanawiał się, czy uświadomić jej ten fakt, ale doszedł do wniosku, że lepiej to zrobić, bo gdyby się przestraszyła, mogłaby w ostatniej chwili zmienić zdanie i bronić się przed zalotami.

– Zdaje mi się, moja droga, że będziesz jedynym gościem księcia tego wieczoru – rzekł. – Mnie nie zaprosił, a zwykle, kiedy zaprasza ciebie, zaprasza również mnie.

– Naprawdę? – zdziwiła się szczerze Arabella.

– To może być ostatnia okazja.

– Tak mi się zdaje, Tony. Dziękuję za ostrzeżenie. Nie ma już teraz chyba odwrotu.

– Już zazdroszczę diukowi podboju. Zaczerwieniła się, ale wreszcie zebrała się na odwagę, by zadać mu pytanie, które dręczyło ją od dawna:

– Dlaczego nie jesteś żonaty, Tony?

– Byłem – odparł. – Z Bretonką. Poznaliśmy się na dworze księcia Bretanii, kiedy byłem tam z królem Henrykiem. W kilka miesięcy po zaślubinach zachorowała i zmarła. Niewielu ją pamięta. Od tej pory nie miałem już żony. Służę królowi w dość dziwny sposób, więc wolałem się nie żenić, by nie narażać żony. Sama wiesz, że w takiej służbie ciągle trzeba się mieć na baczności. Żona skomplikowałaby moje życie. Mieszkam we Francji, więc pewnie wziąłbym sobie Francuzkę. Jak miałbym ukrywać przed nią wszystkie tajemnice? Bez żony i dzieci sam też jestem bardziej bezpieczny. Jako młodszy syn nie mam w Anglii niczego – ani ziemi, ani pieniędzy. Król obiecał mi jednak, że kiedy moja służba tu, we Francji się skończy, podaruje mi majątek, na którym będę mógł osiąść. Dopiero wtedy ponownie założę rodzinę.

Rozumiała. Przecież Henryk Tudor tak właśnie użył przeciwko niej małej Margaret.

– Modlę się, bym mogła zdobyć dla króla wartościowe informacje, Tony. Bardzo tęsknię za domem. W ciągu tych ostatnich miesięcy Margaret na pewno bardzo urosła. Tak mi jej brak!

– A jeśli zakochasz się w księciu? – zapytał. – To możliwe. Wydaje mi się, że już go lubisz, mimo iż pewnie sama tego nie chciałaś. Gdy w grę wejdzie jeszcze namiętność, kto wie, co może się zdarzyć.

– Nie wydaje mi się, by miłość mogła zagościć w moim związku z Adrianem Morlaixem – stwierdziła Arabella. – On mnie pożąda, a właściwie mego ciała. Ja w zamian pożądam informacji, których inaczej niż w alkowie nigdy bym nie zdobyła.

– Ale on o tym nie wie, moja droga – odparł lord Varden.

– Jednak ja, owszem, wiem. Nie mogę sobie pozwolić na miłość, Tony. Ona przynosi tylko ból.

– Tak – zgodził się – ale żyć bez miłości, moja droga, to znacznie gorsze. Gdy żyła moja Jenne Marie, ból odczuwałem jedynie wtedy, gdy nie mogliśmy być razem. Moje życie zdawało się pełne i szczęśliwe tylko wtedy, gdy byliśmy ze sobą, blisko. Jej miłość dała mi coś, czego nigdy wcześniej nie czułem. Kiedy zmarła, zdało mi się, że ja też nie żyję, a kiedy zrozumiałem, że to nieprawda, przeklinałem los za to, że kazał mi chodzić po tej ziemi bez niej. Oczywiście z czasem ból ucichł, ale nigdy nie zniknął zupełnie.

Pozostały mi wspomnienia, wiele szczęśliwych wspomnień. Och, Arabello, kochałbym znów, gdyby nie moja niezręczna sytuacja. Nie mogę sobie pozwolić na to, by się do kogoś choćby przywiązać. Jeśli jednak twoje serce zabije mocniej w stronę Adriana Morlaka, nie odmawiaj sobie tej radości! Masz jedno życie i musisz je przeżyć jak najpełniej.

Radość? Miłość? Szczęście? Miłość zawsze przynosiła więcej smutku niż radości – pomyślała Arabella. Matka kochała Jaspera Keane’a i gorzko tego żałowała. Wiele wycierpiała. Ona sama kochała Tavisa Stewarta i choć twierdził, iż także ją kocha, zawsze traktował ją jak dziecko, jak maleństwo, które trzeba tulić i całować, ale nie wolno go brać poważnie. Jedyna dobra rzecz, która wynikła z ich związku, to mała Margaret, ale teraz i od niej została odsunięta.

Nie, już nigdy nie podda się miłości i nie pozwoli się skrzywdzić!

Musiała się zastanowić nad spotkaniem z Adrianem Morlaixem. Co miała na siebie włożyć? Jej strój musiał być niewinny, a jednocześnie uwodzicielski. Pod suknią winna mieć jedynie przejrzystą halkę z jedwabiu w kolorze kości słoniowej. Kość słoniowa. Ten odcień najlepiej podkreśli bladość jej cery i włosów oraz niewinność jej osoby, którą jeszcze tej nocy pozwoli mu sobie odebrać. Pokiwała niepewnie głową. Jak wiele spraw musiała wziąć pod uwagę, rzeczy, o których wcześniej nie pomyślała, a które mogły ją zniszczyć!

A włosy? Nie powinna ich spinać jak zwykle w wysoką koronę na czubku głowy. Tego wieczoru musi do nich wpleść jedwabne wstążki i perły, a jej fryzurą będzie prosty warkocz. Jak wszyscy mężczyźni Morlak będzie chciał go rozpleść, więc trzeba mu to będzie ułatwić. I żadnej biżuterii. W ten sposób uzyska wrażenie prostoty i niewinności. Głęboka czerwień burgunda na jej pelerynie doda jej uwodzicielskiego uroku.

Tej nocy wykąpała się dokładnie, każąc wcześniej Lonie dodać do wody kilka kropli olejku o zapachu wrzosów. Długie włosy umyła wcześniej.

– Dziwne, że jeszcze nie dostałaś zapalenia płuc od tych ciągłych kąpieli – narzekała Lona. – Tyle wody, to nie może być zdrowe, ale pewnie twoje ciało już się przyzwyczaiło do tego ciągłego szorowania.

– Tak jak ja przyzwyczaiłam się do twojej paplaniny – zażartowała Arabella.

– Paplaniny? – oburzyła się Lona. – Tylko dlatego, że się o ciebie martwię, milady, nie znaczy, że paplam bez miary!

Arabella roześmiała się.

– Najdroższa Lono. Kocham cię jak siostrę i jak z siostrą się z tobą droczę – rzekła.

– No dobrze – uspokoiła się Lona. – To co innego. – Pomogła jej wyjść z balii, osuszyła ją i uperfumowała, otuliła ciepło i podała jedwabną halkę. – Powinnaś włożyć dziś coś cieplejszego, milady. Noc jest zimna, to pewne.

– Grubsza halka zepsułaby krój mojej sukni – stwierdziła Arabella, ale Lona uniosła pytająco brwi, sprawiając, że jej pani dodała surowo: – Nie chcę już nic na ten temat słyszeć.

Lona skinęła głową, wcale nieobrażona. Gdy Arabella mówiła, że nie chce o czymś słyszeć, nie należało drążyć tematu. Wzięła aksamitny stanik sukni i dwie spódnice, po czym pomogła Arabelli się ubrać. Potem zaplotła jej włosy w gruby, surowy warkocz, wplatając w niego ostrożnie wstążki z perełkami.

– Już – powiedziała w końcu. – Pięknie wyszło, milady. Wyglądasz olśniewająco.

Pomagając pani wsiąść do powozu, Lona położyła jej na kolanach ciężką, futrzaną kapę, a pod nogami umieściła rozgrzane kamienie. Podróż do domu księcia de Lambour nie była długa, ale styczniowe noce w Paryżu bywały naprawdę zimne i mieszkańcy miasta nieczęsto wychodzili z domów.

– Wprowadźcie konie do stajni księcia i znajdźcie sobie schronienie w kuchni – poinstruowała Arabella sześciu mężczyzn, którzy towarzyszyli jej w drodze. – Wezwę was, kiedy będę gotowa do powrotu.

Pozwoliła, by służba księcia wyjęła chłodne już kamienie spod jej stóp i pomogła jej wysiąść z powozu. Pośpiesznie weszła do domu.

– Ma Bellel Witaj! – wykrzyknął Morlaix, wychodząc jej naprzeciw. Ucałował jej dłoń, a służący pośpiesznie zabrał jej pelerynę.

Uniosła pytająco brwi.

– Panie, czyżbym pomyliła datę zaproszenia? – W domu panowała cisza, a książę odziany był w ulubioną purpurę, jednak niezbyt strojnie. – Monseigneur, nie zaprosiłeś mnie na kolację w noc Trzech Króli?

– Owszem, zaprosiłem – rzekł – i mam nadzieję, że wybaczysz mi to małe oszustwo. Jesteś moim jedynym gościem.

– Monseigneur! - udawała zaszokowaną jego postępkiem. – Ależ to się nie godzi! Zniszczysz mi reputację. Proszę, poślij po mój powóz. W tej sytuacji nie powinnam jechać.

– Nie zostaniesz choćby chwili, ma Bellel Chciałbym dać ci prezent. Kilka chwil nie zepsuje kryształowo czystej reputacji, cherie - rzekł łagodnie, a Arabella pozwoliła się udobruchać i poprowadzić w górę marmurowych schodów do niewielkiego saloniku, jasno oświetlonego ogniem z kominka.

– Uwielbiam prezenty – rzekła i dodała szczerze. – Dawno już żadnego nie otrzymałam.

– Gdybyś mi tylko na to pozwoliła, cherie, cały pokój wypełniłbym prezentami dla ciebie.

Arabella zaczerwieniła się szczerze z powodu komplementu księcia.

– Ja też mam dla ciebie mały prezent – rzekła i podała niewielką paczuszkę, owiniętą w złotą materię i przewiązaną czerwoną, jedwabną wstążką. – Musisz koniecznie zaraz go otworzyć!

Z uśmiechem odwiązał wstążkę. W środku znalazł parę florentyńskich, skórzanych rękawiczek, farbowanych na jasnoczerwony kolor, zdobionych czarnymi cekinami i złotym haftem.

– Ma Belle! - wykrzyknął prawdziwie wzruszony, wiedząc, że rękawiczki są najlepszej jakości, a jej dochody raczej niewielkie. – Są przepiękne, dziękuję!

– Wygrałam je w karty tuż przed świętami Bożego Narodzenia – rzekła w odpowiedzi na jego nieme pytanie.

Zaśmiał się.

– Jak na kobietę o tak nienagannej reputacji, zaczynasz świetnie sobie radzić – zażartował, a potem podał jej puzderko z drzewa owocowego, pięknie zdobione delikatnymi rzeźbieniami. – To dla ciebie, ma Belle.

Arabella nie posiadała się z radości. Czy podarek będzie symbolem jego szacunku dla niej? Drżącymi z niepokoju i podniecenia dłońmi odtworzyła złocony zamek, uchyliła wieczko i zobaczyła ze zdziwieniem niezwykłej urody, ogromny rubin na delikatnym, złotym łańcuszku, ułożony na białym aksamicie.