– Lady Greyfaire ruszyła na południe, by odszukać króla – powiedział Rowan, nim Tavis zdążył o to zapytać. – Mała Maggie jest oczywiście z matką. Do obrony wzięły mego ojca i piętnastu naszych najlepszych ludzi. Pojechała z nimi moja siostra, Lona.

Hrabia zwrócił uwagę na biedę panującą w majątku i warowni.

– Co się tutaj stało, chłopcze? – zapytał Rowana.

– To przez sir Jaspera Keane’a – odparł z nieskrywaną goryczą młodzieniec. – Zbiory były przez ostatnich kilka lat naprawdę słabe, a on zabrał nam resztki jedzenia, nie dbając o los ludzi mieszkających w Greyfaire. Wszyscy głodujemy, a kilka rodzin, które mieszkały tu od pokoleń, odeszło w poszukiwaniu lepszego losu. Sir Jasper wykradł nam najsilniejszych mężczyzn, a nawet chłopców, by utworzyć z nich wojsko, które zaimponowałoby królowi Henrykowi. Zaraza w sadzie zniszczyła większość drzew owocowych. Nic go to nie obeszło. Zabrał, co się dało, zostawiając nas o głodzie i chłodzie. Gdy nasza pani wróciła do domu, w ludzi wstąpiła nadzieja, która pozwoliła im zacząć naprawiać zniszczenia. Pokazała nam, jak pozbywać się chrząszczy żerujących na drzewkach owocowych i kazała posadzić drzewka, które za wiele lat znów dadzą owoce. Bez dziedziczki rodu Grey nie ma tu dla nas życia. Stare kobiety ze wsi mówiły tak od razu po wyjeździe panienki, ale wszyscy się z nich śmiali. Teraz wiemy, że to była prawda – skończył swoją opowieść Rowan.

Tavis skinął ze zrozumieniem głową na te słowa. Poczuł wyrzuty sumienia. Gdyby nie ignorował błagań Arabelli, może to wszystko wcale by się nie wydarzyło. Oczywiście w sadach byłaby zaraza, bo to już wina natury, a nie jego, ale co do reszty spraw… On i jego żona mogli zapobiec cierpieniu ludzi. Możliwe, że Greyfaire już nigdy się nie podniesie, ale wolał nie mówić tego mieszkańcom warowni.

Bóg jeden wie, jak często w życiu się mylił, ale zdawało mu się, że Greyfaire nigdy nie było bogatym majątkiem. Ledwie wystarczało im na przetrwanie, może czasem na jakieś zbytki, ale nigdy nie było tego wiele. Cały majątek utrzymywały na powierzchni jedynie rządy rozumnych lordów, ale ród Grey wymarł, z wyjątkiem małej złośnicy, która była jeszcze niedawno jego żoną. Czy o tym wiedziała, czy nie, i tak potrzebowała jego pomocy. Nawet jeśli nie chciała stawić czoła prawdzie, walczyła o przegraną sprawę. Pragnął być pierwszą osobą, która ją pocieszy po przegranej. Cokolwiek by się między nimi zdarzyło, wciąż ją kochał. Matka miała rację, że żadna inna kobieta nie będzie godna nosić jego nazwiska i jego syna pod sercem.

Hrabia wyznaczył dwóch żołnierzy, by towarzyszyli mu w dalszej podróży, rozkazał swemu kapitanowi by udzielił Greyfaire niezbędnej pomocy, a pozostałym nakazał powrót do Dunmor. Opuścił Greyfaire mądrzejszy, ale znacznie bardziej smutny. Bolało go, że dotąd nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo Arabella cierpiała, wiedząc, co sir Jasper Keane uczynił z Greyfaire i z jakim uporem oraz poświęceniem próbowała pomóc swoim ludziom, za których los czuła się odpowiedzialna. To wszystko czyniła bez jego pomocy, ponieważ on był zbyt zajęty własnymi sprawami, by choćby chwilę poświęcić na pomoc w sprawie tak bardzo dla niej ważnej. Uśmiechnął się sam do siebie, pomyślawszy, że jak na tak małą osóbkę, Arabella jest niezwykle silną kobietą.

Króla znalazł w jego ulubionej rezydencji w Sheen i choć Henryk Tudor był zdziwiony jego wizytą, udzielił mu audiencji.

– Przyjeżdżasz, panie, na polecenie swego bratanka? zapytał, nim hrabia wyprostował się z głębokiego ukłonu.

– Nie, wasza wysokość. Poszukuję swojej żony, która, jak mi powiedziano, zwróciła się do was o pomoc.

Henryk Tudor doszedł do wniosku, że ten człowiek musi ją kochać, mimo tego, co się wydarzyło.

– Lady Grey poinformowała mnie, że uzyskała rozwód i nie jest już twoją żoną, hrabio – rzekł król.

– Owszem, ale mam zamiar poślubić ją ponownie, jak tylko ją znajdę. Pragnę sprostować niemądre nieporozumienie, które między nami zaszło.

– Lady Grey jest we Francji na moje polecenie – rzekł król – ale muszę prosić, panie, byś zachował to w tajemnicy. Mówię ci o tym jedynie dlatego, byś nie uczynił pod wpływem złości i namiętności czegoś niemądrego.

– A co z Greyfaire? – zapytał hrabia, wiedząc, że ono musi mieć coś wspólnego z jej wyjazdem, bo inaczej Arabella nie opuściłaby Anglii.

– Dasz mi, lordzie Dunmor, słowo honoru, że nasza rozmowa nie wyjdzie poza tę komnatę?

Hrabia skinął głową, bo musiał wiedzieć, co się dzieje z Arabella.

– Lady Grey zgodziła się służyć mojej sprawie we Francji w zamian za zwrot jej warowni – rzucił chłodno król. – Musi odsłużyć rok i wtedy, dopiero wtedy przywrócę jej prawa do Greyfaire. Na dworze uważa się ją za banitkę. Wszyscy wiedzą, ze skonfiskowałem jej dobra ze względu na jej powiązania z moim poprzednikiem.

– Innymi słowy, moja żona została waszym szpiegiem, panie? – powiedział Tavis, ledwie wstrzymując wybuch wściekłości.

Chłodny wzrok Henryka Tudora napotkał na wzburzone spojrzenie Tavisa Stewarta.

– Tak – odparł krótko.

– Czy moja córka jest tam z nią?

– Pańska córka, hrabio, jest z moimi dziećmi, gdzie pozostanie jako gwarancja lojalności i dobrego zachowania pańskiej żony. Gdy tylko lady Grey powróci do Anglii – ciągnął dalej – oddam jej lady Margaret Stewart.

– Jesteś bezwzględnym bękartem – Tavis rzekł otwarcie do króla.

– Nie gorszym niż twój król, panie, ale przecież obaj jesteśmy Celtami. Jestem Walijczykiem, mimo iż noszę angielską koronę. Twój król pokonał przeszkodę w postaci ojca, by dostać się na tron, a ja… no cóż, tak wiele uczyniłem, by zapewnić sobie koronę, że sam już wszystkiego nie pamiętam.

– Jamie nie zabił swego ojca! – bronił bratanka Tavis. – Bardzo rozpaczał po jego śmierci. Kazał sobie zrobić ciężki, żelazny pas, by nigdy o nim nie zapomnieć.

– Milordzie – przerwał mu ostro król – nieważne, czy chciał go zabić, czy nie. Poprzedniego króla zabito na skutek rebelii, jaką wzniecił jego syn i król Jakub wie o tym dobrze. Żelazny pas nosi nie na znak żałoby, ale jako pokutę, bo czuje się odpowiedzialny za śmierć ojca. Przyjął na siebie odpowiedzialność za to wydarzenie, tak jak zrobiłby to każdy dobry król. Teraz ty, panie, musisz poczuć się odpowiedzialny za własne czyny i zgodzić się z tym, co zdecydowała lady Grey.

– Zdaje się, że nie mam wyboru, panie, ale chcę zabrać ze sobą moje dziecko.

– Masz rację, nie masz wyboru, a co się zaś tyczy dziecka, w mojej bawialni jest bezpieczne tak samo jakby było moje własne. Mój syn uwielbia małą Maggie i byłby zrozpaczony, gdyby mu ją nagle odebrano – rzekł z chłodnym uśmiechem. – Twoja mała córeczka, panie, ma wdzięk po matce.

– Nie macie prawa zatrzymać Margaret – rzekł hrabia, z całych sił starając się opanować gniew.

– Ależ mam takie prawo, milordzie. Gdybym ci pozwolił zabrać dziecko do Szkocji, spodziewam się, że potem szybko pojechałbyś do Francji po żonę. Pewnie by z tobą nie pojechała, bo zależy jej na odzyskaniu swojej własności. Pan jednak, hrabio, mógłby ją zdenerwować i odciągnąć od właściwego zadania, jakie tam ma do spełnienia. Tak więc będę nadal opiekował się twoją córką. Lady Grey pozostanie we Francji ze świadomością, że jeśli dobrze się spisze, oddam jej Greyfaire i dziecko za rok. Nie jesteś głupcem, hrabio, i cieszę się, że rozumiesz, iż nie mam zamiaru dłużej na ten temat dyskutować – zakończył tę kwestię król.

Tavis nie był jeszcze nigdy tak bliski złamania komuś karku gołymi rękoma. A mimo to ukłonił się przed Henrykiem Tudorem, przyjmując odmowę jak najlepiej potrafił.

– Dzięki, wasza wysokość, za posłuchanie – rzekł. Król skinął łaskawie głową.

– Jeszcze się nie oddalaj, panie. Mam kilka pytań, które chciałbym ci zadać. Zakładam, że niedawno byłeś w Greyfaire. W jakiej kondycji jest majątek? Jest w stanie się utrzymać?

– Warownia jest bezpieczna, ale ludzie zostali bardzo ukrzywdzeni przez sir Jaspera Keane’a. Zabrał wszystkich zdrowych mężczyzn, zostawiając kobiety i starców. W sadach była zaraza, a ci ludzie nie wiedzieli, co robić, dopóki nie zjawiła się tam moja żona. Panuje głód, więc część rodzin wyniosła się z majątku. Jednak podczas krótkiego pobytu Arabelli wróciła im nadzieja.

– Kto broni warowni?

– Rowan FitzWalter, syn kapitana FitzWaltera, bo ojciec ruszył w drogę z moją żoną – odparł hrabia.

– Radzisz mi, zatem, panie, wysłać tam rządcę? – zapytał król, a potem się roześmiał. Chyba pytam o to niewłaściwą osobę, jakbym pytał wilka, czy psy bronią owiec.

– Anglia i Szkocja nie są w stanie wojny, wasza wysokość, i mój bratanek ma wielką nadzieję, że do niej nie dojdzie. Zadaliście mi, panie, szczere pytanie, więc udzielę na nie szczerej odpowiedzi, bo kłamstwo uwłaczałoby memu honorowi – odparł poważnie Tavis Stewart. – Rowan FitzWalter jest w stanie obronić warownię równie dobrze jak każdy inny kapitan. Urodził się i wychował w Greyfaire. Bardzo poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Uczył się zawodu od ojca, po którym pewnego dnia ma przejąć obowiązki. Gdybyście jednak, panie, chcieli pomóc, mieszkańcy Greyfaire na pewno z radością powitaliby trochę zboża dla siebie i swojego inwentarza. Byłoby im łatwiej przetrwać zimę. Moja żona zezwoliła im na naruszenie części zapasów i jednego jelenia na rodzinę z jej lasu.

– Dobrze rządzi swoim majątkiem – rzekł król z wyraźną aprobatą. – Zaradziła najważniejszym problemom, by podnieść ich na duchu i zachęcić do większego wysiłku dla niej. Pod jej rządami Greyfaire znów będzie prosperowało bez zarzutu. To dobrze.

– Nie sądzę, by Greyfaire kiedykolwiek stało się bogatym majątkiem, wasza wysokość – rzekł uczciwie hrabia. – To niewielki obszar ubogich ziem.

– Dlaczego więc tak bardzo chciała je odzyskać? – zastanawiał się król.

– To jej dom, panie – odparł po prostu hrabia. – Tam jest jej serce.

– Kobiety są niemądre – rzekł Henryk Tudor – ale dla nas to dobrze, co hrabio? – Uśmiechnął się lodowato. – Możesz wyświadczyć mi małą przysługę, Tavisie Stewart. Chcę wysłać rządcę do Greyfaire, by ocenił stan majątku i potrzeby mieszkańców. Będę wdzięczny, jeśli zabierzesz go ze sobą. Nie będę cię zatrzymywał. Możesz odjechać jeszcze dziś po południu.