Zaskoczona atakiem, Eufemia krzyczała jak kotka obdzierana ze skóry. Waliła w niego pięściami nawet, kiedy wchodził w nią, ale po chwili jej oburzenie zelżało, a z każdym poruszeniem Anglika namiętność dziewczyny rosła. Zaczęła jęczeć z rozkoszy, chwyciła palcami jego koszulę i rozerwała ją, a potem ostrymi paznokciami drapała jego plecy. Im bardziej Eufemia szalała z namiętności, tym bardziej rosła namiętność Anglika.

Robert Hamilton zobaczył strach w oczach siostry, więc bezszelestnie wszedł do biblioteki przez ukryte w ścianie drzwi. Zawahał się. Mimo jej bezwstydu, ta kobieta wciąż była jego siostrą. Pośladki Anglika zwierały się z wysiłkiem, zaczynał powoli jęczeć, osiągając szczyt. Eufemia wygięła się w łuk, by pogłębić jeszcze jego ruchy.

– Ratuj dzieciaki! – krzyknęła i machnęła do brata, mając nadzieję, że pożądliwy kochanek nie zrozumie jej słów.

Robert Hamilton zawahał się. Miłość do starszej siostry wciąż brała górę nad pogardą.

– Szybko! Szybko! – ponaglała go.

– Jeszcze trochę, przygraniczna suko – jęknął Jasper Keane, sądząc, że mówiła do niego. – Mam zamiar wziąć cię ostatni raz i, na Boga, trochę to potrwa!

Zdwoił wysiłki i zaczął znów jęczeć, poruszając się w niej mocno i sięgając szczytu.

Słysząc słowa Anglika, Robert Hamilton wycofał się równie cicho, jak wszedł do biblioteki. Wyglądało na to, że sir Jasper Keane miał zamiar nacieszyć się wpierw jego siostrą, a potem wycofać swoich ludzi i zostawić ich w spokoju. Mimo to, wolał pozostać w ukryciu, póki Anglicy nie odejdą. Wiedział, gdzie służba powinna była schować młodsze dzieci. Teren dookoła domu nie zostawiał wiele miejsca do ucieczki, ale budynki otaczał gęsty żywopłot, a za nim był głęboki jar. Służba i dzieci na pewno schowali się właśnie tam.

Stara Una przyciskała George’a, by chłopiec nie płakał głośno ze strachu. Meg i Mary objęły się nawzajem i wytrzeszczały oczy ze strachu.

– Nic nam nie będzie, dzieciaki – powiedział Robert, kiedy do nich dołączył i pochylił się za żywopłotem. – Anglicy niedługo wyjadą, ale na razie musimy tu siedzieć cicho jak myszy pod miotłą.

– Zabiją nas, jeśli nas znajdą, Robbie? – pisnęła mała Mary.

– Tak – odparł szczerze. W takich sytuacjach najlepiej było mówić prawdę. Od tego zależało życie ich wszystkich.

Na dźwięk głosu Eufemii spojrzał znów w stronę domu, który widać było wyraźnie z ich kryjówki. Sir Jasper Keane ciągnął jego starszą siostrę po ziemi, a ona opierała się, przeklinała i kopała ile sił. Kiedy oddalali się od dworu, Robert wyraźnie zauważył dwa języki ognia wychodzące w domostwa. Jęknął cicho. Ten przeklęty bękart spalił dwór Culcairn!

– Jasper! Jasper! Nie rób mi krzywdy! – krzyczała żałośnie Eufemia, próbując uwolnić się z uścisku kochanka.

Anglik roześmiał się i jeszcze mocniej pochwycił ją za ognistorude włosy. Przyciągnął jej twarz do swojej, pocałował mocno, a potem powiedział na głos:

– Mówiłem ci, Eufemio, że będziesz moją tak długo, jak mi się spodoba. Już przestałaś mi się podobać, przygraniczna suko.

– Więc mnie wypuść – błagała.

Robert Hamilton słyszał przerażenie w głosie siostry. Strzelała wzrokiem na wszystkie strony, w panice szukając sposobu ucieczki.

– Wypuścić cię? Do hrabiego Dunmor? Nigdy! Jeśli nie będziesz moją, na Boga, nie będziesz też jego. Już cię nie chcę mieć za kochanicę, Eufemio, ale mam prawo zdecydować, co z tobą zrobić. – Popchnął ją w stronę swoich żołnierzy i szybkim ruchem zdarł z niej suknię, puszczając z uścisku zupełnie nagą.

– Nie patrzcie – rozkazał młodszym siostrom Robert Hamilton, bo wiedział, co się za chwilę wydarzy, i czuł głęboki strach piętrzący się w brzuchu.

– Niestety, nie będzie dziś wielkich łupów, panowie – powiedział sir Jasper do swoich żołnierzy – ale może pocieszycie się tym pięknym cackiem. Weźcie ją sobie dla rozrywki, jest słodka i jędrna. Ja już dobrze uprawiłem dla was zagon, więc jest gotowa, by ją wziąć. Jest wasza!

Popchnął ją w stronę mężczyzn. Potknęła się, ale udało jej się zachować równowagę. Anglicy stanęli w kole i powoli zbliżali się do niej. Dziewczyna rozglądała się na boki, szukając szansy ucieczki. Odruchowo zakryła dłońmi piersi i trójkąt włosów poniżej brzucha, jakby mogła się w ten sposób obronić. Ogień z płonącego budynku oświetlał jej piękne, białe ciało. Noc była spokojna i prócz trzaskającego w ogniu drewna nie było słychać nic innego. Wysoki żołnierz ruszył przed swoich kompanów, rozsznurował bryczesy i zbliżył się do Eufemii.

– Chodź no tu, dzieweczko – warknął mężczyzna, idąc równym krokiem naprzód. – Johnny cię pięknie dosiądzie.

Wyciągnął w jej stronę dłoń, Eufemia krzyknęła i skoczyła w bok, ale dwaj inni żołnierze ruszyli w jej stronę, chwycili i przewrócili ją na ziemię. Wielki Johnny stanął nad nią, potem z uśmiechem ukląkł i położył się na niej.

Robert Hamilton wzdrygnął się na to wspomnienie. Spojrzał nieprzytomnym, wystraszonym wzrokiem na hrabiego Dunmor.

– Po chwili mężczyźni zaczęli zachowywać się jak banda bydlaków, gwałcili ją jeden po drugim, jeszcze raz i jeszcze raz. Tak jak Meg, do końca życia nie przestanę słyszeć jej krzyków! Nigdy sobie nie wybaczę, milordzie! Mogłem ją uratować, ale tego nie uczyniłem. Schowałem się w jarze, jak bezbronne dziecko, gdy moją siostrę mordowano na moich oczach. Nie mogłem jej pomóc. Jedyne, co byłem w stanie zrobić, to ocalić Meg, Mary i małego George’a. Pocieszałem go i uważałem, żeby nie płakał, bo bardzo się bał. Byłem sam. Anglików było wielu. Dziewczynki i stara Una uczepiły się mnie, błagając, bym ich nie zostawiał. Co więc miałem robić? Nie mogłem zostawić młodszych sióstr i brata na pastwę tych diabłów wcielonych. Nie mogłem! Kiedy skończyli z Eufemią, wrzucili jej nagie ciało do płonącego domu. Na pewno była już wtedy martwa, bo od wielu minut nie krzyczała.

Potem Anglicy zabrali moje bydło i konie i ruszyli w stronę granicy. Mimo miłości do siostry, a Bóg mi świadkiem, żem kochał ją szczerze, mimo jej haniebnych postępków, mimo tego, twierdzę, że to wszystko nie zdarzyłoby się, gdyby nie była taką dziwką. Teraz znasz, panie, całą prawdę. Najszczerszą prawdę! – zakończył młodzian, spoglądając na hrabiego.

Nastąpiła chwila zupełnej ciszy, aż w końcu Tavis Steward położył mu dłoń na ramieniu i powiedział:

– Postanowione więc. Twoi ludzie i rodzina, wszyscy pojedziecie do zamku Dunmor i zostaniecie tam, póki nie odbudujemy twego domu. – Jego głos nie zdradzał emocji. – Kimkolwiek by była, Eufemia Hamilton miała zostać moją żoną i nie mogę pozwolić, by jej rodzina cierpiała. Anglicy, mordując twoją siostrę, splamili honor rodu Stewartów z Dunmor oraz Hamiltonów z Culcairn. Jako hrabia Dunmor mam prawo szukać zemsty na tym angielskim szlachetce. Zemścimy się, chłopcze, przyrzekam ci to!

– Co zrobimy, milordzie? – zapytał Robert Hamilton.

– Och, Rob, najpierw dowiemy się, gdzie ten angielski lis ma swoją norę, a potem spalimy ją, jak on spalił twój dom. Odbierzemy twoje konie i bydło i oczywiście zabierzemy jego zwierzęta jako zadośćuczynienie. Kiedy to uczynimy, Anglik pomyśli pewnie, że już z nim skończyliśmy, ale to nie będzie jeszcze koniec, Rob. Poczekamy. Będziemy go obserwować. Pochwalił się twojej siostrze, że król Ryszard znalazł mu odpowiednią żonę.

– Może się tylko przechwalał – stwierdził chłopak. – Może wcale nie miał się żenić. Dlaczego król miałby szukać żony dla mało ważnego, przygranicznego wasala? Zresztą nie wiem o tym człowieku nic prócz tego, co powiedziała mi o nim Eufemia. Nawet nie wiem, czy ma majątek. Siostra nigdy nie wspominała, by miał jakieś koneksje.

– Cierpliwości, chłopcze – uspokajał go hrabia. – Z czasem wszystkiego się dowiemy na temat sir Jaspera Keane. Jeśli to prawda, że król Ryszard znalazł mu majętną żonę, wybadamy sprawę i zrobimy z niej wdowę, nim jeszcze stanie na ślubnym kobiercu. Anglik słono zapłaci za to, co uczynił w Culcairn.

– Ale jak odnajdziemy dom sir Jaspera? – wzbraniał się Robert.

– Pomyśl, Rob! Ten człowiek nie potrafi utrzymać korzenia na wodzy. Wszędzie ma swoje kobiety, nawet po obu stronach granicy. Bóg jeden wie, że my Szkoci też czasem napadamy na przygraniczne wioski, ale ten człowiek zeszłej nocy zabił kobietę z szanowanej rodziny. Zrobił to naumyślnie, z okrucieństwem i diabelską złością. Znajdziemy go, chłopcze, bo ktoś na pewno wie, gdzie jest jego dom. Jeśli wie, to nam powie. Na wieść o jego zbrodni i o nagrodzie za wszelkie wieści o nim znajdą się chętni. Sowicie wynagrodzę każdego, kto powie mi, gdzie mamy go szukać. Złoto to potężniejsza broń niż miecz.

Młody właściciel ziemski zastanawiał się chwilę, a potem przytaknął. Nie powiedział jednak nic, bo ktoś szarpał go za rękaw. Była to niepozorna kobieta, spoglądająca nań niecierpliwie.

– O co chodzi, Uno?

– O co chodzi? – powtórzyła poirytowana staruszka. – Już ja paniczowi powiem, o co chodzi. Panienka Meg zaraz omdleje, a Mary i George przemarzli do kości. Są głodni. Już straciłam jedno z dzieci – powiedziała ze Izami w oczach, choć głos wciąż miała nieprzejednany – i nie zamierzam stracić kolejnych, kiedy panowie knujecie sobie zemstę. Nie można z tym poczekać?

Nieznaczny uśmiech pojawił się na surowym obliczu Tavisa Stewarta, kiedy Una głośno pouczała swego pana. Była małą szczupłą kobietką, ale najwyraźniej niczego się nie bała.

– Czy dzieci mogą jechać konno, kobieto? – zapytał.

– Tak – odparła. – Ja pojadę z panienką Mary, panienka Meg z paniczem Robertem, ale nie ma kto jechać z paniczem George’em. Sama wolałabym jechać powozem, bo nie lubię czworonogów. A dokąd to wyruszamy, jeśli wolno zapytać?

– Do Dunmor, dobra kobieto. Zabiorę dzieci. Moja matka, lady Fleming, poradzi mi w ich kwestii. Zostaniecie w Dunmor, nim odbudujecie dwór Culcairn – rzekł hrabia.

Una skinęła głową.

– To pięknie, że dałeś nam schronienie, panie – powiedziała rzeczowo i odeszła w stronę tego, co kiedyś było ich domem.