– Nie powinnaś się tym zajmować, moja droga – powiedziała królowa, przyłączając się do nich. Podeszła, bo zauważyła, że jej mąż w rozmowie z Arabella często się uśmiecha i była ciekawa, co go tak bawi. Nie był bowiem człowiekiem skorym do śmiechu. Wzięła Arabellę pod ramię i oświadczyła: – Lady Morton, moja droga, jest kobietą, która przyciąga samotnych dżentelmenów. Żyje z ich niemądrej hojności. Nie powinnaś się z nią zadawać, choć ona często odwiedza nasz dwór. Nie łamie wszakże prawa, więc nie mogę z czystym sumieniem zabronić jej tu bywać. Trzeba nam ją jednak ignorować.

– Czy mój mąż jest jednym z tych „samotnych dżentelmenów”?

– Chyba był nim kiedyś – przyznał król, a potem zwrócił się do żony: – Nie, moja droga, nie patrz tak na mnie, jakbyś mnie chciała zamordować. Przecież lady Arabella nie sądzi chyba, że Tavis żył w celibacie przed jej poznaniem. Poza tym to była krótka znajomość. Sorcha jest zbyt drapieżna i ostentacyjna w swojej kobiecości, by dłużej przyciągnąć uwagę mego brata. Szczerze mówiąc, sądzę, że związał się z nią jedynie z ciekawości.

– Z ciekawości? – zdziwiła się królowa. – Nigdy nie słyszałam nic ciekawego o tej kobiecie, a ty, Jemmie?

Król znów się roześmiał.

– Żadna kobieta prócz ciebie nie jest dla mnie interesująca – odparł gładko.

Teraz królowa zaczęła się śmiać.

– Za sprytny jesteś dla mnie, panie – przyznała i zwróciła się do Arabelli: – Idź i przyprowadź swego męża, moja droga. Tavis wygląda, jakby go coś uwierało. Twoim obowiązkiem, jako dobrej żony, jest ratować go z takich opresji.

Arabella skłoniła się i poszła w stronę, gdzie pochylony nad rudowłosą pięknością stał jej mąż.

– Brakowało mi twego towarzystwa, panie – powiedziała ze szczerym podziwem w oczach.

Hrabia Dunmor uśmiechnął się do swej pięknej żony. Słyszał irytację w jej słodkim głosie i zauważył, że zupełnie zignorowała lady Morton.

– Cóż, moja droga, chyba będę musiał cię zabrać do domu, by udowodnić ci swoje oddanie.

– Och, panie mój, jesteś strasznie nieprzyzwoity! Sprawiłeś, że naprawdę mam ochotę już wyjść – rzekła i teatralnym gestem odciągnęła go na stronę.

Sorcha Morton była oburzona faktem, iż tak bezczelnie ją zignorowano i pośpiesznie porzucono. Tavis Stewart nie próbował nawet przedstawić jej swojej żonie, a co gorsza, nie raczył nawet się pożegnać.

– Zapłacisz mi za tę zniewagę, hrabio – mruknęła pod nosem. – Ty też, wstrętna suko!

– Pani, pani, nie okazuj tak otwarcie złości. To do ciebie niepodobne – szepnął jej do ucha książę. Objął ją w pasie i ucałował jej ramię.

– On mnie obraził, wasza wysokość – odparła szeptem. – Nigdy mu tego nie wybaczę!

– Dobry z niego kochanek?

– Tak – przyznała, utonąwszy na chwilę we wspomnieniach.

– Ale ja jestem lepszy.

Sorcha Morton odwróciła się i spojrzała mu w oczy.

– Czyżby, moje książątko? Czyżby?

– Tak – mruknął. – Przy mnie na pewno zapomnisz o moim wuju.

– O rozkoszy, jaką mi dawał, pewnie tak – stwierdziła. – Ale o zniewadze, jaka spotkała mnie od niego i jego żonki o mlecznej cerze, nigdy!

– Gdzie jest twoja kwatera, pani? – zapytał książę Jerzy.

– Mieszkam u kuzyna Angusa.

– Jesteś z rodu Douglasów, pani? Nie wiedziałem.

– Urodziłam się jako Douglas, wasza wysokość.

– Z mniej znanej gałęzi – wtrącił się hrabia Angus, przyłączając się do nich.

– Więc masz zamiar zająć się Sorchą, Jamie? To gorąca sztuka, zapewniam cię. Sam ją obracałem wiele lat temu – powiedział hrabia.

– Nie aż tak wiele lat temu! – rzuciła ze złością Sorcha.

– Nie mówię, że jesteś dla niego za stara – rzekł Angus. – Właściwie, to jesteś zupełnie w sam raz, bo to jurny młodzian. Sam chadzałem z nim na kobitki i to wiele razy.

Książę roześmiał się wesoło, ale przyglądał się przez cały czas z zaciekawieniem młodej żonie wuja. Arabella Stewart była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu spotkał, i musiał przyznać szczerze sam przed sobą, że bardzo jej pragnął. Na razie jednak musiał się zadowolić Sorchą Morton, która, jak twierdzili mężczyźni, była bardzo utalentowaną ladacznicą.

Hrabia i hrabina Dunmor wyruszyli z zamku Stirling do swego domu za miastem. Towarzyszyli im zbrojni, bo ważne osobistości nie podróżują w tych okolicach bez eskorty.

– Lady Morton to piękna kobieta – zaczęła Arabella. – Długo trwał wasz związek?

– Niedługo.

– A to dlaczego? – wypytywała, niezadowolona z odpowiedzi.

– Znudziła mi się szybko – odparł. – Najgorsza w miłości jest chwila, kiedy osoba, z którą się związałeś, zaczyna cię nudzić.

– Ty jej się najwyraźniej nie znudziłeś, panie – rzuciła ostro Arabella.

– Cóż, Sorcha nigdy nie nudzi się mężczyzną. To jej wielka wada. Nie przepuści nikomu.

– Czasem to mężczyzna może się znudzić kobiecie, równie dobrze jak ona jemu – rzuciła poirytowana Arabella i popędziła konia do przodu, ale hrabia dogonił ją po chwili.

– Pani, żądam, byś jechała razem ze mną, jak przystało na hrabinę Dunmor, a nie cygańską dziewuchę. Nie zostawiaj mnie na środku drogi jak jakiegoś barana!

– Więc ty, panie, nie zawstydzaj mnie na dworze swego brata, rozmawiając ze swoją ladacznicą! – wrzasnęła.

Wściekła pogalopowała drogą w dół, aż zjechała ze wzgórza, na którym stał królewski zamek. Nie wiedziała, dlaczego właściwie była taka zła. Myśl, że jej mąż znalazł się kiedyś w ramionach innej, nawet jeśli to miało miejsce dawno temu, nim się poznali, doprowadzała ją do szału. Tuż za nią pędzili jej mąż i jego zbrojni.

Jeśli hrabina Dunmor była zła, to jej mąż kipiał ze złości. Nie zrozumiał od razu zachowania żony. Rozjuszyło go, że Arabella zrobiła z niego głupca przy jego żołnierzach. Zasługiwała na baty za takie zachowanie. Powinien był dać jej dziecko jeszcze przed wyjazdem, by musiała zostać w Dunmor, a wtedy pojechałby na dwór królewski sam. Arabella nie pasowała do tego zamku i do tych ludzi. Jakimże był głupcem, sądząc, że to małżeństwo będzie zgodne i szczęśliwe. Dogonił ją, a ona krzyknęła:

– Nienawidzę cię, zostaw mnie!

– Dlaczego? – zapytał, uchyliwszy się od ciosu. Jaka mogła być przyczyna jej nienawiści?

– Na samą myśl, że ty i ta… suka… Na samą myśl, że leżałeś z nią tak jak ze mną… Och, to nie do zniesienia!

Zazdrosna. Ona była zazdrosna! Gniew minął. Objął żonę i zapytał jeszcze raz:

– Dlaczego?

– Bo cię kocham. Kocham cię, ty ignorancie! – krzyknęła i z całej siły zdzieliła go w twarz, po czym wybuchła płaczem.

Pokiwał głową i potarł policzek.

– Ja też cię kocham, Arabello Stewart – rzekł cicho. – Chyba powinniśmy jechać do domu. Udowodnię ci wtedy, jak bardzo cię kocham.

Naprawdę to powiedziałam? – pomyślała Arabella. – Po co właściwie to powiedziałam? Wraz z tymi straszliwymi słowami uszła z niej gdzieś cała energia. Jak mogła go kochać? Przecież miłość jest słodka i czysta! To nie mogło być to straszliwe uczucie strachu przed każdą kobietą, która mogłaby odebrać jej tego mężczyznę. To nie może być to!

W domu Tavis wniósł Arabellę do sypialni i położył na łóżku. Rozebrał ją szybko i ujął jej twarz w dłonie.

– Powiedz to jeszcze raz! – zażądał.

– Co mam ci powiedzieć? – udawała, że nie wie, o czym mówił, ale on nie dał się zbyć.

Pocałował ją, a ona po chwili zaczęła z równą namiętnością oddawać jego pocałunki.

– Powiedz! Powtórz to, co powiedziałaś mi na drodze. Chcę to jeszcze raz usłyszeć, żono!

– Myliłam się. To nie może być miłość. Zbyt wiele w tym bólu.

– Miłość to ból, ale też rozkosz i szczęście. Kochasz mnie, tak jak ja kocham ciebie. Powiedz mi to jeszcze raz – rzekł i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Boże dopomóż – szlochała. – Kocham cię, Tavisie.

Znów zaczęła płakać.

– No już – pocieszał ją, ocierając łzy. Położył żonę na plecach i zaczął rozplatać jej warkocze. Przeczesywał palcami jasne włosy. – Kocham cię, Arabello Stewart. Dzisiaj dam ci dziecko. To będzie silne, zdrowe maleństwo. Nieważne, czy dziewczynka, czy chłopiec. Będzie to dziecko naszej miłości. Miłości i namiętności.

Słyszała wyraźnie te słowa, choć przez chwilę wydawało jej się, że zagłuszy je zupełnie pożądanie, jakie czuła, gdy jego zręczne palce pieściły jej ciało. Chciała mieć dziecko. Miałby to być syn dla Dunmor czy córka dla Greyfaire? Dunmor było ich, ale Greyfaire wciąż pozostawało niepewne. Zadrżała na całym ciele, lecz mimo to pomyślała, że znów ktoś planuje za nią przyszłość.

– Nie mogę być szczęśliwa bez Greyfaire! – krzyknęła nagle.

– Zdobędę dla ciebie tę warownię – obiecał. – Ale najpierw dam ci dziecko!

Siła jego głosu wzmogła pożądanie dziewczyny.

– Urodzę córkę dla Greyfaire!

– Syna dla Dunmor – sprzeczał się z nią ze śmiechem.

ROZDZIAŁ 10

Namiętność, jaką żywił hrabia Dunmor do swojej młodej żony, była tematem plotek na dworze, gdzie już niewiele rzeczy mogło rozbawić ludzi. Jedynie królowi wolno było swobodnie rozmawiać z Arabellą Stewart, bez obawy, iż zostanie wyzwany na pojedynek. Nawet książę James, choć najwyraźniej uwielbiał drażnić swego wuja, nie był wolny od obaw. Jamie Stewart miał wszystkie cechy doskonałego księcia doby Renesansu. Był równie inteligentny jak jego ojciec, wykształcony, ale, choć król był pełen powagi i surowości, książę raczej należał do uroczych wesołków. Król zachowywał się bardzo oficjalnie wobec wszystkich, z wyjątkiem rodziny i najbliższych przyjaciół, z księciem łatwiej było zawrzeć znajomość. Jedyną jego wadą była zbytnia słabość do kobiet, zwłaszcza ze względu na jego młody wiek. W jego łożu zagrzały miejsce kobiety dwa razy od niego starsze i niewiele wyszło nieusatysfakcjonowanych. Hrabina Dunmor umykała mu, co czyniło ją w jego oczach jeszcze bardziej godną pożądania.

Magnateria szkocka, jak zawsze niespokojna, zmienna w swoich poglądach, cieplej spoglądała na księcia, mimo iż wcześniej popierała młodszego brata króla Jerzego III. Chaos spowodowany poprzednimi zamieszkami wciąż był świeży w ich wspomnieniach. Poza tym Jamie, mimo swych miłosnych podbojów, był jeszcze bardzo młody. Nikt nie chciał, żeby powtórzyła się sytuacja Jerzego III, który przejął tron w młodym wieku i był kontrolowany przez ród Boydów, czy ta sama sytuacja za rządów Jerzego II, który we wszystkim słuchał sir Aleksandra Livingstone’a i sir Williama Crichtona. Szkoci chcieli mieć silnego króla, a Jerzy III, mimo głębokiej miłości do sztuki i umiejętności utrzymania pokoju, nie wydawał im się odpowiedni.