– Szkocja miała już nawet królowe pochodzące z Anglii i chyba z tego powodu nie ucierpiała – rzuciła cierpko Arabella.

Hrabia Angus roześmiał się głośno.

– Więc plotka jest prawdziwa, na dodatek jest złośnicą. Czy to prawda, Tavisie, żeś zdarł z niej odzienie przed ołtarzem?

– To moja żona, Arabella – syknął przez zaciśnięte zęby hrabia. – Arabello, ten oto „dżentelmen” to Archibald Douglas, hrabia Angus, którego nazywamy „Miauczącym Angusem”.

– Dlaczego tak właśnie cię zwą, panie? – zapytała Arabella.

– Tego lata, kiedy straciliśmy Berwick, madame, szlachta w większości była skłócona z królem. Siedzieliśmy wtedy w Launder i naradzaliśmy się, co zrobić – zaczął opowiadać hrabia Angus. – Król, jak zapewne zgodzi się ze mną nawet twój mąż, pani, powierzył naczelne stanowiska w armii swoim ulubieńcom, ludziom niekompetentnym. Nikt nie miał odwagi powiedzieć mu, co o tym sądzi, aż nagle lord Grey, może nawet pani daleki krewny, odezwał się: „Czy nikt nie miauknie nawet jednego słowa w obecności króla?”. Wstałem więc i powiedziałem: „Ja miauknę i to niejedno”. Od tej pory zwą mnie „Miauczącym Angusem” i jestem z tego dumny, bo tego właśnie dnia pozbyliśmy się z otoczenia króla kilku ludzi, którzy bardzo szkodzili sprawom kraju.

– Zamordowałeś bez procesu i bez powodu większość przyjaciół Jemmiego – rzucił Stewart. – Zgadzam się z Angusem, że mój brat źle wybrał wtedy dowódców, ale można było załatwić to bez mordowania ludzi. Jemmie jest dobrym królem. Od początku jego panowania mamy w kraju pokój. Sztuka kwitnie, nauka też. Chyba nie chcesz, by zapanował chaos, a może kochasz wojnę, tak jak ci górale? To dzikusy. Dążą do samozagłady.

– Sztuka! Ha! Muzyka, architektura, malarstwo i poezja! To bzdury, Dunmor! Takie rzeczy zostawiamy Francuzom i Włochom. To zagraniczne sztuki! Nie mają nic wspólnego ze Szkocją! – oburzył się hrabia Angus.

Nim Tavis zdążył się odezwać, Arabella stanęła w obronie króla:

– A z czego jesteś właściwie dumny w tej twojej Szkocji, panie? Zastanowiłeś się, jak postrzegają was inne narody? Dla ludzi z zewnątrz jesteście śmieszni, biegacie z gołymi łydkami, w spódniczkach, jakbyście nie mieli krawców, prości ludzie mieszkają w ziemiankach pokrytych torfem. Nic dziwnego, bo skoro nie mają prawa do ziemi, którą uprawiają od pokoleń, boją się budować domy z kamienia, cieplejszego i wygodniejszego, bo zawsze można ich stamtąd wyrzucić. No i ta muzyka. Kto to widział, żeby przygrywać sobie na owczych wnętrznościach! Noszę jedwabie, atłasy i adamaszek, panie, a w kuchni mam figi, migdały i rodzynki. W piwnicy leżakuje wino, a to wszystko, jak też większość moich mebli i ozdób pochodzi z Anglii, Francji, Hiszpanii i Włoch. Ze Szkocji sprowadza się tylko skóry, wełnę i ryby. Za granicą pochwalić się możecie tylko odważnymi, pięknymi kobietami. Król Jerzy próbuje sprowadzić do Szkocji trochę piękna z Europy. Co w tym złego, panie? Jego dziad był podobno poetą.

– Ten człowiek spędził osiemnaście lat swego życia jako angielski więzień i wrócił do domu z angielską żoną – rzucił ostro Angus. – Był dobrym królem, pani. Ale on był prawdziwym mężczyzną, jeździł konno, walczył wręcz i świetnie strzelał z łuku. Był silny jak tur i uwielbiał machiny wojenne. On wiedział, jak rządzić krajem!

– Był żołnierzem, ale też poetą i miłośnikiem muzyki, panie.

– Może, ale przede wszystkim był żołnierzem, a jego wnuk nie umie nawet utrzymać się w siodle – prychnął Angus.

– Nie potrzebuje tego, by władać Szkocją i utrzymać pokój z Anglikami!

Archibald Douglas spojrzał głęboko w zielone oczy hrabiny Dunmor i nagle zaczął się śmiać. Była taka malutka, a wcale się go nie bała, nie była nawet onieśmielona jego spojrzeniem.

– Tavisie, jesteś pewien, że ta twoja żona to Angielka? Wygląda mi raczej na to, że pochodzi ze Szkocji, bo dzielna jest jak Szkotka.

– Nie sądziłam, panie, że Szkoci mają wyłączność na odwagę – rzuciła Arabella, odwracając się na pięcie i ruszając w stronę królowej.

Hrabia Angus zaczął się głośno śmiać.

– Tavisie, ona ci urodzi tuzin zdrowych dzieci, ale niech mnie Bóg broni przed nią, ma język ostry jak żądło osy.

– Wstrętny, arogancki dudek – mruczała pod nosem Arabella, idąc przez salę rycerską, nie patrząc właściwie, gdzie stąpa. Wpadła na kogoś i powiedziała, spojrzawszy mu w oczy:

– Przepraszam, panie! Zaczerwieniła się i skłoniła pośpiesznie.

– Nic takiego, dziecko drogie – powiedział ciepło król – ale twoja śliczna buzia zdradza mi, że jesteś czymś wielce wzburzona.

– Owszem, panie, hrabia Angus to głupiec! – rzuciła, nim zdołała się powstrzymać.

Król skinął zgodliwie.

– Muszę przyznać, że czasem zgadzam się z pani osądem. Czym cię tak oburzył?

– Panie – zaczęła Arabella. – Jestem tylko kobietą i nie miałam sposobności, by zająć się nauką, ale zwykły rozsądek podpowiada mi, że lepiej żyć w pokoju niż w stanie wojny. Wojna niszczy życie i własność. Postęp możliwy jest tylko w czasach pokoju i dobrobytu. Wiem, że czasem mężczyźni nie mają innego wyjścia, jak pójść na wojnę, ale mnie się zdaje, że Szkoci wolą najpierw stoczyć walkę, a potem pytać, o co poszło.

Jerzy Stewart zaśmiał się, ubawiony sprytnym osądem swego narodu, wypowiedzianym przez maleńką Angielkę.

– Niedługo wśród nas żyjesz, a już nas dobrze poznałaś – rzekł.

– Panie, całe życie mam Szkotów u bram zamku. Zdążyłam dobrze ich poznać! – odparła.

– Angus zawsze mnie krytykował, dziecko – odparł król. – Ja nie jestem w gorącej wodzie kąpany. On nie rozumie tego, że król powinien rządzić głową, a nie mieczem.

– On się nie zna na sztuce – powiedziała szczerze. – W całej Europie rozkwita muzyka, poezja i malarstwo, a tu w Szkocji zachęca się tylko do sadzenia kapusty i marchwi!

Król Jerzy śmiał się już głośno. Dawno tak dobrze się nie bawił podczas rozmowy. Żona jego brata okazała się cudowna.

– Którą ze sztuk ty, pani, preferujesz? – zapytał.

– Muzykę, jak mi się zdaje. Nie umiem grać, ale moja matka i ja często śpiewałyśmy w Greyfaire. Ojciec uważał, że nie potrzeba nam gościć u siebie minstreli, bo my dwie śpiewamy lepiej od nich. Matka jednak nalegała, byśmy sprowadzili minstrela z Irlandii, bo jak inaczej miałyśmy się nauczyć nowych pieśni? Och, panie, tyle można się nauczyć, a ja tak niewiele wiem! – mówiła z pasją młoda hrabina.

Król był wzruszony. Szkoci nie doceniali nauki, choć wybudowano w tym kraju dwa wspaniałe uniwersytety, jeden w Edynburgu, a drugi w Glasgow.

Żadne prawo nie wymagało, by synowie szlachetnych rodów uczyli się na nich. Nikt nie uważał, że porządny Szkot powinien umieć czytać i pisać czy dodawać, choćby po to, aby jego własny rządca nie mógł go oszukać. Szkoci tkwili w przekonaniu, że mężczyzna powinien umieć walczyć, umierać i zająć się kobietą, by urodziła mu mnóstwo dzieci. Kobiety zaś uważały, że skoro mężczyźni nie muszą umieć czytać i dodawać, to one tym bardziej nie.

– Czego chciałabyś się uczyć, moja droga? – zapytał król.

– Wszystkiego! – odparła z ekscytacją. Jerzy znów się roześmiał.

– A od czego byś zaczęła?

Zastanowiła się chwilę i odparła:

– Od historii, panie. Historii Szkocji. Nie sądzę, by ktokolwiek kiedykolwiek uważał mnie za Szkotkę, ale mój mąż jest Szkotem i dzieci, wszystkie z wyjątkiem jednego też nimi będą, więc powinny znać historię swego kraju.

Królowi spodobało się to, co powiedziała i zaintrygował go fragment „z wyjątkiem jednego”.

– Co miałaś na myśli, mówiąc: „z wyjątkiem jednego”?

Arabella nagle zrozumiała, co zrobiła, i zasłoniła usta.

– Pośpieszyłam się, panie, bo Tavis dopiero miał z tobą omówić tę sprawę. Będzie zły, że zwróciłam uwagę waszej wysokości na tę sprawę, nim przedstawił ją wam osobiście.

– Masz zamiar być posłuszna mężowi? – zażartował i czekał z zaciekawieniem. – Chyba bardzo kochasz Tavisa, skoro jesteś posłuszna. Z tego, co widzę, sama poradziłabyś sobie z rządzeniem w zamku Dunmor, gdyby zaszła taka potrzeba.

Zaczerwieniła się, nie mogąc znaleźć wyjścia z niekorzystnego położenia. Król Jerzy poklepał ją po ramieniu.

– Nie bój się, nie będę nalegał. Mój brat znany jest ze swojej porywczości, a ty też nie jesteś cicha jak mysz pod miotłą. Pasujecie do siebie oboje.

Tavis uwolnił się wreszcie od hrabiego Angusa i ruszył w stronę brata i żony rozmawiających pośrodku sali. Nagle drogę zagrodziła mu piękna kobieta.

– Tavisie Stewart, jak miło cię widzieć. Tęskniłam za tobą – zamruczała zalotnie.

– Lady Morton – przywitał się chłodno hrabia.

– Cóż to, panie. Jeszcze tak oschle mnie nie witałeś – stwierdziła ślicznotka, a jej bursztynowe oczy pociemniały ze złości. – Zawsze pałałeś do mnie wielką namiętnością – dodała cicho.

Tavis, mimo wyraźnej irytacji, musiał pochylić się nieco, by usłyszeć, co mówiła. Poczuł w nozdrzach zapach jej perfum z mnóstwem piżma. To była jej stara sztuczka. Kiedy chciała, by mężczyzna przybliżył się do niej, zaczynała mówić ciszej.

– Jestem już żonaty, madame – rzekł.

Sorcha Morton roześmiała się i znajomym gestem odrzuciła do tyłu rude włosy. – Wiem o tym, panie. Wszyscy plotkowali o tym na dworze zeszłego lata. Naprawdę zdarłeś odzienie z tej biedaczki przed ołtarzem? – zapytała i zadrżała z ekscytacji. – Na pewno tak. To niezwykłe, Tavisie. Twoja biedna mała Angielka musiała ciężko przeżyć takie upokorzenie.

Z drugiego końca sali hrabina Dunmor zauważyła piękną kobietę pogrążoną w rozmowie z jej mężem, i zapytała króla:

– Kim jest ta dama, tak swobodnie zachowująca się wobec mojego małżonka?

Król ukrył uśmiech.

– To lady Sorcha Morton, moja droga. Owdowiała kilka lat temu, a lord Morton niewiele jej zostawił w spadku.

– Dobrze się ubiera, jak na osobę niezbyt majętną – zauważyła cierpko Arabella. Ciemnozielona, aksamitna suknia lady Morton ozdobiona była futrem kuny. – Jak to możliwe, że utrzymuje się na dworze?