Hrabia opowiedział służącej o swoim planie, a ta szybko się zgodziła.

– Ja pobiegnę powiadomić o wszystkim matkę waszej lordowskiej mości, a ty, dziewczyno, pożegnaj się z bratem, potem poczekaj, aż on wyjedzie i udaj, że zemdlałaś. Umiesz?

– Tak – odparła spokojnie Lona.

– To dobrze – ucieszył się hrabia. – Nie obawiaj się, że pani będzie na ciebie zła. Opowiem jej o wszystkim po weselu.

W kuchni Lona pożegnała się czule z bratem. Chłopak wysuszył się przy ogniu i rozgrzał ciepłym jadłem i piwem. Fergus, strażnik z zamku Dunmor, miał mu towarzyszyć w drodze. Chłopak miał ciemne, proste włosy i niebieskie oczy. Wszystkie podkuchenne spoglądały na niego z zainteresowaniem. Lona pomyślała, że jest przystojny.

– Dlaczego jeszcze nie ruszacie, leniuchy? – krzyknęła na mężczyzn poirytowana. – Mój brat musi być jak najszybciej w domu, a wy się tu objadacie.

– Daj spokój, Lono, już ruszamy. Musiałem się trochę rozgrzać.

– Nic się nie bój, panienko. Sam dopilnuję, żeby twój brat bezpiecznie dotarł do domu – powiedział zdenerwowany Fergus.

Arabella była bardzo zaniepokojona, kiedy dowiedziała się o zasłabnięciu Lony.

– Nie ma się co dziwić – powiedziała lady Margery. – Biedaczka była cała mokra. Nawet halkę miała zupełnie mokrą.

– Ale kiedy wyzdrowieje? – dopytywała się Arabella. – Kiedy mi opowie, co się dzieje w Greyfaire?

– Cierpliwości, moja droga. Na pewno za kilka dni poczuje się lepiej. Po weselu pójdziesz do niej i wszystkiego się dowiesz.

Arabella musiała więc czekać. Wesele Ailis Fleming i młodego pana na Culcairn było wielkim wydarzeniem. Licznie przybyli goście też byli ciekawi, jak może wyglądać młoda żona hrabiego Dunmor, bo jak dotąd nikt jej nie widział. Zwłaszcza kobiety ciekawiła historia o tym, jak hrabia porwał ją od ślubnego ołtarza i uprowadził do swego zamku, by nazajutrz się z nią ożenić.

Arabella nie rozczarowała ich ani trochę. Założyła jasną aksamitną suknię i wstążkę ze srebrnego jedwabiu, wyszywaną perłami. Na szyi zawiesiła szeroki, płaski naszyjnik z pereł osadzonych w czerwonym złocie. Na każdym palcu miała pierścień z drogocennym kamieniem. Mąż jej nadskakiwał i nie odstępował na krok, co dodawało tylko smaku całej opowieści o ich zaślubinach.

Po ceremonii w kościele goście udali się do dworu Cheviot, gdzie rozpoczęły się uroczystości weselne. Tavis Stewart cały czas szukał wzrokiem swojej żony. Wszyscy byli tym bardzo zdziwieni.

– Jesteś jej mężem, czy nie? – dopytywała się księżniczka Mary, obecnie poślubiona już drugiemu mężowi, lordowi Jamesowi Hamiltonowi, dalekiemu kuzynowi panny młodej. – Naprawdę jesteście mężem i żoną?

Tavis roześmiał się i ucałował siostrę w policzek.

– Colin udzielił nam ślubu w czerwcu.

– To mi nic nie mówi – odparła sucho. – Mówi się, że ona jeszcze nie mieszka w Dunmor. Czy to prawda?

– Tak – odparł szczerze.

– Aha! Więc to prawda!

– Co takiego, Mary?

– Twoja żona jest jeszcze panienką – szepnęła księżniczka.

– Matko Boska, Mary! Co cię to obchodzi? – zapytał poirytowany hrabia. – Nasze życie nie powinno być tematem plotek.

Roześmiała się.

– Ależ Tavisie, jesteś zakochany! Niech mnie wszyscy diabli, nie wiesz, co teraz począć! Spędziłeś tyle czasu w służbie brata, że mimo swoich dwudziestu ośmiu lat nie wiesz, jak postępować z kobietami. Ta mała owinęła sobie ciebie wokół palca. To naprawdę zabawne!

Zaśmiała się głośno i złośliwie. Hrabia zaczerwienił się, zakłopotany, a siostrze nagle zrobiło się go żal.

– Robisz jakieś postępy?

– Tak, zdaje się, że dziś pojedzie ze mną do Dunmor. Umówiliśmy się na ten termin już kilka miesięcy wcześniej. Chyba się nie wycofa.

– Czego ona chce? – zapytała rzeczowo Mary Stewart Hamilton.

Skrzywił się.

– Chce odzyskać swój dom. Chce, żeby warownia Greyfaire znów należała do niej, choć rozumie już, że nie może tam mieszkać, bo jest moją żoną. Chce, by jej majątek dostała nasza najstarsza córka, którą zgadza się zaręczyć ze szlachcicem wybranym przez angielskiego króla. Nie będzie szczęśliwa, póki nie wyrzucę z Greyfaire sir Jaspera.

Księżniczka zastanawiała się przez chwilę, a potem powiedziała:

– Cóż, Tavisie, w końcu to jej posag. Rozumiem jej upór. Musisz go dla niej odzyskać. Zważywszy, jak wiele zrobiłeś dla Jemmiego, powinien zgodzić się ci pomóc. Kiedy udajesz się na królewski dwór?

– Po świętach.

– Najpierw porozmawiaj o tym z Margaret - doradziła mu. – Ona ci pomoże. Pamiętasz, jakie miała kłopoty z własnym posagiem?

– Jemmie słusznie zrobił, że przyjął Szetlandy i Orkany w zamian za złoto króla Krzysztofa. Złota już by dawno nie było, a te dwie wyspy pozostaną częścią Szkocji na zawsze.

– Tak – zgodziła się siostra. – Ziemia jest lepsza niż złoto. Jeśli to rozumiesz, powinieneś też rozumieć punkt widzenia swojej żony.

– Nie twierdziłem nigdy, że go nie rozumiem, ale nie wiem, czy będę w stanie odzyskać Greyfaire. Wiem, że Jemmie będzie się starał mi pomóc, ale cała ta sprawa zależy w wielkiej mierze od kaprysu angielskiego króla. Nie jestem w stanie przewidzieć, co on zrobi.

– Twoja żona chyba to rozumie – powiedziała księżna Mary.

– Ona rozumie tylko to, co chce rozumieć. Straszna z niej złośnica.

– Nie sądziłam, że dożyję dnia, kiedy Tavis będzie chodził na smyczy malej Angielki – powiedziała siostra, całując go w policzek, i poszła cło swego męża.

Hrabia zastanawiał się, skąd kobiety biorą te wszystkie szpile, które wbijają mężczyznom jak na zawołanie. Nagle poczuł na ramieniu delikatny dotyk żony.

– Wyglądasz jak chmura gradowa, panie – rzekła.

– Moja siostra, Mary, to prawdziwa osa – odparł.

– Twoja matka przedstawiła nas sobie wcześniej i wydała mi się niezwykle ujmująca – zdziwiła się Arabella. – Może tylko powiedziała ci coś, czego nie chciałeś usłyszeć. – Wzięła go za rękę. – Chodźmy, panie, pora doprowadzić parę młodą do alkowy.

– Jedyną osobą, którą chcę doprowadzić do alkowy, jesteś ty, moja droga – powiedział cicho.

– Ależ panie!

– Obiecałaś, dziewczyno. Powiedziałaś, że po ślubie Roba i Ailis wrócisz ze mną do Dunmor – przypomniał, patrząc jej prosto w oczy, a Arabella zaczęła się rozglądać, jakby chciała mu uciec.

– Nie wiem nawet, czy mnie kochasz, panie.

– Niech cię, dziewczyno. A co to jest, jeśli nie miłość? Spędzam tu więcej czasu niż w Dunmor, a niektórzy popłakaliby się ze śmiechu, widząc jak Tavis Stewart, hrabia Dunmor, trzyma włóczkę, by jego żona mogła ją zwinąć w kłębek.

Roześmiała się.

– Bardzo byłeś cierpliwy, panie.

– To prawda i nie tylko w tej kwestii – powiedział znacząco.

– Ale ja się boję.

– Wszystkie dziewice się boją – odparł.

– Twoja matka powiedziała, że to boli.

– Pierwszy raz owszem, boli, ale ty jesteś dzielna i na pewno sobie z tym poradzisz – rzekł, obejmując ją w pasie i całując delikatnie w policzek. Jedną ręką dotknął jej piersi.

– Ależ milordzie, wszyscy nas zobaczą! Niespeszony dalej dotykał jej piersi i mruknął cicho do jej ucha:

– I co takiego? Pomyślą tylko, że hrabia Dunmor jest zakochany w swojej młodej żonie.

Zamknęła na chwilę oczy i pozwoliła, by ogarnęło ją to cudowne uczucie.

– Nie wiem sama, czy cię kocham – wydusiła w końcu.

– Nienawidzisz mnie więc?

– Nie!

– Nie lubisz?

– Nie!

– Więc lubisz?

– Och, tak, panie, lubię!

– Może warto więc zacząć od tego? Wróć ze mną dziś do Dunmor i tam zaczniemy żyć jak mąż i żona.

Chyba mnie kocha – pomyślała. Nie musiał nawet prosić, by towarzyszyła mu do zamku Dunmor. Był jej mężem, panem. Mógł z nią zrobić, co chce, a jednak wolał zalecać się do niej, uwodzić i pozwolić się poznawać przez te kilka miesięcy. Mógł ją zmusić, a jednak tego nie zrobił. Odmawianie mu prawa do małżeńskich uciech było z jej strony niesprawiedliwe. Tak dziecinne zachowanie mogłoby się w końcu zwrócić przeciwko niej.

– Pojadę, panie mój, ale najpierw odprowadzimy do alkowy parę młodą.

Damy pomogły pannie młodej zdjąć weselny strój i uczesały jej włosy, a potem kazały szybko wskoczyć do łóżka, by odprowadzający Roba mężczyźni nie widzieli jej nagiego ciała. Kiedy mała Mary otworzyła panom drzwi, ci wręczyli kielich wina panu młodemu, a on szybko wychylił jego zawartość i rozejrzał się zawstydzony.

– To doda mu odwagi – powiedział hrabia.

Mężczyźni pomogli panu na Culcairn zdjąć odzienie, a ten wskoczył pod kołdrę obok żony, jakby go gonili.

– Śpijcie spokojnie – życzyła im mała Mary, kiedy zamykała drzwi.

– Na Boga, nie! – zachichotała Ailis, spojrzawszy na męża.

– Zabieram Arabellę do domu – powiedział do swojej matki Tavis. – Odjedziemy szybko i bez rozgłosu, żeby nikt się nie dowiedział.

– Więc lepiej zabieraj żonę i uciekaj, nim goście zejdą do sali przyjęć.

– Arabello – szepnął do żony pogrążonej w rozmowie z Meg – pora na nas. Wracamy do domu.

Meg zauważyła, że przyjaciółka zadrżała, więc, by nie dawać jej pretekstu do przedłużania rozmowy, pożegnała się pośpiesznie.

– Panie – zaczęła Arabella – jeśli mnie kochasz, możesz pozwolić mi zostać tu jeszcze jakiś czas.

– Dziewczyno moja – rzekł z łagodnym uśmiechem hrabia – zabieram cię do domu, by się z tobą kochać, a nie zjeść cię żywcem. Im dłużej będziesz odkładać tę chwilę, tym bardziej straszna będzie ci się wydawała.

Dla Arabelli nadeszła pora na poważną decyzję. Ogarnął ją strach, ale sądząc po czynach matki, namiętność musiała być silną bronią mężczyzn. Nie wiedziała, czy chce, by ten mężczyzna zapanował nad nią, tak jak sir Jasper nad jej matką. Nie miała jednak innego wyjścia. Od tej decyzji zależał los jej i Greyfaire. Wszystkie kobiety przez to przechodziły, więc ona też sobie poradzi.

– Pani? – rzucił pytająco hrabia.