– Masz szczęście, że jesteś córką ubogiego szlachcica, Meg – powiedziała smutno Arabella. – Żaden król nie interesuje się twoim majątkiem. Sądziłam, że kuzyn Ryszard starał się znaleźć mi dobrego męża, ale on wcale nie dba o moje szczęście. We wszystkim, co robię, jestem zależna od króla, a potem będę zależna od człowieka, którego poślubię. – Zrobiła smutną minę. – Nie chcę być czyjąś własnością.

– I nie powinnaś nią być, moje dziecko – rzekła lady Fleming. – Dam ci dobrą radę, którą usłyszałam, kiedy byłam jeszcze bardzo młoda. Nie licz na nikogo, to będziesz szczęśliwa. Ufaj tylko samej sobie, temu głosowi, który Celtowie nazywają głosem wewnętrznym, a wtedy nigdy się nie pomylisz. Od wielu lat idę za tą radą i nigdy się nie rozczarowałam.

Arabella zamyśliła się nad słowami lady Fleming, a potem powiedziała:

– Kto dał ci taką dobrą radę, pani?

– Ojciec Tavisa. Mówiono na niego Jerzy Płonąca Twarz, bo urodził się z wielkim, purpurowym znamieniem na twarzy. Był dobrym człowiekiem, ale przede wszystkim był żołnierzem i nie cierpiał dworskiego życia. Ojca zamordowano mu, kiedy miał sześć lat, więc dzieciństwo spędził wśród skłóconych rodów szlacheckich. Kiedy miał dziesięć lat, zmarł jego opiekun, hrabia Douglas. Ambitni synowie Douglasa postanowili przejąć opiekę nad młodym królem, a wraz z nią władzę. Na oczach chłopca zamordowali ich inni możnowładcy, którzy przejęli opiekę nad Jerzym. To nie było przyjemne dzieciństwo. Mój Jerzy szybko się nauczył, że może polegać tylko na sobie. Większość ludzi, którzy się nim zajmowali, brzydzili się go, bo połowa jego twarzy miała kolor ametystu. Gdyby nie to, byłby przystojnym mężczyzną. Jego matką była Angielka, lady Joan Beaufort. Szkoci i Anglicy lubią ze sobą walczyć, ale często się zdarza, że bywają przyjaciółmi i kochankami.

– Ja nie mogłabym być twoim wrogiem, pani – rzekła Arabella.

Margery Fleming uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny, a potem odwróciła się do męża i syna, myśląc, że może młoda Angielka nadawałaby się na żonę dla Tavisa. Teraz nie mogła już przecież poślubić sir Jaspera Keane’a. Oczywiście, nie posiadała niczego, prócz niewielkiej warowni, Greyfaire, ale jak dotąd żaden Szkot nie miał w swoim władaniu nawet małej warowni na wzgórzach Cheviot, a Anglicy przejmowali warownie szkockie. Przecież jeszcze niedawno Berwick było szkockim zamkiem. Eufemia Hamilton nie żyła już od dawna, a Tavis nie przejawiał chęci szukania sobie nowej żony. Nie do pomyślenia było, by Stewartowie stracili Dunmor tylko dlatego, że jej niemądry syn nie zamierzał się ożenić.

Arabella Grey była nie tylko piękna, ale również inteligentna. Nie od razu oczarował ją wygląd i pozycja Tavisa. Była odpowiednią kobietą dla hrabiego. Lady Fleming nigdy nie lubiła Eufemii Hamilton i twierdziła, że pośpieszny wybór syna okazał się nietrafiony. Uratował go los, a teraz dał mu nawet szansę na poślubienie porządnej dziewczyny. Mężczyźni, niestety, nie najlepiej radzą sobie w takich kwestiach.

Arabella pochyliła się i powiedziała do Meg Hamilton:

– Hrabia jest bardzo arogancki.

– Jest Stewartem – wyjaśniła Meg z uśmiechem -a to dumny ród.

– Jak to się stało, że król jest jego ojcem? – zapytała szczerze zaciekawiona, mimo iż nie cierpiała tego człowieka.

Meg wstała i pochyliła się nad stołem.

– Wyjdźmy z sali, to ci opowiem. Poprzedni hrabia Dunmor był dziadkiem Tavisa, a ojcem lady Fleming – wyjaśniała Meg, kiedy spacerowały korytarzem. – To był Kenneth Stewart, zwany Kennethem Morem. Mor w języku Celtów znaczy wielki, a ojciec lady Margery był naprawdę potężnym mężczyzną. Był wtedy najwyższym mężczyzną w Szkocji. Zwali go Mor z Dunmor. Miał żonę, którą bardzo kochał. Kiedy zmarła, nie chciał wziąć innej, mimo iż miał tylko dwoje dzieci: Fergusa i Margery. Fergus zginął w bitwie pod Arkinholm. Stary Kenneth Mor był wtedy chory i nie mógł stawić się na wezwanie króla, więc do walki ruszył jego syn. Zginął, broniąc króla Jerzego II od ciosu wroga. Nim król zdołał rzucić mu się na ratunek, Fergus Steward został już śmiertelnie ranny. Król zabił jego przeciwnika.

Po bitwie, którą Szkoci wygrali, król osobiście udał się do zamku Dunmor, by przywieźć ciało rycerza i pochować je. Pod niebiosa wychwalał zasługi Fergusa. Po śmierci syna Kenneth Mor nigdy się już nie podniósł. To właśnie tutaj król poznał lady Margery. Miała piętnaście lat. Zakochali się w sobie. Potem, kiedy król przyjeżdżał nad granicę, odwiedzał ją, a w okolicy rozniosła się wieść, że lady Margery jest jego nałożnicą. Kiedy urodził się Tavis, król postanowił, iż to on zostanie dziedzicem Dunmor, ponieważ jest jedynym męskim krewnym hrabiego.

Król pozwolił, by Kenneth znalazł córce męża, pana na Glen Ailean, lorda Iana Fleminga, który kochał Margery od dziecka. Stary hrabia był umierający i nie mógł bronić praw swego jedynego krewniaka do zamku Dunmor, ale Ian mógł. Lord Fleming czuł się zaszczycony, iż powierzono mu opiekę nas synem króla, ale podobno zażądał, by Margery już nigdy nie spotkała się z królem. Po roku urodził się prawowity syn Iana, Gavin. Reputacja lady Margery była już bez zarzutu, bo nie oddalała się z zamku Dunmor, a i król nie odwiedzał jej potajemnie. Przyjechał później tylko raz, by pogratulować szczęśliwemu ojcu narodzin syna. Wtedy widzieli go po raz ostatni. Zginął w bitwie pod Roxburgh kilka miesięcy później. Zabiła go armata załadowana zbyt dużą ilością prochu. Przez następne kilka lat lord i lady Fleming dorobili się jeszcze Donalda, Colina i piętnastoletniej obecnie Ailis.

– Polubiłam lady Margery – stwierdziła Arabella. – Jest taka miła.

– Potrafi się złościć, ale kochają ją wszyscy i szanują jej zdrowy rozsądek. Jest naprawdę niezwykłą kobietą.

– Pani – przerwała im Flora.

– Tak? – odparła Arabella.

– Hrabia pyta, czy nie chciałaby pani się już oddalić do swojej sypialni, bo dzień był bardzo męczący.

W pierwszym impulsie Arabella chciała odmówić, ale postanowiła nie zachowywać się dziecinnie. Była naprawdę bardzo zmęczona. Meg szybko przyszła jej z pomocą, mówiąc, iż ona też jest już śpiąca. Ziewnęła nawet na potwierdzenie tych słów. Arabella uśmiechnęła się do niej, bo wiedziała, że przyjaciółka stara się jej pomóc. Podeszła do stołu i sięgnęła po jabłko, a potem odwróciła się, by dołączyć do Flory i Meg.

– Cieszę się, że utrata męża nie popsuła ci apetytu, panienko – usłyszała wesoły głos hrabiego.

Odwróciła się na pięcie i w chwili złości rzuciła w niego jabłkiem, trafiając go prosto w piersi. Mężczyźni zebrani w sali rycerskiej wybuchnęli śmiechem. Zarówno szybka reakcja dziewczyny, jak i zdziwiona mina hrabiego spowodowały u nich taką wesołość.

– Och, chłopcze, gdyby to była strzała, już byś nie żył – rzekł jego ojczym ze śmiechem.

– Dobrej nocy, panie – pożegnała się słodko Arabella i nisko skłoniła, a potem odwróciła się i wyszła.

– Skąd wzięłaś tyle odwagi? – zaśmiała się Meg. – Szczerze mówiąc, ja trochę się boję Tavisa.

– To wstrętny osioł! – prychnęła Arabella. – Gdybym miała miecz, przebiłabym go nim na wylot.

Flora uśmiechnęła się pod nosem. Mała Angielka była bardzo uparta. Flora ani przez chwilę nie wątpiła, że gdyby miała miecz, spełniłaby swoją groźbę. Więc Szkoci z przygranicznych ziem i Anglicy wcale się tak bardzo od siebie nie różnią. Flora pomyślała, że Arabella bardziej pasuje do hrabiego niż Eufemia, której zresztą nigdy nie lubiła.

Arabella podążała za Florą przez korytarz, a potem wąską klatką schodową. Starsza kobieta poruszała się tak szybko, że dziewczyna kilkakrotnie straciła z oczu płonącą pochodnię.

– Za pierwszym razem wydaje się wysoko – powiedziała Flora, zapraszając gestem do środka. W pokoiku bez okien wesoło płonął ogień w kominku. Obok stała niewielka kanapa. Przez otwarte drzwi widać było drugi pokój. Flora zamknęła drzwi i powiedziała – Będzie tu pani jak w uchu.

Przeszły do następnego pokoju.

– Pozwoliłam sobie kazać przynieść dla pani balię. Pomogę się panience rozebrać – rzekła i nie czekając na odpowiedź, zaczęła ją rozbierać.

Arabella rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu, które stanowiło jej sypialnię. Ścianę i podłogi wyłożono szarym kamieniem. Tutaj też znajdował się kominek, a przed nim leżała owcza skóra. W pokoju było niewiele mebli. Łóżko z baldachimem mogło pomieścić dwie osoby, przy nim stał niewielki stolik nocny, a w nogach łoża postawiono drewniany kufer z żelaznymi okuciami. Gdyby nie wielka drewniana balia stojąca przed kominkiem, komnata nie wydawałaby się taka mała.

Było w niej tylko jedno wąskie okno, które, jak Arabella z ulgą stwierdziła, zostało oszklone. Nie była to niewygodna sypialnia, ale mimo to Arabella miała nadzieję, iż długo tu nie zagości. Jedno wiedziała na pewno. Inaczej niż przez drzwi nie mogła uciec z tej wieży. Okno było zbyt wąskie, by nawet ona mogła się przez nie przecisnąć.

A zbocze wzgórza pod oknem wieży, jak sądziła, bo nie można było niczego dojrzeć w ciemności, na pewno okazałoby się zbyt strome. Tavis Stewart wiedział, co mówi, kiedy rzekł, że nie uda jej się stąd uciec. Arabella uśmiechnęła się ponuro. Może i była tylko kobietą, ale na pewno kobietą sprytną, sprytniejszą niż jakakolwiek znana jej dama.

– Będę musiała spać w halce – powiedziała, kiedy stanęła przed balią.

– Nie, pani, mam dla ciebie koszulę nocną. Halkę upiorę i wyczyszczę błoto na brzegu twojej pięknej sukni. Potem odłożę ją do kufra. Już wybrałam dla pani jedną z sukien panienki Meg. Przypasuję do pani rozmiarów. Zwykła suknia będzie lepsza od tej mgiełki, co ją pani dziś miała na sobie.

Arabella roześmiała się. Flora szczerze podziwiała jej suknię, ale też oburzała się na takie marnotrawstwo.

– Dziękuję, Floro. Jesteś bardzo uprzejma. Pomożesz mi upiąć włosy do kąpieli?

Flora była prostą, grubokościstą, prawie dziesięć centymetrów wyższą niż Arabella kobietą. Kasztanowe włosy nosiły już ślady siwizny, ale oczy miała wciąż lśniące, brązowe. Z podziwem patrzyła na włosy Arabelli.