– Słyszałem, że w Lankonii jest bardzo ładnie. Są długie, zimne noce i słychać tylko krowie dzwonki.
– To prawda – odrzekła smutno Aria. – Nie ma sióstr McGuire, nie ma ciężarówek wywożących śmieci o trzeciej nad ranem, nie ma spelunek i przyjęć na plaży.
– Byłaś tam?
– Nie – odparli jednogłośnie J.T. i Aria. – Tylko czytaliśmy – dodał J.T.
– J.T., króliczku, zostawiłam szal w samochodzie. Przyniesiesz mi? – spytała Heather.
– Niech ktoś uważa na ruszt – zawołał J.T. i opuścił krąg światła rzucanego przez ogień.
Heather niezwłocznie ruszyła za nim.
– J.T. – zawołała. – Poczekaj!
Przystanął.
– Nie powinnaś była przychodzić.
– Nie wciskaj mi kitu – powiedziała. – Wiem, co jest grane. Za informacje o tobie i tej… księżniczce musiałam dać trzy szminki i cztery pary nylonów. Prędzej zjem mój własny kostium kąpielowy, niż ona okaże się z rodziny królewskiej.
– To bierz się do żucia – powiedział J.T. i odwrócił się od Heather.
Nie chciała go tak łatwo puścić.
– Wiem, że wasze małżeństwo jest tylko tymczasowe, póki nie znajdziecie się w jej kraju. Słyszałam, że tam ma cię puścić kantem dla chuderlawego, nie wyrośniętego księcia wybitnego rodu.
– Heather, masz strasznie długi jęzor. – J.T. przystanął przy samochodzie Mitcha, otworzył drzwiczki, wyjął okrycie Heather i wepchnął jej w dłonie.
– Zawsze go lubiłeś – powiedziała, opierając mu głowę na piersi. – Króliczku, ja się o ciebie martwię. Co ty, biedaku, zrobisz, jak pójdziesz u niej w odstawkę? Nie jesteś chyba na tyle głupi, żeby skończyć z krwawiącym sercem?
Słowa Heather niebezpiecznie otarły się o prawdę.
– Idziemy do reszty – powiedział, ale w jego głosie nie było przekonania.
– Będę tutaj, króliczku. Kiedy wrócisz sam jak palec, będę czekała.
Patrzył na nią przez chwilę.
– Może i przyjmę tę propozycję – powiedział.
Razem przyłączyli się do towarzystwa.
– Zamierzasz to znosić? – spytała Dolly, zerkając na J.T. i Heather pochylonych nad rusztem. – Twój pan jest tam – powiedziała znacząco do Heather.
– Mój pan na dzisiejszy wieczór – odparła gładko Heather.
Robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie. Aria i Dolly były przybite, a Heather wściekała się na J.T., że nie z ma się ożenił. Mitch bez przerwy drażnił Arię aluzjami o ostatniej wspólnej nocy, a reszta grupki gorzko żałowała, że w ogóle przyszła.
Aria zauważyła, że J.T. nie stara się utrzymać rąk Heather z dala od siebie. Przez cały czas spoglądał ku żonie, jakby oczekiwał od niej jakiejś reakcji. Ale im agresywniej zalecała się Heather, tym bardziej Aria się usztywniała. Dawno nie czuła się tak bardzo następczynią tronu. Nim doszło do pożegnań, była już szalenie oficjalna.
– To bardzo miłe z waszej strony, że mnie zaprosiliście – powiedziała i wyciągnęła rękę na do widzenia. Nie do amerykańskiego solidnego uścisku, lecz tak jak robią to królowie, czubkiem palców, by oszczędzić dłoniom setek uściśnięć na godzinę.
– Odprowadzę was jutro – powiedziała cicho Dolly, trochę onieśmielona postawą Arii.
– Bardzo dziękuję – powiedziała Aria do J.T., gdy otworzył przed nią drzwi samochodu. – Przyjęcie było niezwykle przyjemne.
J.T. ruszył.
– Co? Nie będziesz parodiować Heather?
– To bardzo miła młoda kobieta – powiedziała Aria. – Ma takie ładne włosy.
– Farbowane.
– Naprawdę? Trudno się domyślić.
Przez resztę drogi do domu oboje milczeli.
– Zechciej mi wybaczyć – powiedziała Aria, gdy znaleźli się w domu. – Jestem nadzwyczaj zmęczona i chcę się położyć. Życzę ci dobrej nocy.
– Cholera jasna! – zaklął J.T., gdy znalazła się na pięterku. Czy ta kobieta nie ma żadnych uczuć? Ile razy zrobił z siebie głupca tylko dlatego, że był o nią zazdrosny? Tymczasem tego wieczoru pozwolił Heather na najbardziej bezczelne uwagi, a Aria nie powiedziała ani słowa. Ech! Wyszedł na podwórze zapalić papierosa i wypić szklaneczką dżinu z tonikiem. Może Aria tylko czeka, żeby się go Pozbyć. Może jest za bardzo wyrachowana, żeby odczuwać roś takiego jak zazdrość.
Jak zwykle na Key West zaczynało padać. Zobaczywszy, że na górze zgasło światło, zdeptał niedopałek i wypił drinka do dna. Wyglądało na to, że Aria położyła się tej nocy w swoim wąskim łóżku. Dobrze, pomyślał, lepiej zacząć rozłąkę od zaraz.
Na górze było ciemno. J.T. nawet nie starał się zachowywać cicho. Podczas rozbierania się raz po raz potrącał meble.
Zajrzał do kącika Arii, żeby zamknąć okna. W świetle błyskawicy zauważył, że leży z twarzą wciśniętą w poduszkę.
– Cholera jasna – mruknął i stanął nad jej łóżkiem. – Posłuchaj, to już prawie koniec. Niedługo będziesz w domu. Wrócisz do swojego zamku i nigdy więcej nie będziesz musiała zmywać naczyń ani patrzeć na mój pysk.
– Ani spotykać się z Dolly – powiedziała w poduszkę.
– Dobrze się czujesz? – spytał. – Pokłóciłyście się?
Obróciła się ku niemu i jak tornado rzuciła się na niego z pięściami. Zaczęła go grzmocić po nagim torsie i ramionach.
– Upokorzyłeś mnie! – krzyknęła. – Postawiłeś mnie w okropnej sytuacji przed ludźmi, którzy stali się moimi przyjaciółmi.
Chwycił ją za pięści.
– I kto to mówi! Ty, która wyśpiewałaś „Chica, Chica” przed całym moim dowództwem.
– Ale ty zasłużyłeś sobie na to! Dość nasłuchałam się insynuacji, że jestem nie dość dobra dla twojej matki.
– Nigdy w życiu nic takiego nie mówiłem! – Był przerażony.
– A kto pytał, czy wiem, jak się zachować na eleganckim balu? „Moja matka nienawidzi gumy do żucia, więc nie strzelaj jej balonami przed nosem… Musisz być uprzejma dla mojej matki i okazywać jej szacunek. Traktuj ją tak, jakby była królową, więc nie mów jej, czy ma prawo się odezwać, czy nie… I pamiętaj, że matka może siedzieć, gdzie chce”. Co to wszystko miało być?
J.T. uśmiechnął się w ciemności.
– Chyba rzeczywiście trochę przesadziłem.
– Zasłużyłeś sobie na „Chica, Chica”. Ale ja nie zasłużyłam na Heather. Przez ostatnie dni byłam bardzo dobra.
J.T. przesunął jej dłonie na plecy.
– Pewnie, że jesteś, słoneczko – powiedział, pochylając się, by ją pocałować.
Usunęła się.
– Jak śmiesz mnie dotykać? Idź sobie!
J.T. raptownie znieruchomiał.
– Dobrze. Jak chcesz. Zostawiam cię samą. Możesz tu leżeć i śnić o dniach, gdy już nigdy więcej nie będziesz musiała mnie oglądać.
Poszedł do swojego łóżka, ale był za bardzo zły, żeby zasnąć. Nadal rozmyślał, jakie to wszystko niesprawiedliwe. Uratował jej życie, ożenił się z nią, uczył ją, jak być Amerykanką, a ona na niego krzyczy i każe zostawić się w spokoju. Przewracał się z boku na bok, aż w końcu zaczęły się do niego lepić prześcieradła. Rąbnął pięścią w poduszkę, ale wcale nie zrobił się od tego bardziej senny.
Może nie powinien był pozwolić Heather zachowywać się w ten sposób. Heather zawsze była żmijowata. Chciała wyjść za niego za mąż, a on udawał, że nie ma pojęcia, co jej się roi. Podejrzewał jednak, że Heather chce nie jego, lecz stoczni Warbrooke Shipping.
Przeklinając kobiety, przeklinając armię za wrobienie go w małżeństwo, przeklinając swój apetyt na owoce morza, który zapędził go na wyspę, gdzie pierwszy raz spotkał Arię, J.T. wstał wreszcie z łóżka i przeszedł w drugi koniec pokoju. Aria wciąż leżała z głową wciśniętą w poduszkę. Usiadł na krawędzi łóżka.
– Posłuchaj, może nie powinienem był się zachować tak, jak się zachowałem. Wiem, że Heather potrafi być dość przykra, i bardzo przepraszam, że naraziłem cię na kłopotliwą sytuację…
Nie odezwała się ani słowem.
– Słyszysz mnie? – Wyciągnął rękę do jej skroni. – Płaczesz – powiedział, jakby w to nie wierzył. Objął ją. – Kochanie, bardzo cię przepraszam. Nie chciałem doprowadzić cię do płaczu. Nawet nie wiedziałem, że możesz płakać.
– Oczywiście, że mogę – powiedziała gniewnie, pociągając nosem. – Księżniczka nie płacze publicznie, ale to nie znaczy, że w ogóle nie może płakać.
– Nie jestem nikim publicznym – odparł urażony. – Jestem twoim mężem.
– Dziś wieczorem nie zachowywałeś się jak mój mąż. Sprawiałeś raczej wrażenie, że twoją żoną jest Heather.
– No, może nią będzie.
– Coś ty powiedział? – syknęła Aria.
– Muszę myśleć o przyszłości, słoneczko. Ty zostaniesz w Lankonii ze swoim cherlakowatym hrabią, a mnie, prawdę mówiąc, zaczyna się podobać instytucja małżeństwa.
– Jak to możliwe? – spytała, przytulając się do niego.
– Nie wiem. Z pewnością nie wniosła do mojego życia ciszy i spokoju.
– Tak sobie myślę, poruczniku Montgomery, że może mógłby pan pozostać w Lankonii i dalej być moim mężem. Mój kraj skorzystałby na pańskiej wiedzy.
– I miałbym być królem? To prawie jak trafić do klatki w zoo. Serdecznie dziękuję. Żadna kobieta nie jest tego warta. Ej, dokąd idziesz? – spytał.
– Do kibla, jak zazwyczaj mówisz.
– I co ja znowu złego zrobiłem?
Bill z żoną przyszli na lotnisko pożegnać się z Arią, której wydało się całkiem naturalne, że Dolly publicznie ją ściska. Dolly wyciągnęła przed siebie pakiecik.
– Przynieśliśmy ci drobną pamiątkę, żebyś pamiętała o Stanach. – W oczach miała łzy.
J.T. wymienił z Billem uścisk dłoni.
– Wrócę, jak tylko… jak tylko wykonam zadanie. – Stał nad Arią, jakby bał się, że odleci bez niego.
– Do widzenia – zawołali Bill z Dolly, gdy Aria i J.T. wsiedli do samolotu.
Lot miał być długi, bo musieli kierować się na północ i lecieć nad Rosją, żeby nie ryzykować zestrzelenia nad terytorium Niemiec.
Aria oparła się o plecy twardego skórzanego siedzenia i wyjrzała przez iluminator. Zobaczyła Billa i Dolly – stali na ziemi.
– Uszy do góry – powiedział do niej J.T. – Wracasz do domu. Co ci dała Dolly?
Aria zamrugała, żeby odpędzić łzy. Otworzyła pakiecik. W środku było pełno gumy do żucia. Wybuchnęła śmiechem.
"Słoneczko" отзывы
Отзывы читателей о книге "Słoneczko". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Słoneczko" друзьям в соцсетях.