– Zastanawiam się, które łóżko ma być dzisiaj moje – powiedziała wstydliwie.
Pociągnął ją do siebie.
– Oczywiście to, w którym jestem ja.
Przytuliła się do niego i prawie natychmiast zapadła w sen.
– Zwróciłam jego uwagę – zdążyła jeszcze wymamrotać.
– Co mówisz, żabciu? – odmruknął J.T.
– O, nowe imię – ucieszyła się Aria i przytuliła się do męża jeszcze mocniej. Wkrótce oboje spali.
Następnego rana Aria budziła się bardzo powoli, uśmiechając się do słońca, szperającego promieniami po pokoju. Robiło się już upalnie, ale nie dbała o to. Czuła się jak w niebie. Przesunęła się odrobinę, żeby popatrzeć na leżącego obok J.T. Ostatniej nocy ziściły się wszystkie jej marzenia. Nie było ani bólu, ani skrępowania, tylko szczęście i zmysłowa rozkosz w stanie czystym.
Oparła się na łokciu. Ależ przystojny z niego mężczyzna. Czy to nie dziwne, że im częściej się kochali, tym stawał się przystojniejszy. Prezentował się zdecydowanie lepiej niż hrabia Julian. W tej chwili prezentował się zresztą lepiej niż jakikolwiek inny mężczyzna na świecie.
Zastanawiała się, jak by to było, gdyby otworzył oczy i powiedział: „Kocham cię”. Jak czuje się kobieta, gdy mężczyzna mówi jej coś takiego? Oczywiście słyszała to już od hrabiego Juliana, ale oboje wiedzieli, że on pragnie tylko jej królestwa. Ten człowiek nie chciał królestwa. Chciał jej ciała.
Uśmiechnęła się na tę myśl. Na wyspie była księżniczką, ale Jarl nie był jej posłuszny, nie zrobił nic z tego, czego sobie życzyła. Kiedy jednak zaczęła się zachowywać jak kobieta… wtedy robił wszystko, czego pragnęła.
Uświadomiła sobie, że pragnie go zadowolić. Uczono ją, że należy dbać jedynie o zadowolenie osób wyższych rangą od niej. Ale tu, w Stanach Zjednoczonych, chciała, by polubiły ją żony oficerów, chciała spodobać się teściowej (na to wspomnienie przełknęła ślinę), a teraz rozważała, jak by to było, gdyby zadowoliła męża.
Porucznik Montgomery chciał zrobić z niej rasową Amerykankę, o tym wiedziała, przysięgła więc sobie jeszcze bardziej usilnie się starać. Może uda jej się przyrządzić mu hamburgery z rusztu. Amerykanie zdawali się uwielbiać mięso.
Poruszył się we śnie, otworzył oczy i popatrzył na nią.
– Dzień dobry – wymruczał i przytulił ją do swego wielkiego, owłosionego ciała.
– Z czego są te misie, do których tulą się amerykańskie dzieci?
– Z pluszu.
– O, właśnie. Czuję się jak twój pluszowy miś.
– Ty mi się wcale nie wydajesz misiem – powiedział, głaszcząc ją nogą po nodze. – Jesteś za chuda i za mało owłosiona.
– Za chuda? – spytała, odwracając się do niego w popłochu.
– Za chuda na pluszowego misia.
– Uff. – Wsunęła mu nogę między uda. – Ale nie za chuda w ogóle? Nie mam… zaraz, jak to powiedziałeś? Kościstego tyłka?
– Chyba będzie lepiej, jeśli oboje zapomnimy, co mówiliśmy na wyspie – powiedział i pocałował ją.
– Czy… czy wypada się kochać przy świetle dziennym?
– Nie wiem. Sprawdźmy Jeśli rozstąpi się pod nami ziemia i wezmą nas diabli, to przynajmniej pójdziemy do opiekła szczęśliwi.
Aria zachichotała, zaraz jednak umilkła, gdy J.T. zaczął całować ją po szyi. Bez pośpiechu pieścił jej ciało, a Aria pierwszy raz odważyła się odwzajemnić te pieszczony. Jakże inne niż jej wydawało się w dotyku jego ciało. Nie było na nim miękkich miejsc, tylko twarde mięśnie. Skóra też się różniła, była bardziej szorstka i przyjemnie owłosiona.
– Szczęśliwa? – spytał.
– Tak – odszepnęła.
– Może będę umiał uszczęśliwić cię jeszcze bardziej.
Udało mu się. Potem leżeli razem, spoceni, lecz mimo to spleceni w uścisku, oboje przepełnieni zadowoleniem.
– Muszę wstać – powiedziała Aria. – Umyję głowę. Ethel pokazała mi, jak kręcić papiloty. Do wieczora fryzura musi mi wyschnąć.
– Papiloty? Już nie będzie tych strasznych szpilek, które wykłuwają mężczyźnie oko?
Odwróciła się od niego.
– A co ty wiesz o papilotach?
– Mniej niż ty o wąsiku hrabiego Juliana.
– Skąd wiesz, że on ma wąsik?
– Zgadłem – odrzekł J.T., ale Aria uśmiechnęła się. Wiedziała, że to kłamstwo.
W łazience, myjąc głowę, podśpiewywała.
– Poruczniku Montgomery – zawołała. – Potrzebuję pomocy.
Uparta baba, pomyślał. Zabronił nazywać się Jarlem, a ponieważ jej z jakiegoś powodu nie podobał się J.T., nazywała go porucznikiem Montgomery.
W kwadrans później ku swemu kompletnemu niedowierzaniu J.T. okręcał kosmyki jej włosów na palcach i zapinał szpilkami.
– Nie do wiary. Pomagam ci się oszukiwać – mruknął.
Aria wybuchnęła śmiechem.
Gdy się ubierał, Aria przemknęła obok niego, pocałowała go w przelocie i powiedziała, że przygotuje mu lunch. Uśmiechnął się. Małżeństwo wykazywało zbawienne oznaki: chwile miłosnego uniesienia na śniadanie i lunch domowej roboty.
Wkrótce potem, gdy J.T. schodził po schodach na dół, rozległo się głośne pukanie do drzwi. Zanim zdążył je otworzyć, same otworzyły się z hukiem. Do wnętrza domu wpadł generał Brooks. J.T. zastygł na baczność na trzecim stopniu schodów; zasalutował.
– Co to jest? – ryknął generał, zatrzasnąwszy drzwi przed nosem adiutanta. Trzymał wysoko nad głową egzemplarz „Key West Citizen” i wskazywał na pierwszą stronę, gdzie zamieszczono wielkie zdjęcie Arii przebranej za Carmen Mirandę, tańczącej coś podobnego do kankana ramię w ramię z Amandą Montgomery. – Czy to jest jej wysokość? – grzmiał generał. – Czy to jest księżniczka Aria?
– Tak jest – odparł zdecydowanie J.T., patrząc prosto Przed siebie.
Generał zaczął nerwowo chodzić tam i z powrotem, bijąc pięścią w gazetę.
– Czy pan wie, poruczniku, co pan zrobił? Zdradził pan nasz plan światu, ot co. A w każdym razie zdradzi pan, jeśli zobaczy to zdjęcie jakiś Lankończyk.
– Nie sądzę, żeby ktoś miał ją poznać, panie generale.
– Nie wymądrzaj się przy mnie, młody człowieku. To jest twoje przewinienie. Armia złożyła na twoje barki wielką odpowiedzialność, a ty ją zawiodłeś. Co za licho podkusiło cię do zrobienia z tej biednej dziewczyny czegoś takiego? Miałeś zrobić z niej Amerykankę, a nie latynoską tancerkę ze speluny.
– To był jej pomyśl, panie generale. Zrobiła mi niespodziankę. – J.T. wciąż stał na schodach, wyprężony jak struna.
– Kto tu słucha tego diabelnego jazgotu przez radio?
– To… – zaczął J.T.
– Jej pomysł? Chce pan, poruczniku, żebym w to uwierzył? Na miłość boską, człowieku, ta kobieta jest następczynią tronu. Wychowywano ją stylowo i elegancko, a tu na zdjęciu nosi – generał podniósł gazetę do góry – buty na koturnach.
– To też nie mój pomysł, panie generale.
Generał Brooks usiadł na wiklinowym krześle; twardy mebel zatrzeszczał pod jego ciężarem.
– Hm, może wobec tego powinien pan dać jej nieco więcej swobody. Czasem kobiety są jak dzikie konie. Nie można trzymać ich cały czas w zamknięciu, niekiedy muszą sobie pohasać, bo inaczej wyrywają się na wolność i ślad po nich ginie. – Otarł dłonią twarz. – Jestem żonaty trzydzieści dwa lata i wcale nie rozumiem żony lepiej niż na początku. O Jezu, co za dzień! Leciałem samolotem bez końca. Ma pan trochę whisky?
– Tak jest! – odpowiedział J.T., lecz ani drgnął.
– No, to niech pan zaraz przyniesie! – burknął generał.
J.T. wyszedł do kuchenki, a generał tymczasem mówił dalej.
– Żeby ta maskarada zagrała, księżniczka musi zachowywać się jak Amerykanka. Amerykanki nie ubierają się w sukienki, spod których widać im gołe nogi, i nie tańczą w ten sposób na komandorskim balu. Powinien jej pan to wytłumaczyć. Chyba nie jest to trudne. Czyżby ona sądziła, że idzie na jeden ze swoich balów maskowych dla arystokratów? I co to za kokota tańczy razem z nią?
– Moja matka, panie generale – powiedział J.T., podając generałowi drinka.
– Boże – jęknął generał i opróżnił szklankę do dna. – Myślałem, że pan jest dokładnie sprawdzony. Niech pan posłucha, poruczniku, to rozkaz. Ma pan zapanować nad księżniczką, bo inaczej dostanie pan papierkową robotę pod najgłupszym oficerem w całej marynarce. Rozumie pan? Księżniczka wyraźnie zareagowała w ten sposób na zbyt krótkie trzymanie. Moja żona też kiedyś zrobiła coś podobnego niedługo po ślubie. – Machnął ręką. – Ale nie o tym mowa. Niech księżniczka trochę się zabawi od czasu do czasu, to może nauczy się zachowywać jak Amerykanka. Czas ucieka. W ten sposób nigdy nie uda jej się oszukać lankońskich porywaczy. Cholera, ależ to radio ryczy! Niech pan powie temu, kto go słucha, żeby wyłączył!
– Chciałbym coś panu pokazać, panie generale – powiedział J.T.
Generał wydawał się zmęczony i wkurzony do granic możliwości, ale podźwignął się z krzesła i podszedł za J.T. do kuchennego okna.
Na podwórzu dymił ruszt. Z okna ciągnął się sznur do radia, chrypiącego na cały głos „Don’t Sit Under the Apple Tree with Anyone Else But Me”. Aria w workowatych dżinsach podwiniętych do kolan, zrolowanych skarpetach, białych skórzanych półbucikach z brązowymi paskami na nosku, kraciastej koszuli J.T. i chustce w kropeczki na włosach zakręconych na papiloty uklepywała w dłoniach hamburgery, żując gumę w rytm muzyki.
– To ma być jej wysokość?! – sapnął generał Brooks.
– Wygląda jak amerykańska gospodyni, panie generale.
– Wygląda stanowczo za bardzo jak amerykańska gospodyni. – Odwrócił się do J.T. i zmierzył go groźnym spojrzeniem. – Istnieje coś takiego jak przegięcie pały. – Twarz mu się zmieniła, poklepał J.T. po ramieniu. – Chcesz o tym porozmawiać, synu? Bądź co bądź, dostałeś dość nietypowe zadanie jak na czas wojny. Czy sprawia ci dużo trudności?
J.T. jakby zapomniał o stopniu wojskowym generała. Nalał dwie szklaneczki burbona i pociągnął ze swojej solidny łyk.
– Kompletnie nie potrafię jej rozgryźć. Raz wyciąga do mnie rękę tak, jakbym był jednym z jej cholernych poddanych, potem upokarza mnie na oczach setek ludzi, a potem… – Urwał. – Powiedzmy po prostu, że gdy zostajemy sami, wcale nie jest wstydliwa. – Zmrużył oczy. – I w ogóle nie chce robić tego, co jej mówię. Wyjaśniłem jej, jak się prasuje, a ona mnie wyśmiała.
"Słoneczko" отзывы
Отзывы читателей о книге "Słoneczko". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Słoneczko" друзьям в соцсетях.