– Mam jeszcze robotę – burknął J.T, kręcąc słomką w nie ruszonym napoju.

Dolly pochyliła się do niego.

– Może wobec tego wykażesz dość uprzejmości, żeby podwieźć żonę. – Ostatnie słowo wymówiła z naciskiem. – Podrzucisz ją do mnie, to znajdę jej jakiś kostium.

– Jasne – zgodził się J.T, nerwowo szukając kluczyków. – Chcesz jechać od razu?

Dolly wstała.

– Przemyślałam sprawę. Zrobimy inaczej. Pojedziemy teraz sami. Spotkamy się z resztą towarzystwa za godzinę u Larry’ego i Bonnie. Opiekuj się naszą księżniczką – poleciła Billowi.

Wzięła J.T. za ramię i wyprowadziła go z łodziami.

– Ty sukinsynu – powiedziała, gdy znaleźli się w wojskowym samochodzie, oddanym do dyspozycji porucznika Montgomery’ego. – Bill wszystko mi powiedział. Dla mnie jesteś skończonym sukinsynem.

– Kobiety dojadły mi już dzisiaj ponad miarę. Nie zaczynaj teraz ty.

– Ktoś powinien powiedzieć ci parę słów do słuchu. Sposób, w jaki traktujesz tę uroczą dziewczynę, jest wstrętny.

– Uroczą? Urocze dziewczyny nie pozwalają obłapiać się mężczyznom, którzy nie są ich mężami.

– Alleluja! Zauważyłeś – mruknęła z ironią Dolly. – Mitch ją lubi, podobnie jak my wszyscy, z wyjątkiem ciebie. – Nagle zmieniła ton. – J.T., widziałam, jak uwodzisz sierżantów w spódnicach, twarde baby, które w innych mężczyznach budzą przerażenie, a tobie jedzą z ręki. Czemu nie poświęcisz odrobiny tego czaru na zauroczenie żony?

J.T. gwałtownie skręcił w prawo.

– Może dlatego, że ona mnie nienawidzi, a może dlatego, że patrzy na mnie z góry. Dla niej jestem człowiekiem z ludu. A może dlatego, że ona nie potrafi zrobić niczego użytecznego. Ja mam z niej zrobić Amerykankę i robię to.

Coś w jego tonie kazało Dolly spróbować jeszcze innej taktyki.

– Ładna jest, prawda?

– Całkiem w porządku, jeśli ktoś lubi sto pięć procent czystej rasy.

– Rozumiem – powiedziała Dolly.

– Co rozumiesz? – burknął.

– Boisz się jej.

– Co takiego? – ryknął i wcisnął do końca pedał hamulca przed znakiem stopu.

– Boisz się, że jeśli trochę poluzujesz, to przyznasz, że ona jest odważna i całkiem sympatyczna. Ja za nic nie potrafiłabym dokonać czegoś takiego jak ona. Bill powiedział mi, że po przyjeździe do Ameryki nawet nie umiała się sama ubrać, a teraz robi ci śniadanie.

– Niezupełnie. Oparzyła się.

– Może, ale próbuje. Czy kiedyś przyszło ci do głowy, jak bardzo ona musi się czuć samotna? Mieszka w obcym kraju, mąż nią gardzi, a ona mimo to stara się widzieć we wszystkim dobre strony. Daje sobie radę wbrew tobie.

– Wbrew??? Chyba dzięki mnie!

Przez chwilę milczeli, potem J.T. odezwał się cicho.

– Nie chcę się od niej uzależniać. Jak tylko armia dokona zamiany i usunie fałszywą księżniczkę, ta moja obejmie tron. Wtedy na pewno ładnie mi pomacha i powie „cześć, frajerku”. Albo przyzna mi medal na pięknej szarfie i osobiście zawiesi mi go na szyi.

– Nie miałeś nic przeciwko „uzależnieniu się” od Heather Addison, Debbie Longley, Karen Eilleson albo… jak się nazywała ta ruda?

J.T. uśmiechnął się.

– Dobra, wyrażasz się jasno. Ale Aria jest inna i dobrze o tym wiesz. Nie można mieć przelotnej przygody z następczynią tronu. Ona nie marzy o domku z ładnym płotkiem, tylko o zamkach, władaniu krajem i służbie do końca życia. Królowie nie mają prywatnego życia ani wolności.

– Więc na wszelki wypadek paskudnie ją traktujesz.

– Wcale nie traktuję jej paskudnie. Po prostu zachowuję dystans. I ten zasraniec Mitch też niech lepiej to robi. Och, przepraszam.

Dolly odwróciła głowę, żeby ukryć uśmiech. Jej wysokość wyraźnie powiedziała, że nie życzy sobie przeklinania.

– Mnie się wydaje, że ona się zakochuje w Mitchu.

– Co takiego!? – J.T. zahamował z impetem na parkingu hotelu Marina.

– Nie winiłabym ich za to. Aria potrzebuje odrobiny ciepła, a każda kobieta potrzebuje mężczyzny, który mówiłby jej, że jest piękna. Dzisiaj wygląda naprawdę świetnie, nie sądzisz?

J.T. wysiadł i ruszył w stronę hotelu, zostawiwszy Dolly w samochodzie. Zdawał się głęboko zamyślony. Dolly uśmiechnęła się, wysiadła i ruszyła za nim. Przynajmniej dala mu do myślenia.

Hotel był kiedyś gniazdkiem bogatych ludzi, ale od wybuchu wojny służył jako tymczasowa kwatera dla żonatych oficerów. Wspaniały staroświecki hol zachował jednak swój charakter i wciąż był w nim sklepik z upominkami.

– Stój – odezwał się J.T, gdy mijali wystawę. – Myślisz, że jej się to spodoba? – Pokazał Dolly kostium kąpielowy z głębokim, kwadratowym dekoltem.

– Oczywiście – odrzekła Dolly i weszła za nim do sklepu. Pomogła mu wybrać plażowy strój ochronny, czyli słomkowy kapelusz. – Musi uważać, ma bardzo jasną karnację – wyjaśniła i pokazała J.T. pasującą do kapelusza słomkową torbę plażową.

– Co jeszcze jest jej potrzebne?

Miłość, pomyślała Dolly, ale nie powiedziała tego, bo nie chciała zanadto naciskać.

– Coś, co oderwałoby jej myśli od Mitcha.

Uśmiech J.T. zamarł.

– Ma pani jakąś biżuterię? – spytał sprzedawczynię. – Diamenty? Może szmaragdy?

Kobieta przełknęła ślinę.

– Nie, proszę pana, ale mamy dość bogaty wybór francuskich perfum.

– To dobrze, wezmę ćwierć litra tego, co macie. Albo niech będzie pół litra.

– Perfumy sprzedajemy na mililitry – wyjaśniła potulnie sprzedawczyni.

– To proszę pododawać mililitry – zarządził niecierpliwie. – Wracamy? – spytał Dolly.

– Muszę jeszcze iść na górę po swój kostium.

J.T. uśmiechnął się.

– Chcesz nowy?

Nigdy nie odmawiaj przyjęcia podarunku od przystojnego dżentelmena, mawiała matka Dolly. O cenę możesz martwić się później.

– Z przyjemnością.

10

Podczas jazdy do Bonnie i Larry’ego Aria milczała. Inni bardzo się starali ożywić atmosferę, ale ona nie mogła się pozbyć myśli, że ludzie ją obserwują i dostrzegają jej inność.

To wszystko była wina porucznika Montgomery’ego. Ten okropny mężczyzna spowodował wszelkie zło, które przytrafiło jej się w Ameryce, oczywiście jeśli nie liczyć porwania. Wtedy uratował jej życie. Ale w tej chwili Aria żałowała, że nie utonęła.

Stała w saloniku Bonnie, gdy drzwi z impetem się otworzyły i do mieszkania weszli J.T. z Dolly. Aria natychmiast schowała się w kuchni. J.T. poszedł za nią.

– Przyniosłem ci coś – powiedział cicho podchodząc do niej z tyłu.

Odwróciła się.

– Biografię Jerzego Waszyngtona z dziesięcioma pytaniami podsumowującymi na końcu?

Zachichotał i wyciągnął przed siebie papierową torbę.

Aria wzięła ją niepewnie i wyciągnęła z niej granatowy kostium kąpielowy. Zmierzyła J.T. nieufnym spojrzeniem.

– Sam wybrałem. Do tego jest jeszcze kapelusz, torba Plażowa i płaszcz kąpielowy. A w samochodzie mam torbę perfum. – Oczy mu zabłysły. – I ani jednej książki historycznej.

Aria nie uśmiechnęła się.

– Co dostałaś? – pisnęła Gail stając w progu.

Aria wyciągnęła przed siebie torbę, więc Gail szybko przekopała jej zawartość.

– Całkiem niezłe przeprosiny, J.T. – uznała. – Masz jeszcze szansę nawrócić się na dobrego męża. Nie? – Spojrzała ma Arię.

Aria zrozumiała, że Gail czegoś od niej oczekuje, ale nie miała pojęcia czego.

– Kiedy mężczyzna przeprasza, całujesz go na zgodę. Do roboty. Daję wam na to dwie minuty, potem przebieramy się na górze i jazda na plażę. Jestem głodna. – Zostawiła ich samych.

– No, więc… no, to chyba jest pokojowa propozycja – zaczął J.T. – Nie powinienem był powiedzieć tego, co powiedziałem. Po prostu nie spodziewałem się, że tak będziesz wyglądać.

– Domyślam się – powiedziała Aria. – Chciałam wyglądać jak Amerykanka, a długie włosy były bardzo staroświeckie.

– Podobały mi się.

– Naprawdę? – spytała zaskoczona. – Nie wiedziałam. Chcę powiedzieć, że nigdy nic na ich temat nie mówiłeś.

Podszedł o krok.

– Ale podobały mi się. Pasowały do ciebie.

– Jak miło – powiedziała, sięgając do nowej fryzury.

– Naprawdę? – Wyciągnął dłoń i owinął sobie na palcu gruby pukiel włosów. – Rzeczywiście.

– Chciałam powiedzieć…

– Czas się skończył – zawołała Gail. – Idziemy się przebrać.

Zmieszana Aria wyminęła J.T. i opuściła kuchnię. Na piętrze zapomniała o tym dziwnym zdarzeniu, ze zdumieniem stwierdziła bowiem, że sypialnia zamieniła się we wspólną przebieralnię dla wszystkich pań. Co innego obnażać się przed służbą, a co innego przed obcymi! Poza tym z rana ubieranie zajęło jej wieczność, więc z rozbieraniem czekały ją podobne kłopoty, tym bardziej że kostium kąpielowy miał zamek błyskawiczny na plecach.

Dolly nie dała jednak Arii czasu na rozmyślania. Rozpięła jej guziki na plecach i zaczęła pomagać w ściąganiu sukienki.

– Pozwól – powiedziała, gdy Aria została tylko w pożyczonej kombinacji ze sztucznego jedwabiu.

Dzięki Dolly rozbieranie się przebiegło sprawniej, niż Aria się spodziewała. Gdy miała już na sobie usztywniany kostium kąpielowy, czuła się, jakby dokonała czegoś wielkiego.

Z uśmiechem zeszła na dół. Stało tam dwóch mężczyzn: przystojny, uśmiechnięty Mitch oraz jej mąż. Ale męża jeszcze nigdy nie widziała w takiej formie. Swobodnie opierał się o poręcz schodów i śmiał się z czegoś, co mówiła Bonnie. Co on knuje? – pomyślała Aria. Czyżby zaplanował dla niej jakąś specjalną amerykańską torturę?

– Służę, księżniczko. – Mitch podał jej ramię. Przyjęła. J.T. wsunął się między nią a Mitcha.

– Sam będę towarzyszył żonie.

– Najwyższy czas – mruknął Mitch i obrzuciwszy Arię smutnym spojrzeniem, wymówił się od wieczornych zabaw.

Wszyscy wepchnęli się do samochodu J.T, panie rozsiadły się na kolanach mężów, z wyjątkiem Arii, która usiadła obok prowadzącego samochód J.T. Nieustannie uśmiechał się do niej, a im dłużej to robił, tym bardziej rosła jej podejrzliwość. Co strasznego planuje porucznik Montgomery tym razem?