– Nie będzie tak źle. Przyrzekam. – Kochał ją bardziej niż kiedykolwiek przedtem i pragnął, żeby poród przebiegł bez komplikacji, a dziecko urodziło się zdrowe. Pamiętał, jakie problemy miała Leslie przy Adamie, pamiętał także swój strach. Tommy przyszedł na świat o wiele łatwiej. Bill liczył, że uda mu się wykorzystać tę niewielką wiedzę, jaką posiadał, by pomóc Adrianie. Z przykrością myślał tylko o tym, że będzie cierpiała.
– Skąd możesz wiedzieć, że nie będzie źle? – zapytała z gniewem. – Widziałeś twarz tej kobiety? Kiedy parła, myślałam, że wyzionie ducha.
– Ja też. To był niedobry film. Zapomnij o nim.
– Nie wracam na te zajęcia.
– To żadne wyjście. Naucz się przynajmniej oddechu, żebym mógł ci pomóc.
– Chcę rodzić pod narkozą – oświadczyła, kiedy jednak w trakcie następnej wizyty powtórzyła to Jane, swojej lekarce, ta uśmiechnęła się współczująco.
– Stosujemy narkozę tylko w wyjątkowych wypadkach, kiedy nie ma czasu na przeprowadzenie cesarskiego cięcia przy znieczuleniu miejscowym. A nic nie wskazuje, żeby u pani miały wystąpić jakieś komplikacje. Proszę chodzić na zajęcia. Sama się pani zdziwi, jak łatwo wszystko pójdzie, kiedy zacznie się poród.
– Nie chcę dziecka – powtórzyła zdecydowanie Adriana, gdy opuścili gabinet. Nie próbowała nawet ukryć przerażenia.
– Trochę na to za późno, kochanie – odparł spokojnie Bill. Myśl o dziecku budziła w niej śmiertelny strach, odkąd zaczęli chodzić do szkoły rodzenia. Teraz mieli za sobą dwa zajęcia.
– To głupie oddychanie nic nie daje. Nawet nie pamiętam, jak mam to robić.
– Nie martw się. Poćwiczymy.
Tego wieczoru kazał jej się położyć i udawać, że czuje pierwsze bóle. Odmierzał czas pomiędzy skurczami, podczas gdy Adriana próbowała oddychać według zaleceń instruktorki. W połowie przerwała i wsunęła dłoń w jego spodnie.
– Przestań! – obruszył się. – Bądź poważna!
Usiłował wydostać jej dłoń, lecz bez większego powodzenia, gdyż łaskotki Adriany rozśmieszyły go do łez.
– Zróbmy lepiej coś innego – oświadczyła z szelmowskim błyskiem w oku.
– Adriano, nie wygłupiaj się! Daj spokój!
– Jestem poważna! – zapewniła, tyle że ani w głowie jej było oddychanie.
– Przecież właśnie dlatego znalazłaś się w tym stanie – oponował.
– No tak, masz rację – przyznała, bezskutecznie usiłując przewrócić się na brzuch. Balon, jak czasem o nim mówiła, zdawał się rosnąć z godziny na godzinę. Dziecko było bardzo aktywne, kopało niemal bez przerwy, zwłaszcza nocami, dając jej spokój tylko wczesnym rankiem. – Chyba już na zawsze zostanę w ciąży. Wydostanie dziecka na zewnątrz jest takie kłopotliwe!…
– Nie mam nic przeciwko temu, żeby cię znowu zobaczyć szczupłą – rzekł wesoło Bill. – Miałaś niezłą figurę, jak cię poznałem.
– Dzięki – odparła, przewalając się na plecy niczym wyrzucony na brzeg wieloryb. – Teraz nie podoba ci się moja figura? – zapytała półżartem. Bill wiedział, że musi być ostrożny. Położył się obok niej na brzuchu, oparł na łokciu i pocałował ją w usta.
– Tak się składa, że w ciąży czy nie, jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką znam.
– Dziękuję. – Łzy napłynęły jej do oczu. Jak dziecko objęła go za szyję. – Boję się – wyznała. Jej słowa mocno go poruszyły.
– Wiem, maleńka, ale przyrzekam, że wszystko skończy się dobrze.
– A jeśli nie? Jeśli coś stanie się mnie… albo dziecku? – Brzmiało to nierozsądnie, ale naprawdę bała się, że może umrzeć. Nie potrafiła zapomnieć o kobiecie z filmu, jej strasznym cierpieniu i przeraźliwych krzykach. Nikt nigdy jej nie powiedział, że poród tak wygląda. Myślała, że dziecko jakoś tam wychodzi na zewnątrz i na tym koniec. Od nikogo nie usłyszała, że może być aż tak bolesny.
– Nic nie będzie ani tobie, ani dziecku – uspokajał ją Bill. – Nie pozwolę na to. Nawet na moment cię nie opuszczę. Będę cię trzymał za rękę i pomagał ci. Zanim się zorientujesz, dziecko się urodzi.
– Czy to naprawdę jest aż tak trudne? – zapytała patrząc mu w oczy, lecz Bill nie chciał jej mówić, jak trudne było dla Leslie. O mało wtedy nie oszalał.
– Niekoniecznie. Niektóre kobiety przechodzą to naprawdę łatwo.
– Tak. Jeśli mają biodra szerokie jak Kanał Panamski – rzekła ze smutkiem. Ona miała biodra wąskie.
– Wszystko będzie dobrze – obiecał i pocałował ją lekko w usta. Adriana wsunęła mu dłonie pod koszulę i pogładziła go po ramionach, potem po plecach. Bill poczuł dreszcz podniecenia. Zaczęli się całować. Adriana go pieściła, jego dłonie zaś delikatnie wędrowały po jej ciele. Nagle Bill się uśmiechnął.
– Powinienem dostać kulką w łeb za napastowanie kobiety w twoim stanie – powiedział uświadomiwszy sobie groteskowość tej sytuacji, zaraz jednak o wszystkim zapomniał.
– O, nie!… – sprzeciwiła się żartobliwie Adriana.
Billa wciąż napawało zdumieniem pomieszanym z zachwytem to, że Adriana mimo swego stanu tak go pociąga. Gdy byli już nadzy, odwrócił się na plecy i posadził ją na sobie. Pół godziny później wyczerpani leżeli obok siebie i wówczas ogarnęły go wyrzuty sumienia. Bał się, że swoją namiętnością może sprowokować poród, chociaż lekarka nie zalecała im abstynencji.
– Dobrze się czujesz? – zapytał nerwowo, przyglądając jej się tak, jakby oczekiwał, że Adriana zaraz eksploduje.
– Jak nigdy dotąd. – Spojrzała nań zamroczonym jeszcze wzrokiem, po czym nagle zachichotała.
– Jestem okropny. Nie powinienem był tego robić.
– Nie mów tak. O wiele bardziej wolę się z tobą kochać, niż rodzić dzieci. Poza tym na pewno nie zajdę w ciążę.
Spojrzał na nią ze zmarszczonym czołem.
– Chyba mówiłaś, że jesteś dziewicą.
– Jestem – potwierdziła.
To, że mimo zaawansowanej ciąży wciąż tak mocno siebie pożądali, wydawało jej się cudem.
– Chcesz znowu poćwiczyć oddychanie? – zapytał Bill. Czuł, że musi coś zrobić, by odkupić swą niepohamowaną żądzę.
– Myślałam, żeśmy już skończyli – odparła niewinnie, po czym z niesmakiem spojrzała na zegar. Dochodziła dziesiąta, musiała więc wrócić do telewizji. Nie zrezygnowała z pracy w pełnym wymiarze godzin. Zelda zaproponowała, że w każdej chwili może ją zastąpić, lecz na razie nie było takiej potrzeby. Adriana planowała, że rozpocznie urlop macierzyński w dniu, w którym urodzi się dziecko. Bill ostrzegał ją, by nie przesadzała.
– Dlaczego nie odpoczniesz kilka tygodni przed porodem?
– Po porodzie będę miała mnóstwo czasu na odpoczynek.
– Tak ci się wydaje – uśmiechnął się na wspomnienie nie przespanych nocy i pobudek co dwie, trzy godziny, bo dziecko chciało jeść. Próbował wytłumaczyć to Adrianie, ona jednak obstawała przy swoim. Czuła się dobrze i twierdziła, że potrzebuje urozmaicenia. Ilekroć zjawiała się w pracy, Zelda witała ją jękiem.
– Jak ty możesz z tym chodzić? – zapytała kiedyś, wskazując na brzuch. – Nie boli cię?
– Nie. Też się przyzwyczaisz.
– Mam nadzieję, że nie – odparła Zelda, której myśl o ciąży była całkowicie obca i która w ogóle nie odczuwała pragnienia, by ten stan zmienić. Nie zamierzała zakładać rodziny. Bardzo lubiła Billa, lecz już dawno zwierzyła się Adrianie, że samo przebywanie w ich towarzystwie działa jej na nerwy. Za bardzo przypominali stare małżeństwo, cieszyła się jednak ze względu na Adrianę. Nie było kobiety, która bardziej od niej zasługiwałaby na dobrego męża, a Zelda nie miała wątpliwości, że Bill jest dobry. W przeciwieństwie do tego sukinsyna Stevena. Parę razy na niego wpadła, chodzili bowiem do tej samej sali gimnastycznej, lecz jej nie zauważał. Widywała go z różnymi dziewczynami, zawsze ładnymi i młodymi, i gotowa była się założyć, że żadna z nich nie ma pojęcia, iż opuścił żonę, bo spodziewa się dziecka. Raz czy dwa zapytała Adrianę, czy Steven się z nią kontaktuje. Adriana milcząco przeczyła, a ponieważ temat wciąż najwyraźniej należał do drażliwych, przestała go poruszać.
Tego wieczoru, jak co dzień, Bill zawiózł Adrianę do pracy. Zwykle spędzał godzinę u siebie, czekając, aż Adriana po niego przyjdzie. Czasami zatrzymywali się w jego wygodnym gabinecie na krótką pogawędkę. Nigdy nie brakowało im tematu do rozmowy, dzielili się poglądami i pomysłami na serial. Pod wieloma względami stanowili doskonałą parę. Było im ze sobą wspaniale zarówno w łóżku, jak i poza nim. Gdy roześmiani szli w kierunku windy, Adriana nagle przystanęła. Na jej twarzy malował się dziwny wyraz.
– Co się stało? – zapytał Bill z niepokojem.
– Nie jestem pewna… – Oparła się o niego, zaskoczona tym, co działo się w jej ciele. Cały brzuch zrobił się nagle twardy niczym skała i miała wrażenie, że ściska go imadło. Z opisu, który słyszała w szkole rodzenia, domyśliła się, co to jest. – Chyba miałam skurcz.
Była bardzo wystraszona. Bill otoczył ją ramieniem. Już czuła się dobrze, skurcz minął, lecz wyraz paniki nie zniknął z jej oczu.
– Za ciężko pracujesz. Musisz zwolnić tempo albo dziecko wcześniej się urodzi.
– Nie może. Nie jestem jeszcze gotowa. – Wprawdzie pokój dziecinny był już prawie skończony, ale Adriana jeszcze nie w pełni zaakceptowała to, co nieuchronnie ją czekało. – Przed porodem chcę mieć przyjemne Boże Narodzenie.
– W takim razie przestań tak szaleć – rzekł z wyrzutem. – Powiedz, że nie możesz przygotować ostatniego wydania. Do diabła, jesteś przecież w ósmym miesiącu!
W drodze powrotnej miała dwa następne skurcze. W domu Bill kazał jej wypić lampkę białego wina, po której wszystko minęło jak ręką odjął. Adrianie wrócił doskonały humor. Naprawdę bała się, że zaraz zacznie rodzić.
– Podziałało – stwierdziła ucieszona.
– Jasne!… – Bill, zadowolony z siebie, pocałował ją. Na chwilę znowu go ogarnęły wyrzuty sumienia. – Chyba nie powinniśmy więcej się kochać – rzekł niepewnie, zastanawiał się bowiem, czy powodem skurczów nie były przypadkiem ich wcześniejsze igraszki.
– Lekarka nie mówiła, że nie wolno. To chyba były te skurcze, które mają przygotować organizm do porodu.
"Rytm Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Rytm Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Rytm Serca" друзьям в соцсетях.