– Chodzi mi o to, żeby uznał dziecko. Przyznał, że jest jego, stanął twarzą w twarz z rzeczywistością, ponieważ od samego początku od niej ucieka. Niech zobaczy dziecko i powie: „Dobrze, rozumiem, jest moje, ale go nie chcę…” Albo: „Tak, pomyliłem się, kocham swoje dziecko”. Ale nie chcę, żeby wiecznie mnie unikał, bo ciągle mi się wydaje, że któregoś dnia wróci skruszony i będzie chciał z nami być, a przy okazji zrujnuje życie mnie, dziecku, tobie i sobie. Cokolwiek wtedy zrobię, będę czuła się winna. Nie mogę ułożyć sobie życia, dopóki nie będę pewna, że się od niego całkowicie uwolniłam. Muszę dokładnie wiedzieć, jaka jest jego ostateczna, nieodwołalna decyzja, albo chcę z nim przynajmniej porozmawiać. Nie miał w sobie na tyle uczciwości, żeby odezwać się do mnie, odkąd odszedł.
Po raz pierwszy Adriana bez ogródek wyraziła swoje zdanie, toteż Bill wreszcie pojął, jakie pobudki nią kierują. Otóż nie potrafiła uwierzyć, że Steven rzeczywiście odszedł na dobre, i chciała usłyszeć z jego ust potwierdzenie, że wie, z czego rezygnuje, i że nie zmieni zdania. Choć było to rozsądne, Bill nie podejrzewał, by kiedykolwiek jej życzenie się spełniło. Steven nie był człowiekiem tego pokroju. Swoją naturę obnażył w ciągu tych pięciu miesięcy, a zwłaszcza ostatniego wieczoru. Miał zamiar dalej uciekać, przeprowadzić rozwód za pośrednictwem adwokatów i zrzec się dziecka, nawet go nie oglądając. Taki po prostu był i Adriana musiała przyjąć to do wiadomości.
– Nie wydaje mi się, żebyś dostała od niego coś więcej ponad to, co już ci dał. Nie stać go na otwartość.
– Skąd wiesz?
– Przypomnij sobie wczorajszy wieczór. Czy to jest facet z zasadami, gotów stanąć z tobą twarzą w twarz? Przecież on wybiegł, zostawiając swoją dziewczynę!
– Czy to była jego dziewczyna? – spytała z ciekawością Adriana, wprawiając tym Billa w gniew.
– Do diabła, skąd mam wiedzieć?
– Wyglądała na bardzo młodą – rzekła w zamyśleniu.
Bill jęknął.
– Ty też tak wyglądasz, bo jesteś młoda. Dajże już spokój!… Skup się na tym, co ważne: powinnaś zapomnieć o Stevenie.
– A jeśli kiedyś wróci?
Taka możliwość bardzo ją niepokoiła, ponieważ przypuszczała, że kiedy dziecko się urodzi, Steven znowu pojawi się w jej życiu.
– Wtedy się będziesz martwiła.
– Ale dziecko ma prawo…
– Wiem, wiem. – Bill tak mocno trzasnął pięścią w stół, aż Adriana podskoczyła na krześle. – Dziecko ma prawo do naturalnego ojca, tak? Już to słyszałem. Ale jeśli ten naturalny ojciec jest draniem, to co? Czy nie prościej teraz pozwolić mu odejść i zapomnieć o przeszłości?
– A gdyby Leslie po pijanemu oświadczyła ci, że chce od ciebie odejść, czy nie czułbyś, że powinieneś sprawdzić, co naprawdę myśli, jak wytrzeźwieje?
– Chyba tak. Dlaczego pytasz?
– Bo mi się wydaje, że Steven od chwili, gdy mu powiedziałam o dziecku, jest zamroczony strachem. Jak ochłonie, przestanie panikować i będzie inaczej do tego podchodził.
– A może nie? Może faktycznie nienawidzi dzieci? Może powinnaś uwierzyć w to, co powiedział, bo takie właśnie są jego prawdziwe, stałe poglądy?
– Chcę być pewna, że on wie, co robi.
– Niewykluczone, że takiej pewności nigdy nie zyskasz. I co?… Zamierzasz w nieskończoność czekać z ułożeniem sobie życia? – zezłościł się. Ostatecznie szło o życie ich dwojga, aczkolwiek Bill zdawał sobie sprawę, że nie jest łatwo zapomnieć człowieka, którego żoną było się dwa i pół roku i którego dziecko już wkrótce ma przyjść na świat.
– Uważasz, że jestem głupia, bo mnie to obchodzi, tak?
– Nie – westchnął i na powrót usiadł przy kuchennym stole. – Uważam tylko, że marnujesz czas. Zapomnij o Stevenie.
– Mam wrażenie, że coś mu kradnę… – zaczęła. Bill słuchał z uwagą. – Zabieram mu dziecko i daję je tobie, bo ty go pragniesz. Ale co będzie, jeśli on wróci i powie: „Hej, to moje, oddawaj…”?
Trafiła w sedno, lecz Bill i tak nie wierzył, by Steven kiedykolwiek zmienił zdanie o niej lub o dziecku. Okazał się wielkim głupcem, Bill jednak był głęboko przekonany, że nie zmądrzeje.
– Poczekaj, a zobaczysz. Nigdzie nie wyjeżdżamy, nie przenosimy się z dzieckiem do Afryki – usiłował jej przemówić do rozsądku Bill, chociaż pojmował, że Adriana usiłuje chronić jego przed cierpieniem, Stevena zaś przed pomyłką, której do końca życia mógłby żałować. – Nie możesz ponosić odpowiedzialności za wszystkich. Niech każde z nas podejmuje własne decyzje, a jeśli okażą się błędne, to nie twoja sprawa. – Odłożył na bok gazetę i przywołał do siebie Adrianę. – Kocham cię… pragnę tego dziecka… a jeśli Steven zmieni zdanie i wróci, wtedy będziemy się martwić. Tak czy owak, co się może stać? Najwyżej sąd przyzna mu prawo do odwiedzin. To nie takie straszne. – Spojrzawszy na nią, poczuł, że ogarnia go przerażenie. – A może ty byś wtedy do niego wróciła? – zapytał i ze wstrzymanym oddechem czekał na odpowiedź.
Adriana potrząsnęła głową, lecz w jej geście dawało się wyczuć wahanie.
– Nie sądzę.
Billowi się zdawało, że za chwilę zemdleje.
– Nie sądzisz? To znaczy, że co byś zrobiła?
– Nie wróciłabym do niego. Ale wszystko zależy od okoliczności… od tylu spraw… Bill, ja już go nie kocham, jeśli o to pytasz Kocham ciebie. Ale nie chodzi tylko o nas dwoje… Jest jeszcze dziecko.
– Wróciłabyś do mężczyzny, który cię nie kocha, tylko ze względu na dobro jego dziecka?
– Wątpię – odparła, nie mogła jednak przysiąc, że tak by nie zrobiła.
Bill wstał od stołu i wyszedł z kuchni.
Minęło kilka dni, zanim się uspokoili. W końcu pogodzili się i spędzili weekend w łóżku, na zmianę kochając się i próbując wyłożyć swoje racje. Adriana chciała mieć pewność, że Steven nie zmieni zdania i nie wróci do niej i dziecka. Uważała, że powinien przynajmniej je zobaczyć. Bill, chociaż takie wyjście mu się nie podobało, gotów był je zaakceptować, aczkolwiek zważywszy na zachowanie Stevena tamtego wieczora, uznał za mało prawdopodobne, by ten w ogóle zechciał się pojawić, gdy dziecko przyjdzie na świat.
– Wyjdziesz potem za mnie? – zapytał poważnie i Adriana cała się rozpromieniła.
– Tak, jeśli dalej będziesz mnie chciał.
Była jednak zdania, że nie powinni o swoich zamiarach mówić chłopcom, dopóki wszystko się nie wyjaśni, rozwód nie zostanie przeprowadzony i dokumenty nie nabiorą mocy prawnej. Bill uważał, że na taką uprzejmość jej były mąż nie zasługuje, lecz ustąpił. Z wielkim podnieceniem myślał o małżeństwie.
– Jak myślisz, czy chłopcy będą mieć coś przeciwko temu? – zapytała z obawą Adriana. Ostatnio byle co budziło w niej niepokój, lekarka wszakże wyjaśniła, że na tym etapie ciąży to całkiem naturalne. Jak wszystkie kobiety Adriana martwiła się o poród, ból, zdrowie dziecka, Bill zaś wiedział, że dodatkowym stresem był dla niej rozwód i sprzedaż mieszkania. Dotąd trzymała się dzielnie, teraz jednak przejmowała się każdą błahostką. Podejrzewał, że jej obsesja na punkcie lojalności wobec Stevena jest częścią tego samego procesu.
Kiedy Adam i Tommy przyjechali, powitała ich z większym niż zwykle napięciem. Obawiała się, że nie przyjmą dobrze wiadomości o dziecku, ale postanowiła być z nimi szczera. Gdy zobaczyli ją na lotnisku, na ich twarzach pojawiło się zaskoczenie.
– Hej, co się stało? – zapytał zdziwiony Tommy.
– Nie zadawaj takich pytań! – upomniał go Adam.
– Spodziewam się dziecka – wyjaśniła Adriana, choć nawet dla Tommy’ego było to oczywiste.
– To naszego tatusia? – zapytał, na co Adam kopnął go w kostkę.
– Nie – odparła, gdy popijali już gorącą czekoladę w wygodnej kuchni Billa. – Ojcem jest mój mąż. Ale i tak się rozwodzimy. Prawdę mówiąc – dodała otwarcie – opuścił mnie właśnie dlatego, że nie chciał dziecka. Bierzemy więc rozwód, a on zrzeka się praw rodzicielskich.
Jej proste słowa wstrząsnęły chłopcami, szczególnie Adamem.
– To okropne!
– Nieprawda – odezwał się Tommy. – Gdyby się nie rozwodziła, nie byłaby z tatą i nie uratowałaby mnie nad Tahoe.
– Masz rację – roześmiała się Adriana. Tommy bardzo praktycznie patrzył na tę sprawę.
– Kiedy się urodzi? – zapytał Adam.
– W styczniu. Za jakieś siedem tygodni.
– To całkiem niedługo – stwierdził ze współczuciem. – Gdzie będziesz mieszkać? W swoim mieszkaniu?
– Nie, tutaj, z nami… ze mną – odpowiedział za nią Bill. – Pokój gościnny chcemy przeznaczyć dla dziecka.
– Ożenicie się? – zapytał z nadzieją Tommy, a po minie Adama także było widać, że byłby rad z takiego rozwiązania.
– Tak – odrzekł Bill – ale jeszcze nie teraz. Musimy uporządkować pewne sprawy.
– Kapitalnie!
Radość Tommy’ego biła w oczy, Adam serdecznie objął Adrianę. Ogromnie go poruszyło to, że mąż ją porzucił. Powiedział później ojcu, że powinien się z nią ożenić, zanim dziecko przyjdzie na świat.
– Będę o tym pamiętał, synu – obiecał żartobliwie Bill, po czym poważnie wyjaśnił: – Chciałbym, ale najpierw musi zostać przeprowadzony rozwód.
– Kiedy to będzie?
– Już niedługo. Damy wam znać.
Chociaż chłopcy zastali zupełnie nową sytuację, następnego ranka wszystko wróciło do normy. Telewizor grał, na każdym meblu wisiały ubrania, a Bill przygotowywał śniadanie. Tommy głośno wyraził nadzieję, że urodzi się chłopiec, bo dziewczyny są nudne, Adam zaś tylko się uśmiechnął i oświadczył, że bez względu na płeć i tak będą je kochać. Na te słowa Adriana aż się rozpłakała. Kiedy chłopcy wyszli na spacer, posprzątała mieszkanie. Po powrocie wręczyli jej wielki bukiet kwiatów.
Razem z Billem przygotowali świąteczną kolację, stanowiącą wspaniałe zakończenie wspaniałego dnia, którego doskonałość późnym wieczorem, gdy chłopcy już spali, zmąciła jedynie rozmowa Adriany z matką.
– Jasne, że wszystko w porządku. Musiał pojechać do Londynu – rzekła do słuchawki Adriana i w tym momencie zauważyła wyraz twarzy Billa, który po skończonej rozmowie zatrzymał ją w kuchni.
"Rytm Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Rytm Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Rytm Serca" друзьям в соцсетях.