– Wydaje mi się, jakbyśmy w ogóle nie byli małżeństwem, jakbym go nigdy nie znała.

– Bo może go faktycznie nie znałaś. Są tacy ludzie.

Ucieszyło go, że w jej głosie nie słyszy przygnębienia. Była już w siódmym miesiącu ciąży, szybko więc się męczyła, ale w dalszym ciągu na nic nie narzekała. Oboje z Billem nie mogli się doczekać przyjazdu chłopców, od którego dzieliły ich dwa tygodnie, wcześniej jednak Adriana musiała pójść do lekarza. Tym razem Bill jej towarzyszył. Już dawno zamierzał to uczynić, lecz wizyty zawsze wypadały akurat wtedy, gdy w serialu następował kryzys lub odbywało się zebranie dyrekcji stacji. Teraz Bill oświadczył sekretarce, że wychodzi na dwie godziny i nie dba o to, co się w tym czasie stanie, po czym zawiózł Adrianę do lekarza.

Niedługo po poznaniu Billa Adriana zmieniła starego lekarza na kobietę, którą poleciły jej koleżanki. Bill spotkawszy ją, zrozumiał, dlaczego Adriana tak ją polubiła. Jane Bergman była inteligentna, bezpośrednia i traktowała ciążę jako proces naturalny i normalny. Zapewniła ich, że poród odbędzie się bez komplikacji i siłami natury, ma bowiem wszelkie podstawy, by tak sądzić. Nie obchodziło jej, że Bill i Adriana nie są małżeństwem. Adriana z poprzedniego lekarza zrezygnowała między innymi dlatego, że wiedział o Stevenie i obawiała się, iż będzie zadawał za wiele pytań. Ta kobieta natomiast nie miała pojęcia, że ojcem dziecka nie jest Bill. Podczas badania pozwoliła mu posłuchać bicia serca płodu, co ogromnie przeżył.

– Przypomina chomika – rzekł poważnie.

– Miły jesteś, nie ma co – roześmiała się Adriana.

Billa wzruszyło bicie małego serduszka i bezbronność Adriany, gdy tak leżała z odsłoniętym wydętym brzuchem. Lekarka stwierdziła, że wielkość płodu jest prawidłowa, i poradziła, by wzięli udział w zajęciach szkoły rodzenia. Oboje wiedzieli, o czym mówi, choć Adriana nie znała szczegółów, Bill zaś niewiele pamiętał, gdyż minęło prawie osiem lat od czasu, gdy towarzyszył Leslie.

– To może bardzo pomóc – rzekła lekarka. Była w wieku Billa i sprawiała wrażenie osoby kompetentnej i fachowej. W drodze powrotnej oznajmił Adrianie, że jest zadowolony z tej wizyty.

– Szkoda, że nie mogę załatwić tego w domu – odezwała się tęsknie Adriana, patrząc przez okno.

– Chryste!… – jęknął Bill. – Nawet o tym nie myśl.

– Dlaczego? – posmutniała zawiedziona niczym dziecko, co odrobinę Billa zirytowało. – Tak by było o wiele przyjemniej.

– I o wiele niebezpieczniej. Bądź grzeczna i słuchaj doktor Bergman. Po wyjeździe chłopców zaczniemy chodzić do szkoły rodzenia.

Bill zauważył, że ostatnio Adriana robi się coraz bardziej nerwowa. Przez siedem miesięcy z powodzeniem unikała myśli o swym stanie i udawała, że nie jest w ciąży, nagle jednak okazało się, że ma już niewiele czasu i musi stawić temu czoło. Zasypywała Billa pytaniami o narodziny jego synów, zaczęła też czytać poradniki dla ciężarnych. Bill podejrzewał, że ogarnia ją strach przed bólem i ewentualnymi komplikacjami. Wcale go to nie dziwiło, jego zdaniem bowiem dziecko bardzo rosło.

– Kocham cię – powiedział, gdy żegnał się z nią pod drzwiami studia, z którego nadawano wiadomości.

– Cześć, Harry! – zawołał jeden z montażystów, przebiegając obok nich w pośpiechu. Bill spojrzał pytająco na Adrianę.

– Kto to jest Harry?

Adriana wybuchnęła śmiechem na wspomnienie historyjki, którą przed miesiącami zaserwowała kolegom, gdy zadawali jej zbyt wiele dociekliwych pytań.

– To ty. Powiedziałam im, że nazywasz się Harry, jesteś wdowcem, a twoja żona była najlepszą przyjaciółką Helen… – z udawaną powagą streszczała jego serial. Bill ryknął śmiechem.

– Jesteś niemożliwa. Wracaj do pracy i przestań się martwić o dziecko.

– Kto się martwi? – odparła gładko, jednakże lekki ton nie zwiódł Billa.

– Do zobaczenia, kochanie. – Pocałował ją, obiecał, że po wieczornych wiadomościach pójdą razem na kolację, po czym śpiesznie ruszył do swojego biura.

Wybrali się do Le Chardonnay, gdzie zjedli doskonały posiłek i spędzili przyjemny wieczór. Bill otrzymał za serial następną nagrodę, której towarzyszył wielki rozgłos w prasie i telewizji. Adriana była z niego bardzo dumna, Bill zaś utrzymywał, że częściowo jej to zawdzięcza.

– Twoje zwariowane pomysły przyczyniają się do wzrostu oglądalności – oświadczył.

Adriana podsunęła mu wiele szalonych wątków, nie przestawał więc liczyć, że po porodzie zacznie z nim pracować. Śmiejąc się, rozmawiali o tym, gdy nagle jej twarz pobladła. Bill nie wiedział, co się stało, zauważył tylko, że Adriana wpatruje się w parę przy sąsiednim stoliku, jakby zobaczyła ducha. Mężczyzna także wystraszył się jakby na jej widok, zaraz jednak odwrócił się ku towarzyszącej mu dziewczynie. Była młoda, atrakcyjna i wyglądała na wysportowaną. Urodą nawet w połowie nie dorównywała Adrianie, choć z pewnością była od niej o kilka lat młodsza. Bill wszakże nie na nią patrzył. Po chwili oderwał wzrok od Adriany i spojrzał na mężczyznę. Rozpoznał Stevena.

Adriana, nie odwracając odeń oczu, nachyliła się nad stolikiem.

– Steven… – wyciągnęła ku niemu rękę, jakby chciała zwrócić jego uwagę, lecz tylko dziewczyna na nią zerknęła, zastanawiając się, czego ta kobieta chce. Steven odwrócił się plecami i udawał, że przywołuje kelnera.

– Steven… – tym razem wyraźniej wymówiła jego imię. Dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała, czy uśmiechnąć się czy też ją zignorować, wyraz twarzy Adriany świadczył bowiem o wielkim zdenerwowaniu, w dodatku rzucała się w oczy jej zaawansowana ciąża.

Steven, świadom, że za chwilę będzie musiał jakoś zareagować, wstał i szorstko powiedział do dziewczyny:

– Chodźmy stąd. Obsługa w tym lokalu jest nie do przyjęcia.

Zanim zdążyła otworzyć usta, był już w połowie drogi do wyjścia. Dziewczyna spojrzała na Adrianę wzrokiem pełnym zakłopotania i niesmaku, jakby chciała przeprosić za jego zachowanie, lecz w końcu bąknęła tylko:

– Chyba pani nie usłyszał.

– Usłyszał, usłyszał… – Adriana twarz miała białą jak kreda, ręce wilgotne od potu. – Usłyszał mnie doskonale. Poza tym obsłudze nic nie można było zarzucić.

– Przykro mi – rzuciła dziewczyna na odchodnym i pobiegła za Stevenem.

Adriana zauważyła, że coś do niego mówi, lecz on szarpnął ją za ramię i pociągnął za sobą. Po chwili już ich nie było widać.

Adriana drżała na całym ciele. Bill z popielatą twarzą płacił rachunek. Bez słowa wyszli z restauracji. Chłodne powietrze sprawiło, że Adriana wstrzymała oddech. Było jej niedobrze, choć zjadła wyśmienitą kolację. Gdy doszli do ulicy, zobaczyli, jak Steven z dziewczyną odjeżdżają jego porschem.

– Dlaczego się do niego odezwałaś? – zapytał Bill, zajmując miejsce za kierownicą. – Dlaczego on cię w ogóle obchodzi? – Wyglądał na zmartwionego.

Adriana spojrzała na niego z gniewem. Nie była w nastroju do kłótni. Tego wieczora Steven zupełnie odsłonił swą prawdziwą twarz, nie po raz pierwszy zresztą.

– Nie widziałam go od pięciu miesięcy, a byłam jego żoną przez dwa i pół roku. Czy to dziwne, że chciałam z nim porozmawiać?

– Biorąc pod uwagę sposób, w jaki cię potraktował, to jest dziwne, nie uważasz? A może miałaś zamiar podziękować mu za wszystkie przyjemności, które ostatnio ci zafundował?

Bill nie potrafił zapanować nad zazdrością. Czuł niesmak do siebie za te wyrzuty, lecz wyraz oczu Adriany, niepokój na jej twarzy, gdy wyciągnęła rękę do Stevena, bardzo go zranił. Nienawidził Stevena za ból, jaki jej sprawia, i pragnął, by zniknął z jej życia na zawsze.

– Nie zaczynaj od nowa… – Z jej oczu popłynęły łzy, twarz pokryła śmiertelna bladość. Masowała sobie brzuch, bo nawet dziecko się zdenerwowało i mocno kopało. Ze wszystkich sił pragnęła znaleźć się w domu, położyć i zapomnieć o Stevenie, wiedziała jednak, że to niemożliwe. – Nawet na mnie nie spojrzał – dodała z goryczą.

– Adriano – rzekł Bill przez zaciśnięte zęby – ten facet to ostatni łajdak. Kiedy wreszcie to zrozumiesz? Za rok? Za pięć lat? A może za dziesięć? Wciąż wierzysz, że wróci i zasypie różami ciebie i dziecko, a ja wciąż ci powtarzam, że tego nie zrobi. Sama dzisiaj widziałaś: nie chciał nawet z tobą rozmawiać, po prostu wstał i wyszedł. Ani ty, ani dziecko w ogóle go nie obchodzicie. – Bill podejrzewał, że zawsze tak było, lecz nie powiedział tego głośno.

– Jak mógł to zrobić? Jak może nic nie czuć do własnego dziecka? Teraz to w sobie tłumi, ale wcześniej czy później zrozumie, że tak się nie da żyć.

– Jedyną osobą, która musi zrozumieć, że tak się nie da żyć, jesteś ty. On odszedł, kochanie. Zapomnij o nim.

Nie odpowiedziała. Reszta drogi upłynęła im w milczeniu, ale gdy tylko przekroczyli próg mieszkania, od nowa zaczęli się sprzeczać, tak że Adriana we łzach poszła spać do pokoju gościnnego. Rano była bardzo zamyślona i cicha. Bill nie odezwał się do niej słowem i pozwolił, by sama zrobiła sobie śniadanie. W końcu oderwał wzrok od kolumny sportowej gazety, którą trzymał przed sobą.

– Czego ty właściwie od niego oczekujesz? Może mi to wyjaśnisz, żebym raz na zawsze zrozumiał?

– Od Stevena?… Nie wiem. Chyba tego, żeby stawił czoło faktom, żeby pogodził się z tym, że będziemy mieli dziecko. Przecież on nawet nie wie, z czego rezygnuje! Mogę zaakceptować jego odejście, bo uważa, że go zdradziłam, ale nie mogę zaakceptować tego, że odwraca się od własnego dziecka. Pewnego dnia będzie tego żałował.

– Pewnie, że będzie, ale to jest cena, którą musi zapłacić. Choć może nigdy nie zmienić zdania… A dlaczego mówisz, że go zdradziłaś? Oszukałaś go? Celowo zaszłaś w ciążę?

– Nie – odparła urażonym tonem. Billowi już dawno przyszło do głowy, że to może być powód, dla którego Adriana czuje się winna, aczkolwiek te podejrzenia zatrzymał dla siebie. – Znałam jego poglądy i zawsze byłam ostrożna.

– Tak myślałem – na twarzy Billa pojawił się cień uśmiechu. Bardzo kochał Adrianę i bardzo nie lubił sprzeczek. Na szczęście zdarzały się rzadko, i to zawsze z powodu Stevena. – Ale wydawało mi się, że nie zaszkodzi zapytać. No więc mów, czego byś od niego chciała – indagował dla dobra ich obojga, musieli się bowiem jakoś z tym problemem uporać.