– Twój pomysł. Harry jako ojciec dziecka. Kapitalne!… Wszyscy są zadowoleni, szczególnie reżyser. Praca z George’em Orbenem to prawdziwa przyjemność i aktorzy są zachwyceni, że jego rola będzie większa. Jesteś geniuszem, Adriano!

– Zawsze do usług, panie Thigpen – uśmiechnęła się Adriana. Miała nadzieję, że któregoś dnia Bill może zaproponuje jej pracę, a wtedy nie będzie już musiała wracać do wiadomości.

– Możesz wyjść na lunch? – zapytał z nadzieją.

– Nie – zaprzeczyła. Za dużo miała informacji: niedźwiedź w zoo, brutalne morderstwo policjanta sprzed godziny, kryzys rządowy w Wenezueli… – Chyba nie uda mi się wyjść przed wiadomościami o szóstej.

Bill pokiwał głową, pocałował ją i zniknął. Wrócił po półgodzinie z wielkim hamburgerem, filiżanką zupy i sałatką owocową.

– To dla ciebie. Wcinaj.

– Tak jest, proszę pana… Kocham cię – dodała szeptem. Kącikiem oka dostrzegła wyraz dezaprobaty na twarzy swej sekretarki i uświadomiła sobie, co zrobiła. Sekretarka widziała, jak całuje Billa, a przecież nie miała pojęcia, że są ze Stevenem w separacji. Zauważyła także kilka ciekawskich spojrzeń reszty współpracowników. Wiedziała, że będzie ich więcej, zwłaszcza gdy ludzie się zorientują, że jest w ciąży.

– Kto to był? – zapytał wprost jeden z montażystów, kiedy Bill wyszedł.

– Na imię ma Harry – odparła tajemniczo. – Żona mu umarła kilka miesięcy temu… – wyjaśniła i opowiedziała nowy wątek z serialu Billa, choć oczywiście nikt o tym nie wiedział. – Była najlepszą przyjaciółką Helen…

Montażysta uniósł brwi, pokiwał głową, po czym oboje wrócili do swych zajęć. Kiedy się odwrócił, by na nią popatrzeć, zobaczył na jej twarzy uśmiech.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

Wrzesień minął im szybko na ciężkiej pracy, cudownych nocach i wspaniałych weekendach. Wraz z upływającym czasem otoczenie zaczęło podejrzewać, że Adriana jest w ciąży. Była już w szóstym miesiącu i bez względu na to, jak obszerne nosiła suknie, łatwo było się domyślić, że coś pod nimi skrywa. Nie złożyła jeszcze wniosku o urlop macierzyński, postanowiła bowiem pracować do samego końca i dopiero po porodzie wykorzystać go w całości, co wydawało jej się o wiele rozsądniejsze.

– Jeśli teraz pójdę na urlop, umrę z nudów – oświadczyła, a Bill przyznał jej rację. Uważał, że dopóki lekarz nie zaleci ostrożności, powinna robić to, co chce. Ponowił propozycję pracy w serialu i zasugerował, by w grudniu zwolniła się z wiadomości.

Przez cały ten okres sporo wychodzili. Odwiedzali ciche i spokojne restauracje, w których mogli posiedzieć i odpocząć, jak Ivy, Chianti i Bistro Garden, choć czasami nie omijali także bardziej hałaśliwych i pełnych życia lokali, jak Morton’s, Chasen’s i naturalnie Spago. Wszystko wspaniale się układało. Z chłopcami rozmawiali przynajmniej dwa razy w tygodniu, a notowania serialu Billa były lepsze niż kiedykolwiek. Bill ciągle przypominał Adrianie, że chce jej towarzyszyć w trakcie następnej wizyty u lekarza. To dziecko było teraz jego, nie dbał o to, czyje miało geny. Często się kochali i byli sobie bardzo bliscy, dlatego też Bill czuł, iż to on powinien być ojcem, Adriana zaś w zupełności się z nim zgadzała. Steven nie kontaktował się z nią od czerwca, jego adwokat nie odezwał się od lipca. Nie martwiła się tym, założyła po prostu, że proces rozwodowy wciąż trwa. Jej uwagę zaprzątała praca i Bill, z którym była ogromnie szczęśliwa. Nie spała w swoim mieszkaniu od sierpnia, dokładnie od dnia, w którym wyjechali chłopcy.

Mimo to zaskoczył ją telefon od jej adwokata, który pierwszego października zadzwonił z informacją, że Steven chce wystawić mieszkanie na sprzedaż. Chociaż się tego spodziewała, ogarnęło ją poruszenie. Mieszkanie od jakiegoś czasu stało co prawda puste, lecz świadomość, że je posiada, była dość przyjemna.

– Chcą mieć pewność, że nie będzie pani w mieszkaniu, gdy przyjdą potencjalni nabywcy – wyjaśnił adwokat.

– Doskonale – odparła zimno.

– Chcą też, żeby udostępniła pani swoje klucze agencji handlu nieruchomościami i pozostawiła mieszkanie w porządku.

– To nie będzie trudne. Nie powiedzieli panu, że mąż zabrał wszystkie meble? Mam tylko łóżko, ubrania, jeden dywan i taboret w kuchni. Postaram się zostawić po sobie porządek.

Chociaż brzmiało to ponuro, nagle zdała sobie sprawę, że sytuacja ma także aspekty komiczne.

– A pani nie kupiła nowych mebli? – Jej słowa najwyraźniej go zaskoczyły.

Zapomniała wcześniej mu o tym powiedzieć, a adwokat Stevena go nie powiadomił. Adriana podejrzewała, że nie wspomniał także o innych sprawach, jak odrzucenie przez Stevena własnego dziecka i rozwód z kobietą rozsądną i uczciwą.

– Nie, nie kupiłam. Mieszkanie jest puste.

– Może nie wyglądać najlepiej w tym stanie. Chyba się spodziewają, że pani je umeblowała.

– Steven powinien był o tym pomyśleć, zanim wszystko wziął. Nie zamierzam kupować mebli tylko dlatego, żeby mógł bez problemu sprzedać mieszkanie.

– Czy interesuje panią odkupienie jego udziału?

– Nie. A nawet gdyby, nie byłoby mnie na to stać. – Adwokat powiedział jej, ile żąda Steven, i cena wydała jej się zbyt wygórowana. Nie zamierzała jednak protestować, bo połowa będzie należała do niej, jeśli znajdzie się kupiec. – Jak postępuje sprawa rozwodowa? – zapytała ostrożnie. Dla niej wciąż był to delikatny temat.

– W porządku… – Zawahał się, lecz postanowił zadać to pytanie, nawet jeżeli jej męża ta kwestia nie zainteresowała. – A jak pani ciąża?

– Dobrze… Czy adwokat Stevena o to pytał?

– Nie – odparł z żalem. Adriana pokiwała głową.

– Coś jeszcze?

– Nie, chodziło tylko o mieszkanie. Dam pani znać, która agencja zajmie się sprzedażą. Od kiedy mieszkanie będzie można oglądać?

Adriana zastanowiła się przez chwilę, potem wzruszyła ramionami.

– Myślę, że od jutra.

Niewiele miała tam do roboty. Nawet w szafach panował porządek, tym bardziej że połowa jej rzeczy była teraz u Billa.

– Będziemy w kontakcie – rzekł adwokat. Adriana podziękowała i odłożyła słuchawkę.

Kiedy Bill zjawił się po wiadomościach o szóstej, żeby zabrać ją do domu, wciąż była przygnębiona i zamyślona. Często teraz po nią przyjeżdżał, a ludzie gadali. Znali go i ciekawi byli, jak to naprawdę z nimi jest. Adriana w dalszym ciągu nie wspominała o swym stanie, a kiedy pewna kobieta, której nie lubiła, zapytała ją wprost, czy jest w ciąży, zaprzeczyła, patrząc jej w oczy.

– Co się stało? – zapytał Bill, wróciwszy do samochodu ze świeżymi rakami na kolację. Jej nastrój nie uszedł jego uwagi.

– Nic – skłamała. Nie doszła jeszcze do siebie po telefonie od adwokata.

– Wydajesz się smutna.

– Jesteś za sprytny – pocałowała go. – Dzwonił mój adwokat.

– O co chodzi? – zaniepokoił się Bill.

– Steven wystawia mieszkanie na sprzedaż.

– Martwi cię to? – zmarszczył czoło. Nie lubił rozmów o Stevenie, podobnie jak Adriana z niechęcią słuchała wspomnień o Leslie.

– Trochę. Miło jest wiedzieć, że ma się własne mieszkanie, chociaż się go nie używa.

– Dlaczego? Co to za różnica?

– A jeśli znudzisz się mną albo się pokłócimy… sama nie wiem… Co zrobimy, jak chłopcy przyjadą na Święto Dziękczynienia? – martwiła się, aczkolwiek wątpiła, by tak szybko udało się je sprzedać.

– Powiemy im, że się kochamy, mieszkamy razem, a ty spodziewasz się dziecka. Nie ma sprawy.

– Za długo piszesz mydlane opery – uśmiechnęła się ze smutkiem. – Może tobie wydaje się to normalne, ale większość ludzi pomyśli inaczej, a już z pewnością Tommy i Adam. Poza tym może im się nie spodobać, że będę z wami cały czas, i przestaną mnie lubić.

– Jak to? Naprawdę chcesz mieć swoje mieszkanie? – zapytał z nieszczęśliwą miną.

– Nie, to by była głupota. Po prostu sprzedaż mieszkania niespecjalnie mnie cieszy. Miło było je mieć.

– Ile Steven chce? – Usłyszawszy cenę, zagwizdał. – To strasznie dużo, ale rozumiem, że dostaniesz połowę, jeśli się uda. Chyba lepiej mieć pieniądze w banku niż mieszkanie, którego nie używasz.

– Pewnie masz rację – westchnęła. – Nic wielkiego się nie dzieje. Muszę się tylko przyzwyczaić do tej myśli. – Jak do wielu innych od czerwca. A także do wielu cudownych zmian.

– Czy on chce z tobą rozmawiać? – zapytał spokojnie Bill, wjeżdżając na parking. W odpowiedzi potrząsnęła przecząco głową.

Następnego ranka to ona zadzwoniła do Stevena do pracy. Rozpoznała głos sekretarki i uprzejmie zapytała, czy może rozmawiać z mężem.

– Przykro mi, pan Townsend jest bardzo zajęty. Ma spotkanie.

– Proszę mu powiedzieć, że dzwonię – nalegała Adriana.

– Nie jestem pewna, czy mogę mu przeszkodzić.

– Proszę spróbować – upierała się Adriana, coraz bardziej poirytowana.

Najwyraźniej Steven poinstruował sekretarkę, by nie łączyła go, jeśli zadzwoni żona, a na to przecież niczym sobie nie zasłużyła. Sekretarka odezwała się po dwóch minutach. Oczywiście udawała, w tak krótkim czasie nie zdążyłaby nikomu niczego przekazać.

– Bardzo mi przykro, ale pan Townsend będzie zajęty przez cały dzień. Proszę zostawić wiadomość.

Przekaż mu, żeby się powiesił, już miała powiedzieć Adriana, ale się powstrzymała. Inne uwagi również zatrzymała dla siebie.

– Proszę mu powiedzieć, że dzwonię w sprawie mieszkania… – zaczęła, po czym postanowiła zrobić mu niespodziankę.- I dziecka – dodała. W słuchawce panowała cisza. – Bardzo pani dziękuję.

– Zaraz mu przekażę – rzekła sekretarka z pośpiechem, jakby Steven jeszcze o tym nie wiedział.

Adriana nie miała wątpliwości, że nie ucieszy go ta wiadomość. Skoro jego sekretarka się dowiedziała, wcześniej czy później zaczną się plotki.

Nie zadzwonił, natomiast po półgodzinie odezwał się jego adwokat. Steven skontaktował się z nim w ciągu siedmiu minut od jej telefonu. Adwokat próbował porozumieć się z jej adwokatem, lecz go nie zastał, zadzwonił więc do Adriany, by jak najszybciej uspokoić swego ogarniętego paniką klienta.