– Adriano, szaleję z pożądania – oznajmił Bill udając, że się na nią rzuca.
– Zapomnij o tym. Gdzie kukurydza?
– Zamiast serca – podał jej miskę – masz żołądek.
Cmoknął ją głośno w pośladek i poszedł po wodę, zanim zdążyła powiedzieć, że chce jej się pić.
– Wiesz, że czytasz w moich myślach?
– Wszystko w ramach usług.
Pragnął znowu się z nią kochać, lecz bał się przesadzić, bo mogłoby to zaszkodzić dziecku. Przez najbliższe cztery i pół miesiąca gotów był okazać wiele cierpliwości i troski, co wydawało mu się i tak niską ceną za cud nowego życia i dar jej obecności. Wziął garść kukurydzy i głośniej puścił telewizor. Patrząc na Adrianę odnosił wrażenie, że oboje do siebie należą, jakby tworzyli jedność i byli małżeństwem od zawsze. Nie potrafił uwierzyć, że była żoną innego mężczyzny, którego dziecko nosiła i który nie chciał ani jej, ani tego dziecka.
Adriana już zasypiała, Bill zaś, obejmując ją mocno, oglądał jeszcze telewizję, gdy zadzwonił telefon. Adam i Tommy bezpiecznie dotarli do domu i zgodnie z obietnicą telefonowali.
– Jak przeszła wam podróż?
– Fajowo! – oświadczył Tommy. – Zjadłem trzy hot dogi – pochwalił się.
Bill zamówił dla nich specjalne dania w postaci ulubionych hot dogów. O tym nigdy nie zapominał.
– A co u Adriany? Jest z tobą? – zapytał chłopiec pełnym nadziei głosem.
– Tak. Oglądamy telewizję i wcinamy kukurydzę. Bardzo za wami tęsknimy. Po waszym wyjeździe było nam okropnie smutno – rzekł szczerze, nigdy bowiem nie ukrywał przed synami swoich prawdziwych uczuć. – Nie możemy się doczekać Święta Dziękczynienia.
Już teraz mówiąc o sobie i Adrianie, używał liczby mnogiej, ponieważ nie miał wątpliwości, że wtedy też będą razem. Wiedział, że trzeba będzie chłopcom powiedzieć o dziecku, ale postanowił, że Adriana sama zdecyduje, ile powinni usłyszeć. Na myśl o tym położył dłoń na jej brzuchu, by sprawdzić, czy poczuje ruchy płodu. Uważał, że teraz, gdy oboje są ze sobą tak blisko, gdy ich ciała połączyły się w jedno, ma do tego prawo. Z żadną kobietą dotąd nie łączyła go tak silna więź.
Słuchawkę przejął Adam, który opowiedział obejrzany w samolocie film o wojnie w Wietnamie. Gdy skończył, zapytał, czy może porozmawiać z Adrianą. Bill trącił ją lekko w ramię i przysłonił słuchawkę dłonią.
– To Adam, kochanie. Chce z tobą rozmawiać.
– Dobrze. – Zaspana, wyciągnęła rękę po telefon, starając się nadać głosowi normalne brzmienie. – Cześć, Adam. Jak podróż? Spotkałeś godne uwagi dziewczyny?
Adam w odpowiedzi głośno prychnął. Adriana pierwsza dostrzegła jego zainteresowanie dziewczynami i czas spędzany przed lustrem w łazience.
– Właściwie nie. Tylko jedną. Siedziała za nami.
– Masz jej telefon? – spytała żartem Adriana, otrzymała jednak poważną odpowiedź.
– Tak. Mieszka w Connecticut. Jej tata jest pilotem.
– To niedobrze, jeśli naprawdę ci się podoba… – Oboje się roześmiali.
Po chwili Adam oddał słuchawkę Tommy’emu, któremu Adriana powiedziała, że oboje z Billem za nimi tęsknią.
– Siedzimy tu z waszym tatą i bardzo nam smutno. Bez was nawet kukurydza smakuje inaczej.
– Wielkie dzięki!… – udał obrazę Bill, z wielką przyjemnością przysłuchujący się ożywionej rozmowie, jaką Adriana prowadziła z chłopcami. Wspaniale traktowała jego synów i wiedział, że do końca swoich dni nie zapomni, jak uratowała Tommy’ego. Nigdy przedtem nie był tak przerażony jak wtedy, gdy zobaczył nieruchome ciałko syna… a potem ją. Na wspomnienie tego widoku przeszedł go dreszcz.
Adriana pożegnała się z chłopcami. Bill wbrew swoim chęciom rozmawiał z nimi jeszcze tylko chwilkę, świadom, że ich matka po miesięcznej rozłące chce się synami nacieszyć.
– Ich głosy brzmią tak blisko, a przecież są tak daleko – rzekła ze smutkiem Adriana. Trzy miesiące, które dzieliły ich od następnego przyjazdu chłopców, wydawały jej się niezwykle długim okresem, toteż zadawała sobie pytanie, jak Bill to wytrzymuje, tym bardziej że w Kalifornii nie miał żadnej rodziny. Nawet gdyby się powtórnie ożenił i miał inne dzieci, cierpiałby chyba tak samo. Adam i Tommy byli wyjątkowi i Adriana doskonale wiedziała, jak bardzo Bill za nimi tęskni. – Na Święto Dziękczynienia tyle jeszcze trzeba czekać!… – westchnęła.
– Teraz wiesz, jak to jest, przynajmniej częściowo – rzekł poważnie, kładąc się obok niej i gasząc telewizor. – Dlatego nie chciałem więcej dzieci. Nie chciałem, żeby znowu ktoś mi je odebrał. Leslie jest co prawda przyzwoitą kobietą, ale coś mi się robi, jak pomyślę, że ona ich ma przez cały rok, a ja przez sześć, najwyżej siedem tygodni. To okropne.
– Rozumiem – rzekła Adriana łagodnie. Dostatecznie go już poznała, by zdawać sobie sprawę, jak bardzo go to boli. – Nigdy ci tego nie zrobię, Bill – oświadczyła bez namysłu.
– Skąd wiesz? Tego nie można być pewnym. A w twojej sytuacji… Uważasz, że masz zobowiązania względem Stevena. Jeśli wróci do ciebie po narodzinach dziecka, co się z nami stanie? Na to też nie znasz odpowiedzi. – Przez chwilę w jego głosie dźwięczał smutek i gniew, lecz tylko dlatego, że kochał ją i tęsknił za swoimi synami.
– Owszem, nie znam odpowiedzi. Ale nigdy nie zadam ci bólu. – Tego była pewna. Nie miała pojęcia, co zrobi, jeśli Steven wróci, istotnie uważając, że ma wobec męża zobowiązania, lecz teraz czuła coś jeszcze: więź łączącą ją z Billem, powstałą tej nocy w czasie, kiedy się kochali. Więź owa tworzyła się już wcześniej, w ciągu paru miesięcy ich znajomości, zawiązała się jednak na dobre i Adriana wiedziała, że nigdy tak po prostu nie opuści Billa ani nie zabierze mu niczego, co on kocha. Była tego pewna… Lub przynajmniej miała taką nadzieję.
– Kocham cię – powiedziała cicho, myśląc o nim, chłopcach i swoim dziecku.
– Ja też cię kocham – odszepnął, myśląc tylko o niej. Znowu ogarnęło go pożądanie. Nie potrafiąc nad nim zapanować, przesunął dłońmi po jej ciele, a gdy w niej obudziło się takie samo pragnienie, zaczęli się kochać. Była to długa, szczęśliwa noc.
Obudzili się rano, ciasno objęci. Adriana otworzyła jedno oko i z zachwytem zobaczyła, że obok niej leży Bill. Przez ułamek sekundy bała się, że to, co przeżyła, było tylko snem, ale widok śpiącego i pochrapującego Billa rozwiał jej obawy. Gdy się poruszyła, obudził się i zsunął z niej nogę.
– Czy to ty? – zapytał sennie. – A może umarłem i jestem w niebie? – Na jego twarzy pojawił się pełen zadowolenia uśmiech. Nie otwierał oczu, chroniąc się przed promieniami porannego słońca.
– To ja. Ale czy to naprawdę ty? – szepnęła. Spędziła najpiękniejszą noc w swoim życiu, wspaniały miesiąc miodowy, mimo że spodziewała się dziecka.
– To ja. Jesteś ciągle dziewicą?
– Nie sądzę.
– Doskonale. Miejmy nadzieję, że nie zajdziesz w ciążę.
– Nie martw się, biorę pigułki.
Zaśmiewając się do łez, tulili się do siebie w zmiętej pościeli.
– Całe szczęście… Przygotujesz mi na śniadanie łazanki? – spytał Bill, przeciągając się.
Adriana skinęła głową.
– Z wanilią.
– Świetnie. Takie najbardziej lubię. – Obrócił się na brzuch i pocałował ją w usta. – Mam lepszy pomysł. Ty sobie odpoczniesz, a ja przygotuję śniadanie. Co wolisz? Wafle czy naleśniki?
– Chyba powinnam przejść na dietę – zauważyła niepewnie. Stale czymś się opychała, choć w gruncie rzeczy rósł jej tylko brzuch. Najwyraźniej wszystkie kalorie szły na dziecko.
– O to będziesz się martwić potem. Co lubisz najbardziej?
– Ciebie… – zawołała i udowodniła mu to w sposób, który go zachwycił.
Dopiero po dwóch godzinach wrócili do śniadania. Bill usmażył jajka na bekonie i zaparzył mocną kawę. Ubrani w podobne jedwabne szlafroki należące do niego, zasiedli przy kuchennym stole z gazetami w ręku.
– Doskonały sposób na spędzenie niedzielnego poranka – oświadczyła Adriana. Bill w odpowiedzi uśmiechnął się do niej znad artykułu o przemyśle rozrywkowym.
– Całkowicie się z tobą zgadzam.
Po śniadaniu wzięli prysznic, ubrali się i wsiedli do jej MG, które Bill bardzo lubił prowadzić. Pojechali do Malibu, gdzie długo spacerowali po plaży. Dopiero o zachodzie słońca ruszyli z powrotem do domu. Wiatr wiał im prosto w twarz, ponieważ Bill opuścił dach samochodu. Wyglądali młodo, szczęśliwie i beztrosko. Cały świat do nich należał. Po drodze wstąpili do supermarketu, w którym się poznali, po czym poszli do Billa przygotować kolację. Dla uczczenia ich związku Bill wzniósł toast szampanem.
– Za zaślubiny dwóch serc… I za trzecie, które niedługo będzie z nami – rzekł i mocno ją ucałował. – Kocham cię, najdroższa…
Spędzili spokojny wieczór, oglądając telewizję i rozmawiając, wreszcie Adriana znowu zaczęła coś bąkać o pójściu do siebie. Nie chciała mu się narzucać, miała przecież swoje mieszkanie. Bill jednak przerwał jej w pół słowa. Wyperswadował jej powrót do ponurej pustki mieszkania i zapowiedział, że w najbliższych dniach przeniesie jej rzeczy do swojego pokoju gościnnego. Adriana bez protestów przystała na jego propozycję. Teraz, gdy mogła być z nim, a niczego więcej nie pragnęła, nie miała ochoty na samotność.
Nazajutrz Bill zawiózł Adrianę do pracy, obiecując, że przyjedzie po nią po wiadomościach o szóstej i podrzuci ją do telewizji na ostatnie wydanie. Zelda z wyrazu jej twarzy od razu odgadła, że coś musiało się stać, lecz nie zadawała żadnych pytań, ciesząc się w milczeniu własnymi domysłami. Kiedy Bill zjawił się w południe, wiedziała już dokładnie, co się zdarzyło.
– Sprawdziło się! – oświadczył Bill, cały rozpromieniony.
– Co takiego? – z roztargnieniem spytała Adriana. W zoo niedźwiedź zaatakował dziecko, które ledwo uszło z życiem, i musiała zdecydować, jaki fragment tego zdarzenia pokażą na antenie. – Co się sprawdziło? – powtórzyła przytomniej, uradowana widokiem jego szeroko uśmiechniętej twarzy. Miała za sobą niezwykle pracowite przedpołudnie, choć wszystko zdawała się spowijać mgła szczęścia i zadowolenia.
"Rytm Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Rytm Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Rytm Serca" друзьям в соцсетях.