– Mam – odparła w końcu, zaraz jednak się poprawiła: – Miałam.

– Jesteś rozwiedziona? – Tym razem pytanie zadał Adam, ciekaw wyniku śledztwa rozpoczętego przez brata.

– Nie, jeszcze nie – wyjaśniła spokojnie. – Ale będę.

– Kiedy?

Ze wszystkich sił starała się ukryć, jak bardzo te niewinne pytania ranią jej serce.

– Chyba koło Bożego Narodzenia.

– Dlaczego dalej nosisz obrączkę? – znowu odezwał się Tommy. Billa od dawna także to interesowało, milczał jednak, nie mając tyle odwagi co syn, żeby zapytać wprost.

– Moja mama też ma obrączkę, tylko że większą i z brylantem.

Adrianie zawsze podobała się jej prosta i wąska obrączka.

– Musi być piękna. Noszę moją… no cóż, chyba dlatego, że się przyzwyczaiłam. – W minionych miesiącach zastanawiała się, czyby jej nie zdjąć, ale nie potrafiła się na to zdobyć.

– Chciałaś się rozwieść? – zapytał Adam. W tym momencie Bill postanowił wkroczyć i uwolnić ją od ich ciekawości.

– Hola, panowie, dajcie pani odetchnąć. Tommy, patrz, co robisz, bo inaczej za chwilę rozlejesz całą wodę. – W ostatniej chwili Bill uratował puszkę piwa, po czym spojrzał na Adrianę przepraszająco. Nie zamierzał narazić jej na takie wypytywanie. – Chyba powinniśmy przeprosić Adrianę. Jej życie prywatne to nie nasza sprawa.

– Przepraszam – zawstydził się Adam, który mając prawie dziesięć lat, powinien był wiedzieć, że to nie wypada, wciągnęło go jednak przesłuchanie zaczęte przez młodszego brata.

– Nic się nie stało. Czasem lepiej zapytać, zamiast się zastanawiać. Gdybym nie chciała odpowiadać na wasze pytania, tobym wam powiedziała. – Na ostatnie jednak nie odpowiedziała, bo wciąż było zbyt bolesne. Patrzyła na chłopców poważnie. – A wy? Czy któryś z was był już żonaty?

W odpowiedzi Adam wyszczerzył zęby, Tommy zaś wybuchnął śmiechem.

– No dalej, ja wam o sobie opowiedziałam, teraz wasza kolej. O co chodzi?

Adriana patrzyła to na jednego, to na drugiego. Obaj chwilę się śmiali, w końcu Tommy pośpieszył z odpowiedzią.

– Adam ma dziewczynę. Nazywa się Jenny.

– Nieprawda! – rozgniewał się Adam, popychając brata.

– Prawda! – bronił się Tommy. – Przedtem chodził z Carol, ale go rzuciła.

Adriana roześmiała się.

– To się zdarza każdemu – powiedziała łagodnie, po czym zwróciła się do Tommy’ego: – A ty? Masz jakąś damę serca, o której powinnam wiedzieć? Bo rozumiesz, jeśli mamy zostać przyjaciółmi, lepiej będzie, jak się o wszystkim dowiem.

Traktowała ich tak samo, jak oni wcześniej ją potraktowali, a drocząc się z nimi, świetnie się bawiła. Zauroczony Bill nie odrywał od niej oczu. Zachowywała się wobec chłopców przyjacielsko, otwarcie i miło, tak samo jak wobec niego. Była naprawdę wspaniała.

Adriana z niechęcią wracała po lunchu do pracy. Zaprosiła ich do swojego studia, nie chciała jednak, by przychodzili w porze nadawania popołudniowych wiadomości. Niektóre materiały przeznaczone do emisji były zbyt ponure, toteż wolała, by chłopcy ich nie widzieli. Kiedy się zjawili, pokazała im studio i pokoje montażystów, przedstawiając wszystkim swoim kolegom, w tym także Zeldzie, która całej grupce przyglądała się z wielkim zainteresowaniem.

– Czy coś z tego będzie? – zapytała, gdy tylko Bill i chłopcy wyszli.

– Mało prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę okoliczności – odparła zimno Adriana. Przecież Zelda wiedziała o jej stanie. Ale wiedziała także o odejściu Stevena.

– Mógłby gorzej trafić. – Zelda spojrzała znacząco na przyjaciółkę. – Do diabła, kto w naszych czasach słyszał o dziewicach?

Adriana głośno się roześmiała. Z pewnością można było również tak sprawę ująć.

– Będę o tym pamiętać, jak przyjdzie mi ochota na randki.

Nie patrzyła w ten sposób za znajomość z Billem Thigpenem. Darzyła go wielką sympatią, sama przed sobą przyznawała, że ją pociąga, lecz wiedziała, że nie o to chodzi w ich znajomości. Doskonale się w swoim towarzystwie czuli, wiele ich łączyło, a teraz jeszcze polubiła jego synów. Na samą myśl o wspólnej wyprawie przebiegał ją przyjemny dreszcz. Zaproszenie Billa bardzo jej pochlebiło, poza tym czuła, że wyjazd dobrze jej zrobi. Przyszło jej na myśl, żeby zostawić Stevenowi wiadomość, lecz zaraz uświadomiła sobie dziwaczność tego pomysłu. Steven z nią nie rozmawiał, wystąpił o rozwód, z pewnością nie będzie próbował się z nią skontaktować. Na wszelki wypadek dała Zeldzie i kierownikowi studia listę hoteli, którą dostała od Billa, wątpiła jednak, by ktokolwiek do niej dzwonił. Gdy usiadła za swoim biurkiem, przypomniały jej się pytania Adama i Tommy’ego dotyczące jej obrączki i rozwodu, szybko wszakże o nich zapomniała, zajęta przygotowywaniem wieczornego wydania wiadomości.

Zobaczyła Billa i chłopców następnego dnia, gdy wpadli do niej po drodze do jego studia. Bill zorientował się, że ma tylko trzy śpiwory, i chciał wiedzieć, czy trzeba kupić czwarty.

– O Boże, nie mam śpiwora – rzekła Adriana przepraszającym tonem, jednakże zapewnił ją, że to żaden problem. Poza śpiworem miała już wszystko. Poradził, by wzięła jedną sukienkę wyjściową i ciepłą kurtkę, która przyda jej się w zimne noce nad Tahoe.

– I to wszystko? – droczyła się Adriana. – Nic poza tym?

– Tak jest – odparł Bill. Stał obok niej, ciesząc się z tej bliskości. Coraz trudniej przychodziło mu zachowywać dystans. – Nic poza kostiumem kąpielowym i dżinsami.

– Szybko się mną znudzisz, jeśli tylko tyle zabiorę – ostrzegła, lecz Bill potrząsnął przecząco głową i ciepło na nią spojrzał.

– Bardzo w to wątpię.

– A co z grami? Czy macie panowie jakąś ulubioną? Scrabble? Bingo? Karty? – spytała chłopców Adriana. Zrobiła już listę rzeczy, które zamierza zabrać, aby urozmaicić im podróż samochodem. Tommy bez wahania złożył zamówienie na komiksy i pistolet na wodę.

– Wybijcie to sobie z głowy! – upomniał ich Bill. Zaraz potem odeszli, żeby zrobić ostatnie zakupy.

Adriana spakowała się wieczorem, w czasie przerwy między kolejnymi wydaniami. Kiedy wracała na ostatnie, wszystko było już gotowe. Dwie nieduże torby stojące koło drzwi wejściowych wyglądały dziwnie w pustym mieszkaniu, sprawiały wrażenie, jakby Adriana także wreszcie je opuszczała. Ogołocone ze sprzętów pomieszczenia działały przygnębiająco. Adriana od czasu do czasu myślała o kupnie nowych mebli, jakoś jednak nie mogła się na to zdobyć. Wydawało jej się to czynem zanadto ostatecznym, zwłaszcza że ciągle miała nadzieję, że Steven do niej wróci. Poza tym za kilka miesięcy i tak będzie musiała się wyprowadzić, aczkolwiek zgadzała się, że kilka podstawowych sprzętów wcale by jej nie zaszkodziło. Tyle że nie miała ani czasu, ani ochoty, by je kupić.

Bill zadzwonił zaraz po emisji ostatnich wiadomości. Podczas rozmowy o wspólnym wyjeździe w głosie obojga brzmiało takie samo podniecenie. Adriana czuła się jak dziecko po raz pierwszy wyjeżdżające pod namiot i po raz pierwszy od dawna była naprawdę szczęśliwa. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy jedynym jasnym promykiem w jej życiu były chwile spędzone z Billem.

– Jeśli wyjedziemy koło ósmej, to po dziewiątej dotrzemy do Santa Barbara i będziemy mogli przed lunchem wybrać się na konie. Chłopcom bardzo na tym zależy.

Adriana zdawała sobie sprawę, że jazda konna należy do tych nielicznych czynności, których za wszelką cenę powinna unikać, i zastanawiała się, czy Bill będzie rozczarowany.

– Ja chyba sobie w tym czasie odpocznę.

– Nie lubisz koni, Adriano? – W głosie Billa brzmiało zdziwienie.

Zamierzał w trakcie pobytu nad Tahoe zorganizować całonocną przejażdżkę, ale oczywiście nie będzie tragedii, jeśli do tego nie dojdzie. Nie przykładał wielkiej wagi do detali ich wspólnej wyprawy.

– Nie bardzo. Poza tym nie jestem dobrym jeźdźcem.

– Żaden z nas nie jest. Dobrze, zobaczymy, co powiesz jutro. Przyjeżdżamy po ciebie o ósmej.

Adriana, tak samo jak Bill, z niecierpliwością czekała na tę chwilę. Kiedy leżała w łóżku myśląc o wyjeździe, przesunęła dłonią po brzuchu. Nie był już wklęsły jak dawniej, pomiędzy biodrami zaczęła się tworzyć niewielka wypukłość, którą wyraźnie czuła na stojąco. Przestawała się mieścić w ubraniach i zadawała sobie pytanie, ile jeszcze czasu minie, zanim ludzie zaczną coś zauważać. Wiedziała, że wtedy wszystko w jej życiu się zmieni, także znajomość z Billem. Nie miała wątpliwości, że nie będzie chciał się z nią pokazywać, gdy jej ciąża stanie się widoczna. Na razie może się cieszyć jego towarzystwem, w czasie wspólnych wakacji Bill niczego się nie domyśli, jeśli do dżinsów będzie nosiła luźne koszule, bluzy i swetry.

Przyjechali po nią dokładnie kwadrans po ósmej. Była już gotowa. Bill wziął jej bagaż, Adriana niosła tylko niewielką torbę, w której miała kosmetyki, przybory toaletowe, kanapki i gry kupione specjalnie dla chłopców.

Bill wyglądał na zadowolonego i odprężonego. Na powitanie pochylił się ku niej, jakby miał zamiar ją pocałować, ale zaraz się zreflektował i odsunął, nieśmiało patrząc na nią, potem na dzieci. Na wyprawę wynajął furgonetkę, którą po brzegi wypełnił niezbędny na kempingu sprzęt.

– Wszyscy gotowi? – zapytał, promieniując zadowoleniem. Adriana, wygodnie usadowiona na przednim siedzeniu, z uśmiechem obejrzała się na chłopców, po czym cała trójka jednym głosem wykrzyknęła:

– Tak jest, gotowi!

– Doskonale. W takim razie ruszamy.

Wyjechali na autostradę i skierowali się na północ. Adam słuchał muzyki z walkmana, Tommy nucił coś pod nosem, bawiąc się żołnierzykami, a Bill i Adriana rozmawiali na przeróżne tematy. Niczym nie odbiegali od zwyczajnej rodziny udającej się na wakacje. Na tę myśl Adriana zaczęła chichotać. Bill spojrzał na nią. Z ogromną błękitną kokardą we włosach, w starych dżinsach, jasnoniebieskiej luźnej bluzie i tenisówkach wyglądała jak dziewczynka.

– Co cię tak rozśmieszyło?

– Ta sytuacja. Czuję się, jakbym grała w komedii.