Błagał o łaskę, a zarazem składał jej dar. wiedziała o tym.

– Ale, Nikołaju, przecież ty jesteś żonaty. – Miała łzy w oczach i strapienie na twarzy. – Nie możemy do tego dopuścić. Nie wolno nam… musimy o tym zapomnieć…

– To małżeństwo tylko z nazwy. Wiesz o tym nawet z tych paru rzeczy, które ci opowiadałem. Z pewnością musiałaś to zrozumieć. Nigdy przedtem niczego takiego nie robiłem… Przysięgam… jesteś pierwszą kobietą, jaką kiedykolwiek pokochałem. Nie jestem pewien, czy w ogóle kiedykolwiek się kochaliśmy, ja i Marie. Nie tak jak teraz. A już zwłaszcza nie teraz. Danino, przysięgam ci… ona mnie nienawidzi.

– Może się mylisz, nie rozumiesz właściwie, co ona czuje, jaka jest nieszczęśliwa w Rosji. Może powinieneś wyjechać z nią do Anglii.

Zaczęła chodzić po pokoju, poruszona, nie mogąc zebrać myśli, a on bardziej niż kiedykolwiek obawiał się, że ją straci. A potem odwróciła się ku niemu i powiedziała coś. czego bał się najbardziej. Było to gorsze, niż gdyby mu oznajmiła, że go nie kocha. To, że go kocha, pojął jednak, kiedy go pocałowała. Ona odczuła to podobnie, chociaż lęk ją chwytał na samą myśl o tym.

– Muszę wrócić do Petersburga. Musisz mnie puścić. Nie mogę tu zostać.

– Nie możesz wrócić. Nie masz dość sił, żeby mieszkać w tych zimnych pokojach i znowu tańczyć. Miesiące miną, zanim wydobrzejesz. Znowu byś się rozchorowała. To mogłoby się skończyć katastrofą. – Mówił to niemal ze łzami w oczach. – Błagam cię, nie ruszaj się stąd. Nie mógł znieść myśli o jej oddaleniu.

– Nie mogę być blisko ciebie… Obojgu teraz będzie nam ciążyć na sercu okropna tajemnica, straszny grzech, za który zostaniemy ukarani.

– Od piętnastu lat już jestem karany. Nie możesz mnie skazać na takie dożywocie.

– O czym ty mówisz? – Oczy jej się rozszerzyły. Zakryła usta rękami, jakby przeraziły ją jego słowa.

– Mówię, że dla ciebie jestem gotów na wszystko. Opuszczę żonę, rodzinę… Danino, zrobię dla ciebie wszystko.

– Nie wolno ci tego zrobić! Nawet mówić o tym. Nie zniosę myśli, że zrobiłeś coś tak okropnego… Nikołaju, pomyśl o swoich dzieciach!

Mówiła przez łzy, a on odpowiedział jej tak samo.

– Tysiąc razy już o tym myślałem, dzień w dzień, odkąd cię znam. Chłopcy mają dwanaście i czternaście lat, za parę lat będą już dorosłymi mężczyznami, a ja nie mogę z ich powodu być aż do śmierci związany z kobietą, której nie znoszę… i wyrzec się tej jedynej, którą kocham. Proszę cię, Danino, nie uciekaj… zostań tu ze mną… po mówimy o tym… Nie zrobię nic, czego sobie nie życzysz. Obiecuję.

– Nie mów więc o tym więcej. Nigdy. Jeśli zdołamy, musimy oboje zapomnieć o wszystkim, co powiedziałeś. Nie mogę być dla ciebie nikim więcej niż jestem. Twoje miejsce jest tutaj, w pobliżu cara i własnej rodziny. Moje życie to balet. Nie mogę ci ofiarować siebie, nie mogę ci oddać życia. Moje życie należy do baletu, póki nie jestem za stara do tańca, a później poświęcę je dzieciom, jak Madame Markowa.

– Czy chcesz mi wmówić, że jako tancerka musisz być mniszką?

Coś podobnego usłyszał po raz pierwszy, chociaż wiedział, że nigdy nie kochała ani nie wiązała się z mężczyznami. Opowiadała mu o tym w którejś z ich wielu rozmów.

– Madame mówi. że życie nieczyste, życie z mężczyzną, rozprasza. Nie można być wielką tancerką, jeżeli chce się być ladacznicą.

Wypaliła to bez obsłonek. Wyglądał na zaskoczonego.

– Nawet mi w głowie nie postało proponować ci rolę ladacznicy, Danino. Mówiłem, że cię kocham i chcę poślubić, jeżeli Marie da mi rozwód.

– A ja ci mówię, że nie mogę tego zrobić. Należę do baletu. To jest moje życie, wszystko, co znam, do tego się urodziłam. I nie chcę, żebyś burzył dla mnie swoje własne życie.

– Urodziłaś się, żeby kochać i być kochaną, jak wszyscy, żeby mieć koło siebie męża i dzieci, które cię kochają. a nie żeby tańczyć w salach pełnych przeciągów, nadwyrężać kręgosłup i ryzykować życie, aż umrzesz albo będziesz zbyt stara i kaleka, żeby dalej tańczyć. Zasługujesz na coś więcej i to właśnie chcę ci ofiarować.

– Ale nie możesz. – W jej słowach znów brzmiała rozpacz. – Sam nie masz tego, co chcesz mi dać. A jeżeli Marie nie zgodzi się na rozwód?

– Będzie szczęśliwa, że może wrócić do Anglii. Chętnie okupi wolność, godząc się na rozwód.

– A skandal? Nie będziesz już miał wstępu na dwór. Byłbyś odepchnięty, zhańbiony. Nie chcę do tego dopuścić. Musisz o mnie zapomnieć.

Łzy toczyły się jej po twarzy, kiedy to mówiła.

– Zapomnę, o czym dziś rozmawiamy – wydusił z trudem -jeżeli obiecasz, że zostaniesz tutaj. Nigdy ani słówkiem o tym nie wspomnę. Daję ci słowo honoru.

Omal go ten honor nie zabił.

– Dobrze. – Westchnęła głęboko i odwróciła się do niego plecami. Zwiesiła głowę, a on, patrząc na dziewczynę, miał ochotę ogarnąć ją ramieniem, wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Wyglądała na rozpaczliwie nieszczęśliwą, bez porównania jednak mniej nieszczęśliwą niż on.

– Pomyślę o pozostaniu. – Tyle tylko powiedziała, nie oglądając się na niego. Nie mogła. Nadal płakała. – Teraz musisz już iść.

Nie mógł widzieć jej twarzy, tylko dumnie wyprostowany młody kark, dumnie odrzuconą w tył głowę i kaskadę lśniących, ciemnych włosów spadających jej na ramiona. Marzył, by jej dotknąć, objąć ją.

– Dobranoc, Danino – rzekł ze skruchą i tęsknotą w głosie, a w chwilę później usłyszała, jak zamykają się za nim drzwi. Obejrzała się na nie, szlochając.

Nie mogła uwierzyć w to, co zrobili, w to, co powiedział, najgorsza zaś była myśl, że ona też go kocha. A to przecież żonaty mężczyzna, ona więc nie może dopuścić, żeby zburzył swoje życie, stracił pracę lub dzieci z jej powodu. Za bardzo go kocha, żeby mogła do tego dopuścić. Poza tym ma przecież swoje obowiązki w balecie. Aż nadto dobrze pamięta wszystkie surowe przestrogi udzielane przez Madame. Madame tłumaczyła jej zawsze, że jest inna, że nie potrzebuje mężczyzny, że musi pozostać czysta, że musi żyć dla sztuki i dojrzewać w sztuce, że taniec musi być dla niej rzeczą w życiu najważniejszą, i tak też dotąd było. A teraz nagle rozmowa z Nikołajem uprzytomniła jej, że może być całkiem inaczej. Życie z nim byłoby wiecznym szczęściem, ale przecież nie za cenę wszystkiego, co dla niego ważne. Nie wolno jej do tego dopuścić.

Wiedziała, że powinna wrócić do Petersburga, nie zniosłaby jednak teraz rozstania z nim. Nie mogła nawet myśleć o tym, że nie będzie widywać go codziennie, podobnie jak on nie mógłby się wyrzec widywania jej. Mogli teraz jedynie udawać, że nic między nimi nie zaszło, a nie było to wcale proste. Tak sobie jednak postanowiła. Kiedy weszła do swojego pokoju i zaczęła się rozbierać, kolana pod nią się zatrzęsły. Musiała usiąść; nie była w stanie myśleć o niczym, tylko o dotyku jego warg i o tym, co czuła, kiedy ją całował. Bez względu na swoje do niego uczucia, w głębi serca wiedziała jednak, że nigdy go nie będzie miała. W każdym razie, jeżeli tu pozostanie, będą się mogli widywać. Siedziała, patrząc na swoje odbicie w lustrze, myśląc o nim i zastanawiając się, jak by to mieli robić. Tak czy owak. nie będzie to łatwe.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Nikołaj ani nie zajrzał do niej przez następne dwa dni, ani nie przybył do pałacu. W końcu jednak przysłał jej dwie nowe książki z wiadomością, że złapało go paskudne przeziębienie, a nie chce przywlec do niej choroby. Zobaczy się z nią, kiedy tylko nie będzie to groziło zarażeniem. Nie miała pojęcia, czy jest to prawda, ale jeśli tak, jeśli nie chodziło o nic innego, jego nieobecność była co najmniej wygodna. Dawało to im obojgu czas, by mogli od zyskać panowanie nad sobą i spróbować zapomnieć o tym, co się zdarzyło.

Odczuwała jednak brak jego wizyt i nie umiała sobie znaleźć miejsca w małym domku; próbowała zasnąć i odkrywała, że nie potrafi, pod koniec pierwszego dnia dostała potwornego bólu głowy, ale nie chciała wziąć na to żadnego lekarstwa. Pielęgniarkom wydała się nienaturalnie pobudliwa i rozdrażniona, setki razy przepraszała je za swój zły humor i winiła o to swoją migrenę. Pod koniec drugiego dnia popadła w przygnębienie. Zastanawiała się, czy on aby się na nią nie obraził, czy nie pożałował tego, co powiedział i zrobił, czy przypadkiem nie był pijany, a ona o tym nie wiedziała, i czy nigdy go już nie zobaczy. Mogła znieść ukrywanie, przemilczanie tego, co zaszło, w całej jaskrawości zdała sobie jednak sprawę, że nie może znieść jego nieobecności.

Pojawił się wreszcie, kiedy akurat z okna małego saloniku patrzyła na śnieżycę w parku. Nie słyszała, jak wszedł. Odwróciła się, zalana łzami, bo myślała właśnie o nim, a na jego widok bez zastanowienia frunęła przez pokój prosto w jego ramiona i zaczęła mu opowiadać, jak bardzo za nim tęskniła. Z początku nie był pewien, co to znaczy, czy może zmieniła zdanie i chce się z nim związać, czy też po prostu mówi, że brakowało jej jego towarzystwa.

– Mnie też ciebie brakowało – powiedział zachrypniętym głosem. Zrozumiała, że jego tłumaczenia były szczere, i to jej ulżyło.

– Bardzo – dodał po chwili, uśmiechając się do niej. Nie był jednak tak niemądry, żeby ją pocałować. Trzymał się jej postanowienia sprzed dwóch dni i nie zamierzał znów przekraczać tej granicy, chyba że sama by go do tego zachęciła. A ona żadnym gestem nie zdradziła chęci pocałunku. Podeszła prosto do samowara, nalała i podała Mikołajowi szklankę herbaty. Ręka jej przy tym drżała, lecz twarz była rozpromieniona.

– Tak się cieszę, że byłeś chory… och… to znaczy… to brzmi okropnie…

Roześmiała się po raz pierwszy od dwóch dni, a on też się zaśmiał, siadając koło niej w małym, przytulnym saloniku pawilonu.

– Bałam się, że nie chcesz mnie widzieć.

– Wiesz, że to nieprawda. – Jego oczy powiedziały jej to, co pragnęła usłyszeć, ale czego nie pozwoliłaby mu nigdy raz jeszcze powtórzyć. Była nieprzytomnie szczęśliwa, że go widzi.