– Jej ojciec obawia się teraz o nią z powodu wojny. Sądzi, że w którymś momencie wybuchnie rewolucja. Mówi, że kraj jest zbyt wielki, żeby nim rządzić, a Mikołaj zbyt słaby, żeby to robić. To śmieszne, ale tak uważa. Zawsze miał w sobie coś z histeryka.

Danina słuchała z niepokojem. O polityce nie miała pojęcia. Na co dzień była zbyt zajęta tańcem, żeby wiedzieć, co się dzieje na świecie.

– Czy pan też tak uważa? – zapytała z powagą. – Że będzie rewolucja?

Miała pełne zaufanie do jego sądu.

– Wykluczone – odparł. – Nie sądzę, żeby był choćby cień takiego prawdopodobieństwa. Rosja jest zbyt potężna, żeby mogło tutaj dojść do czegoś takiego jak rewolucja. Car też jest mocny. To po prostu jeden więcej pretekst do narzekań. Żona twierdzi, że narażam życie naszych dzieci. Zawsze ulegała wpływom ojca.

Uśmiechnął się do Daniny. Co za żywość myśli, co za otwarta głowa! Poza baletem wszystko było dla niej nie wiadomą, jak gdyby odkrywała świat wokoło siebie. Świat, który, jak się okazuje, miło mu było z nią dzielić. W po równaniu z nią Marie wydawała się taka zmęczona, zła, zgorzkniała. Życie w Rosji nie wpływało korzystnie na jej usposobienie.

Marie była kiedyś uroczą dziewczyną, ciekawą świata. Mieli wspólne poglądy i zainteresowania. Pasjonowała się medycyną i jego karierą lekarską. Wzięła mu jednak za złe dworskie stanowisko i odtąd już wszystko zdawała się mieć mu za złe. Danina wprost przeciwnie. Marie była jednak o siedemnaście lat starsza od Daniny. Nikołaj miał trzydzieści dziewięć lat, a Marie o trzy lata mniej. Danina zaś była nadal dzieckiem. Sprawiło jej ulgę to, co powiedział o rewolucji.

– Jak pan sądzi, czy wojna prędko się skończy? – za pytała naiwnie, a on dodał jej otuchy uśmiechem, chociaż liczba ofiar, liczba poległych przerastała już wszelkie wyobrażenia. Wszyscy się spodziewali, że wojna skończy się wiele miesięcy temu, ale ku powszechnemu zdumieniu trwała nadal.

– Mam nadzieję – powiedział po prostu.

– Martwię się o mojego ojca i braci – wyznała.

– Nic im nie będzie. Wszyscy wyjdziemy z tego cało. Przy tej rozmowie poczuła się dużo lepiej. Siedział u niej długo, aż wreszcie zaczął się zbierać do wyjścia. Znowu widać było po niej zmęczenie, on zaś musiał wracać do siebie. Nie mógł bez końca być poza domem.

– Zajrzę do pani jutro – obiecał, wychodząc: po chwili usłyszała, jak jego sanie pomknęły w mrok.

Myślała o tym, co opowiadał o żonie, i o tym, że kiedy opowiadał, nie wyglądał na szczęśliwego. Był jak w pułapce. Danina zastanawiała się, czy mógłby w jakikolwiek sposób naprawić sytuację. Chyba upierając się, żeby żona nauczyła się rosyjskiego albo od czasu do czasu odbywając z nią wycieczki do Anglii. Poruszył ją fakt, że żona doktora wydaje się nie podzielać jego oddania rodzinie panującej. Trudno pojąć reakcje tej kobiety. A potem bezwiednie zaczęła się zastanawiać, czy mimo wszystko Nikołaj nie jest zbyt posępny. Może po prostu przemęczony, pomyślała, kładąc się do łóżka. Wojna wszystkich ostatnio przygnębia. Z tego pewnie wynika to, co mówi o swojej żonie i o innych kłopotach.

Przez myśl jej nawet nie przeszło, że mógłby pragnąć czegoś więcej z jej strony, że mogłaby go interesować inaczej niż jako pacjentka lekarza. W końcu był żonaty i miał dzieci. A jeżeli nawet ma pewne powody do narzekania na żonę, z pewnością nie wygląda to tak źle, jak brzmi. Daninie, która patrzyła na świat z perspektywy mikroskopijnego światka baletu, wszystko to wydawało się całkiem proste, a małżeństwo było dla niej rzeczą świętą. Uważała, że doktor jest szczęśliwszy z Marie, niż to okazuje czy przyznaje.

Przez następne dwa tygodnie nie wspominał o żonie, odwiedzając rekonwalescentkę. Teraz już była w stanie jeść kolację przy stole. Któregoś słonecznego styczniowego po południa zabrał ją na krótki spacer po parku. Powietrze orzeźwiało. Danina żartowała z doktorem, pokpiwając z niego, że bierze wszystko tak poważnie. Napożyczał już jej mnóstwo tomików wierszy, a do tego czasu zdążyła przeczytać cztery z jego ulubionych powieści. Tego popołudnia, kiedy Aleksy przyszedł na podwieczorek, Nikołaj pozostał z nimi. Później grali w karty. Aleksy wygrał, głośno przy tym okazując zadowolenie, i aż pisnął z uciechy, kiedy Danina zarzuciła mu oszukiwanie.

– Nie oszukiwałem! – zaperzył się. – To ty grałaś fatalnie.

Stwierdził to trzeźwo, ona zaś udała obrazę.

– Jak śmiesz! Grałam mądrze. Jestem pewna, że oszukiwałeś.

Nikołaj bawił się setnie, obserwując ich w przyjacielskiej komitywie.

– Nie oszukiwałem, zapamiętam ci jednak, że mi to zarzucasz, i kiedy zostanę carem, obetnę ci głowę.

– Nie sądzę, żeby jeszcze kiedykolwiek ktoś zrobił coś takiego – zwróciła się Danina do Nikołaja. – Prawda?

– Jak będę chciał, to zrobię – oznajmił Aleksy, najwyraźniej oczarowany tą perspektywą. – Prawdopodobnie też każę ci obciąć nogi, żebyś nie mogła więcej tańczyć, i ręce, żebyś nie mogła więcej grać w karty.

– Chyba i tak nie będę do tego zdolna, skoro obetniesz mi głowę. Już tego pewnie wystarczy. – Danina uśmiechnęła się.

– No, więc na wszelki wypadek obetnę resztę – snuł dalej rozkosznie krwawe plany. Ni z tego, ni z owego spojrzał na nią z zainteresowaniem. – Czy mogę któregoś dnia przyjść na twój występ w Petersburgu? Kiedy już wrócisz do siebie? Bardzo to lubię.

– I ja też – odpowiedziała przyjaźnie.

– Ale masz jeszcze długo nie wracać. Nie chcę, żebyś szybko wyjechała. – Coś sobie przypomniał: – Matka prosiła, żebym zapytał, czy już czujesz się na tyle dobrze, by przyjść na kolację. – Zwrócił się do Nikołaja: – Czuje się?

– Może w przyszłym tygodniu. Jest jeszcze troszkę za wcześnie.

Była tu dopiero od dwóch tygodni, ciągle jeszcze nie pewnie czuła się na nogach i prędko się męczyła.

– Nie wzięłam ze sobą żadnych strojów – jęknęła.

– Możesz się ubrać w nocną koszulę – doradził praktycznie. – Ręczę, że nikt nie zauważy.

– A to kłopot! – Rozśmieszyła ją jego propozycja, ale rzeczywiście nie miała się w co ubrać na kolację z rodziną cesarską.

– Na pewno któraś z dziewcząt mogłaby ci coś pożyczyć – uprzejmie zaproponował Aleksy. Były podobnego wzrostu i tuszy.

– Pan tam będzie? – niewinnie zagadnęła Danina Nikołaja w nadziei, że tak.

Czuła się przy nim tak dobrze, sytuacja byłaby więc dla niej prostsza, gdyby tam był. Myśl o kolacji z rodziną monarszą mocno ją jeszcze onieśmielała.

– Zapewne. – Uśmiechnął się do niej. – Pierwszy raz o tym słyszę, ale jeżeli tego dnia wypadnie mój dyżur, będę tam.

Wiedział, że jeśli nawet nie zamierzają go zaprosić, może to urządzić, odpowiednio ustawiając plan dyżurów. Obaj lekarze mieli dość elastyczny rozkład zajęć, a jego kolega miał lepsze niż Nikołaj powody, by wieczorami bywać w domu, toteż czuł się uszczęśliwiony, ilekroć Nikołaj brał nocny dyżur.

Nikołaj odprowadził wreszcie Aleksego do pałacu, Danina mogła się więc zdrzemnąć. Gdy się zbudziła, zaskoczył ją widok Nikołaja, stojącego w sypialni. Marszcząc brwi, przypatrywał się dziewczynie.

– Co się stało?

Przyszło jej na myśl, że wydarzyło się coś złego, coś ją zaniepokoiło w jego spojrzeniu, nie wiedziała jednak, o co chodzi. On zaś nie był pewien, jak ma jej to powiedzieć.

– Chciałem po prostu rzucić na panią okiem. Martwię się, czy nie za długo dzisiaj była pani na spacerze. Bądź co bądź, to pani pierwszy dzień w ogrodzie.

– Czuję się dobrze. – Usiadła, patrząc na niego. Tęskniła do ćwiczeń, wiedziała jednak, że nie nadaje się jeszcze do tańca. Okropnie ją to deprymowało. Zastanawiała się, jak długo będzie musiała ćwiczyć, żeby wrócić do baletu. Z obawą myślała o swoich mięśniach i ścięgnach. Chyba już całkiem zapomniały, że jest tancerką.

– Przespałam właśnie dwie godziny. Zabawne były te karty z Aleksym.

– Swoją drogą, on rzeczywiście oszukuje. Zawsze mnie ogrywa. – Nikołaj uśmiechnął się szeroko. – Złapała go pani na gorącym uczynku. A on to uwielbia. Przez całą drogę do domu opowiadał, jak to obetnie pani głowę, ile przy tym będzie krwi i jak on się będzie cieszył.

– Nie jestem pewna, czy to bardzo cesarskie zachowanie.

Teraz ona uśmiechnęła się do Nikołaja, rada, że znów go widzi. Zastanowiła się, czy zaszedł tu w drodze na kolację. Zagadnęła go o to, potwierdził. Miał dzisiaj nocny dyżur w pałacu.

– Spróbuję potem wpaść do pani, może być już jednak późno, a pani pewnie się dzisiaj zmęczyła tym spacerem w parku.

Właśnie kiedy to mówił, pielęgniarka wniosła kolację na tacy. Danina szybko wracała do sił. Tego popołudnia dostała list od Madame, która nakłaniała ją, żeby nie spieszyła się z powrotem do baletu. Nie mogąc tańczyć, dziewczyna czuła się jednak jak jakiś zbrodniarz.

Madame przekazała jej wszystkie nowiny, wśród nich wiadomość, że jeszcze jedna dziewczyna z baletu zapadła na influencę, na szczęście o łagodnym przebiegu. Chorowała wszystkiego dwa dni, i to bez gorączki. Miała więcej szczęścia niż Danina.

Doktor pogawędził z nią przez chwilę, ociągając się z wyjściem, aż wreszcie niechętnie udał się na kolację do pałacu. Myślała o nim, siedząc teraz spokojnie w łóżku i popijając herbatę. Jest człowiekiem bardzo dobrze wychowanym, miłym i serdecznym, ona zaś cieszy się jego przyjaźnią. Gdyby nie on i nie jego wstawiennictwo, nigdy w życiu by tutaj nie trafiła, do carskiego pawilonu gościnnego, nie mieszkałaby w tym zbytku, rozpieszczana przez służących i pielęgniarki. Aż dziw pomyśleć, jacy wszyscy są mili i ile miała szczęścia, nie tylko że przeżyła, ale że znalazła się tutaj.

Tego wieczoru już jej nie odwiedził, wywnioskowała więc, że kolacja musiała przeciągnąć się do późna. Może zresztą Aleksy poczuł się gorzej albo po prostu Nikołaj uznał za stosowne okazać grzeczność rodzinie, dla której tak przykładnie pracował. Czytała do poduszki jedną z książek, które jej przyniósł, a nazajutrz rano długo leżała w łóżku, żeby ją skończyć. Ledwie zdążyła się ubrać, kiedy pojawił się w progu z pytaniem o samopoczucie swojej pacjentki.