Ojciec nie uśmiechnął się. Kiedy się w końcu odezwał, jego głos drżał ze złości i niedowierzania.

– Zerwałaś zaręczyny z Parkerem, zgadza się? – Tak.

– Z powodu Farrella.

– Tak – powiedziała miękko, ale z całkowitym przekonaniem. – Kocham go.

– W takim razie jesteś idiotką!

– A on kocha mnie.

Słysząc to, poderwał się z krzesła i wykrzywił pogardliwie usta.

– Ten potwór ani nie chce ciebie, ani cię nie kocha: chce jedynie zemścić się na mnie!

Ton jego głosu ranił tak samo jak słowa, ale Meredith nie zawahała się.

– Matt rozumie, że jeszcze przez kilka tygodni nie mogę mieszkać z nim, nie po tym, kiedy stanęłam w audytorium na dole i publicznie oświadczyłam, że ledwie się znamy i że nie istnieje możliwość, żebyśmy znowu byli razem. A teraz – skonkludowała stanowczo – faktem jest, że wy dwaj musicie nauczyć się akceptować się nawzajem. Nie będę udawać, że Matt nie jest w dalszym ciągu zły na ciebie za to, co zrobiłeś, ale on mnie kocha, a ponieważ tak jest, w końcu przebaczy ci przeszłość, a może nawet spróbuje zaprzyjaźnić, się z tobą…

– On sam naprawdę ci to powiedział? – zapytał agresywnie, z kłującą pogardą.

– Nie – przyznała – ale…

– W takim razie pozwól – wybuchnął, opierając pięści o biurko – żebym powiedział ci, co on mnie powiedział jedenaście lat temu. Ten drań ostrzegł mnie, groził mi w moim własnym domu, że jeśli stanę między nim a tobą, wykupi mnie, a potem wykończy. Nie miał wtedy grosza przy duszy. To była pusta groźba, ale teraz, na Boga, nie jest!

– Co wtedy zrobiłeś, że sprowokowałeś go do powiedzenia ci czegoś takiego? – chciała usłyszeć, chociaż już domyślała się odpowiedzi.

– Nie będę ukrywał. Próbowałem go przekupić, żeby sobie poszedł, a kiedy odmówił wzięcia pieniędzy, zamierzyłem się na niego!

– Oddał to uderzenie? – zapytała, wiedząc, że nie mógł tego zrobić.

– Taki głupi to on nie był! Byliśmy w moim domu i wezwałbym policję. Poza tym, nie ośmieliłby się narazić się tobie takim atakiem. Wiedział, że odziedziczysz miliony po dziadku, i zamierzał położyć łapę na tym wszystkim. Groził mi, że mnie zrujnuje, jeśli wejdę mu w drogę, a teraz ma zamiar to zrealizować!

– To była groźba bez pokrycia – powiedziała powoli Meredith. Próbowała postawić się w miejscu Matta, zorientować się, co wtedy czuł. – Czego po nim oczekiwałeś, że będzie tam stał i pozwoli ci się upokarzać i ranić, a potem jeszcze ci za to podziękuje? Jest tak samo dumny jak ty i tak samo jak ty uparty. To dlatego tak się nie znosicie.

Był zdziwiony jej naiwnością. Wpatrywał się w nią bez słowa. Złość ulatywała z niego.

– Meredith – powiedział niemal łagodnie – jesteś bardzo inteligentną młodą kobietą, a mimo wszystko, tam gdzie Farrell wchodzi w grę, jesteś łatwowiernym głuptasem! Siedzisz tu i zaznajamiasz mnie z serią dramatycznych wydarzeń, które druzgocąco wpływają na nasze interesy, i mimo wszystko nie przychodzi ci do głowy, że one wszystkie, łącznie z podłożeniem bomb, są dziwnie zbieżne w czasie z ponownym pojawieniem się Farrella w naszym życiu!

– Nie bądź śmieszny! – powiedziała zszokowana, śmiejąc się.

– Zobaczymy, kto z nas okaże się śmieszny – przestrzegł ją, mocno akcentując te słowa, po czym sięgnął poprzez biurko do intercomu, podniósł słuchawkę i powiedział: – Przyślij tutaj Bradena. I powiedz Samowi Greenowi i Allenowi Stanleyowi, że chcę, żeby natychmiast do nas dołączyli.

W kilka minut później przybyli prawnik i księgowy firmy i Philip ruszył do działania.

– To będzie bardzo ważne spotkanie – zapowiedział im. – Mam zamiar odkryć wszystkie moje karty, ale nic, co zostanie tutaj powiedziane, nie może wyjść poza ściany tego pokoju. Czy to jasne?

Trzej mężczyźni natychmiast potwierdzająco skinęli głowami, a Philip zwrócił się do Bradena:

– Przedstaw nam swoją teorię na temat tych bomb.

– Policja uważa, a ja się z nimi zgadzam – wyjaśniał Mark – że bomby tak naprawdę nie miały wyrządzić szkody sklepom. Wręcz przeciwnie, zostały pieczołowicie umiejscowione tam, gdzie mogły być łatwo odnalezione, a gdyby wybuchły, spowodowałyby minimum szkód. W każdym wypadku ostrzeżenia zostały przekazane policji na długo przed zaprogramowanym czasem wybuchu. A nawet tutaj, w Chicago, gdzie zlokalizowanie bomby zabrało najwięcej czasu, ktoś zadzwonił tuż przed jej odnalezieniem, żeby naprowadzić policję na jej ślad. Wygląda na to, że ten, kto stoi za tym wszystkim, bezsprzecznie zadbał o to, żeby w sklepach nie zostały wyrządzone poważne szkody. To bardzo dziwne – powiedział wprost.

– Ja tak nie sądzę – ironizował Philip. – Dla mnie to wszystko jest bardzo jasne.

– Dlaczego? – zapytał Braden zdziwiony.

– To proste. Jeśli przygotowujesz się do przejęcia sieci domów towarowych i jesteś na tyle przewrotny, żeby podkładać tam bomby, licząc na to, że ich akcje spadną i wykupisz je taniej, to zadbasz o to, żeby te bomby tak naprawdę nie wyrządziły szkód w sklepach, których właścicielem masz zamiar się stać!

W ogłuszającej ciszy zwrócił się do Sama Greena:

– Chcę mieć spis wszystkich osób, firm, czy instytucji, które w ciągu ostatnich dwóch miesięcy kupiły więcej niż tysiąc udziałów w naszych akcjach.

– Mogę to mieć na jutro – powiedział Sam Green. – Kończę przygotowywanie tego zestawienia na polecenie Meredith.

– Chcę to dostać zaraz rano! – rozkazał Philip, po czym zwrócił się do Bradena; – Chcę, żebyś dokładnie sprawdził Matthew Farrella i zdobył każdy skrawek informacji, wszystko, czego uda ci się dowiedzieć o nim.

– Miałbym ułatwione zadanie, gdybym wiedział, jakiego rodzaju informacji poszukujesz – powiedział Mark.

– Na początek chciałbym mieć nazwy wszystkich firm, w jakich posiada znaczące udziały, i każde nazwisko, jakim się posługuje w interesach. Chcę wiedzieć wszystko, co uda ci się znaleźć na temat jego osobistego statusu finansowego: gdzie lokuje pieniądze i pod jakimi nazwiskami. Potrzebne mi są nazwiska. Utworzył na pewno różnorodne fundusze i inne zabezpieczenia finansowe… zdobądź nazwiska.

Meredith już wiedziała, co zamierzał zrobić z tymi nazwiskami… miał zamiar szukać tych nazw i nazwisk na liście nowych akcjonariuszy, którą przygotowywał Sam.

– Allen – powiedział Philip do księgowego: – Będziesz pracował nad tym razem z Samem i Markiem. Nie chcę, żeby jeszcze ktoś był zaangażowany w to polowanie na informacje.

Nie życzę sobie, żeby każdy cholerny urzędnik w tej firmie zorientował się, że szukamy informacji o tym samym cholernym draniu, za którego wyszła moja córka…

– Po raz ostatni powiedziałeś o nim coś takiego, chyba że będziesz miał na to dowody – powiedziała z wściekłością Meredith.

– Zgoda – odparł bez wahania, przekonany o tym, że ma rację. Kiedy pozostali wyszli, Meredith ze złością obserwowała, jak ojciec podnosi przycisk do papieru i obraca go w dłoni, jakby naraz zabrakło mu odwagi, żeby spojrzeć na nią wprost. To, co powiedział, zwaliło ją niemal z nóg. – Różniliśmy się wielokrotnie, ty i ja – zaczął z wahaniem. – Zbyt często mieliśmy sprzeczne zamiary i wiele z tego było spowodowane moimi błędami. W czasie mojego zesłania na tym statku wiele myślałem o tym, co powiedziałaś, kiedy dałem ci do zrozumienia, że nie chcę, żebyś przejęła prezydenturę. Oskarżyłaś mnie – przerwał, żeby odkaszlnąć – że cię nie kocham, ale myliłaś się. – Zerknął na nią niepewnie, potem wpatrując się w przycisk, przyznał: – W czasie, kiedy byłem we Włoszech, spędziłem kilka godzin u twojej matki.

– U mojej matki? – powtórzyła bezbarwnie, jakby ta osoba była dla niej bardziej mitem niż rzeczywistością.

– Nie pogodziliśmy się, to nie było nic takiego – dodał szybko, jakby broniąc się. – Prawdę mówiąc, sprzeczaliśmy się. Oskarżyła mnie o niesłuszne przypisywanie jej niewierności… – Zawiesił głos na chwilę, a z pełnego zastanowienia wyrazu jego twarzy Meredith wywnioskowała, że najwyraźniej uważał, że może to być prawda. Zanim zdążyła zareagować na tę szokującą wiadomość, ciągnął dalej: – Twoja matka powiedziała coś jeszcze, coś, o czym myślałem w samolocie, lecąc tutaj.

Zaczerpnął powietrza, jakby zbierając siły i spojrzał na Meredith.

– Oskarżyła mnie o to, że boję się, że jestem zazdrosnym człowiekiem i że próbuję kontrolować ludzi, których kocham. Powiedziała mi, że boję się, że ich stracę, i ze strachu narzucam im nieżyciowe ograniczenia. Być może tak postępowałem w przeszłości wobec ciebie.

Poczuła nagły, aż bolesny skurcz gardła, ale jego następne słowa były znowu pozbawione taktu i zimne.

– Mój stosunek do Farrella w tej chwili nie ma jednak nic wspólnego z zazdrością o ciebie. On próbuje zniszczyć wszystko, co stworzyłem, wszystko, co mam, a przecież to pewnego dnia będzie należeć do ciebie. Nie pozwolę mu na to. Zrobię wszystko, co możliwe, żeby go powstrzymać. Mówię serio.

Już chciała stanąć w obronie Matta, ale powstrzymał ją ruchem ręki.

– Kiedy zorientujesz się, że mam rację, będziesz musiała wybrać: on albo ja i wierzę, że pomimo twojego zauroczenia tym człowiekiem dokonasz właściwego wyboru.

– Nie będę musiała dokonywać takiego wyboru, ponieważ Matt nie robi tego, o co go podejrzewasz!

– Zawsze byłaś ślepa na wszystko, co jego dotyczyło. Tym razem jednak nie pozwolę ci przymknąć oczu i udawać, że nic się nie dzieje. W dalszym ciągu będziesz działać jako prezydent tej korporacji w czasie, kiedy będziemy go sprawdzać. Bancroft i S – ka jest twoim prawnym dziedzictwem i nie miałem racji, próbując powstrzymać cię od przejęcia nad nim kontroli. Z tego, co słyszałem od Sama i Allena Stanleya, wynika, że działałaś rozumnie i energicznie. Jedynym twoim błędem było to, co można zrozumieć: odsunęłaś od siebie myśl o ewentualnej próbie przejęcia nas, ponieważ nie dostrzegłaś logicznego, handlowego powodu, dla którego ktoś mógłby nas zdobyć. To nie był umotywowany logicznie powód i nie istniały tu przesłanki handlowe. Powodem była chęć odwetu i to naturalne, że przeoczyłaś to. Kiedy będziemy już dysponować faktami – ostrzegł – będziesz musiała zająć w tej sprawie oficjalne stanowisko. Będziesz musiała zdecydować, czy stanąć po stronie naszego wroga, czy walczyć o swoje dziedzictwo.