– Doskonale – warknęła. – Idź wziąć swoją kąpiel. I przy okazji zmyj mnie z siebie. A ja tymczasem przygotuję się, by godnie stanąć u twego boku, jak na małą żoneczkę przystało.

– Zachowujesz się jak rozpuszczony bachor – powiedział z rozdrażnieniem. – Chyba za bardzo ci pobłażam. Zaczynam powoli tracić cierpliwość.

Ja także, mój drogi, ja także, myślała z goryczą. A więc, burza nadciąga. Nasze małżeństwo znalazło się w punkcie krytycznym.

Uśmiechnęła się.

– Och, obiecuję ci, że dzisiejszego wieczoru nie będę rozpuszczonym brzdącem – powiedziała słodko. – Będę taka, jaką zawsze chciałeś mnie mieć.

Obrzucił ją badawczym wzrokiem, na który odpowiedziała niewinnym spojrzeniem.

– Świetnie – odparł w końcu. Był już prawie przy drzwiach łazienki, kiedy zatrzymał go jej gorzki śmiech. Spojrzał na nią ostro.

– No, dalej! – ponagliła go. – Na co czekasz? Spóźnimy się, zapomniałeś?

Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. Tania roześmiała się. Był to śmiech kobiety opętanej, idącej na stos. Ale zanim spłonie, da się poznać jako niezwykła czarownica.

ROZDZIAŁ TRZECI

Raf wszedł pod zimny prysznic. Odetchnął z ulgą, kiedy lodowaty dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Tego właśnie potrzebował. B y ł już na granicy wytrzymałości.

Dziwka!

Kochał się z nią i była to najcudniejsza chwila w jego życiu. Wyraz jej twarzy, jej pięknej, namiętnej twarzy… Sądził, że…

I jak się teraz czuł?! Jakby otrzymał cios w żołądek. Zamknął oczy, pozwalając wodzie spływać po twarzy. Kochała się z nim dzisiaj, aby zdobyć nad nim władzę, owinąć go sobie wokół palca, rozmyślnie, z wyrachowaniem. Ale nie ujdzie jej to na sucho. Do pioruna, nie!

Po dwóch latach małżeństwa sama myśl o żonie budziła palące, niemal bolesne pożądanie. Potrafił zdusić je w sobie na czas pracy. Nie było to łatwe, ale w końcu nauczył się zapominać o Tani na parę godzin w ciągu dnia. Inaczej nie doprowadziłby do końca żadnej transakcji.

Przypomniał sobie ojca. Był słabym człowiekiem, zawsze ulegającym żonie. Mieli dziewięcioro dzieci i niemal żadnych środków do życia. Potem ojciec umarł, pozostawiając ich na łasce losu bezradnych, zrozpaczonych, słabych.

Raf przetrwał, a to, co osiągnął… To był niezwykły sukces i nie pozwoli, by Tania, czy ktokolwiek inny, stanął mu na drodze.

On i Nika pokazali światu, na co ich stać. Wiele lat temu zawarli układ, w którym nie było miejsca dla osób trzecich. Także dla Tani. Nie miał pojęcia, jak zdoła powstrzymać ją przed ingerowaniem w jego sprawy, ale wiedział, że to zrobi.

Chwycił mydło.

Zmyć ją z siebie! Czasami pragnął, by to było możliwe, ale miał Tanię w sobie jak nieuleczalną chorobę. Musi po prostu nauczyć się nad sobą panować. Musi położyć temu wszystkiemu kres.

Problem polegał na tym, że wcale nie chciał nad sobą panować. Coś jednak należało zrobić, i to szybko.

Czego ona jeszcze chce?!

Przecież dał jej wszystko.

Zakręcił kran i sięgnął po ręcznik.

Mała kocica. Ostrzyła sobie pazurki na Nikę, ale będzie musiał pozbawić ją przyjemności wydrapania oczu jego asystentce. Już najwyższy czas, by wreszcie dorosła i zaczęła myśleć także o jego potrzebach.

Czy ona chce mnie zaszufladkować? Zapakować w ozdobne pudełko i przewiązać różową wstążeczką? zastanawiał się z rosnącą irytacją. Nie miała szans. Lepsi od niej połamali sobie na nim zęby. Raf Carlton był człowiekiem niezależnym i pozostanie panem swego losu aż do śmierci.

Tania była w złym humorze.

Tym gorzej dla niej.

Zasłużyła na nauczkę, pomyślał ponuro. Dał jej wszystko. Doprawdy nie wiedział, czego jeszcze mogła chcieć.

Tania kończyła makijaż, kiedy Raf wszedł do sypialni.

Zmył mnie z siebie bardzo dokładnie, pomyślała, wdychając zapach wody po goleniu. Nie pachniał już seksem. Był teraz innym człowiekiem, napiętym, gotowym do walki o swoje interesy razem z tamtą kobietą! Może ich stosunki nie były wcale takie niewinne? Może w ogóle nie były niewinne. Może Raf kłamał.

Nawet na nią nie spojrzał.

Dobry, poczciwy Raf, myślała o nim z sarkazmem.

Wiedziała, że podjął już decyzję. Interesy i Nika Sandstrom pozostaną zawsze na pierwszym miejscu.

Teraz będzie musiał ponieść konsekwencje swej decyzji.

Kiedy weszła do garderoby, zupełnie naga, mocował się ze spinkami do mankietów. Ściągnęła z wieszaka czarną sukienkę i zaczęła ją nakładać.

Raf skamieniał. Patrzył w napięciu, jak unosi ramiona, wślizguje się w jedwab, zapina stójkę i przesuwa dłońmi po piersiach, wygładzając materiał. Plecy miała gołe, dekolt sięgał pośladków. Rzuciła mu niewinne spojrzenie, rozłożyła ramiona i okręciła się wolno sprawdzając, czy sukienka dobrze leży.

Z gardła Rafa wydarł się bolesny jęk. Przez chwilę wydawało się, że zedrze z niej ten kawałek jedwabiu i weźmie ją w ramiona. Wstrzymała oddech, ale nic się nie stało. Raf zacisnął usta z wyrazem determinacji i dalej mocował się z mankietami.

Interesy! Zawsze interesy!

Z nich czerpał życiową energię. Im też służyła piękna żona, upozowana wdzięcznie u jego boku. W życiu Rafa nie było miejsca na miłość i rodzinę.

Dzisiejszego wieczoru Tania nie zawiedzie jego oczekiwań. Chce pokazu, będzie go miał.

Uniosła ramiona i wzburzyła włosy.

– Podoba ci się ta sukienka, Raf? – zapytała słodko.

– Nie. Poczuła ukłucie bólu.

– Możesz mi powiedzieć dlaczego?

– Nie wiedziałem, że lubisz obnażać się publicznie – rzucił ostro.

– Przecież tego właśnie chcesz. W głosie Tani brzmiała drwina.

– Mężczyźni będą pożerali cię wzrokiem – odparł z gniewem.

– Świadomość, że to ty jesteś szczęśliwym posiadaczem takiej kobiety, powinna sprawić ci przyjemność.

Błysnął gniewnie oczyma.

– Ostrzegam cię, Taniu. To, co dzieje się w naszej sypialni, jest naszą prywatną sprawą.

– Nie mam ochoty ukrywać tych miłych przeżyć.

– Na miłość boską, Taniu! Bądź rozsądna! – Raf tracił cierpliwość. – Wyglądasz w tej sukni, jakbyś była naga. Jakbyś przed chwilą wyszła z łóżka…

– Bo wyszłam.

– I jakbyś miała ochotę tam wrócić!

– Bo mam. Mam ochotę w ogóle z niego nie wychodzić.

W spojrzeniu, które zatopiła w jego oczach, kryło się namiętne pragnienie posiadania.

Jesteś mój, Rafie Carlton, pomyślała z pasją. Jesteś mój i panna Sandstrom dowie się o tym dzisiejszego wieczoru, ponieważ nie będziesz mógł oderwać ode mnie wzroku trzęsąc się ze strachu o bezpieczeństwo swojej własności.

Przesunęła wzrokiem po ciele Rafa i usłyszała jego przyspieszony oddech. Widziała, jak zaciska dłonie w rozpaczliwej walce o zachowanie spokoju.

Podniosła wzrok i spojrzała na niego kusząco spod przymkniętych powiek.

Skutek był odwrotny od zamierzonego. Rozdrażniła go.

Oczy Rafa błysnęły jak u dzikiego kota, który znalazł się w pułapce, ale nie ma zamiaru ulec. Nigdy! Będzie walczył do końca!

– Zmień sukienkę! – syknął przez zaciśnięte zęby.

Tania uniosła brwi z udanym zdziwieniem. Zlustrowała wzrokiem rząd sukienek w szafie, pochyliła się i wyjęła czarne sandałki na wysokich obcasach. Podeszła wolniutko do łóżka, wiedząc doskonale, że cienki jedwab podkreśla kształt jej pośladków i smukły zarys ud.

– Czy zdradziłeś mnie kiedyś, Raf? Nie musiała odwracać głowy, by wiedzieć, na co on patrzy. Jego spojrzenie parzyło jej skórę.

– Taniu… – usłyszała jego cichy, złowrogi głos. Wzruszyła ramionami i usiadła na łóżku.

– Spóźnimy się, jeżeli będziesz zwlekał. Rzuciła mu kpiące spojrzenie i pochyliła się, żeby zapiąć sandałki.

Wyszarpnął z szafy jakąś zieloną sukienkę i klnąc pod nosem, cisnął ją na łóżko.

– Włóż to! – warknął. – To przynajmniej wygląda przyzwoicie.

Obrzuciła sukienkę pogardliwym spojrzeniem. Kolor zielony nie był odpowiedni na dzisiejszy wieczór. Szła przecież na pogrzeb własnego małżeństwa. Czerń była stosowniejsza.

– Nie mam dzisiaj nastroju do odgrywania roli dekoracyjnej żonki. Nie dzisiaj, Raf. W ogóle już nigdy!

W jej oczach wyczytał wyzwanie.

– Więc zostań w domu. Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy.

– Z tobą? – zapytała bez większej nadziei.

– Nie! – syknął, szarpiąc krawat. Podeszła do szafy, wyjęła wizytową torebkę, przemaszerowała ponownie przez pokój i zgarnęła z toaletki potrzebne jej drobiazgi. Każdy jej ruch był jawną prowokacją.

– Idę z tobą – powiedziała stanowczo, wrzucając szminkę do torebki.

– Nie w tej sukni! Stanęła przed nim z twarzą wyrażającą bunt.

– Owszem, właśnie w tej sukni, Raf. Jeżeli nie zabierzesz mnie ze sobą, pojadę sama. I postaram się, by wszyscy obecni dowiedzieli się, że jestem twoją żoną! A także, dlaczego nią zostałam! Poznają prawdziwy powód.

Patrzył na nią, jakby nagle dostała obłędu.

– Co to ma znaczyć? Co ci się stało, Taniu?! Uniosła podbródek.

– Ożeniłeś się ze mną, żeby móc się kochać, kiedy przyjdzie ci na to ochota. Jestem twoją legalną dziwką. Po co udawać, że jest inaczej? Nie pozwalasz mi na dziecko. Nie chcesz, bym pracowała. Nie mówisz mi o swoich interesach, nie mówisz, co myślisz.

W jej oczach błysnęły łzy.

– Chcesz ode mnie tylko jednego – seksu. I dajesz mi tylko swoje ciało, nic więcej.

Raf zbladł. Nie wiedziała, czy z wściekłości, czy na skutek wstrząsu. Zaszokowała go brutalność jej słów, a może nagłe ujawnienie faktów, o których nie chciał nic wiedzieć. Uniósł rękę, jakby miał zamiar odsunąć od siebie to wszystko, co przed chwilą usłyszał, ale gest urwał się w połowie. Raf podniósł dłoń do czoła.

– To nieprawda – wyszeptał – nieprawda.

– Tak sądzisz? – rzuciła z goryczą. Zmierzyli się wzrokiem.

– Nie jestem przeciwny założeniu rodziny. Mówiłem ci to setki razy, ale wolałbym poczekać parę lat. Nie ma w tym chyba nic złego.

Nie chciało jej się nawet odpowiadać. Znała to na pamięć. Raf nie miał ochoty rezygnować ze swych praw na rzecz dziecka. Chciał wyłączności. Może kiedyś przejdzie mu ta obsesja na punkcie jej ciała i pozwoli jej zajść w ciążę. A kiedy będzie gruba i nieatrakcyjna, znajdzie sobie kogoś innego.