Nie odpowiadała jej rola papużki trzymanej w złotej klatce dla przyjemności właściciela. Miała tego dość, zarówno roli, jak i klatki. Jeżeli Raf nie zechce dzielić z nią swego życia, nie zrozumie, że ona także ma prawo do bycia sobą, to czeka go ciężki szok.

Muszą zmienić swoje życie. Raf nie może dłużej zamykać oczu na fakt, że ich małżeństwo stało się parodią… Potrząsnęła głową w przypływie rozpaczy.

Nie chciała od niego odchodzić.

Kochała go. Bezgranicznie.

I pragnęła. Niemal chorobliwie. Wystarczyło, żeby na nią spojrzał. Ale okazało się, że to nie dość. Chciała być dla niego czymś więcej niż obiektem seksualnym, niż ładnie upierzonym ptaszkiem, którym się można pochwalić.

Nie pozwolił jej nawet na dziecko. Jeszcze nie teraz, powtarzał. Wkrótce zrozumiała, że Jeszcze nie teraz” znaczy „nigdy”. Tania w zaawansowanej ciąży nie nadawałaby się do roli, jaką jej wyznaczył. Ten dom, który wcale nie był domem, miał pozostać pusty na zawsze. Pusty jak ich małżeństwo.

Dlaczego? Dlaczego Raf nie mógł kochać jej tak, jak ona kochała jego?

Dobiegł ją głośny pisk opon aston martina, skręcającego w alejkę przed domem. Serce skoczyło jej do gardła. Raf wrócił. Tak późno! Czy będzie chciał się kochać? A jeżeli tak, co zrobi potem? Wyłączy się i zamknie w sobie?

No, Taniu, bądź grzeczną dziewczynką i rób, co ci każę, ja jestem od podejmowania decyzji. To właśnie dawał jej zazwyczaj do zrozumienia.

Usłyszała odgłos otwieranych i zamykanych drzwi, ale nie ruszyła się z miejsca. Nie powinna biec na spotkanie męża, miała inne plany. Rozchyliła nieco poły szlafroczka, odsłaniając dekolt. Zacisnęła mocniej pasek, żeby podkreślić smukłą talię i zmysłową linię bioder. Potem otworzyła buteleczkę z lakierem i przystąpiła do nakładania kolejnej warstwy emalii.

Dobrze, Raf. Dam ci to, czego chcesz, pomyślała. A potem przekonamy się, czy istnieje w naszym życiu coś poza seksem.

ROZDZIAŁ DRUGI

Raf stanął w drzwiach sypialni, ale Tania nie uniosła głowy. Miała wrażenie, że mąż wytwarza jakąś siłę, która ją obezwładnia. Jego wzrok parzył jej skórę. Wiedziała, że patrzy na nią jak na ulubiony, wyjątkowo piękny przedmiot, a mimo to nie mogła powstrzymać przypływu pożądania. Przebiegało dreszczem po skórze, wywoływało skurcz żołądka i falę ciepłej wilgoci między udami. Nawet teraz, kiedy mogłaby go niemal zabić za to, co jej zrobił, nawet teraz potrafił pobudzić ją samym tylko spojrzeniem.

Z trudem opanowała nagłe drżenie rąk. Pędzelek wyjechał poza powierzchnię paznokcia.

Co za szkoda, pomyślała zjadliwie. Jeżeli Raf uprze się, żeby pójść na to cholerne przyjęcie, będzie musiał pogodzić się z tym, że mój manikiur pozostawia wiele do życzenia. Zakręciła buteleczkę i zaczęła machać dłońmi, żeby lakier szybciej wysechł.

– Wystąpisz dzisiaj w czerwieni?

Głęboka zmysłowość jego głosu spotęgowała jej podniecenie. Rzuciła okiem w stronę lustra, nadając twarzy wyraz niewinnego zdziwienia. Stał oparty niedbale o futrynę, z nieodłączną szklanką whisky w ręce i marynarką przewieszoną nonszalancko przez ramię. Szklaneczka dla relaksu, potem żona użyta w tym samym celu, jedno i drugie pozwalało zapomnieć na chwilę o prawdziwym życiu, którego nie chciał z nią dzielić.

Uśmiechnęła się na myśl o sukience, którą kupiła na dzisiejszy wieczór… na wypadek, gdyby musiała iść na przyjęcie.

– Nie, w czerni – odparła. Czerń – znak żałoby i rozpaczy. – Mógłbyś się chociaż przywitać – dodała karcąco.

Pokazał zęby w wilczym uśmiechu, który zawsze budził w niej dreszcz niepokoju. Myśliwy oceniający zalety osaczonej zwierzyny.

– Nie chciałem przerywać twego skupienia – powiedział niedbale, ale zdradził go błysk oczu. Jak przewidywała, szlafroczek rozbudził jego wyobraźnię.

Ciało było jej jedyną bronią w walce z mężem, a krótki jedwabny szlafroczek, który miała na sobie, bardziej podkreślał niż ukrywał jej kształty. Była pod nim naga. Naga i całkowicie dostępna.

Raf nie miał żadnych szans. Rzucił marynarkę na łóżko i ruszył zdecydowanie w jej stronę.

Każdy krok Rafa przyspieszał bicie jej serca. Był ucieleśnieniem męskiej urody. Szczupłe, umięśnione ciało jednocześnie niepokoiło i przyciągało jak magnes. Dla niej był jedynym mężczyzną, miała go we krwi. Kochała i pragnęła go. Ale niszczył ją psychicznie.

Nie poruszyła się, obserwowała w lustrze, jak się zbliża. Po matce Włoszce odziedziczył czarne włosy i ciemną, oliwkową karnację. Podkreślała ona błękit jego oczu i biel zębów. Nie było kobiety, która przeszłaby obok niego obojętnie, nie poświęciwszy mu choćby jednej myśli. Wyzwaniem był już sam łuk jego brwi, nie mówiąc o rysach twarzy, które rozpraszały z miejsca wszelkie podejrzenia o słabość charakteru. Jedynie linia warg dawała obietnicę wrażliwości i dotrzymywała jej w czysto fizycznym sensie.

Właściciel tych obiecujących ust miał jednak umysł przypominający segregator. Wypełniały go starannie opisane, ułożone tematycznie fiszki. Tania figurowała pod hasłem „żona”, patrz „seks”. Inne dziedziny były dla niej niedostępne. Miała tylko jeden klucz, więc posłuży się nim dzisiaj do zdobycia wszystkich pozostałych.

Pochylił się nad nią, żeby odstawić szklankę i jego palce zacisnęły się na jej ramieniu. Masowały delikatnie okryte jedwabiem ciało i Tania wiedziała, że mąż rozważa wszystkie za i przeciw.

– Mmm… nowe perfumy – wymamrotał z aprobatą. – Urocze.

– Poison Diora.

– Według mnie nie pachną jak trucizna.

– Zobaczymy – uśmiechnęła się. Ironia, z jaką to powiedziała, umknęła jego uwagi.

Perfumy pachniały egzotycznie, ich zapach kojarzył się z seksem. Jego ulubiona kombinacja – egzotyka i seks.

Wiedziała, o czym teraz myśli jej mąż, i patrząc na ich sylwetki w lustrze musiała przyznać, że stanowili kontrast kolorystyczny, który urzekał nawet ją. W porównaniu ze smagłą twarzą Rafa jej skóra wydawała się niemal biała. Chmura ciemnokasztanowych włosów otaczała jej głowę, spływając na ramiona ciężką falą. Nie była klasyczną pięknością, ale wiedziała, że fascynuje mężczyzn. Może była to sprawa złotawych błysków w zielonych oczach, pełnych, zmysłowych ust, a może dołeczka w policzku, który zdawał się podkreślać głębokie wycięcie górnej wargi.

Raf odgarnął jej włosy, odsłaniając szyję. Jego usta wędrowały z wolna w stronę ucha.

– Pasuje do ciebie ten zapach – orzekł, wciągając głęboko powietrze.

Odnalazł językiem wrażliwe miejsce ucha i Tania szarpnęła głową. Ale nie był to odruch niechęci, raczej wstrząs, wywołany nadmierną dawką erotyzmu. Chrapliwy śmiech Rafa powiedział jej, że on też o tym wie. Znał każde czułe miejsce jej ciała i rozkoszował się umiejętnością budzenia w nim najgłębszych reakcji.

Jednak była to broń obosieczna. Teraz nadeszła jej kolej. Miała zamiar tak go rozpalić, by zapomniał o upływie czasu i wszystkim innym. Może wtedy namówi go, żeby został w domu na całą noc. Może wtedy zechce z nią rozmawiać, wysłuchać, co ma do powiedzenia, spróbuje ją zrozumieć. Odchyliła się w tył, ocierając plecami o jego uda, jak kot dopraszający się o pieszczotę.

Czuła, jak Raf sztywnieje. Kusząco spojrzała na jego twarz w lustrze. Przyciągnął ją do siebie, zsunął dłonie niżej i rozchylił poły szlafroka, odsłaniając nagie piersi.

Pierwszy etap, pomyślała z triumfem. A więc czas przestał istnieć. Chociaż, z drugiej strony, Raf lubi ryzyko. Będzie dążył do szybkiego zaspokojenia, ale Tania nie ma zamiaru mu na to pozwolić.

Delikatnie nakrył dłońmi jej piersi. Obserwował w lustrze, jak pod pieszczotliwym dotknięciem ciemnych palców pęcznieją jej brodawki. To, że mógł pobudzić ją w tak prosty sposób, sprawiało mu zmysłową przyjemność. Nie była w stanie ukryć podniecenia, ale dzisiejszego wieczoru będzie musiała nad sobą zapanować, kazać Rafowi czekać. Chce zmusić męża do zostania w domu, zmusić do rozmowy.

Drażnił koniuszki jej piersi, najpierw leciutko, potem coraz szybciej, aż stało się to nie do zniesienia. Tania wiedziała, że Raf chce, by się poddała. Patrzył na nią wyczekująco, chciał to zobaczyć. Przyglądanie się, jak traci panowanie nad sobą, oszalała z pragnienia, podniecało go bardziej niż cokolwiek innego. Jednak to Nika zna go najlepiej, Nika, nieoceniona asystentka. To z nią rozmawia. Nie potrzebuje żony z intelektem. Potrzebuje tylko ciała, które zaspokoi jego potrzeby seksualne. Tania nie miała najmniejszej pewności, że tego przywileju nie dzieli z sekretarką.

Zacisnęła zęby, zdecydowana stawiać opór tak długo, jak długo będzie to możliwe. Walka wywołała w jego oczach błysk podniecenia. Zmienił taktykę. Dłonie wędrowały teraz leniwie wzdłuż jej ciała, w górę i w dół, w górę i w dół, omijając piersi. Drżała z niepewności, kiedy do nich powróci. Zrobił to w końcu i zobaczyła w jego oczach gorączkę oczekiwania.

Nerwy miała napięte do ostatnich granic. Czuła pulsowanie krwi w skroniach, ale jej złotozielone oczy nadal płonęły wyzwaniem. Owładnęło nią niemal bolesne pragnienie posiadania tego mężczyzny w takim samym stopniu, w jakim on ją posiadał. Sięgnęła za siebie i wbiła paznokcie w jego naprężone uda. Drgnienie pulsującego podnieceniem ciała Rafa sprawiło, że poczuła dreszcz uniesienia. Patrzyła w jego rozszerzone źrenice.

– Kocica! – wychrypiał przez zaciśnięte zęby.

Ściągnął ją z taboretu i chwycił w ramiona jak w kleszcze, usuwając kopnięciem dzielący ich stołek.

Objęła go za szyję i przywarła ustami do jego warg z dziką namiętnością, nie pozwalając mu cofnąć głowy nawet wtedy, gdy klęczał już nad nią na łóżku.

To on pierwszy oderwał usta i podniósł się, żeby rozpiąć spodnie.

– Nie! – krzyknęła z bólem. – Nie tak, Raf!

– Taniu… Twarz miał wykrzywioną pożądaniem, głos ochrypły.

Wziął głęboki oddech, starając się odzyskać panowanie nad sobą.

– Chciałaś tego.

– Tak – przyznała.