– Zatoczyliśmy koło! – zawołała na poły z podziwem, a na poły z irytacją. Wiedziała, że samochód nie może stać zbyt daleko od chaty, a więc znajdowali się w jej pobliżu.
W czasie kiedy się nad tym zastanawiała, Ace wsiadł do samochodu i włączył silnik. Już prawie ruszał, kiedy Fiona szarpnęła drzwi i wskoczyła do środka.
– Chciałeś mnie tu zostawić?! – krzyknęła.
– Wrzuć plecak na tylne siedzenie i połóż się na podłodze. Oparła się wygodnie na siedzeniu, więc krzyknął ostro, że ma się natychmiast skulić na podłodze i mocno się czegoś złapać. Przerażenie zmusiło ją do posłuchu. Robiła, co mogła, żeby upchnąć swe długie ciało na niewielkiej przestrzeni.
Nastąpiło potężne uderzenie. Gdyby siedziała normalnie na siedzeniu, niewątpliwie rąbnęłaby głową w sufit, a tak uderzyła nią o błotnik. Rozcierała bolące miejsce i zerkała w górę na Ace'a, który kręcił kierownicą raz w jedną stronę, raz w drugą, żeby omijać wyboje.
– Jedzie za nami?! – wrzasnęła, żeby przekrzyczeć szum silnika, grzechot żwiru, uderzającego o podwozie i trzask łamanych przez koła gałęzi.
– Tak! – Ton Ace'a nie pozostawiał wątpliwości, że musi się teraz skoncentrować na prowadzeniu samochodu, a nie na odpowiadaniu na pytania.
Trzykrotnie usłyszała huk wystrzałów. Starała się wmawiać sobie, że to krzyk jakiegoś ptaka, ale przyciągnęła nogi do siebie, żeby zajmować jak najmniej miejsca. Co miał na myśli Ace, kiedy powiedział: „On chce ciebie"?
Gdyby opony zdzierały się na piasku, Ace zdarłby je już całkowicie kilka razy. Raz za razem skręcał pod kątem dziewięćdziesięciu stopni, aż Fiona dostała takich zawrotów głowy, jakich nie miała nawet na karuzeli.
Kiedy już się wydawało, że ta upiorna jazda w kółko nigdy się nie skończy, Ace wcisnął pedał gazu do dechy i samochód wystrzelił do przodu jak rakieta. Podskoczył, kiedy najechał na coś twardego i nieruchomego, ale nie zatrzymał się, a po chwili Fiona poczuła, że auto sunie po gładkim asfalcie.
– Zgubiliśmy go – oznajmił spokojnie Ace. Po ogłuszającym hałasie ostatnich minut w samochodzie było teraz niezwykle cicho. Ace wyciągnął rękę i pomógł Fionie wyjść ze schowka, w którym siedziała w niewygodnej aż do bólu pozycji.
Zanim ostrożnie wciągnęła się na siedzenie samochodu, najpierw wyjrzała przez okno, spodziewając się zobaczyć całe hordy mężczyzn z wycelowanymi w nią karabinami.
– Możesz mi powiedzieć, co się właściwie dzieje? – Fiona chciała mówić spokojnie i odważnie, ale głos jej się trząsł.
– Masz w plecaku coś do picia? Właśnie stwierdziłem, że jestem odrobinę spragniony.
Kiedy sięgała na tylne siedzenie po plecak, udało jej się odzyskać choć w części zimną krew.
– Zawsze biorę do pracy butelkę wody – powiedziała i niemal się załamała, bo pełne zgiełku i wiecznego pośpiechu biuro jawiło jej się teraz jak oaza spokoju i bezpieczeństwa.
– Wrócisz tam. – Ace wziął od niej butelkę wody. – Słuchaj, chcę cię bardzo przeprosić za to, co powiedziałem o twoim ojcu. To był fatalny poranek i wyładowałem się na tobie.
Fiona wyjrzała przez okno i odetchnęła głęboko. Byli na szosie, nie wiedziała na jakiej szosie i dokąd jadą, wiedziała tylko, że „fatalny poranek" był w ich sytuacji wyjątkowo fatalny. Wyjątkowo.
– Dobrze. Powiedz mi, co się stało? – Wzięła od Ace'a butelkę i wypiła kilka łyków wody.
– Zadzwoniłem do brata. Eric został zamordowany.
– Ale to chyba dobrze? Tylko on twierdził, że to my zabiliśmy Roya. Skoro Eric nie żyje, to nie ma naocznego świadka. – Fiona najwyraźniej nie rozumiała sytuacji.
Ace wpatrywał się w drogę.
– Został zabity w szpitalu, mimo że pilnowała go policja. I mają dwoje naocznych świadków, którzy twierdzą, że widzieli nas w szpitalu.
– Ale my byliśmy na bagnach. Nawet nie zbliżyliśmy się do szpitala.
– A kto cię widział? Albo mnie? Czy sądzisz, że policjant konny będzie w stanie nas zidentyfikować? Ja miałem przyciemnioną skórę, a tobie tylko oczy było widać. Cechą najbardziej zwracającą uwagę jest twój wzrost. Każda ciemnowłosa kobieta, która ma sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, będzie wzięta za ciebie.
– Dziękuję! Mówisz o mnie, jakbym była jakimś wybrykiem natury!
– Nie, tylko osobą łatwo rozpoznawalną, pod którą nietrudno się podszyć. – Ace sięgnął do kieszeni na piersi, wyjął okrągły plastikowy przedmiot i podał Fionie.
– Co to jest? – Nagle wstrzymała oddech. – To pluskwa, prawda?
– Tak. Można kupić coś takiego w każdym sklepie z akcesoriami szpiegowskimi na każdej promenadzie w całych Stanach.
– Gdzie ją znalazłeś?
– Po rozmowie z bratem, podczas której dowiedziałem się o śmierci Erica, nabrałem podejrzeń. Nie mogłem wczoraj wieczorem pozbyć się uczucia, że ktoś jest na zewnątrz. Tak samo było dziś rano. Zacząłem szukać. Znalazłem ją przyczepioną pod blatem kuchennego stołu.
– Ale ona wygląda na nową. Nie mogła być tam zbyt długo. Skąd morderca mógł wiedzieć, że się tam zjawimy? – Nagle Fiona szeroko otwarła oczy. – Ona nie została tam podrzucona przed naszym przyjazdem. Została zamocowana…
– Ostatniej nocy, kiedy oboje spaliśmy jak zabici. Pewnie nawet strzelanina by mnie nie obudziła.
– I w ten sposób został przekreślony mój seksapil – mruknęła Fiona pod nosem, za co została nagrodzona szerokim uśmiechem Ace'a.
– Taką cię lubię!
– Dokąd teraz jedziemy?
– To kawałek drogi, Smokey miał dom jakieś trzydzieści kilometrów stąd…
Kiedy padło to imię, Fiona odwróciła głowę i wyjrzała przez okno. Nie odezwała się. Siedziała sztywno wyprostowana, zaciskając palce na siedzeniu samochodowym, aż jej kostki zbielały.
– Chciałbym, żebyś mnie wysłuchała – powiedział łagodnie Ace. – Mówiłem, że Smokey znał ludzi. I tak było. Znał wszystkich: od senatorów poczynając, a na handlarzach narkotyków kończąc. Miał w sobie coś takiego, że mógł pracować z każdym. Nie wiem nic o rysowaniu map, ale wiem, że on był kimś w rodzaju łącznika pomiędzy…
– Światem bezprawia a porządnymi, godnymi szacunku ludźmi, takimi jak ty! – wpadła mu w słowo Fiona.
– Tego nie powiedziałem. O ile wiem, Smokey nigdy nie brał ani nie sprzedawał narkotyków. On po prostu… właściwie nie wiem, co on konkretnie robił. On mawiał, że ma… – Ace przerwał i spojrzał na Fionę, a potem dokończył cichym głosem. – Mawiał, że ma anioła, który go chroni.
Dziewczyna uniosła ręce w górę.
– Wspaniale! Teraz się okazuje, że to z mojego powodu ojciec kontaktował się z kryminalistami. I pewnie to jakiś więzień na przepustce zabił Roya i Erica. Chciałabym wiedzieć, o co obwiniasz mojego ojca?
– Czy sądzisz, że twój ojciec był zdolny do popełnienia takich czynów, o jakie ja, twoim zdaniem, go oskarżam?! -zawołał Ace podniesionym głosem; kiedy Fiona spojrzała na niego pytająco, uśmiechnął się do niej. – No tak, to nie miało sensu. Prawda jest taka, że nic nie wiem o twoim ojcu. Spotkałem się z nim tylko raz. Miałem problemy z długami, które zaciągnął mój wujek, żeby utrzymać park. Prawdę mówiąc, obawiałem się, że to ci ludzie zabili wujka. Zapytałem kogoś, co mam robić, i poradził mi, żebym poszedł do Smokeya. Posłuchałem. Udzielił mi znakomitej rady, wręczyłem mu stówę i na tym koniec.
– Co ci poradził? – Fiona przechyliła głowę na ramię.
Ace wahał się, zanim udzielił jej odpowiedzi, i dziewczyna była pewna, że się zaczerwienił.
– On… no… poradził mi, żebym wziął pożyczkę w banku i spłacił lichwiarzy.
– Ależ takiej rady każdy mógł ci udzielić! Dlaczego sam o tym nie pomyślałeś? – Fiona patrzyła na Ace'a z niedowierzaniem.
– Byłem młody. Nieszczęśliwy po śmierci wujka. Oglądałem zbyt wiele filmów gangsterskich. Kiedy spoglądam wstecz, nie wiem, jak mogłem sam o tym nie pomyśleć.
– A dlaczego twój wujek nie poszedł do banku, tylko do lichwiarzy?
Przez kilka sekund Ace patrzył na dziewczynę kątem oka i Fiona czuła, że coś przed nią ukrywa. Dotknęła czegoś, czego nie chciał jej o swoim życiu powiedzieć.
– Na moim wujku ciążył ogromny dług od czasu rozwodu. Żaden bank by mu więcej nie pożyczył. Lichwiarze nie zawracali sobie głowy brakiem zabezpieczenia pożyczki. Powiedzieli: masz kolana. Teraz wiem, bank to także potwierdził, że Kendrick Park nie jest obciążony długami, bo lichwiarze nie mają żadnego dowodu na piśmie, że pożyczyli wujkowi pieniądze.
– Więc dali ci pożyczkę – stwierdziła i odwróciła od niego wzrok. Jego wyjaśnienie było proste i wiarygodne, ale niewątpliwie nie powiedział jej wszystkiego. Czuła, że zatrzymał coś przy sobie, zataił.
– Jak się czujesz? – W głosie Ace'a brzmiała jakaś fałszywa nuta, niewątpliwie chciał rozładować napięcie.
– Brudna – odpowiedziała bez namysłu. – Mam brudne włosy, połamane paznokcie u rąk, a paznokcie u nóg chyba od lat nie były obcinane. Muszę ogolić nogi i…
– Co byś powiedziała na muzykę? – Ace włączył radio, żeby nie wysłuchiwać jej kobiecych utyskiwań. Ale nie złapał muzyki…
– …powszechnie znany John Burkenhalter alias Smokey… -Ace szybko wyłączył radio.
Fiona zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu.
– Zniszczyłam dobre imię ojca. Zanim to wszystko się wydarzyło, wszyscy uważali, że mój ojciec był wspaniałym człowiekiem. Sądziłam, że był wspaniałym człowiekiem.
– Dlaczego nie mielibyśmy…
– Co?! – krzyknęła i sama dosłyszała w swoim głosie nutę histerii. – Co możemy zrobić? Zameldować się w hotelu? Wpaść gdzieś na pyszny obiad? Albo jeszcze lepiej, dlaczego nie mielibyśmy wsiąść do jakiegoś samolotu, który zabrałby nas stąd gdzieś na koniec świata?
Pochyliła się do przodu i włączyła radio. Natychmiast zabrzmiał głos spikerki:
– Dziś podano do wiadomości, że Fiona Burkenhalter została zwolniona z pracy w Davidson Toys. Jak twierdzi właściciel firmy, James Garrett, zaczął podejrzewać, że coś jest nie w porządku, kiedy Burkenhalter próbowała odmówić wyjazdu w zimie z Nowego Jorku na Florydę. „Musiałem ją postraszyć, żeby skłonić do wyjazdu", oświadczył Garrett na konferencji prasowej dziś po południu. Dodał, że Burkenhalter została zwolniona ze wszystkich funkcji, jakie sprawowała w Davidson Toys. Jak już dziś wiedzą wszystkie małe dziewczynki w kraju, Burkenhalter stworzyła Kimberly.
"Przypływ" отзывы
Отзывы читателей о книге "Przypływ". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Przypływ" друзьям в соцсетях.