– Słucham?! – Fiona nie miała pewności, czy dobrze usłyszała.

– Powiedziałem, że kobiety nie płacą za rzeczy! – Ace odwrócił się do Fiony. – Przynajmniej za moje rzeczy. To nas donikąd nie zaprowadzi. Skończyłaś już z tymi krewetkami? Umiałabyś przygotować sałatkę? Czy dostrzegłaś jakikolwiek związek między nami?

Uniosła ręce, żeby przerwać ten potok pytań.

– Czy wiesz, że masz mentalność neandertalczyka? I owszem, skończyłam te cholerne krewetki, a jedyny związek, jaki widzę między nami, to fakt, że nie byliśmy wychowywani przez rodziców.

– A co z sałatką?

Nie zadała sobie trudu, żeby odpowiedzieć, tylko wyciągnęła rękę po nóż i zieleninę. Posiekała jarzyny na papierowym ręczniku. Przez chwilę milczeli oboje.

– No, dobrze – przerwał ciszę Ace. – W takim razie porównajmy, kto kiedy gdzie był. W dzienniku powiedzieli, że trzykrotnie zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu. Dokąd wyjeżdżałaś w ciągu ostatniego roku?

Fiona przez dłuższą chwilę przypominała sobie, gdzie była w ubiegłym roku, bo często podróżowała – zawsze były to podróże służbowe, związane z Kimberly.

– Właśnie dlatego ten wyjazd na Florydę jest taki dziwny powiedziała. – Zajmuję się u Davidsona wyłącznie Kimberly. Niczym więcej. Tylko Kimberly. Kompletnie nic nie wiem o jakimś tam teksaskim programie telewizyjnym dla dzieci. Dlaczego ten człowiek domagał się, żebym to ja mu towarzyszyła w wyprawie na ryby?

– A jesteś pewna, że chodziło mu właśnie o ciebie? Prosił o ciebie, wymieniając nazwisko?

– Tak. A jak było z tobą?

– Tak samo. Ale w moim przypadku to miało sens, bo Roy twierdził, że chce ofiarować jakąś dotację na Kendrick Park.

– Nie wspomniał tylko, że dostaniesz te pieniądze po jego trupie. – Fiona skrzywiła się.

– A jeśli chodzi o podróże, to w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy wyjeżdżałem tylko pięciokrotnie i to na krótko. Z tego trzy razy dla zdobycia dotacji. Nienawidzę tych przeklętych wyjazdów, bo odrywają mnie od parku, a ptaki na pewno bardziej mnie potrzebują niż darczyńcy.

– To dlaczego nie zatrudnisz specjalisty od public relations? Mógłbyś w ogóle nie opuszczać parku.

Kiedy Ace nie odpowiedział, podniosła głowę znad krojonej drobno marchewki. Mężczyzna stał odwrócony do niej plecami, ze spuszczoną głową i bardzo starannie mieszał coś w butelce.

Nagle Fionę olśniło.

– To kobiety – mruknęła pod nosem. – Ci darczyńcy to kobiety, które żądają, żebyś przyjeżdżał osobiście prosić je o pieniądze!

Ace znów nie odezwał się ani słowem, więc Fiona wstała od stołu i podeszła do kuchennego blatu, żeby spojrzeć mu w twarz. Był czerwony jak burak. Najpierw starała się ukryć rozbawienie, jak na damę przystało, ale po chwili odrzuciła głowę do tyłu i wybuchnęła głośnym śmiechem.

– Wcale cię nie zdziwiło, że Roy chce się z tobą spotkać osobiście; zdziwiło cię tylko to, że był mężczyzną!

– To rzeczywiście było dość niezwykłe. – Ace odwrócił twarz w jej stronę i uśmiechnął się niepewnie.

Fiona, nie przestając chichotać, wróciła do stołu i znów się wzięła do krojenia.

– No to powiedz mi, Casanovo, czy ukrywałeś się z wujkiem na tym zadupiu, żeby uciec przed dziewczynami?

– Masz piekielnie ostry język – stwierdził Ace, ale uśmiechnął się. – To nas nigdzie nie zaprowadzi, a dzień dobiega już końca. Zajrzyj do trzeciej szafki, licząc od ściany, i wyjmij parę świec.

– Jasne. A gdzie trzymasz tytoń do żucia?

– O ile dobrze pamiętam, to koło Bordeaux, pod szóstą deską podłogi. A może to Chardonnay jest pod szóstą, a porto pod ósmą?

– Podaj mi łom, kochasiu – powiedziała natychmiast Fiona i uśmiech Ace'a zmienił się w głośny śmiech.

– No, siadaj i zabieraj się do jedzenia. Mamy jeszcze sporo roboty do wykonania, jeśli chcemy dojść, o co w tym wszystkim chodzi.

Po dziesięciu minutach siedzieli już przy stole na dwóch niepołamanych krzesłach, zajadając się krewetkami marynowanymi w soku ze świeżych pomarańczy i zapieczonymi w opiekaczu. Była także sałatka, która mogła być samodzielnym daniem. Rok produkcji, podany na wilgotnej nalepce wina, wskazywał, że było dojrzałe na długo przed tym, zanim wujek Ace'a ukrył je pod podłogą. Było wyśmienite.

Kiedy Ace i Fiona siedzieli przy stole w świetle świec i próbowali zgadnąć, co ich ze sobą łączy i dlaczego Roy ustanowił ich swoimi spadkobiercami, na zewnątrz ukrywał się ktoś, kto cały czas ich obserwował.

9

Noc już zapadła, a oni nadal siedzieli przy stole i popijali wino. Żadne z nich nie wypowiedziało głośno oczywistego stwierdzenia, że nie udało im się znaleźć niczego, co by ich łączyło. Dyskutowali podczas całego obiadu, ale nie zdołali odszukać najmniejszego faktu, który by ich w jakikolwiek sposób ze sobą wiązał.

– Dlaczego? – Fiona uniosła szklaneczkę i osuszyła ją do dna. – Nie jestem w stanie niczego wymyślić. Dlaczego Roy miałby właśnie mnie zostawić swoje pieniądze?

– Albo mnie – mruknął Ace w zamyśleniu. W sklepie kupił gazetę i przy świetle świec odczytał ją na głos. Aż jęknęli, kiedy się okazało, że Roy sporządził testament przed czterema laty. Całe cztery lata wcześniej!

Ace stwierdził, że jakiś związek między nimi musi dotyczyć odleglejszej przeszłości, nie ostatnich czterech lat, i znów zaczął wypytywać ją o dzieciństwo.

Opowiedziała mu o wszystkim, co mogłoby w jakikolwiek sposób łączyć się z obecną sprawą. W związku z długą rozłąką, spowodowaną charakterem pracy ojca, co tydzień pisali do siebie listy.

– Przechowywałam wszystkie te listy. Ale ostatniego lata ktoś włamał się do mojej kamienicy. Spuścił się z dachu i dostał się do trzech mieszkań. W tym do mojego. Jedną ze skradzionych przez niego rzeczy było pudełko, w którym przechowywałam listy od ojca. Nie wiem, co spodziewał się znaleźć w tej szkatułce, ale były tam listy, pisane do jedenastoletniej dziewczynki, która leżała ze złamaną nogą. Te listy dla nikogo poza mną nie mogły mieć najmniejszego znaczenia.

Ace zajrzał do swojej pustej już szklaneczki.

– Musimy coś wiedzieć. Ty i ja wiemy coś, ale nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

– Jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, to jak mamy dojść, o co chodzi? – zapytała Fiona ze złością. – I co będzie, jeśli nigdy nie odkryjemy, jakie to mianowicie znamy straszne tajemnice? Będziemy do końca życia ukrywać się w tej chałupie? Policja prędzej czy później nas znajdzie, a wtedy będziemy sądzeni… za morderstwo!

Choć przez ostatnie dwa dni Fiona starała się nie myśleć o przyczynie, która sprawiła, że znaleźli się w obecnej sytuacji, teraz miała prawo…

– Cicho! – mruknął Ace i zdmuchnął obie świece. Pokój pogrążył się w absolutnych ciemnościach.

– Co robisz? – syknęła Fiona.

– Coś usłyszałem.

– Jakim cudem mogłeś w tym hałasie cokolwiek usłyszeć? -zapytała, mając na myśli rozlegające się bez przerwy na dworze nawoływania ptaków i Bóg wie jakich innych zwierząt. Ace nie odpowiedział. Fiona zaczęła nasłuchiwać i po chwili dobiegł ją odgłos jego cichych kroków. To ciche skradanie się sprawiło, że zjeżyły jej się włosy na głowie.

Nasłuchiwała z sercem w gardle. W każdej chwili spodziewała się usłyszeć komendę, że mają wyjść przed dom z podniesionymi rękami.

– Mam już dość tej zabawy – szepnęła.

– Szszsz! – uciszył ją Ace i Fiona zorientowała się, że on jest pod oknem.

W następnej chwili coś dotknęło jej ramienia, a kiedy krzyknęła, wielka dłoń natychmiast zakryła jej usta. Instynktownie zaczęła się wyrywać, podczas gdy ktoś ciągnął ją w górę.

– Będziesz ty wreszcie cicho? – szepnął jej Ace wprost do ucha. – I przestań się wyrywać.

Żeby przypomnieć mu, że nadal zakrywa jej ręką usta, wierzgnęła piętą w tył. Usłyszała jęk bólu i uścisk zelżał.

– Jesteś najbardziej agresywną kobietą, jaką w życiu spotkałem – mruknął wprost do ucha Fiony. – Czy rzucisz się na mnie, jeśli wezmę cię za rękę i zaprowadzę do sypialni?

– To zależy od tego, co chcesz ze mną robić w tej sypialni -odpowiedziała ledwie dosłyszalnym szeptem.

Ace przez chwilę stał w bezruchu, jakby starał się zrozumieć, co dziewczyna ma na myśli, a potem parsknął śmiechem.

– No, teraz poznaję moją dziewczynę! Jeśli zaczynasz żartować, to znaczy, że wszystko w porządku.

Położył rękę na jej ramieniu i powoli zsuwał ją aż do dłoni. Kiedy wziął ją wreszcie za rękę, Fiona mruknęła:

– Całe szczęście, że nie chciałeś potrzymać mnie za stopę.

– Cicho bądź – nakazał. – I trzymaj się blisko mnie.

Posłusznie ruszyła za nim do sypialni. Dzięki butom na miękkich podeszwach poruszali się po zniszczonych deskach podłogi prawie bezszelestnie.

Kiedy znaleźli się wreszcie w sypialni, Ace znów zbliżył usta do ucha Fiony.

– Słuchaj, naprawdę chciałbym być bohaterem, który czuwa całą noc na straży, ale niestety muszę się trochę przespać.

Fiona nie była pewna, do czego on dąży. Po południu pomagała mu rozłożyć prześcieradła na dwóch ohydnych, stojących w sypialni łóżkach, więc wiedziała, że Ace zamierza iść spać. Co w takim razie próbuje jej powiedzieć?

– Musimy spać razem – oświadczył. – Nie możemy być rozdzieleni na wypadek gdyby… gdyby ktoś tam był.

– Masz na myśli policję? Chyba byśmy ich usłyszeli. Czyż oni nie podjeżdżają białymi samochodami ze światłami migającymi na dachu i…

– Zabiłaś Hudsona?

– Oczywiście, że nie!

– Ja także nie – odpowiedział Ace. – A to oznacza, że ten, kto to zrobił, jest tam na zewnątrz. Rano wyniesiemy się stąd, ale teraz obojgu nam potrzebny jest sen i musimy być razem. Stanowimy alibi dla siebie nawzajem.

– Cudownie. Nie mogę się wprost doczekać, żeby oświadczyć sądowi, że nie zabiłam Roya, bo byłam w łóżku z drugim jego spadkobiercą.

– Czy mogłabyś przynajmniej raz wziąć na swój ostry jak sztylet język kogo innego, nie mnie? Chcę teraz położyć się do łóżka, a oboje powinniśmy złapać tyle snu, ile tylko się da. Kto wie, co przyniesie jutro?