– Moim?! – wybuchła Fiona. – Co to ma znaczyć? Ty przynajmniej spotkałeś się z nim wcześniej, kiedy próbowałeś wyciągnąć z niego pieniądze na tę swoją ptasią farmę.

– Nie – odpowiedział z namysłem Ace. – Nie spotkałem go nigdy wcześniej i nie prosiłem go o pieniądze. To on przyszedł do mnie zupełnie niespodziewanie. Dostałem od niego fatalnie wystukany na maszynie, pełen błędów ortograficznych list, w którym informował, że spodziewa się napływu pieniędzy i jest gotów część z nich przeznaczyć na Kendrick Park. Pisał, że jeśli mi to odpowiada, to spotkamy się w parku i wybierzemy się razem na ryby. I podał datę i godzinę. O tobie aż do wyjazdu nie wiedziałem zupełnie nic. A i wtedy podał mi tylko twoje nazwisko.

– Co teraz zrobimy? A może nie powinnam cię o to pytać? Zdaje się, że dobrze się czujesz w roli silnego, dominującego mężczyzny, którego wszystkie kobiety po prostu słuchają, nie zadając zbyt wielu pytań?

– Ależ ty masz ostry język! – Spojrzał na nią przez całą szerokość kuchennego blatu.

– Niektórzy mężczyźni lubią mój język – wypaliła Fiona i natychmiast pożałowała swoich słów.

Ace nie skomentował jej wypowiedzi. Na chwilę spuścił głowę, a potem znów podniósł oczy na dziewczynę.

– Chcę tu zaczekać, dopóki nie dostanę informacji, czego mój brat zdołał się dowiedzieć o Ericu i Royu. Musiał przecież istnieć jakiś motyw. Chyba że Eric po prostu zabił dla samej przyjemności zabijania, w co raczej wątpię.

– Dlaczego? Mnóstwo ludzi zabija dlatego, że to lubi.

Ace zaniósł do zlewu oba talerze.

– Nie wiem. Po prostu tak mi się wydaje. Odnoszę wrażenie, że to była starannie zaplanowana zbrodnia i że ma ona jakiś związek z tobą.

– Ze mną? Nie wiem nic i nie znam nikogo związanego z tym morderstwem.

– Nawet gdyby policja zaczęła przewracać wszystko do góry nogami, nie doszuka się niczego, co mogłoby stanowić motyw? – zapytał miękko.

– Masz na myśli coś takiego jak moje pornograficzne zdjęcia, które on chciałby opublikować w Internecie, jeśli mu nie zapłacę – jak ty to ująłeś: „wszystkiego, co mam, co mogę w przyszłości zarobić i co chciałabym zostawić w spadku moim dzieciom". O to ci chodzi?

– Masz niezłą pamięć. A więc?

– Jakie: więc? – zapytała, patrząc mu prosto w oczy.

– Masz takie zdjęcia czy nie?

– Bardzo zabawne. Nie, nie mam żadnych zdjęć na golasa, a poza tym, gdzie ty się podziewałeś przez ostatnie dziesięć lat? Przecież dzisiaj w dobrym tonie jest mieć swoje akty! Zresztą nieważne. Nigdy nie zrobiłam niczego, czym ktokolwiek mógłby mnie szantażować.

– Przecież musisz mieć jakieś tajemnice.

– Nie takie, które mogłabym ci powierzyć, i nie takie, które mógłby znać Roy Hudson – powiedziała podniesionym głosem, wpatrując się w Ace'a zmrużonymi oczami. – Moje sekrety mogłyby wprawić mnie w zakłopotanie, ale nie należą do tajemnic, których nie można by wydrukować w pisemku kościelnym. A co z tobą?

– Ze mną? – zapytał takim tonem, jakby był osobą postronną i niezwiązaną z zaistniałą sytuacją.

– Tak, z tobą. W gazetach pisali, że jesteś moim wspólnikiem.

– A, o to ci chodzi – mruknął lekceważąco i włożył naczynia do zmywarki. – To całkowicie wydumane, ale naprawdę chciałbym wiedzieć, kto pobił Erica. Czy to należało do planu, czy też ten facet doprowadził kogoś do wściekłości?

– A może sam się pobił?

– Widziałaś to kiedyś w telewizji, co? – Ace najwyraźniej naśmiewał się z Fiony.

Wstała i przeszła do salonu. Z całego serca nie znosiła jego lekceważenia. Podchodził do wydarzeń poprzedniej nocy jak do fascynującej przygody, która zakończy się szczęśliwie, gdy tylko jego brat przyśle fax. Kiedy wszedł do salonu, nie wydawał się ani trochę zaniepokojony.

– Czy to wszystko zupełnie nic cię nie obchodzi? – naskoczyła na niego. – Czy nie chcesz wrócić do swoich ptaków?

– Sądzisz, że chcę zamknąć się w tym mieszkaniu? Sądzisz, że chcę przesiadywać tu z osobą, która zmieniła moje życie w piekło w chwili, kiedy zeszła z pokładu samolotu? Nie, nie chcę. Ale, w przeciwieństwie do ciebie, staram się robić wszystko, co w tych okolicznościach jest możliwe. Staram się uchronić nas przed więzieniem, bo właśnie tam wylądowalibyśmy do czasu wyjaśnienia tej sprawy. Więc, jeśli nie masz nic przeciwko temu, oczekuję przynajmniej odrobiny uznania, jeśli nie podziękowań.

– Przepraszam – wymamrotała.

– Nie dosłyszałem.

– Proszę o wybaczenie! – zawołała. – Czy teraz usłyszałeś?

– Tak. I wszyscy sąsiedzi także. – Otworzył szufladę biurka i wyjął telefon komórkowy.

– Do kogo chcesz dzwonić? – spytała podejrzliwie.

– To chyba nie twoja sprawa, ale chcę zadzwonić do narzeczonej. Pewnie szaleje z niepokoju.

– Ale policja…

– Nie będzie próbowała podsłuchiwać rozmów z tego telefonu. Należy do właściciela domu.

– Cóż, w takim razie… – Udała, że musi iść do łazienki, ale, prawdę mówiąc, po prostu wolała nie słyszeć tej rozmowy. Czy narzeczona Ace'a to ta śliczna, mała, piekielnie pewna siebie blondyneczka ze zdjęcia, które Fiona znalazła pod łóżkiem? I co właściwie to zdjęcie robiło pod łóżkiem?

Weszła do łazienki i puściła wodę do wanny, ale drzwi zostawiła otwarte. Panna Zarozumiała musiała siedzieć przy telefonie, bo natychmiast podniosła słuchawkę.

– Tak, kochanie, czuję się świetnie. – Ace mówił takim tonem, jakiego Fiona jeszcze nigdy u niego nie słyszała. Niemal ojcowskim, czułym i uspokajającym. – Tak, tak, wiem. Widziałem gazety. Nie, oczywiście, że to nieprawda. Zwykłe nieporozumienie, to wszystko.

Fiona zakrztusiła się i Ace przeszedł w róg pokoju, żeby mieć ją na oku.

Zamknij drzwi, nakazywała sobie w myślach, ale nie mogła się do tego zmusić. Prywatne rozmowy tego faceta to nie moja sprawa, myślała, lecz nadal nie była w stanie wykonać własnego rozkazu.

– Tak, jest tu ze mną – powiedział miękko Ace.

W tym momencie Fiona poczuła, że raczej umrze, ale nie ruszy się z miejsca.

– Bardzo wysoka, bardzo chuda. – Ace roześmiał się kusząco do słuchawki. – A, o to ci chodzi! Płaska jak deska. – Odsunął słuchawkę od ust. – Lisa pyta, ile masz lat.

– Trzydzieści dwa – odpowiedziała Fiona bez namysłu.

– Widzisz, mówiłem ci – gruchał Ace do słuchawki. – Więc przestań już się martwić. Mike namówił Franka, żeby się tym zajął. Do wieczora będziemy już wiedzieli wszystko o tych dwóch facetach, a przede wszystkim będziemy wiedzieli, dlaczego Eric zabił Roya. To najważniejsze. Kiedy poznamy motyw, panna Babochłop i ja zgłosimy się na policję i będzie po wszystkim.

Zamilkł, słuchając słów narzeczonej, a Fiona obserwowała w lustrze jego twarz. Miał na ustach delikatny, słodki uśmiech, który kojarzył jej się z pozostawionymi na słońcu lodami.

– No, proszę, kochanie, już nie płacz. Czuję się świetnie. Nie, nie powiem ci, gdzie jestem, nie możesz mnie tu odwiedzać. – Uśmiechnął się szeroko. – Tak, wiem, że ona tu jest, ale przecież ona też jest oskarżona o morderstwo. Nie, oczywiście, że ona nikogo nie zabiła. Tak, możesz powtórzyć policji, co ci powiedziałem. Słuchaj, połknij jakieś pigułki i połóż się do łóżka. Tak, jest coś, co mogłabyś dla mnie zrobić.

Słuchał przez dłuższą chwilę, po czym odwrócił się plecami i Fiona nie widziała jego twarzy.

– Ja też – powiedział. – Dobrze, zadzwonię, kiedy tylko będę mógł.

Wyłączył telefon i podał go Fionie, nie komentując ani słowem tego, że podsłuchiwała.

– Jeśli chcesz do kogoś zadzwonić, to proszę – podał jej słuchawkę i poszedł do kuchni.

Najpierw pomyślała o Jeremym. Pewnie szaleje z niepokoju o nią. Wciskając szybko guziczki, weszła do salonu. Musiał, podobnie jak Lisa, warować przy telefonie.

– Gdzie ty, do cholery, jesteś? – wybuchnął. – Czy ty w ogóle masz pojęcie, w jakich jesteś tarapatach? Fiono, nie wiem, czy zdołam cię z tego wyciągnąć. Musisz się z tego wyplątać i to natychmiast!

– Jacyś krewni Ace'a starają się dowiedzieć, dlaczego Eric zabił Roya i…

– Fiono, czy ty masz nie po kolei w głowie? Zwariowałaś? Z tego, co wiem, to ten Eric leży w szpitalu ze zmasakrowaną twarzą i pękniętą śledzioną. Twierdzi, że ty i ten Ace pobiliście go po zamordowaniu Roya.

– Nie o wszystkim wiem. Nie czytaliśmy gazet i… – Fiona mówiła drżącym głosem.

– Coś mi się zdaje, że ty w ogóle o niczym nie myślisz. Masz pojęcie, jak to wygląda, kiedy dumnie paradujesz przed oczami ludzi siedzących w restauracji? Oni opowiadają, że podczas szalonej ucieczki niemal staranowaliście autobus szkolny pełen dzieci.

– Nie zrobiliśmy nic podobnego. Jeremy, czy uważasz, że jestem za chuda? I za stara?

– Wielkie nieba! Fiono, czy ty naprawdę postradałaś zmysły? Zaraz, zaraz, przecież mogę dowodzić, że byłaś w szoku i nie odpowiadasz za swoje czyny! – Pewnie starał się być pomocny, pewnie powinna być wdzięczna, że myśli jak prawnik, ale jakoś zdecydowanie nie była zachwycona, że jego zdaniem „nie odpowiada za swoje czyny". Postanowiła zmienić temat.

– Widziałeś w gazecie zdjęcie Ace'a? – wymruczała do słuchawki. – Jest po prostu piękny. Jak żyję, nie widziałam takich gęstych włosów i…

– Fiono, jeśli próbujesz wzbudzić we mnie zazdrość, to chyba nie czas i nie miejsce na to. Nie sądzisz? – zapytał chłodno.

W tym momencie usłyszała zbliżające się do salonu kroki, więc wymamrotała pośpiesznie: „Muszę kończyć" i odłożyła słuchawkę, mimo protestów Jeremy'ego. Nie miała zamiaru wysłuchiwać jego pretensji, nawet jeżeli swą czarną niewdzięcznością w pełni zasłużyła na jego gniew.

Ace wszedł do pokoju, niosąc wysoką szklankę z mrożoną herbatą.

– Jest przerażony sytuacją, w jakiej się znalazłaś?

– O, tak. – Fiona starała się mówić lekkim tonem. – Bardzo się o mnie martwi. Zawsze się o mnie troszczy. A twoja dziewczyna? Lena?

– Lisa. Narzeczona, a nie dziewczyna. Za trzy tygodnie bierzemy ślub. Chcesz się czegoś napić?