– Uciekaj! – szepnął. – Uciekaj stąd, nie jesteś tu bezpieczna. Oni planują zemstę, Camillo.
Poczuła czyjeś usta na swoich, pierwszy w życiu pocałunek. Nie wiedziała, kto ją pocałował, ale na pewno był jedną z nielicznych życzliwych jej osób! Przypomniała sobie, jak zupełnie zdezorientowana odpowiedziała w ten sam sposób. Splotła ręce na karku nieznajomego i wtedy wyczuła długą nierówną bliznę biegnącą w poprzek silnego ścięgna od szyi do ramienia. Po chwili chłopiec zwolnił uścisk, wsunął jej w rękę skrawek papieru i zniknął.
Kiedy wróciła do domu, rozwinęła kartkę i przeczytała:
Jeden cię oszuka,
jeden zniszczyć chce,
jeden jest uwodzicielem,
jeden jest twym przyjacielem.
Poczwórna zagadka…
– Czym się teraz zajmują? – spytała Helenę.
– Greger jest maklerem giełdowym i dobrze sobie radzi. Nie obchodzi mnie, ile kasy chowa do własnej kieszeni, dopóki dostaję swoją pensję, a zadbałam o to, żeby była odpowiednio wysoka…
Camilla w to nie wątpiła. Samochód i ubranie Heleny nie należały do najtańszych.
– Greger jest równie spokojny i nieugięty jak zawsze i sądzę, że jest tak samo nieznośnie uczciwy i rzetelny w swoich interesach, jak we wszystkim co robił, kiedy byliśmy dziećmi. O Boże, pamiętasz, jaki był zasadniczy? Nawet się ożenił, ale to małżeństwo całkiem się rozpadło. Jego żona okazała się beznadziejna. Greger jest więc znowu do wzięcia.
Helena zgasiła papierosa.
– Ja w ogóle nie zamierzam wychodzić za mąż. Jestem niezależną kobietą. Żyj z mężczyzną, dopóki sprawia ci to przyjemność, a potem precz z nim. Prosto i bezboleśnie.
Camilla słuchała w milczeniu. Miała inne, bardziej romantyczne wyobrażenia o miłości. Lecz być może wynikało to stąd, że brakowało jej w tym względzie doświadczenia. A poza tym, jak wyrzuciłaby kogoś za drzwi? Najpierw musiałaby się postarać o jakiegoś chłopaka.
Helena mówiła dalej:
– Phillip, opanowany i nieprzenikniony mały Phillip, jest asystentem w biurze adwokackim. Niełatwo go przejrzeć. Nawet jeśli ma jakąś przyjaciółkę lub inne tajemnicze nałogi, zatrzymuje to dla siebie. Właściwie nie wiem nic o Phillipie.
Camilla też nie wiedziała. Zawsze uznawała Phillipa za najbardziej tajemniczego z braci. Jego słaby uśmiech można było tłumaczyć sobie na wszystkie możliwe sposoby.
– A Dan?
– Ech, Dan! – parsknęła Helena z pogardą. – Playboy. Nie ma w nim za grosz powagi. Pracuje chyba w jakimś laboratorium, ale nie pojmuję, jak znajduje na to czas. Wydaje pieniądze na prawo i lewo i często zastanawiam się, skąd je ma.
– A… Michael?
Czy Helena usłyszała lekkie drżenie w jej głosie? Camilla miała nadzieję, że nie.
– Tak samo uroczy i romantyczny, jak kiedyś. Kobiety kochają się w nim na umór, idiotki! Dla mnie jest trochę zbyt gładki.
– A czym się zajmuje?
– Studiuje na uniwersytecie, wiesz, jest najmłodszy z braci, ma dwadzieścia trzy lata. Starsi opłacają jego studia. Dostaje też od nich kieszonkowe. Teraz przyjechał do domu na wakacje.
– Wygląda na to, że dobrze sobie radzą – zauważyła Camilla trochę niepewnie.
– Oczywiście – odparła Helena i otworzyła drzwi samochodu. – Wierz mi, stanęli na własnych nogach. To najlepsze, co mogło ich spotkać. Nie mają więc żadnego powodu, żeby cię nienawidzić.
Camilla wysiadła. Miała nadzieję, że jej głos brzmiał naturalnie, kiedy spytała:
– Czy słusznie przypuszczam, że z każdym wiąże cię jakaś przelotna historia miłosna?
Helena zatrzasnęła drzwi samochodu.
– Tttak, to rozumie się samo przez się.
– Ze wszystkimi czterema?
Upłynęło kilka nieznośnie długich sekund, zanim Camilla uzyskała odpowiedź. Dostrzegła błysk niezadowolenia w pięknych oczach przyjaciółki.
– Nie mogę temu zaprzeczyć – powiedziała w końcu Helena ze śmiechem.
O nie, nie całkiem się udało, pomyślała Camilla. Jest jeden, który ci nie uległ, a którego bardzo byś chciała zdobyć.
Przyjrzała się uważniej tej zawsze podziwianej dziewczynie. Helena miała na sobie pasek przypominający pejcz. Przez głowę Camilli przemknęło inne wspomnienie, które przez moment wypełniło ją przykrym uczuciem strachu. Kiedy Helena zamykała samochód, Camilla zastanawiała się nad tym przez chwilę. Nie udało jej się umiejscowić owego wspomnienia w czasie. Obraz ten pojawiał się nieraz w jej myślach na przestrzeni lat. Pochodził z odległych czasów, kiedy to człowiek zaczyna notować w swej pamięci pierwsze drobiazgi, pojedyncze zdarzenia. Camilla wiedziała tylko, że wiązał się z wnętrzem jakiegoś domu. Jeżeli to wszystko nie było snem, musiała mieć trzy – cztery lata, kiedy to się stało. Znalazła się nagle w dziwnym pomieszczeniu z ogromnymi belkami. Na ścianach wisiały miecze i broń sieczna. Zobaczyła wielkie, ciemne łóżko. Ktoś, kto na nim leżał, podniósł się niczym zmarły wstający z grobu i zwiesił nogi z łóżka na podłogę. Był to olbrzymi mężczyzna o siwych włosach, kwadratowej twarzy i lodowatych oczach, wpatrujących się z uporem w Camillę. Po chwili usłyszała grzmiący głos:
– Co tu robisz, dziecko?
Teraz Camilla mogłaby określić jego wiek na mniej więcej pięćdziesiąt lat. Wtedy sprawiał wrażenie wiekowego starca, bardzo, bardzo niebezpiecznego. Jego oczy zaczęły dziwnie błyszczeć i wyciągnął rękę po wiszący na ścianie pejcz. Camilla stała jak zahipnotyzowana. Gdzieś zaskrzypiały drzwi.
Wtedy zjawił się jakiś chłopiec, niewiele starszy od niej samej, lecz otoczony glorią, z jaką zwykle traktuje się starsze dzieci. Gwałtownie pociągnął ją za sobą i zaczęli uciekać poprzez gęste pajęczyny. Biegli mijając nieruchome postacie nie żyjących ludzi. Ścigały ich ciężkie kroki szaleńca. Wreszcie chłopiec znalazł niewielką kryjówkę. Usiedli ciasno obok siebie – Camilla, która niczego nie rozumiała, i chłopiec płaczący ze strachu. Widząc to, ona także zaczęła płakać. Pamięta podniesione, dobiegające skądś przejęte głosy dorosłych, zamieszanie i karę…
Camilli nie udało się nigdy umieścić tego zdarzenia w jakimś konkretnym miejscu i czasie, więc uznała, że to tylko koszmar. Prześladujące ją wspomnienie nie mogło mieć żadnego związku z Liljegården, gdyż nie było tam takiego pomieszczenia ani też podobnego mężczyzny.
– Chodź już – ponagliła ją Helena. – Zobaczmy, co słychać u twojego ojca.
Oczywiście uznała, że Camilla już zaakceptowała jej propozycję. A Camilla naturalnie się zgodziła!
ROZDZIAŁ II
Camilla tu przyjeżdża! pomyślał przerażony. To bezmyślne i głupie ze strony Heleny! Czy ona nie rozumie, jak niebezpieczny jest nasz dom dla tej dziewczyny?
Rozczulił się. Biedna mała, nieporadna i niezręczna Camilla, wpatrzona z uwielbieniem w czterech braci i Helenę. Ciągle jeszcze pamiętał, jak zatrzymał ją w ciemnym korytarzu i pocałował. Jak intensywnie oddala pocałunek! Zrozumiał, że była bardzo zagubiona i samotna. Czy domyślała się, kim był? Sądził, że nie. Wystarczyła jej świadomość, że ktoś się o nią martwił.
Zawsze czuł się odpowiedzialny za Camillę. Znał swoich braci i ich nienawiść do tej Bogu ducha winnej dziewczyny po katastrofie sprzed sześciu lat. Wiedział, że nie zmienili się od tamtej pory. Zbyt tchórzliwi, ażeby zaatakować samego dyrektora Berntsena, swoją tłumioną nienawiść skierowali przeciwko jego niewinnej córce. Ich gorycz z powodu konieczności podjęcia pracy była ogromna.
Przez całe dzieciństwo i wczesną młodość to on opiekował się Camillą – ale w taki sposób, żeby ani ona, ani nikt inny niczego nie zauważył. Inaczej spaliłby się ze wstydu. Tak jak wszyscy chłopcy dokuczał jej i unikał, ale z daleka troszczył się o nią. Zaciskał pięści za każdym razem, kiedy jej elegancki ojciec otwarcie wyrażał zdziwienie, jak on mógł spłodzić tak nieładne dziecko, i tym samym zabijał w Camilli resztki wiary w siebie. Naturalnie biedna dziewczyna czuła się jeszcze brzydsza i bardziej niezgrabna, niż była naprawdę. Wtedy chłopiec zwykle dawał jej drobne dowody na to, że ma tajemniczego adoratora; na przykład bez jej wiedzy odrobił za nią matematykę (jakby to była jakaś pomoc!) albo przekopał nocą jej mały ogródek, żeby mogła od razu sadzić kwiaty. Jeżeli któryś z braci jej dokuczył, bił się potem z nim, choć tamten nie rozumiał z jakiego powodu. Nie dlatego, że miało to w jakiś sposób pomóc Camilli, ale sprawiało mu przyjemność, że mógł tamtemu sprawić lanie.
No tak… kilka razy zdarzyło się, że celowo jej nie unikał. Słaby uśmiech przemknął przez jego twarz. Och, nie… były to tylko dziecinne, a jednak szokujące pomysły. Najlepiej o tym zapomnieć.
Jednak mimo swojej bezradności i niezręczności Camilla podobała mu się. Nie mógł temu zaprzeczyć, chociaż wolał nie myśleć o dwóch fatalnych próbach… Jego wzrok padł na drewutnię w odległej części ogrodu i wstydliwie prześlizgnął się dalej. Przypuszczalnie jako jedyny człowiek dostrzegał piękno w jej postaci, coś zmysłowego w twarzy i prawdziwe ciepło w zbyt rzadko pojawiającym się uśmiechu.
Otrząsnął się z zamyślenia, gdyż do pokoju wszedł właśnie jego brat. Zbliżył się do okna, wyglądając na ogród, w którym kwitły lilie w całej swej okazałości.
– Słyszałeś już? – spytał brat. – Camilla przyjeżdża.
– Tak, słyszałem. Musimy ją życzliwie przyjąć.
– Życzliwie? – zadrwił. – Tak, przyjmę ją życzliwie. Teraz wreszcie będę się mógł zemścić i dopiec jej do żywego. Ta smarkula pewnego dnia odziedziczy nasze pieniądze! Posłużę się nią i wykorzystam do osiągnięcia swojego celu: zamierzam zadbać o to, żeby wszystkie jej pieniądze wróciły z powrotem do mnie, do nas! A wtedy pozbędę się jej jak śmiecia!
Ten z braci nie miał za grosz charakteru. Uważał, że jest silny, lecz nigdy nie umiał sobie radzić bez pieniędzy i wierzył, że pochodzenie z bogatego domu jest największym błogosławieństwem. Pasożyt.
Jego się nie obawiał. Kiedy Camilla lepiej pozna tego darmozjada, szybko przejrzy go na wylot.
"Przyjacielu, kim jesteś?" отзывы
Отзывы читателей о книге "Przyjacielu, kim jesteś?". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Przyjacielu, kim jesteś?" друзьям в соцсетях.