– Jestem ciekawa.

– Nigdy tam nie chodź, Camillo – rzekł surowo. – Nigdy!

Camilla zmieniła temat rozmowy.

– Kto mógłby chcieć mnie przejechać?

– Chodź! – zawołał tylko i skierował się w stronę garażu. Drzwi były otwarte. W środku stał samochód.

– Czy macie tylko jeden?

– Nie, ale mojego samochodu tu nie ma.

– Twojego? Czy był zamknięty?

– Tak, ale w holu wisi kluczyk zapasowy. To jest samochód Gregera i Michaela. Jeżdżą nim wspólnie.

– A Phillip?

– On w ogóle nie siada za kierownicę. Jeszcze się nie nauczył prowadzić.

Phillip znowu wykluczony jako Morderca. Po raz drugi. To znaczy, że jest wolny od podejrzeń.

Camilla i Dan weszli do domu i poszli prosto na pierwsze piętro. Najpierw zapukali do Michaela, a następnie do Gregera. Obaj bracia poszli już spać. Phil – lip także. I żaden z nich nie był szczególnie zachwycony tym, że został obudzony.

Camilla i Dan powiedzieli sobie krótko i przykładnie dobranoc. Ona poszła do swojego pokoju, a on tymczasem ruszył na poszukiwanie samochodu.

Dziewczyna czuła się zraniona i oszołomiona. Nie chciała ani nie miała siły myśleć dłużej o tym, co się stało.

Ale jedno wiedziała na pewno: nigdy więcej nie powinna pić wina.

ROZDZIAŁ XVI

– No jak tam? – spytał Greger, sortując poranną pocztę. – Czy miałaś udany wieczór?

Camilla bąknęła coś o tym, że było jak w bajce.

– Tak, Dan to potrafi – odparł Greger trochę skwaszony. – À propos, jest do niego list ekspresowy. Czy mogłabyś mu go zanieść? Chyba ten śpioch jeszcze nie wstał.

– Wolałabym nie – Camilla próbowała się wykręcić.

– O?! – zdumiał się Greger z radosnym błyskiem w oku. – Czyżby nie w pełni się Danowi wczoraj poszczęściło? To naprawdę mnie cieszy, jesteś za dobra dla tego lowelasa.

– Nie ma mowy o „pełni szczęścia” – zaprzeczyła Camilla. – Po prostu nie lubię kręcić się po męskich sypialniach, to wszystko.

– Ale to pilna przesyłka – upierał się Greger i wydawało się, że wykorzystuje jej niepewność. – Poza tym nie zaszkodzi, jeżeli poznasz także drugą stronę medalu.

– No to daj – mruknęła Camilla.

Kiedy wyszła do holu, spotkała Phillipa schodzącego po schodach.

– Jesteś w domu? – spytała zaskoczona.

– Tak – odparł głosem słodkim jak miód. – Dziś wieczorem zamierzam powalić tę starą jabłoń, muszę więc rozejrzeć się za jakimś narzędziem. Co Dan zrobił ze swym samochodem? Jest cały porysowany. Czy zatrzymaliście się w rowie?

– Nie, nie było aż tak źle – uśmiechnęła się słabo Camilla.

Dopiero kiedy stanęła przed drzwiami Dana, zastanowiła się, co Phillip robił na górze. Przecież mieszka na parterze.

Musiała zapukać dwa razy, zanim usłyszała niewyraźne pytanie:

– Kto tam?

– Camilla, mam dla ciebie list!

Wydawało się, że mówi spod kołdry.

– Odbiorę go później.

– Ale to ekspres!

– No to poczekaj chwi… Wejdź, jeżeli to takie strasznie ważne.

W pokoju panował mrok, zasłony były zasunięte.

Dan leżał na łóżku, kompletnie ubrany, zasłaniając ramieniem twarz. Nawet w takich ciemnościach nosił okulary.

Camilla zamknęła drzwi i z wahaniem podeszła bliżej.

– Co z tobą, Dan? – spytała życzliwie. – Czy coś ci dolega?

– To nic takiego – zbagatelizował swój stan, siląc się na uśmiech. – To tylko kac.

Dotknęła jego ramienia. Drgnął jakby z bólu…

Camilla usiadła na brzegu łóżka i zapaliła nocną lampkę.

– Nie! – zaprotestował i skulił się, broniąc przed światłem. Nie słuchając jego protestów zdjęła mu okulary słoneczne i odskoczyła przerażona.

– Ależ Dan!

Twarz mimo opalenizny była blada, powieki tak spuchnięte, że zamiast oczu widziała tylko wąskie szparki. Usta wykrzywiał grymas bólu.

Wstrząs wywołany widokiem Dana w tym stanie był tak silny, że Camilli zebrało się na płacz.

– Och, Dan, przyjacielu – załkała i przysunęła się do niego bliżej. Ku swojej radości zauważyła, że usunął się, robiąc dla niej miejsce. – Och, Dan, czy mogę jakoś ci pomóc? Pozwól mi!

– Proszę cię – jęknął. – Odejdź, Camillo. Nie powinnaś mnie teraz widzieć.

– Nie bądź głuptasem – uspokoiła go i pogłaskała po głowie. – Nie obchodzi mnie, jak wyglądasz, ani czy zrobiłeś coś złego albo co o mnie myślisz. Chcę tylko ci pomóc, ponieważ bardzo cię lubię. Zawsze tak było.

– A Michael? – wykrztusił z trudem Dan.

– Marzenie z dzieciństwa, które prysnęło jak bańka mydlana. Michael ma tylko urodę. Można go podziwiać, ale…

Poczuła, że się czerwieni.

– Powiedz to – ożywił się.

– Ale… bardzo lubić, to coś zupełnie innego.

Dan leżał z zamkniętymi oczyma. Jego twarz wykrzywiał ból.

– Camillo, dziś w nocy sprawiłem ci przykrość i to najgorsze, co dotąd przeżyłem. Nie chciałem tego powiedzieć, nie chciałem cię zranić, ale musiałem. Nie jestem dla ciebie odpowiedni, rozumiesz. Czy możesz mi wybaczyć?

– Tak.

Jego ciało drżało jak w febrze.

– Możesz mi… podać tabletki… z tej szuflady?

Przerażona poderwała się i wyciągnęła szufladę, pełną słoiczków i pudełek.

– W foliowej torebce – szepnął.

Camilla podała mu ją. Drżącymi rękami próbował wyjąć tabletki, ale tak bardzo się spieszył, że kilka potoczyło się na podłogę.

– Pozbieram je – powiedziała Camilla. – Teraz moja kolej, żeby przytrzymać ci szklankę z wodą. Kilka dni temu role były odwrócone.

Uniosła go lekko i pomogła popić lekarstwo. Włosy Dana były mokre od potu. Kiedy położyła go z powrotem, spojrzał jej prosto w twarz i próbował się uśmiechnąć.

– Bardzo dobrze się do tego nadajesz, Camillo – szepnął z wysiłkiem. – Mieć do kogo wracać, pamiętasz, kiedy o tym mówiłem? Mężczyźni są tacy głupi… wszyscy ci, których spotkałaś i którzy nie wiedzieli, co tracą…

Nowa fala bólu sprawiła, że zaczął się trząść. Camilla nie mogła nic na to poradzić, więc jedynie głaskała go po głowie i szeptała, dodając mu otuchy. Po chwili Dan się uspokoił, tylko kąciki ust drżały mu lekko ze zmęczenia.

Przepełniona ogromną czułością Camilla pochyliła się nad nim i pocałowała w usta. Dan leżał zupełnie nieruchomo, powiódł tylko wzrokiem za dziewczyną, kiedy się odsunęła. Camilla zauważyła, że patrzące zza wąskich szparek zielone oczy sprawiały wrażenie dziwnie błyszczących.

Pozbierała tabletki, jedną wsunęła niepostrzeżenie do kieszeni, i spytała, czy mogłaby coś jeszcze dla niego zrobić. Dan jednak chciał się tylko przespać. Wtedy wyłączyła światło, otuliła go kocem i pogłaskała po policzku na pożegnanie.

Wtedy chłopak złapał jej rękę i trzymał tak kurczowo, jakby tonął.

– Camillo, pomóż mi! – szepnął ochrypłym głosem. – Pomóż mi, uwolnij od tego piekła, już dłużej tego nie zniosę!

Druga strona medalu… To bezduszne ze strony Gregera, że w taki sposób się o tym wyraził!

Ukryła swą twarz we włosach towarzysza dziecięcych zabaw i mocno przytuliła go do siebie.

– Och, Dan – szepnęła wzruszona. – Mój drogi! Powiedz tylko, co mam robić, to ci pomogę!

Powoli zwolnił uścisk.

– Chciałbym tylko, żebyś jeszcze raz powiedziała, że… bardzo mnie lubisz – poprosił z nikłym uśmiechem.

– Wiesz o tym.

– Powiedz to.

Camilla spojrzała na niego.

– Bardzo, bardzo cię lubię. Wystarczy?

Lekarstwo zaczęło widocznie działać. Dan sprawiał wrażenie spokojniejszego, ale również bardziej otumanionego.

– Prawie – zaśmiał się. – Wiesz, kim dla mnie jesteś, Camillo?

– Nie – odparła wstrzymując dech.

Głaskał ręką jej ramię.

– Prakobietą.

– Co takiego? – uśmiechnęła się niepewnie.

– Ponieważ jesteś wieczna – wyjaśnił zduszonym głosem, a jego wąskie zielone oczy błyszczały dziwnym, przytłumionym blaskiem. – Nigdy nie będziesz rzeczywista, nie zaistniejesz naprawdę, Camillo. W świecie ciemnych, niebieskich i zielonych, unoszących się w powietrzu kręgów tęczy czekasz na mnie nieustannie. A kiedy całe to zło się skończy i już nie będę cierpiał, przyjdę do ciebie i odpocznę.

Camilla przełknęła ślinę. Przytaknęła wzruszona.

– A ja będę tam czekać. Czekam na ciebie, Dan.

– Naprawdę? I żadne głupie ubranie nie będzie ukrywać twojego ciała. Ja…

Gdyby ktoś kilka dni temu powiedział Camilli, że będzie siedzieć i rozmawiać z mężczyzną w ten sposób, nie uwierzyłaby. Ona, która ledwie odważyła się otworzyć usta i zupełnie nie miała w zwyczaju poruszać tak intymnych tematów. Ale teraz było to takie łatwe i naturalne. Takie jak jej ulubione rozmowy z Danem.

Coś jednak zakłuło Camillę w sercu. Opanowując płacz, dławiący w gardle, powiedziała:

– Odpocznij teraz, przyjacielu. Wszystko będzie dobrze. Zrobię dla ciebie wszystko, co w mojej mocy.

Naciągając mu koc na ramiona, myślała zrezygnowana: ale co ja mogę zrobić? Z pewnością jest już za późno, żeby w czymkolwiek pomóc.

Cicho wymknęła się z pokoju.


– Długo to trwało – zauważył Greger, kiedy wróciła do biura.

– Tak, nie czul się zbyt dobrze.

Greger prychnął.

– Niezbyt dobrze, chciałbym w to uwierzyć. Ale może mieć pretensje tylko do siebie. Gdyby miał choć trochę charakteru, już dawno uwolniłby się od tego paskudztwa.

Zwrócił swoje przenikliwe spojrzenie w stronę Camilli.

– Posłuchaj mojej rady i trzymaj się z dala od Dana. Wciągnie cię tylko w swoje małe prywatne piekło. Aha, dzwonił Phillip i pytał, czy mogłabyś mu podrzucić te papiery do biura adwokackiego. Mogłabyś to zrobić?

– Oczywiście, świetnie się składa. Sama mam jedną sprawę do załatwienia w mieście.

Zatrzymała się w drzwiach, odwróciła na chwilę i spytała niespodziewanie:

– Greger, czy twój dziadek potrafił prowadzić samochód?

Spojrzał zaskoczony.

– Dziadek? Prowadzić samochód? – wykrztusił. – Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia.