– Co? – zdumiała się Camilla. – Piękną linię brody?

– I bardzo króciutka grzywka – kontynuowała Martha niespeszona. – Oczy dobrze, ale dyskretnie umalowane, brwi trzeba wyregulować, żeby rozjaśnić tę partię. Wysokie kości policzkowe muszą także być zaznaczone. Nieznaczny cień na czubku brody.

– Tak, jest za długa – szybko dodała Camilla.

– Cicho bądź, nie jest za długa! Twoja twarz ma mocną budowę, ale nie jest brzydka. Wręcz przeciwnie.

– Szyja jest za krótka.

– I myślisz, że będzie wyglądała na dłuższą przy długich włosach? Teraz będzie lepiej widoczna. Musisz nosić kołnierzyki nieco odchylone od szyi. No i przejdźmy do rzeczy najważniejszej – postawy. Jest żałosna i to ona niszczy cały twój wygląd. Wyprostuj się, dziewczyno! Podnieś głowę! O tak. Teraz figura upomniała się o swoje prawa.

– Kształtem przypomina gruszkę – mruknęła Camilla.

– Biodra są zaokrąglone, to prawda, ale pozwólmy, żeby takie pozostały! Marylin Monroe była znana ze swych szerokich bioder, możesz więc zaakceptować swoje! Dostaniesz ode mnie przepis na odpowiednią dietę i będziesz mogła trzymać je w szachu. Wystarczy zrzucenie paru kilogramów, myślę, że poradzisz sobie z tym w ciągu kilku tygodni.

– A te niezgrabne ręce?

– Tylko dobry krem i żadnych ozdób. Masz bardzo ładne ramiona.

– I wielkie stopy.

– Spytaj w jakimkolwiek sklepie obuwniczym, ile kobiet kupuje buty o numeracji powyżej czterdziestki, to się zdziwisz. Chodź z gracją, to nikt nie zwróci uwagi na twoje stopy. Nie myśl, że uważam, iż wygląd jest najważniejszy w życiu, ale w twoim przypadku musimy od tego zacząć. W tym względzie wydajesz się być przerażająco zaniedbana. Zdobycie pewności siebie, moja droga, oto rozwiązanie wszystkich twoich problemów. Kiedy przestaniesz myśleć o tym, jak sama wyglądasz, a zaczniesz myśleć o innych, wtedy osiągniesz cel.

Camilla zaczerwieniła się. Te słowa kłuły jak kolce.

– Nie czyń sobie z tego powodu wyrzutów – uspokoiła ją Martha. – Wiem bardzo dobrze, kto ci to wpoił. W przeszłości uderzał do mnie w konkury, tuż po śmierci twojej matki, byłaś wtedy chyba nastolatką. Kiedy mu odmówiłam, próbował mnie jeszcze przekonywać i między innymi powiedział: „A Camillą się nie przejmuj, to monstrum moja żona musiała sobie sprawić bez mojego udziału”. Tak dosadny nie był chyba w całym swoim życiu i pamiętam, że płakałam w drodze do domu z twojego powodu. Ale to miało miejsce dawno temu. Teraz ty musisz przejąć ster i znaleźć klucz do własnej osobowości.

Camilla przełknęła dławienie w gardle i uśmiechnęła się zażenowana.

– Dziękuję, Martho. Jestem już gotowa do walki.

– Świetnie! A więc zaczynamy. Ubraniem zajmiemy się na samym końcu.

– Dobrze, jak mam się ubierać?

– W każdym razie nie tak jak chłopak, jak to robiłaś do tej pory. To pasuje tylko do skrajnych feministek i drobnych kobiet. Sądzę, że musimy postawić na elegancję i oryginalność. Znajdziemy coś, możesz być spokojna!


Kilka godzin później rozmawiały ze sobą szczerze, jak dawne znajome, a Martha tymczasem dopracowywała makijaż Camilli.

– Nie, to nie jest już to samo miasto, co kiedyś – westchnęła Martha. – Idylla się skończyła. Czytałaś chyba w gazetach, że jest zaliczane do największych portów przerzutowych dla narkotyków?

– Tak, czytałam coś o tym.

– Dzieje się tu tyle rzeczy, o których wolałoby się nie słyszeć. Ludzie mówią, że dyskoteka i hotel są pod stałym nadzorem policji. Krążą też pogłoski, że policja już podejrzewa, kto kieruje całym handlem narkotykami, ale brak jej jeszcze dowodów. A tak właściwie, to zupełnie nie rozumiem, jak możesz mieszkać w Liljegården. Załóżmy, że to twoi dawni przyjaciele, ale w tej rodzinie było tyle podejrzanych spraw.

Camilla skinęła głową.

– Tak, ale jest ktoś, kto dobrze mi życzy i jest moim prawdziwym przyjacielem. To dodaje mi otuchy.

– O? – odparła Martha zaciekawiona.

– Tajemniczy opiekun – uśmiechnęła się Camilla. – Tak tajemniczy, że nawet się nie domyślam, który z braci nim jest. Ale cóż, dobrze wiedzieć, że w ogóle istnieje.

– Naprawdę nie masz pojęcia, kto to?

– Nie, wiem tylko tyle, że ma bliznę na ramieniu, ale nie mogę przecież wprost poprosić ich, żeby się przede mną rozebrali. Aha, wiem jeszcze to, że jest adoptowany.

Martha upuściła konturówkę na podłogę.

– Skąd o tym wiesz? – spytała, kiedy wyprostowała się znowu.

– Znalazłam list od mojej matki. Martho, znasz tu wszystkich w mieście, czy nie wiesz przypadkiem, który z braci Franck jest adoptowany? Bardzo mi zależy, aby się tego dowiedzieć.

– Jestem chyba jedną z tych nielicznych osób, które to wiedzą – odpowiedziała Martha bezbarwnie. Z drugiego końca salonu piękności dobiegał szum suszarek i gwar głosów. – Pani Franck i ja leżałyśmy wtedy razem w klinice. Ale przysięgłam, że zachowam to w tajemnicy, i tej przysięgi chciałabym dotrzymać.

Camilla potrafiła to zrozumieć i nie nalegała. Milczały przez chwilę, po czym Martha zwróciła się do Camilli:

– Jest dobrym chłopcem, ten który został adoptowany. Możesz na nim polegać.

– Ale dlaczego nie chce się ujawnić?

– Liljegården pełne jest upiorów, demonów, które widzą i słyszą wszystko – brzmiała tajemnicza odpowiedź.

Camilla dostrzegła, że Martha zbladła, i nie zadawała więcej pytań. Zamiast tego stwierdziła:

– Muszę przyznać, że bardzo trudno było mi wrócić do Liljegården. To, co mój ojciec uczynił w stosunku do ojca chłopców, ciąży mi jak kamień.

– Nie powinnaś traktować tego tak poważnie – odparła Martha uspokajająco. – Wiem coś niecoś o tej aferze. Twój ojciec nie był jedynym negatywnym bohaterem w tym dramacie. On i Franck byli rywalami tego samego pokroju. Jeden lis próbował przechytrzyć drugiego. Twój ojciec wygrał.

– Ale Franck popełnił samobójstwo.

– Tak. Myślisz, że to było szlachetne? Uciec od tego wszystkiego i kazać na wpół dorosłym chłopcom porządkować cały ten bałagan, jaki po sobie zostawił? A dlaczego nie wytoczono żadnej sprawy sądowej przeciwko twojemu ojcu, jak myślisz? Nie, po stronie Francka też było dużo nieprawości. W tej rodzinie istnieje wiele zła!

– Słyszałam o ich dziadku.

– O tym sadyście! A do tego wszystkiego jeszcze historia z rodzicami Heleny.

– Właśnie, co się z nimi stało?

– Matka uciekła z Argentyńczykiem i nikt jej później nie widział. Ale ona nie jest z domu Franck. Ojciec Heleny natomiast siedzi w więzieniu.

– Ale nie ma go już bardzo długo, odkąd tylko sięgnę pamięcią. Chyba odsiedział całą karę!

– To jego piąty wyrok. Ledwie zdąży wyjść, zaraz wraca za kratki. Oszust w wielkim stylu. Podejrzewano go też o usiłowanie zabójstwa. Biedna Helena, sądzę, że i tak nieźle to znosi.

Camilla ujrzała nagle swoją atrakcyjną przyjaciółkę w innym świetle. Zrozumiała, że w porównaniu z Heleną ona jest w lepszej sytuacji. Jechały właściwie na tym samym wózku. Ale o ile Helena nie zaakceptowała swojego złego startu życiowego i ciężkiego losu, to Camilla od razu zrezygnowała z walki. Zamknęła się w swej skorupie i bez słowa sprzeciwu przyjmowała wszystkie ciosy, jakie spadały na jej grzbiet. Odruchowo wyprostowała się. Ale teraz z tym koniec!

ROZDZIAŁ VIII

Camilla z szeroko otwartymi oczyma przyglądała się swemu odbiciu w ogromnym lustrze. Czy to ona? To niemożliwe!

Włosy, krótkie i orzechowobrązowe, lekko się kręciły wokół twarzy, która nabrała teraz zupełnie innego wyrazu. Oczy były duże i zadziwiająco jasne, brwi tworzyły piękne łuki. Skóra nabrała ciepłego, złocistego odcienia.

Martha obserwowała ją zadowolona. Wykonała wspaniałą robotę, to było pewne. Kosztowało ją to wiele wysiłku, gdyż większa część pracy polegała na tym, żeby dodać Camilli pewności siebie. Dziewczyna była trudnym obiektem, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Prawdę mówiąc, Martha powątpiewała chwilami w powodzenie swych działań. Kilka razy bagatelizowała defekty urody Camilli, żeby ją pocieszyć. Ale oto dzieło było skończone. Martha sama czuła się zarówno zaskoczona, jak i wzruszona przemianą.

– Gotowe! Musisz jednak uważać z kolorami – przestrzegła na koniec Martha. – Zbyt ostre barwy będą za bardzo kontrastowały z twoją jasną skórą, powinny raczej być stonowane! A teraz możesz spokojnie iść do domu – zapewniła ciągle oszołomioną Camillę. – Resztę garderoby dostarczę samochodem, a ty popracuj jeszcze nad swoją postawą. Potrenuj trochę w drodze powrotnej!

Camilla podziękowała gorąco, po czym wyszła na skąpaną w sierpniowym słońcu ulicę, niepewnie poruszając się w nowych butach na podwyższonych obcasach, ubrana w szafirowoniebieski komplet składający się z sukienki i płaszcza, nie dla „dam”, ale zwracający uwagę.

Dziewczyna nigdy się nie dowiedziała, że była jedyną uczestniczką wielkiej loterii reklamowej domu mody „Martha”…

W oknie wystawowym dostrzegła odbicie eleganckiej młodej kobiety i zdumiała się, kiedy pojęła, że jest to jej własny obraz.

Ktoś gwizdnął za nią, a jakiś starszy pan się zatrzymał i za nią obejrzał. Wspaniale było czuć się obiektem pełnych podziwu spojrzeń, jak łatwo teraz trzymać wysoko głowę!

Przyjemnie będzie wejść do Liljegården! Spotkać spojrzenie Michaela. I Dana, i Gregera. A Phillip – czy wreszcie zauważy, że ona istnieje?

Ale kiedy Camilla otworzyła drzwi do holu, powrócił dawny strach. Była godzina szósta, wszyscy siedzieli już chyba przy stole i czekali na nią. Dziewczynę wypełniła nagle dzika potrzeba ucieczki i ukrycia się. Była już na schodach, gdy przypomniała sobie o swoim postanowieniu.

W rozpiętym płaszczu, spod którego widać było piękny wzór na sukience, weszła nieśmiało do jadalni.

Spojrzeli odruchowo w jej stronę, unieśli pytająco brwi, jak na widok kogoś nieznanego. Po chwili zabrzmiał głos Dana:

– No nie, taka przemiana… Feniks odradzający się z popiołu! Camilla!