Wówczas właśnie Malvina popuściła koniom lejce. Rumaki, szczęśliwe z uzyskanej swobody, jakby dostały skrzydeł u nóg. Przefrunęła obok lady Laker w odległości zaledwie kilkunastu centymetrów.
Usłyszała za sobą wściekły okrzyk rywalki.
Wtedy popędziła konie. Oba zdawały się wiedzieć bez żadnej zachęty z jej strony, czego od nich oczekuje.
Do czasu gdy udekorowana brama i ludzki tłum czekający na zwyciężczynię ukazali się w zasięgu wzroku, Malvina wiedziała już z całą pewnością, że znacznie wyprzedziła rywalkę i wygrała wyścig.
Przemknęła przez bramę.
Widzowie zaczęli wznosić entuzjastyczne okrzyki, wyrzucać w górę czapki, cylindry oraz kapelusze, a dzieci machały chusteczkami i chorągiewkami.
Malvina wprowadziła konie pomiędzy dwa rzędy dębów wiodące ku brzydkiemu domowi.
Na froncie ujrzała wysoki biały słup.
Musiała przejechać jeszcze przez dziedziniec, na którym zgromadziła się spora grupka mężczyzn oczekujących zakończenia wyścigu. Kiedy ich mijała, witali ją równie gorąco jak gawiedź koło bramy.
Wreszcie ściągnęła lejce i łagodnie zatrzymała konie, lekko tylko zroszone potem.
Rosły, tęgi mężczyzna potrząsnął gorąco jej dłonią.
– Dobra robota! – wykrzyknął. – Wygrała pani wyścig! Dumny jestem, że mogę panią poznać!
Malvina domyśliła się w nim sir Hectora.
Kiedy stajenny chwycił konie za uzdy, puściła lejce.
– Przeżyłam ekscytujące doświadczenie – rzekła. – Pragnę szczerze podziękować, że zechciał się pan zgodzić na moje uczestnictwo w pańskim wyścigu.
– Nie ja zorganizowałem zawody, lecz sir Mortimer – sprostował sir Hector. – To on o pani pomyślał. Ucieszy się szalenie na wieść, że miał rację, stawiając na panią!
Malvina odniosła wrażenie, że od sir Mortimera usłyszała zupełnie inną historię, nie miała jednak czasu głębiej się nad tym zastanowić.
Podbiegli mężczyźni żądni uścisku jej dłoni.
Przybyła wreszcie także lady Laker, rozzłoszczona i niezadowolona. Sarkała i prychała nieuprzejmie zbywała wszystkie pytania i sugestie. Stwierdziła kategorycznie, że konie, które dano jej do wyścigu, nie były tak dobre, jak się spodziewała.
Malvina doszła do wniosku, że czuje się nieco zmęczona. Chciało jej się pić po długiej podróży zakurzoną drogą. Kiedy lady Laker prowadziła w wyścigu, kurz spod kół jej faetonu spowijał Malvinę jak chmura.
Wysiadła i ruszyła w stronę domu.
Przed drzwiami czekał jedynie służący, najwyraźniej nie było gospodyni.
– Chciałabym się umyć – zwróciła się więc do niego. – Zechciej mnie zaprowadzić do sypialni.
Poprowadził ją na piętro.
Po drodze zorientowała się, że dom był umeblowany wyjątkowo skromnie i bez gustu.
Obrazy zdobiące ściany nie miały większej wartości, a zasłony dobrano w cokolwiek wulgarnych kolorach.
Sypialnię, do której zaprowadził ją służący, urządzono bardziej luksusowo, lecz w tym samym, nieco męczącym i prymitywnym stylu.
W dodatku dywan był stanowczo zbyt jasny.
Na szczęście Malvina bez trudu znalazła wodę oraz miednicę. Obmyła twarz i dłonie.
Po chwili zjawiła się pokojówka, która oczyściła z kurzu jej czepeczek. Był on jak najprostszy i łatwy do odkurzenia, zupełnie inny niż czepek należący do lady Laker. Jedyną jego ozdobę stanowiły wiązane pod brodą wstążki.
– Jak będzie czas schodzić na obiad, włoży pani czepek? – zapytała pokojówka.
– Nie, wygodniej mi będzie bez niego – zdecydowała Malvina. – Chyba że inne damy będą w czepeczkach?
– Nie będzie innych dam, psze pani.
Malvina zdziwiła się, lecz powstrzymała od komentarzy.
Zszedłszy na dół, zastała w salonie około dwudziestu dżentelmenów. Tak jak powiedziała pokojówka, poza nią i lady Laker nie było kobiet.
– Cóż, wygrała pani – rzekła kwaśno lady Laker widząc wchodzącą Malvinę. – Pewnie powinnam pani pogratulować.
– Oto jest sportowe zachowanie! – wykrzyknął sir Hector.
Wetknął Malvinie w dłoń kieliszek.
– Pij, moja droga! Wszyscy tu twierdzimy, że nieźle się spisałaś.
W kieliszku był szampan. Dziewczyna pociągnęła kilka niewielkich łyków, byle tylko trochę ugasić pragnienie.
Wszyscy pozostali goście pili, jakby co najmniej od tygodni nie mieli w ustach żadnego płynu. Mogła sobie tłumaczyć taki stan rzeczy tym tylko, że bardzo ucierpieli od kurzu.
Kiedy podano obiad, całe towarzystwo przeszło do większego, lecz równie brzydkiego jak salon pokoju.
Malvina zauważyła z niesmakiem, że niektórzy spośród panów już zdążyli wypić za dużo.
„Nie powinno mnie tutaj w ogóle być!” – powiedziała sobie.
Raz jeszcze poczęła błagać los, by lord Flore nigdy się o niczym nie dowiedział.
ROZDZIAŁ 6
Malvinie brakło powietrza. Budziła się w całkowitych ciemnościach, spowita szczelnym tumanem trujących oparów.
Wargi miała suche i spierzchnięte, bolała ją głowa.
Na szczęście ciemności powoli zaczęły się rozpraszać.
Próbowała odgadnąć, gdzie się znajduje…
W pamięci wróciło wspomnienie czyjejś ręki unoszącej do jej ust kieliszek…
Powoli rozjaśniało jej się w głowie. Znowu usłyszała męski głos, chyba głos sir Mortimera.
– Musi pani odpowiedzieć toastem. Proszę wypić!
Wcisnął jej w dłoń kieliszek.
Dziewczyna przełknęła odrobinę. Nie lubiła czerwonego wina.
Nagle sir Mortimer zacisnął rękę na jej dłoni i… to niewiarygodne, lecz zmusił Malvinę do przełknięcia całego alkoholu, jaki pozostał w kieliszku.
Czy to się mogło wydarzyć naprawdę?
Z ogromnym trudem uniosła powieki.
W pierwszej chwili nie dojrzała nic. Zupełnie jakby głowę miała omotaną czarnymi chustami.
Po jakimś czasie rozróżniła źródło drżącego światła – kominek.
Rozchyliła wargi. Gardło także miała przedziwnie wyschnięte.
Najwyraźniej została uśpiona środkiem odurzającym.
„Nie, niemożliwe!”
Przerażona zamknęła oczy.
To jakiś koszmar.
Jej myśli zaczęły odzyskiwać jasność. Ponownie otworzyła oczy.
Teraz dopiero dostrzegła, że za ciężką zasłoną, tuż obok łoża stała zapalona świeca.
W nikłym blasku pojedynczego płomyka zorientowała się, że jest w tej samej sypialni, w której się myła po wyścigu.
Co się stało? Skąd się tutaj wzięła?
Przebiegł ją dreszcz strachu.
Z nadludzkim niemal wysiłkiem udało jej się usiąść.
Położono ją do łóżka w sukience, którą miała na sobie w czasie obiadu, zdjęto jedynie buty.
Rozejrzała się po pokoju.
Przy kominku dostrzegła stolik ze śnieżnobiałym obrusem. Na nim coś było. Zdaje się kilka zakrytych półmisków… talerz, nóż i widelec, a także chyba niewielki dzbanuszek, najprawdopodobniej z kawą. Obok stała filiżanka na spodeczku.
Malvinie przyszło do głowy, że jeśli zdoła wypić trochę kawy, może otrząśnie się nieco z tego koszmaru.
Bardzo wolno i ostrożnie podniosła się z łóżka.
Niepewnie przytrzymując się materaca, ruszyła w stronę stolika.
Poczuła się nieco lepiej.
Dzbanuszek z kawą widziała już zupełnie wyraźnie.
Wyciągnęła po niego drżącą rękę. Nic z tego.
Musiała przytrzymać naczynie w obu dłoniach, żeby nalać odrobinę płynu do filiżanki.
Kawa okazała się cudownie smolista, a jednocześnie nie bardzo gorąca, dzięki czemu Malvina mogła zaspokoić pragnienie.
Nareszcie rozproszyły się ciemności spowijające jej głowę. Dziewczyna powoli odzyskiwała siły, aż nagle zdała sobie jasno sprawę, że stało się coś niewyobrażalnie strasznego. Tylko co?
Na pewno została uśpiona, a potem ktoś ją zaniósł na piętro, do sypialni, w której była już wcześniej. Po co? Dlaczego?
Próbowała sobie przypomnieć, czy sir Hector dał jej przyrzeczony czek. Może została porwana dla pieniędzy?
Nalała sobie drugą filiżankę kawy i nagle przyszła jej do głowy znacznie bardziej złowieszcza myśl.
Podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę.
Niestety! Tak jak przypuszczała, nie dały się otworzyć. Były zamknięte na klucz.
Jak ogłuszający grom, paląca błyskawica pojawiła się w jej głowie świadomość, kto uczynił z niej swojego więźnia i dlaczego.
Wypiła kawę i usiadła, lecz nie w wygodnym fotelu przy kominku, ale na stołeczku przed toaletką.
Zasłony były zaciągnięte, czyli na zewnątrz zapadł już wieczór. Najwyraźniej przespała kilka godzin.
„Co robić?” – kołatało jej w myślach.
Ledwie zadała sobie to pytanie, odpowiedź przyszła sama.
„Tylko lord Flore może mnie uratować przed sir Mortimerem”.
Teraz już była pewna, nikt nie musiał jej mówić, że ten podstępny, zwyrodniały arystokrata uknuł intrygę – od samego początku.
Wyścig nie był zorganizowany przez sir Hectora.
Sir Mortimer zaaranżował wszystko po to, by wyrwać ją spod opieki babki.
A także oddalić od lorda Flore, o którego był zazdrosny.
I będzie ją tutaj przetrzymywał dotąd, aż zgodzi się zostać jego żoną.
Teraz dopiero spostrzegła całą intrygę wyraźnie jak na dłoni. Zupełnie jakby oglądała plan terenu wyścigów rozpostarty na blacie stołu w klasztorze Flore.
Wstała ponownie, podeszła do okna, odchyliła zasłony. Wyjrzała na zewnątrz. Może tutaj odnajdzie się jakaś droga ratunku?
Niestety, oba okna wychodziły na ogród na tyłach domu i oczywiście w zasięgu wzroku nie było nikogo, a od ziemi dzieliła dziewczynę przynajmniej dwudziestometrowa przepaść. Za otwartym oknem błyszczały gwiazdy, było bardzo cicho i spokojnie.
Okna salonu, w którym pili aperitif przed obiadem, wychodziły na tę samą stronę. Ogromna cisza spowijająca całą okolicę nie pozostawiała wątpliwości, że reszta towarzystwa odjechała już do Londynu.
Zostawili ją tutaj samą.
Przerażenie zmroziło ją do szpiku kości.
Niestety, nie samą! Został tu z nią jeszcze ktoś, straszny, nieludzki, manipulujący nią jak marionetką. Mężczyzna, który miał wiele do zyskania zatrzymując ją w tym więzieniu.
"Poskromienie Tygrysicy" отзывы
Отзывы читателей о книге "Poskromienie Tygrysicy". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Poskromienie Tygrysicy" друзьям в соцсетях.