Najwyraźniej o tym nie pomyślał.

– Niestety, czeka ich rozczarowanie – powiedział oschle. – Znajdujemy się na tyle blisko Londynu, że po zakończeniu wyścigów można bez żadnych kłopotów zdążyć z powrotem.

– Z pewnością większość przybyłych zechce tak uczynić – zgodziła się Malvina – a jednak jako człowiek konsekwentny musisz przyznać, że zawsze znajdą się chętni, którzy będą liczyli na gościnę w jednym z naszych majątków.

– Nasza inwestycja ma być nie tylko rozrywką towarzyską – przypomniał lord Flore – lecz przedsięwzięciem przynoszącym dochody.

– Cóż, ja zamierzam znaleźć w nim również przyjemność – oznajmiła Malvina. – Jeśli natomiast ty zechcesz wszystko negować i kłócić się o każdy grosz, będziemy toczyli nieustanną wojnę.

Lord spojrzał na dziewczynę wyraźnie nieprzyjaznym wzrokiem.

– Jesteś zdecydowana postawić na swoim.

– Z całą determinacją!

Ich spojrzenia się skrzyżowały jak stalowe miecze w bezpardonowej walce. Powietrze między dwojgiem młodych ludzi ściął lodowaty mróz.

– Niech to diabeł porwie! – zaklął gniewnie lord Flore. – To był mój pomysł! Wiele bym dał, by móc go zrealizować bez ciebie.

– Nie wątpię – rzekła Malvina chłodno. – Jednak nie będziesz mógł sobie na to pozwolić, musisz więc mnie znosić. Chyba że się bogato ożenisz.

Lord Flore wyraźnie miał ochotę odparować, że znajdzie sobie innego wspólnika. Opanował się jednak.

Na dłuższą chwilę zaległo ciężkie milczenie.

W końcu Malvina, która czuła się trochę winna, postanowiła zakończyć sprzeczkę.

– Przestań się sprzeciwiać wszystkiemu, co powiem – zaczęła pojednawczym tonem. – I nie oburzaj się na mnie ciągle.

Lord Flore milczał.

– Spodziewam się, że twój „praktykant” już ci powiedział, jakie mam nowe przezwisko w londyńskich klubach? – podjęła. – Zapewne właśnie tym mianem obdarzasz mnie w tej chwili.

– Tygrysica? To obelżywa zniewaga. Bezpodstawna.

– Uważasz je za kłamliwe? – zapytała Malvina zdumiona.

– Uważam, że potrafisz doprowadzić człowieka do furii, do wściekłości, do białej gorączki – wybuchnął lord Flore. – Jesteś zadufana w sobie, dumna, pyszna i zarozumiała, ale – głos mu złagodniał – potrafiłaś okazać dobroć Davidowi i powstrzymałaś młodego człowieka przed popełnieniem ostatecznego kroku.

Malvina spłonęła rumieńcem.

– Nie miałam innego wyjścia – powiedziała cicho. – Poza tym pamiętałam, jak mówiłeś, że tatuś ci pomógł.

– Miło mi, że miałem jakiś udział w tej chwalebnej decyzji, ale nie jestem najlepszym przykładem szczodrości twojego ojca.

– W każdym razie nie próbowałeś w sposób ostateczny uwolnić się od problemów – rzuciła Malvina szybko.

– Chyba największym moim problemem teraz – rzekł niespodziewanie lord Flore -jest fakt, że byle indywiduum szarga twoje imię, jakbyś była drugorzędną chórzystką!

– Zupełnie nie rozumiem, dlaczego miałoby cię to obchodzić! – burknęła Malvina i dodała:

– Mogę się tylko domyślać, że nie życzysz sobie, by twoja wspólniczka zyskała jeszcze gorszą reputację niż do tej pory.

– Tak, właśnie tak – przytaknął lord Flore.

Zgodził się nieco zbyt szybko, jak gdyby niezupełnie szczerze, jednak przyczyn takiej reakcji dziewczyna nie potrafiła się domyślić.

– Skoro już tu jesteś – odezwał się lord Flore – i zostaniesz przez kilka dni, może byś obejrzała ze mną tereny, które wybrałem pod tor wyścigowy, i sprawdziła, czy o czymś nie zapomniałem.

Malvinie rozbłysły oczy.

– Z przyjemnością!

– Będziesz musiała jechać sama, tylko ze mną – podkreślił. – I pamiętaj, proszę: ani słowa gościom.

– Ależ oczywiście – zgodziła się Malvina.

– Lecz to ty będziesz musiał skłonić Davida Andovera do utrzymania tajemnicy.

– Jest ci tak niewymownie wdzięczny, że nigdy nie zrobi nic, czego byś sobie nie życzyła.

– Wybierasz się na przejażdżkę jutro rano?

– Jeśli mi na to pozwolisz.

– Hodgson będzie uszczęśliwiony. Jutro dojdzie mu osiem koni, a przecież nie zdąży do tej pory zatrudnić nowych stajennych.

– W takim razie David i ja z samego rana stawimy się w stajniach.

– Zejdę o wpół do siódmej – obiecała Malvina.

– Jestem do usług. David lepiej chyba zrobi, jeśli pojedzie na własnym wierzchowcu, Sennym Marzeniu.

Malvina niespodziewanie uświadomiła sobie, że wolałaby wybrać się na przejażdżkę z samym lordem Flore, bez towarzystwa osób trzecich.

Raz jeszcze obrzuciła spojrzeniem plan toru wyścigowego.

– Powinnam już wracać.

W tej samej chwili do pokoju wszedł hrabia Andover.

Zdążył umyć ręce, włożyć marynarkę i luźno zawiązał fular wokół szyi.

– Chyba jeszcze pani nie odchodzi? – spytał z nadzieją w głosie.

– Muszę – rzekła Malvina. – Zaprosiłam gości. Zapewniam pana, przemiłe towarzystwo.

Będzie pan miał okazję, wraz z lordem Flore, spotkać ich przy kolacji.

– Jesteśmy zaproszeni do pani na kolację?

– hrabiemu rozbłysły oczy. – Wspaniale!

– Jestem pewna, że będziecie się świetnie bawili. Zaprosiłam kilka prześlicznych panien i młodych dżentelmenów, niektórych zapewne znacie.

Hrabia Andover wydał się nieco wystraszony.

– Gdyby byli zbyt ciekawi – uspokoiła go Malvina – powie im pan, że przebywa w gościnie u lorda Flore, z którym znacie się od dawna.

– Mogą uznać za dziwne, że nie jestem w Londynie – zastanowił się hrabia.

– Jeśli będą pana nękali pytaniami, proszę po prostu milczeć i pozwolić im się domyślać, że uciekł pan przed problemami. Nie wolno panu pozwolić wejść sobie na głowę.

– Tak, oczywiście, ma pani rację.

Obaj panowie odprowadzili Malvinę przez wielki hall.

– Pewnego dnia – powiedziała dziewczyna do lorda Flore – musi pan wydać tutaj przyjęcie.

Romantyczną kolację, która pozostawi po sobie niezatarte wrażenia.

– Duchom mnichów by się to nie spodobało – zauważył lord Flore.

– Nonsens! – sprzeciwiła się Malvina. – Obdarzyliby biesiadników swoim błogosławieństwem.

– Z pewnością będą błogosławili panią – odezwał się hrabia Andover cicho – tak jak pani była błogosławieństwem dla mnie!

Malvina uciekła wzrokiem od bezmiernej wdzięczności w spojrzeniu młodego arystokraty.

– Proszę, niech pan pozna Lotnego Smoka – rzekła. – Bez względu na to, jak bardzo będzie się pan pospołu z lordem Flore zachwycał nowymi rumakami, które właśnie kupiłam, Lotny Smok na zawsze zajmuje w moim sercu poczesne miejsce.

W tym momencie każdy z jej londyńskich zalotników powinien powiedzieć: „Tak jak pani zajmuje poczesne miejsce w moim!”

Hrabia natomiast w milczeniu pełnym podziwu czule gładził konia po chrapach.

Malvina wiedziała, że młody człowiek nie traktuje jej jak atrakcyjną bogatą kobietę, lecz jak świętą, która go wybawiła od katastrofy.

Lord Flore najwyraźniej odgadywał jej myśli.

Ujrzała w jego oczach znajome ogniki, a na ustach cień kpiącego uśmiechu.

– Odświeżymy na dzisiejszy wieczór najlepsze ubrania i najbardziej wyszukane komplementy – przyrzekł.

Rzeczywiście czytał w jej myślach.

Ubiegł hrabiego w podsadzeniu Malviny na grzbiet Lotnego Smoka i starannie ułożył spódnicę amazonki na strzemieniu.

– Prosiłem, by nie jeździła pani sama. Za późno już, niestety, żebym siodłał moją biedną starą szkapę i odprowadzał panią do domu.

– Byłam pewna, że będzie pan chciał mnie odeskortować. Nawet powiedziałam to Hodgsonowi.

– Nie podoba mi się, że jeździ pani sama.

Poproszę Hodgsona, by na czas pani pobytu na wsi któryś z koni z Maulton Park zamieszkał w mojej stajni.

Mówił tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie dopuszczał możliwości jakiejkolwiek dyskusji.

Jeśli się spodziewał protestu, spotkało go rozczarowanie.

– Niechże pan przestanie mi dyktować, co powinnam, a czego nie powinnam robić – obruszyła się tylko Malvina. – Zupełnie jakbym słyszała zrzędliwego nauczyciela.

Wzięła w dłonie wodze Lotnego Smoka i ruszyła, nim lord Flore zdołał wymyślić jakąś replikę.

Przejechała przez Dziki Las równie szybko jak w przeciwną stronę, a kiedy ujrzała własny dom, przekonała się, że przed drzwiami stoi powóz. Tak więc goście przybyli.

Zupełnie niespodziewanie uświadomiła sobie, że z pewną niechęcią myśli o tym, jak wiele czasu będzie im musiała poświęcić. Przecież mogłaby spędzić te dni w klasztorze Flore.

Chciała szczegółowo przedyskutować z jego gospodarzem sprawy toru wyścigowego. Lord Flore mógł sobie uważać, że pamiętał o wszystkim, jednak ona była zdecydowana zaznaczyć swój osobisty wkład w plany. Chciała znaleźć coś, co przeoczył.

„Tyle mamy do omówienia” – pomyślała.

Wówczas nagle przypomniała sobie, że przecież spotkają się na kolacji. I chociaż nie będą mogli w czasie przyjęcia rozmawiać o torze wyścigowym, przyjemnie będzie mieć świadomość, że łączy ich wspólny sekret.

Bez trudu sobie wyobrażała, jak łakomym kąskiem dla londyńskich plotkarzy będzie ich przedsięwzięcie, kiedy już wiadomość obiegnie towarzystwo. Aż nazbyt dobrze potrafiła przewidzieć reakcję złotej młodzieży przesiadującej w ekskluzywnych klubach. Od razu stwierdzą, rzecz jasna, iż lord Flore wszystkich pokonał. Zyskają pewność, że zgodziła się oddać mu rękę.

Kobiety przepełnione zazdrością będą złośliwie przekonywały każdego, kto zechce słuchać, że lord Flore żeni się z Malviną wyłącznie dla pieniędzy. Nie będą mogły jedynie twierdzić, że dziewczyna wychodzi za niego dla tytułu.

W końcu przecież odmówiła samemu księciu.

Tak czy inaczej z pewnością znajdą masę przyjemności przewidując nieszczęścia czekające oboje w tak nieudanym związku, gdyż nie należy jeszcze zapominać o reputacji rozpustnika i łotra ciągnącej się za lordem Flore.

Przemyślawszy wszystko raz jeszcze dogłębnie, Malvina zrozumiała, że jej partner w interesach miał zupełną rację nalegając, by nikomu nie zdradzała wspólnych planów. Poza tym – trudno zaprzeczyć – nie wzbudzał wobec niej szacunku fakt, że jej imię tak często pojawiało się w księdze zakładów u White'a.