Spojrzał w dół.

– Och, panno Maulton! – wykrzyknął. – To pani! Jakże się cieszę!

Ostrożnie zszedł z drabiny.

Kiedy dziewczyna wyciągnęła do niego dłoń na powitanie, spojrzał żałośnie na własną rękę grubo pokrytą farbą.

– Lepiej nie będę się teraz z panią witał – rzekł skruszony. – Ślicznie pani wygląda!

– Co pan robi? – spytała dziewczyna spoglądając w górę.

– Prawie skończyłem sufit – odpowiedział z dumą. – Potem zabieram się do ścian.

– Mówiłam panu, że tutaj jest się czym zająć!

– I w dodatku naprawdę warto. Nigdy nie widziałem równie pięknych fresków!

– Gdzie znajdę lorda Flore?

– W sąsiedniej komnacie – rzekł hrabia.

– Na pewno będzie chciał pani coś pokazać.

– Pójdę do niego.

– Ja też tam przyjdę, jak tylko to skończę i umyję ręce – powiedział hrabia.

Na powrót wdrapał się na drabinę. Widać było, że chce jak najszybciej wrócić do swojego zadania.

Malvina zostawiła go przy pracy.

Otworzyła drzwi sąsiedniej komnaty i ujrzała ustawiony na środku ogromny stół.

Lord Flore, mocno czymś zajęty, pochylał się nad blatem.

Usłyszawszy kroki Malviny, podniósł na dziewczynę zdziwione spojrzenie.

– Czy też byłaś po prostu ciekawa, jak sobie radzę? – zapytał.

Malvina roześmiała się, bo i w jednym, i w drugim było trochę prawdy.

– Pochlebiasz sobie! – rzekła przekornie.

– Po prostu byłam ciekawa, jak przyjąłeś niespodziewanego gościa.

– David to miły chłopiec. Natychmiast zaprzągłem go do pracy.

– Właśnie widziałam. Odniosłam wrażenie, że jest dosyć zadowolony.

Podeszła do stołu. Na pulpicie rozpostarte były szczegółowe plany toru wyścigowego i one to właśnie tak absorbowały lorda Flore.

Na dużej płachcie papieru zaznaczono nazwy ziem należących do majątku lorda Flore, na których miał się rozciągać teren wyścigów.

Przyjrzawszy się bliżej, Malvina dostrzegła, że sąsiad włączył w przedsięwzięcie także pewien obszar należący do Maulton Park.

Nie musiała zadawać pytań. Lord Flore zaczął na nie odpowiadać, zanim zdążyła się odezwać.

– Żeby było jak najtaniej – powiedział – przewidziałem do wykorzystania tereny, których nie trzeba będzie już wyrównywać. Świetnie się nadają zarówno do wyścigów z przeszkodami, jak i biegów na torze płaskim.

Malvinie rozbłysły oczy.

– Staram się – ciągnął lord Flore – zaplanować tor w taki sposób, by oba rodzaje biegów mogły się odbywać na tym samym terenie, choć będzie to wymagało jeszcze wiele pracy i przemyśleń.

Malvina w zachwycie złożyła ręce.

– Wspaniale! – wykrzyknęła z przejęciem.

– Będziemy mogli urządzać wyścigi przez co najmniej dziewięć miesięcy w roku.

– Taki cel zamierzałem osiągnąć – przyznał lord Flore.

– Kiedy zamierzasz rozpocząć budowę? – zapytała Malvina bez tchu.

– Jak tylko mi dasz pozwolenie na włączenie ziem należących do Maulton Park.

– Włączaj, co tylko zechcesz! – rzekła Malvina podniecona. – W końcu przecież jesteśmy partnerami w tym przedsięwzięciu.

– Podtrzymujesz obietnicę? – zapytał lord Flore ostro.

Malvina wysoko uniosła brodę.

– Dałam słowo!

– Kobiety często mówią za dużo, a później tego żałują.

– Można to powiedzieć także o wielu mężczyznach! – odpaliła Malvina.

– Chyba muszę ci przyznać rację – zgodził się lord Flore. – Tylko bardzo bym nie chciał, by plotkowano o tobie więcej niż do tej pory.

– Przestań już prawić mi kazania – ucięła Malvina oburzona. – Lepiej posłuchaj, co dla ciebie mam!

– Jeśli to kolejny prezent – wtrącił szybko lord Flore – możesz go od razu zabrać z powrotem.

Przełknąłem swoją dumę i przyjąłem zapasy jedzenia wystarczające do wyżywienia całej armii, do tego jeszcze szampana, w którym zagustował David, ale to już koniec. Nie zgodzę się na nic więcej.

– To… niezupełnie prezent – rzekła Malvina poważnie. – Postarałam się spełnić twoje szczególne życzenie.

Lord Flore wyglądał na zdziwionego.

– Znalazłam ci dziedziczkę! – wyjaśniła Malvina.

Lord Flore przyglądał się jej, niewiele rozumiejąc.

– O czym ty mówisz? – odezwał się wreszcie, – Powiedziałeś, że chcesz się ożenić z bogatą panną, nieprawdaż? Spokojną, potulną i uległą!

Cóż, przyjeżdża do mnie w gości dziś po południu.

– Nie bądź śmieszna! – skrzywił się lord Flore. – Nie mam czasu na żadne dziedziczki, muszę budować tor wyścigowy!

– Nie możesz być takim niewdzięcznikiem – obruszyła się Malvina. – A jeśli nie przyjedziesz na dzisiejszą kolację i nie przyprowadzisz ze sobą hrabiego, nie pozwolę wam dosiadać żadnego z ośmiu wspaniałych koni, jakie właśnie kupiłam od markiza Ilminstera!

– Słyszałem o tych okazach – rzekł lord Flore. – Nie byłem nimi szczególnie zainteresowany, bo przecież nie mogę sobie pozwolić nawet na osła.

– Jutro wystawią je na sprzedaż u Tattersalla, a w tym samym czasie najwspanialsze spośród nich znajdą się tutaj.

– Jak tego dokonałaś?

Malvina nie była pewna, czy ma ochotę zdradzić prawdę.

– Cóż, zaciągnęłam zobowiązanie wobec sir Mortimera Smythe'a – wyznała w końcu szczerze. – Uzgodnił z markizem, bym mogła bez konkurencji wybierać jako pierwsza.

– Pewnie nie zrobił tego za darmo – zauważył lord Flore cynicznie.

– Na pewno zyskał niemało – przyznała Malvina. – Ale nie mogłam nie wykorzystać okazji. Musiałabym jutro wysyłać kogoś do Tattersalla, żeby kupował w moim imieniu, w dodatku pewnie za dużo wyższą cenę.

Lord Flore wzruszył ramionami.

– Cóż, ty możesz sobie na takie konie pozwolić. Muszę przyznać, że chętnie je obejrzę.

– A więc przyjmujesz zaproszenie na dzisiejszą i na jutrzejszą kolację? – upewniła się Malvina.

Zerknął na nią z błyskiem w oku.

– Szantażujesz mnie? – spytał.

– Jeśli to konieczne, oczywiście tak! Ale jestem pewna, że przyjmiesz zaproszenie z przyjemnością i wdzięcznością.

– Przyjmuję, ale od razu uprzedzam: całe to swatanie jest warte funta kłaków. Zwykła strata czasu.

– Nie wówczas, gdy chodzi o ciebie.

Przyjrzał się jej z uwagą.

– Mówisz poważnie? Naprawdę specjalnie z myślą o mnie zaprosiłaś do siebie bogatą pannę na wydaniu? I rzeczywiście się spodziewasz, że będę nią zainteresowany?

W jego głosie brzmiało takie niedowierzanie, że Malvina musiała się roześmiać.

– Przecież sam o to prosiłeś.

– Mówiłem wtedy bardzo ogólnie, po prostu wspomniałem o tym, jaką kobietę mógłbym ewentualnie poślubić.

– Więc poślubisz tę, którą dla ciebie wyszukałam!

Lord Flore jęknął zirytowany.

– Powinienem był wyraźnie podkreślić, że w ogóle nie mam zamiaru się żenić. Cenię sobie swobodę kawalerskiego stanu.

– Na dłuższą chwilę zapadła cisza.

– Zapomniałeś o zamku – odezwała się wreszcie cicho Malvina.

– Myślałem, że przysłałaś mi Davida, by go pomógł odnowić.

– David robi, co może, ale chyba się nie spodziewasz, że sam jeden odrestauruje całość.

Zajęłoby mu to pewnie ze sto lat!

– Szczerze mówiąc – stwierdził lord Flore po chwili milczenia – liczyłem na to, że tor wyścigowy zwróci pieniądze, które na niego wyłożysz, i ostatecznie, choć może to potrwać długie lata, da mi fundusze na doprowadzenie majątku do właściwego stanu.

– Wszystkiego tego można dokonać znacznie szybciej, jeśli się bogato ożenisz – przekonywała Malvina.

W oczach lorda Flore błysnęła złość i dziewczyna odniosła wrażenie, że w końcu go rozgniewała.

– Interesują cię plany toru czy nie? – zapytał niespodziewanie. – Mamy wiele do omówienia. Jesteś moim partnerem, w dodatku niezaprzeczalnie ważniejszym, stąd czuję się zobligowany do konsultacji.

Lord Flore znacząco zaakcentował słowo „ważniejszym”. Malvina od razu odgadła, że pije do jej pieniędzy, i nie bardzo jej się to spodobało.

– Oczywiście, że mnie interesują – rzekła chłodno.

Zbliżyła się do stołu.

Czy nie postępowała cokolwiek niewłaściwie?

Fakt, że umówili się razem budować tor wyścigowy, nie dawał jej prawa do ingerencji w prywatne życie lorda Flore, a tymczasem ona, zaledwie na podstawie niezobowiązującej wzmianki, spodziewała się po nim zaangażowania w sprawy sercowe.

„Zachowałam się niemądrze” – myślała pochylając się nad planem.

Lord Flore miał przecież jasne powody, by jej wyjaśnić, w jakich gustuje kobietach. Robił to jedynie w tym celu, by ją upewnić, że nie ma powodu być w stosunku do niej natrętnym.

A ona potraktowała jego wypowiedź dosłownie i w rezultacie około piątej zjawi się u niej w gościnie śliczna Rosette Langley.

Zyskała pewność, że się nie myli w swoich przypuszczeniach, kiedy lord Flore zaczął do niej mówić cokolwiek oschłym, bardzo rzeczowym tonem.

Pogrążył się w szczegółowych objaśnieniach planów.

– Tutaj zamierzam zbudować trybuny – wskazał ołówkiem. – Bukmacherzy będą mogli gromadzić się w pobliżu mety, a klub dżokejów musi się, rzecz jasna, znajdować naprzeciwko.

– Wygląda na to, że pomyślałeś o wszystkim – rzekła Malvina.

– Na tor wyścigowy będą prowadziły dwa wejścia – kontynuował lord Flore – jedno z mojego majątku, drugie od Maulton Park.

Będziemy musieli zbudować dodatkowe stajnie.

Ale to nie wszystko. Czeka nas wiele jeszcze innych inwestycji, których nie zdążyłem zaznaczyć.

– A jednak wszystko już wygląda zachęcająco.

Mam nadzieję, że mój doradca finansowy zdążył się z tobą skontaktować?

– Jego przedstawiciel przyjechał wczoraj.

Inteligentny człowiek. Zgodził się ze wszystkimi moimi sugestiami.

– A co proponowałeś?

– Ustaliłem, że od kiedy tor wyścigowy zostanie ukończony i zacznie działać, każdy grosz, jaki przyniesie, będzie zapisywany na twoją korzyść tak długo, aż moja część inwestycji zostanie całkowicie spłacona.

– To absurd! – wykrzyknęła Malvina. – Czekają cię przecież ogromne wydatki. Oboje doskonale rozumiemy, że wielu gości będzie chciało się u ciebie zatrzymać.