– Jamie tak jest zajęty flirtowaniem, że nie ma czasu na prowadzenie spółki – odparła ze znużeniem Maddie. – Nic nie wiesz o Ringu. On troszczy się o innych. Przyjmuje na siebie odpowiedzialność za świat. A do tego jeszcze będzie samotny.
– Nie będzie. Znajdzie sobie inną. A ty spotkasz innego mężczyznę, który…
– Całe życie trwało, nim na siebie trafiliśmy, i nie znajdziemy nikogo innego. Ja będę dalej śpiewała, a…
Nie dokończyła. Póki nie poznała Ringa, sądziła, że miała wszystko, czego mogła zapragnąć, teraz jednak bez niego to wszystko nie miało żadnego znaczenia.
– Czemu nie śpiewasz? – spytała cicho Laurel. – Wszyscy chcą ciebie posłuchać. Bailey twierdzi, że już zapomniałaś, że przez tamtego zapomniałaś, jak śpiewać.
Maddie zamrugała powiekami, by odpędzić łzy. Ostatnim razem śpiewała dla Ringa, kiedy przez kilka dni kochali się bez końca.
Teraz, stojąc na wzgórzu i przyglądając się okolicy, nie wiedziała, co ma zrobić ze swoim życiem.
– Nadał się nie zdecydowałaś?
Maddie odwróciła się i zobaczyła za sobą matkę. Uśmiechnęła się. Wszystkim się wydawało, że Jefferson Worth sam odkrywał Dziki Zachód, ale Maddie wiedziała, jak bardzo jego życie było związane z żoną i jak silmy wpływ Amy Littleton miała na swojego męża.
– Nie zdecydowałam w jakiej sprawie?
– Ile miłość dla ciebie znaczy.
Maddie nie odpowiedziała, więc matka mówiła dalej.
– Kiedy twój ojciec poprosił mnie o rękę, byłam taka szczęśliwa. Natychmiast zaczęłam mówić o naszym wspólnym życiu, o tym, że wrócimy do Bostonu i zamieszkamy u mego ojca. Powiedziałam, że Jeff będzie mógł wraz z moim ojcem kierować jego firmą przewozową. Mówiłam nawet o pięknych ubraniach, które kupię Jeffreyowi.
Maddie zdziwiona przyglądała się matce. Wiedziała, ze ojciec matki był dość bogaty i Jeff miedzy innymi dlatego nie chciał wziąć młodej malarki w podróż po Missouri, gdyż obawiał się, że przyzwyczajona do wygód i luksusu nie poradzi sobie w surowych warunkach. Nie potrafiła sobie jednak wyobrazić ojca gdzie indziej niż na zachodzie, w innym ubraniu niż skórzane spodnie.
– Przez jakiś czas wydawało mi się, że będę musiała od niego odejść- podjęła Amy. – Miałam powyżej uszu brudu i ohydy zachodu. Znudziło mi się w kółko to samo jedzenie. Męczyli mnie mężczyźni i ich paskudne przyzwyczajenia. Chciałam wrócić na wschód i mieszkać z ludźmi, którzy potrafią powiedzieć całe zdanie, nie wtrącając doń przekleństw. Tęskniłam za książkami, muzyką i porcelanową zastawą. Pragnęłam mieć ładne suknie.
Kilka lat temu Maddie nie chciałaby tego słuchać. Do tej pory wolała myśleć, ze rodzice od zawsze się kochali, że nigdy nie mieli żadnych problemów.
– I co zrobiłaś?
– Zostawiłam go. Wiedziałam, czego chcę, a on nie mógł mi tego dać. Wróciłam na wschód i mieszkałam przez cały rok bez niego. – Amy uśmiechnęła się do swoich wspomnień. – Nie wzięłam jednak pod uwagę, jak bardzo się zmieniłam w ciągu tamtego roku. Nie byłam już tą samą młodą damą, która wyjechała na zachód. Drażniło mnie, kiedy moje przyjaciółki bały się byle płochliwego konia. Kiedy przez trzy dni żyje się bez wody, pod naporem strzelających. Apaczów, nerwowy koń przestaje być czymś ważnym. No i ciągle szokowałam ludzi swoimi uwagami. Nie zniosłam dłużej tego wymuskanego światka,
– Więc wróciłaś do taty? – spytała Maddie.
– Płynął wtedy w górę rzeki statek parowy, wsiadłam więc i popłynęłam.
– I błagałaś ojca, żeby znowu cię przyjął. Amy się roześmiała.
– Niezupełnie. Daleko mi było do błagania. Powiedziałam mu co musi zrobić, jeśli chce, bym została. – Uśmiechnęła się. – Nie trzeba było szczególnej przenikliwości, żeby zobaczyć, że był równie nieszczęśliwy beze mnie, jak ja bez niego. Powiedziałam, że chcę mieć porządny dom i nie będę wiecznie przenosić się z miejsca na miejsce, tak jak on to robi. Stwierdziłam, że on może jeździć, gdzie i kiedy chce, ale ja zostanę na miejscu.
Maddie z uśmiechem zapatrzyła się w góry. Jej rodzicom się udało, ponieważ każdego lata ojciec wyruszał na wyprawę, odwiedzając swoich przyjaciół z różnych plemion i niektórych traperów, którzy nadal mieszkali w górach. Maddie towarzyszyła mu w pięciu takich eskapadach, a Gemma niemal we wszystkich.
– Czy mam pojechać do Ringa i powiedzieć mu, że muszę śpiewać, a on musi jeździć ze mną? – spytała.
– Nie wiem. Wiem tylko, że kochałam twojego ojca i zostałam z nim, i nigdy tego nie żałowałam.
– W tamtej sytuacji ty ustąpiłaś, ale tutaj to Ring powinien mi ustąpić. – Maddie zasłoniła twarz dłońmi. – Nawet nie wiem, czy jeszcze żyje. Pojechał do tego strasznego miasta, żeby schwytać człowieka, który porwał Laurel. Jeśli Ring zginie, to będzie moja wina. Laurel została porwana, ponieważ tamten chciał słuchać mego śpiewu, a gdyby Ring… Amy objęła córkę.
– Nic możesz siebie winić. Decyzja należała do niego.
– Wszystkie decyzje należą do mego – odparła gorzko Maddie.
Tej nocy niewiele spała, leżała wpatrując się w sufit. Nie znalazła odpowiedzi na nękające ją pytania, ale na długo przed wschodem słońca wstała i ubrała się. Przed długim, ceglanym budynkiem było jeszcze ciemno, ale ojciec już na nią czekał.
– Jadę za nim – oświadczyła Maddie. Usta miała zaciśnięte w wąską kreskę. – Nie powinnam i może tego pożałuję, ale jadę do niego.
Ojciec lekko się uśmiechnął.
– Tak myślałem, że to zrobisz. My, Worthowie, zwykle ruszamy na podbój tego, co chcemy. Chciałaś śpiewać i udało ci się.
– A teraz chcę tego mężczyzny.
Jeff błysnął zębami w szerokim uśmiechu.
– Masz to po matce.
Maddie podniosła na niego wzrok. Ring mówił, że Jefferson Worth musi być już stary, ale jej nadal wydawał się dość przystojny i nie wyobrażała sobie bez niego życia. Pod wpływem impulsu, objęła go w pasie i uścisnęła. Jeff pogładził córkę po włosach.
– Tracimy czas. Ruszajmy po niego.
Zanim się przygotowali do drogi, osiodłali konie, spakowali juki, Thomas, Bailey i Link byli już gotowi, by z nimi wyruszyć. A kiedy wsiedli na konie, przyłączyli się do nich Amy, Laurel i Dobre Ucho. Maddie nie śmiała unieść głowy. Jak zwykle, rodzina przychodziła jej z pomocą.
– Ruszajmy ocalić tego twojego chłopca – odezwał się niecierpliwie Bailey. – Brakowało mi rozrywki. Za spokojnie tutaj. Choć, niech mnie kule biją, nie wiem ile uda nam się zdziałać z babami i dzieciakami.
– Strzelam lepiej niż ty – oświadczyła Laurel. – Jesteś taki ślepy, ze nie widzisz dalej niż czubek swego nosa.
– Jeff, ta twoja smarkula nie ma za grosz respektu, wyrzekał Bailey.
Maddie uśmiechnęła się do ojca i ruszyli w dół zbocza.
Drugiego dnia podróży Thomas i Jeff gwałtownie się zatrzymali. Dobre Ucho zsiadł z konia i wsunął się między drzewa, zaś Link i Bailey otoczyli kobiety, żeby je osłonić.
Maddie wstrzymała oddech. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak podróżowała, że każdy ruch mógł oznaczać niebezpieczeństwo. Wszyscy stali jak najciszej, nasłuchując. Maddie niczego nie słyszała i zastanawiała się, jakim cudem jej ojciec i jego towarzysze mogą mieć tak wyostrzony słuch: kiedy jednak dobiegł ją jakiś odgłos, nie była pewna, czy się nie myli. Szeroko otworzyła oczy i wyprostowała się w siodle.
– To on – szepnęła.
Ojciec odwrócił się w jej stronę, marszcząc brwi. Uczył ją, żeby się nie odzywała, kiedy mogą być w niebezpieczeństwie. Jednak Maddie nie zwróciła uwagi na jego minę i popędziła konia, ruszając w dół zbocza, a pozostali pognali za nią.
Od trzech tygodni nie zaśpiewała jednej nuty, ale teraz na grzbiecie galopującego, potykającego się konia zaczęła śpiewać. Nie była pewna co, ale chyba był to fragment z Carmen, kiedy bohaterka śpiewa o swoim oficerze.
Ring jak burza ruszył w dół zbocza, a zbliżywszy się do dziewczyny, porwał ją z konia i zaczął gwałtownie całować.
– Nie mogłem tego zrobić – powiedział. – Nie mogłem cię utracić.
Maddie nie obchodziły żadne słowa, chciała go tylko obejmować, czuć go przy sobie, dotykać. Siedzieli na koniu, całując się, obejmując, podczas gdy wokół gromadzili się ludzie: po jednej stronie stanęła rodzina Maddie, po drugiej Ringa. Po chwili rodziny poczęły się niecierpliwić i Jamie wystąpił do prz- Nazywam się James Montgomery, a to mój brat, Ring – zwrócił się do Thomasa i Jeffa. Jaffa jego głosie brzmiał lekki strach, ponieważ oto rozmawiał z ludźmi, którzy stanowili dla niego legendę.
Ring pierwszy zdał sobie sprawę, że on i Madzie mają widzów, popędził więc Karego w stronę drzew. Oderwał od siebie Madzie.
– Musimy porozmawiać- oświadczył.
Madzie bała się słów. Kiedy się całowali, kochali, wszystko było dobrze. Kłopoty zaczynały się dopiero, kiedy rozmawiali.
– Później – szepnęła, znowu go całując.
– Nie – powiedział zdecydowanie.
Zsiadł z konia i wyciągnął po Madzie ręce. Kiedy znalazła się na ziemi, przytrzymał ją na odległość ramienia.
– Chcę to powiedzieć teraz, póki jeszcze mogę, bo nie jestem pewien, czy później znajdę dość odwagi, by to zrobić.
– Odwagi? – Serce Madzie zaczęło łomotać. – Odwagi, żeby co mi powiedzieć?
Odsunął się od niej, stając do niej plecami.
– Odwagi, by przyznać, że miałaś rację – odparł cicho.
Madzie zamrugała oczami, potem obeszła go, stając z nim twarzą w twarz.
– Rację w czym?
– Może miałaś rację w wielu sprawach.
Spojrza na nią. Pod jego oczami dostrzegła ciemne kręgi. On widocznie też sypiał równie mało jak ona.
– Ruszyłem do desperate. Zamierzałem postawić Yovingtona przed sądem polowym, ale ciągle słyszałem twoje słowa, że chodzi mi wyłącznie o zemstę.
Odwrócił wzrok.
– Przypuszczam, że zbyt dużą część życia spędziłem samotnie. – Uśmiechnął się. – Samotny z ośmiorgiem rodzeństwa. Nie wiem, jak mi się to udało, ale jednak.
Znowu popatrzył na Madzie.
– Miałaś rację, mówiąc, że zawsze robiłem to, co chciałem. Rodzina nigdy mnie nie powstrzymywała, cokolwiek bym chciał zrobić. Nie przypuszczam, żebym się nauczył znaczenia kompromisu.
"Porwanie" отзывы
Отзывы читателей о книге "Porwanie". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Porwanie" друзьям в соцсетях.