– Aha, dziwki – stwierdziła Laurel, kiwając głową.

Trzej mężczyźni spojrzeli na Maddie potępiająco. Wzruszyła ramionami.

– Bailey.

Wróciła spojrzeniem do Jamiego.

– Te kobiety nie mogły być dobre.

– Były okropne. Po prostu straszne. Sleb twierdził, że kotki lepiej wyją niż one.

Maddie nie zwróciła uwagi na przemądrzały uśmieszek Ringa.

– Ale Yovington twierdził, że ma naprawdę sporą wyobraźni?. – podjął Jamie – więc wszędzie brał je ze sobą. Sleb, mówił; że mężczyźni mogli się pogodzić z egzekucjami Yovingtona, mogli znieść chłód i samotność, ale śpiewu tamtych kobiet nie mogli wytrzymać. Co trzy miesiące załatwiali jedną z nich, dzięki czemu mieli odrobinę spokoju, dopóki Sleb nie przygotował następnej.

– I dlatego porwali Laurel?

– Przypuszczam, że Yovington uważał, że w ten sposób upiecze dwie pieczenie, dwie złote pieczenie przy jednym ogniu. Według Sleba, gdybyś zaśpiewała we wszystkich sześciu miastach, a porywacze nie oddaliby ci siostry, Yovington zamierzał przesłać ci wiadomość, że ją znalazł, i prosić, byś zechciała przyjechać po nią do Desperate. – James spojrzał na Maddie. – Nie jestem pewien, czy chciałby cię potem wypuścić. Sleb podejrzewał, że Yoving-ton oddałby ci siostrę jedynie pod warunkiem, że wyszłabyś za niego za mąż.

– Małżeństwo? – spytała z przerażeniem w głosie Maddie.

Ring uśmiechnął się do niej.

– Słyszałem o gorszych rzeczach, Maddie odwróciła wzrok, ukrywając spłonioną twarz.

– Wyjedziemy rano – zwrócił się Ring do brata, a Jamie skinął głową.

– A dokąd? – dociekała Laurel.

– Założę się, że chcą zrobić z siebie wielkich bohatyrów – stwierdził Toby tonem, który wyraźnie sugerował, co sądzi o tym pomyśle.

Jamie i Ring milczeli.

– Ring – odezwała się cicho Maddie. – Dokąd jedziecie?

– Do Desperate, a dokąd?

Serce zaczęło jej łomotać, ale próbowała się uspokoić. Matka zawsze powtarzała, że nie ma nic bardziej upartego niż mężczyzna, który ostatecznie podjął decyzję. Nie sposób takiemu przemówić do rozsądku.

– Ale po co tam jedziecie?

– Wyrównać porachunki.

Próbowała unieść kubek do ust, ale za bardzo trzęsły jej się ręce.

– Broń – szepnęła. – Pójdziecie tam uzbrojeni. Chcesz kogoś tam zabić. Chcesz sam zginąć.

– Nie mam takiego zamiaru – oświadczył dotknięty. – Chcę zabrać Yovingtona z jego górskiej twierdzy i dopilnować, żeby osądzono go za jego czyny.

– To nie twoja sprawa. Powinieneś pozostawić to odpowiednim…odpowiednim władzom.

– Czyli komu?

– Nie wiem. Wojsku? Tak, właśnie, ściągnij tam wojsko.

Posłał jej jeden z tych swoich pełnych wyższości uśmieszków, które mężczyźni znają i stosują od urodzenia.

– To nie ma nic wspólnego wojskiem, zresztą to właśnie wojsko wydało mi rozkaz troszczenia się o ciebie, a to ty zostałaś najbardziej skrzywdzona przez Yovingtona.

Wstała i spojrzała na Ringa.

– Tak, to mnie ten człowiek najbardziej skrzywdził i zdaje się, że mam prawo powiedzieć, czego chcę. Odzyskałam Laurel, a tylko tego chciałam. Jutro możesz mnie odwieźć do ojca i zostawimy tam Laurel.

Podniósł na nią wzrok.

– Muszę jechać do Desperate.

– Musisz szukać zemsty, ot co. Tylko o to ci chodzi, o zemstę, nic więcej.

Uwięził jej dłoń w swojej ręce.

– Nie, nie chodzi o zemstę, po prostu muszę to zrobić.

Popatrzyła na siedzącego mężczyznę i wiedziała, że cokolwiek by powiedziała, on i tak nie zmieni zdania. Nagle zrozumiała, na czym polega miłość: że akceptuje się człowieka takim, jakim jest. Nie próbuje się go zmienić na takiego, jakim by się go chciało mieć, ale przyjmuje takim, jakim jest. Ring traktował swoje obowiązki poważnie, był człowiekiem honoru, który jeśli uważa, że coś powinno zostać zrobione, dokona tego, nie zważając na grożące mu niebezpieczeństwa.

Mrugała powiekami, by odgonić łzy lękuv kiedy patrzyła na niego i ściskała dłońmi jego rękę. Uśmiechnął się do niej i pociągnął, zmuszając, by usiadła obok.

– A was co ugryzło? – spytał Jamie, usiłując rozluźnić atmosferę. Spytał, jakby odpowiedź była już przesądzona. Kobiety nie znosiły rozmów o sprawiedliwości, ale przeko-nał się już, że uwielbiały za to rozmowy o małżeństwie,

– Och, tak już bywa między kochankami – uśmiechnął się Ring. – Pojedziemy zobaczyć, co się da zrobić z porywaczami, a kiedy wrócę, pobierzemy się z Maddie w torcie,

– Spojrzał na nią. – Sądzę, że zechcesz zrobić ze mnie uczciwego mężczyznę, prawda? Nie wykorzystywałaś mnie tylko przez ostatnich kilka dni?

Maddie zbyt przygnębiła jego decyzja, że rusza wywołać lokalną wojnę, żeby uważnie słuchać, co mówi. Spojrzała na swój kubek z kawą. Nie o takich oświadczynach marzyła, ale po tym, co robili ostatnio, spodziewała się, że Ring się z nią ożeni. W końcu to człowiek honoru – pomyślała z rozdrażnieniem i odgoniła następnych parę łez.

Toby wodził wzrokiem od jednego Montgomery'ego do drugiego, potem zatrzymał spojrzenie na Maddie,

– Gdzie zamieszkacie? – spytał cicho.

– W Paryżu – powiedziała z zadumą Laurel. – Bailey opowiadał mi mnóstwo o Paryżu.

Maddie otworzyła usta, by odpowiedzieć. Dla śpiewaczki operowej świat byt domem. Ale nim zdążyła przemówić, odezwał się Ring.

– Zamieszkamy w Warbrooke, to oczywiste. – Mrugnął do Laurel. – Odwiedzimy Paryż, może nawet będziesz mogła z nami pojechać, ale mam do prowadzenia firmę, więc musimy zamieszkać w Warbrooke. – Zwrócił się do

Maddie. – Na pewno ci się tam spodoba. Warbrooke leży nad samym morzem, jest piękne.

Maddie przez chwilę milczała.

– A gdzie będę śpiewać?

Wyciągnął rękę, uścisnął jej dłoń i wypuścił.

– Wybuduję ci najwspanialszą operę, jaką kiedykolwiek widziałaś.

– Z pluszowymi fotelami? – spytała bardzo cicho.

– Co zechcesz. Jeśli zażyczysz sobie jedwabnego brokatu i to ci kupię.

– A złocony sufit?

– Oczywiście. Najmę rzemieślników z Włoch, żeby wyrzeźbili na nim amorki. Kochanie, to będzie najpiękniejsza – sala koncertowa Ameryki. – Spojrzał na Jamiego. – Niech mnie licho, wybudujemy najwspanialszą salę koncertową świata.

– A kto mnie będzie słuchał? – zapytała Maddie. Uśmiechnął się do niej.

– Każdy, kogo sobie zażyczysz. Podejrzewam; że nie zdajesz sobie sprawy, do jakiej rodziny wchodzisz. Będziesz chciała prezydenta? Ściągniemy go. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Możemy także zaprosić twojego krewniaka, króla Lanconii.

Maddie się nic uśmiechała. Jej oczy były bardzo poważne.

– Czy zapłacisz im, żeby mnie oklaskiwali? Czy kupisz im kwiaty, żeby rzucali mi je do nóg? Czy będziesz kupował mi brylanty po każdym przedstawieniu? A może po prostu rzucisz mi smakowity kąsek jak tresowanemu psu?

Uśmiech zniknął z twarzy Ringa.

– Chwileczkę. Źle mnie zrozumiałaś. Nie uważam cię za tresowanego psa. Jesteś kobietą, którą kocham i chcę dać ci szczęście.

– Kupując mnie?

Ring powiódł wzrokiem po Tobym, Jamiem i Laurel, która przypatrywała im się szeroko otwartymi oczami.

– Może powinniśmy porozmawiać o tym na osobności?

Po co? Żebyś mógł mnie dotykać tak, bym zapomniała o przyrodzonym mi zdrowym rozsądku? Nie, uważam, że powinniśmy porozmawiać o tym teraz i przy świadkach. Nie zamierzam spędzić reszty życia w jakimś zamkniętym światku i śpiewać wyłącznie dla ciebie i twojej rodziny. A tak, i tych wszystkich, którym zapłacisz, żeby mnie słuchali. – Zupełnie co innego miałem na myśli. Nie słuchałaś mnie. Odstawiła kubek i podniosła się.

– Nie, to ty nic słuchałeś. Albo nie słuchałeś, albo po prostu nie rozumiesz, o co chodzi. Jestem jedną z najlepszych śpiewaczek na świecie. Jestem jedną z najlepszych śpiewaczek, jakie kiedykolwiek żyły!

Ring zapomniał o otaczających ich ludziach.

– Twoja próżność czasami przekracza wszelkie granice.

Odwróciła się i popatrzyła na niego z powagą.

– Nie, ty nie rozumiesz. Nie rozumiesz w czym rzecz. Nie uważam siebie za najpiękniejszą kobietę świata. Jestem dość przeciętna. Nie jestem najmądrzejsza ani – czego nie omieszkałeś mi często wytknąć – najlepiej wykształcona. Nie należę do kobiet, które wzbudzają miłość w męskich sercach. To prawda, wielu z nich mnie pożądało, a właściwie mego głosu, ale nigdy – przynajmniej do chwili, kiedy ciebie spotkałam – nie pokochał mnie nikt, kto nie był członkiem bądź przyjacielem mojej rodziny. I nigdy nie miałam przyjaciółki.

– Co to ma wspólnego z nami… i tym, gdzie będziesz śpiewać?

– Może nic, ale chodzi o mój głos. Głos to jedyne, co naprawdę posiadam. Nie mam inteligencji ani urody, ani szczególnie miłego charakteru, ale mam największy glos spośród wszystkich śpiewaczek, jeden z najwspanialszych, jakie w ogóle istniały. Nie rozumiesz tego? Muszę robić użytek z tego, co mam. Twoim obowiązkiem jest wrócić do Maine i pomagać ojcu w prowadzeniu tej waszej spółki, ponieważ masz głowę do interesów. Moim obowiązkiem jest dzielić się z innymi moim głosem.

Posłał jej pełen wyższości uśmiech.

– Istnieje ogromna różnica między prowadzeniem „spółki" wielkości Warbrooke Shipping, a występowaniem w salach koncertowych. Chyba nie zdajesz sobie sprawy jak ogromne jest Warbrooke Shipping. Przewozimy świat Omal na niego nie prychneła.

– Czy drukujecie to na swoim papierze listowym?

Odwrócił wzrok. Motto nie znajdowało się na papierze listowym, ale można je było znaleźć na licznych tabliczkach w biurach.

Maddie głęboko wciągnęła oddech, próbując się uspokoić. On musi zrozumieć.

– Jestem pewna, że pomagacie wielu ludziom. Ale mówiąc prawdę, gdyby twoja rodzina nie posiadała statków, na których inni by pływali, byłaby inna rodzina, która by je miała. Ja zaś wraz z moim głosem, jestem niezastąpiona. Nikt nie może zająć mojego miejsca. Nikt na świecie nie umie robić tego tak doskonale jak ja.

– Mylisz się, jeśli sądzisz, że byle kto może zarządzać firmą wielkości Warbrooke Shipping. Firma pozostaje w rękach rodziny od ponad stu lat. Od dziecka jesteśmy przygotowywani do kierowania nią. Każdy syn… dokąd idziesz?