Wchodząc do sypialni córki, Jasmine rzuciła okiem na młodą pokojówkę i powiedziała:

– Wyjdź stąd! I przyślij do mnie natychmiast Rohanę i Toramalli.

Rois posłała księżnej pełne wdzięczności spojrzenie i wybiegła tak szybko, jak tylko pozwalał jej wielki brzuch.

– Boże, ale boli! – jęknęła Fortune. – Nigdy nie przypuszczałam, że tak bardzo będzie bolało. Kiedy India zaczynała rodzić, pojechałam, żeby przywieźć ciebie i tatę. Ouu! Ile to potrwa, mamo?

– Wstań – poleciła Jasmine. – Przez chwilę pochodzimy razem i zobaczmy, czy uda nam się przyspieszyć akcję porodową. Niestety muszę cię uprzedzić, że rodzące się dzieci nie są praktyczne ani rozsądne. Prawda jest taka, że przychodzą na świat, kiedy chcą.

– To nie jest szczególnie krzepiące, mamo. Drzwi sypialni otworzyły się i do pokoju weszły bliźniacze służące Jasmine.

– Młody Bramwell chciałby wiedzieć, gdzie postawić stół porodowy, milady – rzekła Rohana.

– Wnieście go tutaj i ustawcie koło kominka. I dopilnujcie, żeby przyniesiono także kołyskę, wodę, ręczniki i powijaki – poleciła Jasmine. Ogarnęły ją wspomnienia. Jej syn, Charlie, urodził się tutaj, w Queen's Malvern. Był z nimi jego ojciec, książę Henry. Z początku stał koło niej, obejmując ją za ramiona, cichym głosem dodając otuchy, delikatnie masując jej rozdęty brzuch. Jakby instynktownie wiedział, co należy zrobić, chociaż później przyznał, że nigdy wcześniej nie widział narodzin dziecka. A kiedy nie było już żadnych wątpliwości, że Jasmine zaraz będzie rodzić, wezwał Adalego, żeby zajął jego miejsce, obszedł stół, odsunął na bok jej babkę Skye i własnoręcznie przyjął Charliego. Jasmine poczuła łzy cisnące się do oczu i szybko się odwróciła. Henry Stuart był takim słodkim mężczyzną.

– Mamo! – zawołała Fortune. – Chyba nie dam rady zrobić ani kroku więcej. Bóle stają się coraz silniejsze i następują coraz szybciej. Już niemal świtało. Fortune rodziła od kilku godzin.

– Pomożemy ci się położyć na stole – rzekła Jasmine. Z pomocą Toramalli Fortune wspięła się na blat. W tym czasie Rohana stanęła z tyłu, żeby trzymać ją za ramiona.

– Widziałam narodziny twojej matki, twoich braci i twoich sióstr. Teraz zobaczę, jak rodzi się twój syn, panienko Fortune. Smutno mi, że nas opuszczasz. Nie zobaczę już innych dzieci, które spłodzicie z twoim wspaniałym mężem – powiedziała Rohana.

– Nienawidzę go! – wrzasnęła Fortune. – Jak mógł mi to zrobić, a potem popłynąć sobie do Nowego Świata i zostawić mnie, żebym tak cierpiała! Ouu! Czy to dziecko nigdy się nie urodzi? Mamo, to trwa całe godziny!

– Mówisz jak India, nie jak Fortune. Tłumaczyłam ci, że dzieci przychodzą na świat, kiedy chcą – powiedziała Jasmine. Minęło kolejne parę godzin. Dopiero po południu w końcu ukazała się główka dziecka. Jasmine zachęcała córkę, by parła. Powoli. Powoli. Pojawiła się cała główka i ramionka. A potem, przy kolejnym pchnięciu, dziecko wyśliznęło się z łona matki. Jego oczka otworzyły się i napotkały spojrzenie babki. Potem maleństwo otworzyło buzię i krzyknęło gwałtownie.

– To mała dziewczynka – powiedziała zachwycona Jasmine.

– Tak? – Wyczerpana Fortune czuła ulgę. – Pokaż mi ją, mamo. – Wyciągnęła ręce. Jasmine włożyła małą w ramiona córki.

– Ona jest zakrwawiona, mamo! Czy jest skaleczona? – krzyknęła Fortune.

– Jak kiedyś powiedziała księciu Henry'emu moja babka, narodziny to krwawa sprawa. Za chwilę ją obmyjemy. Nic jej nie jest. To zdrowa dziewuszka. Po słuchaj tylko, jak płacze – odparła Jasmine.

Fortune spojrzała na niemowlę o czerwonej buzi, leżące w jej ramionach.

Mała twarzyczka była gniewnie pomarszczona, a oczy zamknięte, gdy tymczasem usta miała szeroko otwarte i krzyczała.

– Cii, malutka – wypowiedziała Fortune pierwsze słowa do swojego dziecka. Dziecko nagle przestało płakać, otworzyło oczka i spojrzało prosto w oczy matki. Fortune przeniknął nagły dreszcz i poczuła wszechogarniającą miłość. – Ma niebieskie oczy – powiedziała zachwycona.

– Wszystkie niemowlaki mają niebieskie oczy – sucho odparta Jasmine. – Z pewnością to wiesz, jesteś przecież jednym z moich najstarszych dzieci, skarbie.

– Jest łysa – zauważyła Fortune.

– Dziewczynki zwykle rodzą się łyse – odpowiedziała Jasmine. – Popatrz jednak, ma rudawy meszek. – Delikatnie dotknęła główki maleństwa. – Jak ją nazwiesz?

– Aine – oświadczyła Fortune. – Chcę jej dać imię po młodszej siostrze Kierana. Nie spodziewałam się dziewczynki, mamo. Myślałam, że musi być chłopiec i chciałam go nazwać James, po tacie. Ale od razu wiedziałam, że ta moja maleńka dziewczynka powinna się nazywać Aine. Aine Mary Devers, tak ją ochrzcimy. I ochrzczę ją w obrządku katolickim, wiem bowiem, że tego chciałby jej ojciec. – Pocałowała małą główkę dziecka.

– Mając na względzie pozycję swojego brata, nie możesz sprowadzić księdza do jego domu. Musi zostać ochrzczona w kościele anglikańskim. Kiedy pojedziecie obie do Mary's Land, możesz robić, co tylko zechcesz. Jednak tutaj, w Anglii, musisz przestrzegać prawa obowiązującego w tym kraju, tak jak królowa. Rozumiesz? – ostrzegła Jasmine. Fortune kiwnęła głową.

– A teraz oddaj mi moją wnuczkę, bo trzeba ją umyć, a ty musisz jeszcze urodzić łożysko. Zakopiemy je pod dębem koło domu, żeby Aine Mary Devers zawsze była silna Jasmine wzięła dziecko i podała je Toramalli. Potem zaczęła zachęcać córkę do zakończenia spraw związanych z porodem. Kiedy w końcu matka i jej świeżo narodzona córeczka zostały porządnie umyte, Fortune ułożona w łóżku, Aine w kołysce przy kominku, a wierna Rohana usiadła obok, żeby czuwać nad małą, Jasmine przyniosła córce napój wzmacniający.

Fortune powoli sączyła płyn. Nagle poczuła się wyczerpana i bardzo, bardzo śpiąca. Zamknęła oczy i Jasmine w ostatniej chwili złapała kielich, który już wypadał z ręki Fortune.

Jasmine pomyślała, że pewnie już nigdy się nie zobaczą, bo nie zamierzała więcej przepływać żadnych oceanów. Z miłością pogładziła czoło Fortune, po czym przeszła przez pokój, żeby zerknąć na swoją nową wnuczkę. Dziecko miało jasną skórę, jak matka. Kieran Devers nie będzie rozczarowany, a kiedy Fortune dotrze do Mary's Land, będą mieli mnóstwo czasu na synów.

– Popilnuj jej przez chwilę, Rohano – odezwała się do swojej pokojówki. – Za jakiś czas przyślę Joan albo Polly, żeby cię zwolniła.

– Dobrze, milady – odpowiedziała Rohana. – To wspaniała dziewczynka, prawda? Szkoda, że nie będziemy mogły obserwować, jak dorasta. Jasmine westchnęła.

– Ja też żałuję, ale Aine jest pisany inny los i tylko czas pokaże jaki – odparła.

ROZDZIAŁ 16

Mamo! Mamo! Przyjechał kapitan „Róży Cardiffu”! – zawołała podniecona Fortune. – Sir, myślałyśmy, że już nigdy się pan nie pojawi! Proszę mi opowiedzieć, jak się miewa mój mąż. Proszę! Kiedy możemy wyruszyć do Mary's Land? – Okręciła się na pięcie. – Rois! Musimy zacząć się pakować! Kapitan O'Flaherty? Jestem Jasmine Leslie – rzekła księżna Glenkirk, podchodząc z wyciągniętą ręką.

Ualtar O'Flaherty ujął elegancką dłoń i pocałował ją.

Jesteśmy kuzynami, madam, bo naszą wspólną babką jest sławna Skye O'Malley. Nigdy dotąd się nie spotkaliśmy, chciałem więc osobiście dostarczyć posłanie od Kierana jego żonie i tobie, pani. Mam nadzieję, że daruje mi pani niezapowiedzianą wizytę. – Ukłonił się szarmancko i uśmiechnął do obu kobiet, myśląc przy tym, że opowieści o urodzie kuzynki Jasmine nie były przesadzone. Miała na sobie czerwonofioletową suknię, która podkreślała blask jej czarnych włosów i egzotycznych, turkusowych oczu. Żona Kierana była równie urodziwa, z rudymi włosami i niebieskozielonymi oczami, tak bardzo podobnymi do jego oczu i do oczu Skye O'Malley.

Jesteś witany z radością kuzynie. Musisz być jednym z synów mojego wuja Ewana, którego chyba nigdy nie widziałam, prawda? – zapytała Jasmine.

Jestem jego najmłodszym synem – powiedział kapitan.

Opowiedz nam o Mary's Land – poprosiła Fortune.

Myślę, że najpierw powinnyśmy zaproponować kuzynowi coś do picia i posadzić go przy kominku – zwróciła się księżna do córki. – Czerwiec jest takim niepewnym miesiącem. W jednej chwili z upału robi się ziąb. Teraz pada od trzech dni. Podróż musiała być bardzo nieprzyjemna.

– Pływanie po morzach przyzwyczaja do wszelkiej pogody, zwłaszcza surowej – odparł z uśmiechem, przyjmując kieliszek wina, który mu podano.

Kiedy usiedli przy buzującym na kominku ogniu, kapitan wręczył Fortune pokaźny pakiet.

– Co to może być? – zastanawiała się głośno.

– Twój mąż prowadził codzienne zapiski i przesyła ci je razem z listem, milady Fortune – wyjaśnił Ualtar O’Flaherty. Ze smakiem popijał wino.

– Czuje się dobrze? – zapytała cicho Fortune.

– Kiedy się rozstawaliśmy, milady, cieszył się jak najlepszym zdrowiem i był dobrej myśli. Rejs przez Atlantyk był wyjątkowo spokojny. Wirgińczycy powitali nas życzliwie, a ziemia, zwana Mary's Land, jest piękniejsza, niż można to było sobie wyobrazić. Ale z pamiętnika męża dowiesz się wszystkiego, co cię interesuje, milady. Przywieźliśmy z powrotem ładunek solonej ryby, a także bobrze i lisie futra z kolonii w Plymouth, gdzie zawitaliśmy w drodze powrotnej. W ten sposób cała podróż przyniosła ci zyski, milady.

– Zostaniesz z nami przez kilka dni, kuzynie – poprosiła Jasmine.

– To dla mnie zaszczyt – odpowiedział. W trakcie rozmowy Fortune otworzyła paczuszkę. Kusiło ją, żeby najpierw przeczytać list Kierana, ale przystąpiła do lektury dziennika podróży. Wiedziała przecież, że Kieran robił te notatki po to, by poczuła się częścią wyprawy, której nie mogła odbyć razem z nim, a która ją niedługo czekała. Czytała przez całe popołudnie i dopiero gdy służący szykowali stół do kolacji, w końcu otworzyła list od męża.

Potem zwróciła się do kapitana O'Flaherty.

– Wiesz, kuzynie, co jest w tym liście?

– Owszem.